3. Serce na dłoni
Komora miała własne zasady. Jedna z nich mówiła, że zabiera ona jedynie to, o czym się śni. Właśnie te wspomnienia, przywłaszcza sobie, jak daninę.
Ale ja sądzę, że ona się musi czymś żywić. W końcu jest czymś, co znaleziono wieki temu. Była zapomniana, zakopana pod ziemią, zupełnie tak jak gdyby przodkowie chcieli się jej pozbyć, przerażeni tym, co może zrobić. Co robi.
Szkoda tylko, iż inni sądzą, że jest to dar dla nas, dla potomnych. Ten dar, jest równocześnie przekleństwem, gdyż maszyna sama z siebie się nie wyłączy. Może działać bez ustanku, bez zasilania i jedynie fachowcy wiedzą, jak ją kontrolować. Lub raczej - w jaki sposób powstrzymać komorę przed zebraniem wszystkiego.
******
Nasz elfi ślub trwał zaskakująco krótko. Prawdopodobnie dlatego, że i ja, i Kilian błyskawicznie, niewyraźnie powtarzaliśmy przysięgi za Kapłanem. Było w nich: coś o wierności, dzieciach, wspieraniu siebie nawzajem, życiu w prawdzie (dobre żarty!), lojalności i wdzięczności do małżonków oraz rodziny, w którą wstępowałam.
Za każdym moim wypowiadaniem się, czułam palące uczucie na karku.
Miewałam je jedynie wtedy, gdy ktoś wpatrywał się we mnie, wypalając dziurę w moim ciele.
Oczywiście zdawałam sobie sprawę, kto to taki był.
Erwin pewnie chciał, w ten sposób, upewnić się, że nie popełnię żadnego błędu, ani nie postawię swojego małżeństwa pod znakiem zapytania.
Tak jakbym jedynie ja, mogła ośmieszyć, na ślubie, swoją nową rodzinkę.
Przez to też, coraz mocniej, badałam wytrzymałość Kiliana na ból. Co ten znosił zadziwiająco dobrze. Jedynie raz na jakiś czas, rzucał mi spojrzenia mówiące: "Mogłabyś wkładać w uścisk mniej siły?".
Tyle, że on także zaciskał swoją dłoń na mojej. Nawet nie jestem pewna, w którym momencie umieścił ją, między moimi rękoma. Możliwe, że to miało odrobinę poluzować mój chwyt na jego ramieniu. Możliwa jest również druga opcja - on też był rażony spojrzeniem ojca i bał się tak samo jak ja.
W każdym razie, to dodawało mi pewności, iż nie jestem sama. Że Kilian, tak samo jak ja, boi się tego, co się właśnie dzieje. Mimo tego, iż innym pokazuje coś zupełnie odmiennego.
Tym bardziej, że dochodziliśmy do końca ceremonii.
I czekał nas pocałunek.
Pytanie brzmiało: gdzie miał zostać on złożony?
W tradycji Neptunian był to całus w kącik ust, jako obietnica dalszego ciągu, zaraz po przywitaniu wszystkich gości i udaniu się do sypialni. W tym czasie goście świętują, a państwo młodzi starają się o potomka aż do nocy. Wtedy to wracają, do rodziny, świętować oraz jeść, by mieć siłę (wiadomo na co).
Jako, że Neptun i Ivana są oddalone od siebie o kilkanaście lat świetlnych, miałam nadzieję, iż i tradycja jest inna. Przecież elfy są delikatniejsze, okrutniejsze, wykwintniejsze...
Spojrzałam na Kiliana, który mamrotał coś pod nosem, przymykając, raz po raz, oczy.
W zasadzie tak pochłonęły mnie myśli, że nawet nie zauważyłam momentu, gdy Kapłan zaczął śpiewać. Zaś rodzina Tallanów mu zawtórowała.
Muzyka była piękna, wciągająca, taka jaką można byłoby słuchać godzinami, bez przerwy i do znudzenia. Mimo że nie rozumiało się słów.
Mogłam, tę muzykę, śmiało porównać do oczu Kiliana.
- Co się dzieje? - szepnęłam spoglądając na to z lekkim przestrachem, kiedy Kilian zesztywniał.
- Składają nam życzenia - odszepną. - Każą przestrzegać przysiąg, życzą szczęścia, pomyślności i... - drugą, wolną dłonią zrobił małe okręgi, oddalające się od siebie, jakby to miało sprawić, bym zrozumiała o co mu chodzi. - No wiesz.
- No, właśnie nie - odparłam wbijając wzrok w jego dłoń poprawiającą nerwowo poły garnituru. - Co ten gest, w ogóle, miał znaczyć? Tak ciężko jest powiedzieć wprost...
- Życzą nam płodności, ofiaro losu - elf przewrócił oczami, po to bym nie zauważyła co w nich widać.
Mianowicie, że zaczyna uważać mnie za idiotkę.
- Płodności? - wykrztusiłam z trudem. Następnie odchrząknęłam. - Jasne. Marzenie ściętej głowy.
- Dlatego też przeklinam na wszystkie świętości - rzucił Kilian spoglądając za siebie. - A teraz bądź cicho, bo ojciec patrzy, chociaż powinien mieć zamknięte oczy. Taka jest tradycja - podczas "Śpiewu miliona próśb, zakazów i życzeń" trzeba mieć przymknięte oczy. Wtedy wydajesz się być szczera, czy coś.
Przytaknęłam głową, próbując skupić się na śpiewie, ale mogłam jedynie myśleć o jednym. O tym co powiedział Kilian i jak bardzo miałam ochotę wyprzeć to z umysłu.
Taka tradycja naprawdę mi się podobała, choć polemizowałabym z tą "płodnością" w niej zawartą.
- Milion to nazwa umowna... - dodał elf, widocznie z trudem zachowując milczenie.
- Wiem, domyśliłam się - przerwałam chłopkowi, wpatrując się w Kapłana, całkowicie oddanemu śpiewowi. - Jestem inteligentna, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Daj mi chwilę, próbuję to sobie wyobrazić - Kilian zachichotał.
Wobec czego, z uroczym uśmiechem, wbiłam piętę odzianą w baleriny, na małym obcasie, w palce stopy elfa. W tamtym momencie nie interesowało mnie, nawet, czy ktoś jeszcze może nam się przyglądać.
Kilian stęknął, zagryzając wargi, by stłumić jęk bólu.
- Chciałem być miły, ty agresywna kobieto - jęknął z trudem powstrzymując się od schylenia i chwycenia lewej nogi.
- Nie zauważyłam - poruszyłam zesztywniałymi ramionami, w obojętnym geście.
Kompletnie nie przejmowałam się tym, jak na to może zareagować Erwin. W zasadzie, to chwilowo byłam zbyt urażona słowami Kiliana.
- Teraz będę uważać - elf wyszeptał cienkim głosem. - Kiedy zobaczę jak robisz słodką minkę, od razu będę zachowywać między nami dystans.
Następnie zauważyłam, że Kilian prawą dłonią uszczypnął się w bok, ledwo dostrzegalnie poruszając stopą. Również spróbował ją odciążyć, wpatrując się we mnie miną zbitego psa.
- To na mnie nie działa. Poza tym zasłużyłeś sobie.
- Ale zacznie na ciebie działać - obiecał, tym razem ściskając moją dłoń. - Tak w ogóle, ile ty ważysz? Miałem wrażenie jakby stutonowy...
W tej samej chwili, oboje cicho jęknęliśmy, brutalnie uderzeni w tył głowy. Potem ktoś chwycił nasze czaszki, obracając je w stronę tej drugiej osoby, dzięki czemu zobaczyłam, wykrzywioną złością, twarz Erwina.
- Przestańcie się wygłupiać - syknął starszy elf. - Jak to wygląda? Macie stać w ciszy, skupiając się na Pieśni! Inaczej czeka was kara.
Kara? To brzmiało groźnie i przerażająco.
Wymieniałam spojrzenia z Kilianem, równie zaskoczonym i przestraszonym możliwością oberwania kolejny raz.
- My... my się nie wygłupiamy, proszę pana - wymamrotałam, usłyszawszy jak głosy Pieśni zaczynają powoli robić się coraz słabsze. - Kilian tłumaczy mi co śpiewają...
- Obyś nie kłamała - warknął Erwin, pośpiesznie się wycofując.
- Twój ojciec jest straszny - wyszeptałam lekko dygocząc .
- Mnie to mówisz? - prychnął.
Wystarczyło by minęły kolejne dwie sekundy, by w sali zapadła śmiertelna cisza, aż dzwoniąca w uszach. To był sygnał, iż w porę ucichliśmy. Nie żebym miała, jakiekolwiek, wyrzuty sumienia za rozmowę z Kilianem.
Co dziwne, cieszyłam się z tej możliwości. Chociaż głowa pulsowała bólem, wyraźnie przypominając, iż Erwin, mimo swojego wieku, nadal ma siłę, by wyrządzić krzywdę, nie tylko mnie.
Zaś kara padająca z jego ust, brzmiała wystarczająco przerażająco, aby mogło się ją porównać ze słowem "więzienie" lub "niewola". Albo obydwoma.
- Kilianie - Kapłan zwrócił się do młodego elfa, ściskającego moją dłoń tak mocno, jak ja jego. - Oto twa małżonka, Akira - wskazał mnie gestem ręki. - Akiro, oto twój małżonek, Kilian.
Szok i niedowierzanie.
A za kogo innego miałabym wychodzić za mąż? Poza tym naprawdę musiano mi wskazać tego pasożytniczego elfa?
No i... co miało oznaczać to znaczące spojrzenie na Kiliana?
Uch, chyba nie chcę wiedzieć!
Mimo tego, to co się zdarzyło potem, sprawiło, iż odetchnęłam z ulgą.
Tak jak podejrzewałam, elfy były zbyt dostojne, żeby publicznie okazywać sobie uczucia. Jako pocałunek pieczętujący ślub, uznawały obcałowanie obydwu dłoni. Oczywiście, nie mówię, że całowanie rąk Kiliana, to spełnienie moich najskrytszych marzeń, ale było to dużo lepsze niż całowanie jego ust.
Po serii całusów, mój elfi małżonek obrócił nas ku tłumowi wiwatujących, klaszczących lub gwiżdżących, widzów, unosząc nasze złączone dłonie. (Przy czym pozwolił mojej prawej dłoni odpocząć po tym ciągłym uwieszaniu się jego ramienia).
Tym samym - tymi uniesionymi rękoma - sprawił jeszcze większe zadowolenie wśród swojej rodziny. Czego nie mogłam zrozumieć. Przecież nawet nie mieliśmy obrączek, ani niczego co, mogłoby zasygnalizować wszystkim o naszym małżeństwie.
Aczkolwiek z jakiegoś powodu musieli się cieszyć, nie?
Podejrzenia popchnęły mnie ku czynom.
Podniosłam głowę spoglądając ku naszym złączonym dłonią - mojej protestującej i nadal zesztywniałej po uprzednim, niewygodnym jej trzymaniu.
Musiałam zamrugać, by upewnić się, że to co widzę jest prawdą.
Było.
Moje i Kiliana czarne znamiona z wewnętrznej i zewnętrznej strony dłoni, układały się w nasze inicjały. Otoczone symbolem serca!
Co prawda otoczone czymś na kształt cierni, ale to nie było żadne pocieszenie.
Dołowało mnie jeszcze bardziej, bo będę zmuszona dziesięć razy częściej przypominać sobie o swoim ślubie z Kilianem, którego ojciec, pomimo mojego szkolenia wojskowego, potrafi (bez trudu!) podkraść się do mnie od tyłu. Jak jakiś stuknięty, stary ninja na emeryturze, grożący wyciągniętymi w naszą stronę, mieczami.
- Uśmiechnij się radośnie i pomachaj do tych starych, zgorzkniałych pryków - szepnął mi, ponaglająco, do ucha Kilian.
- Ale ja... - zaczęłam protestować.
- No już!
Tak więc, niczym przeszczęśliwa panna młoda, zaczęłam się uśmiechać i machać dłonią, co jakiś czas zwracając twarz ku Kilianowi. Wpatrywałam się w niego tak morderczo, jak się dało, by zrozumiał, że moje policzki nie zniosą zbyt długiego uśmiechania się. Tym bardziej, że lewa ręka, dawała o sobie, boleśnie, znać.
Moje wyprostowane sztywno plecy i obtarte przez spinki, uszy także.
- Długo będziemy tak stać?
- Aż przeboleję fakt, że na obu dłoniach mam twoje inicjały - mruknął Kilian. - A. T. będzie mnie prześladować w snach.
- Na obu...? - wytrzeszczyłam oczy, jednocześnie zmuszając się do szerszego uśmiechu, gdy, elf, gestem mi to nakazał. - Świetnie. K. T. w serduszko... normalnie marzenie ściętej głowy.
- I vice versa. Jak myślisz, kto pierwszy zabije tego drugiego, żeby się tego pozbyć?
- Hmm, a wasze ubezpieczenia obejmują zapisek o zabójstwie z premedytacją z powodu inicjałów na dłoniach? Bo jeśli dostanę za to odszkodowanie, to jestem gotowa zamordować cię, już w nocy. Tylko daj mi chwilę na wrobienie w to twojego ojca - tym razem mój uśmiech stał się rozmarzony i promienny, przez co nabrałam nowych sił do machania dłonią z wyraźną przyjemnością. Co, dodatkowo, poskutkowało zadowolonym uśmiechem Erwina.
Widocznie, teraz, nie miał nic przeciwko naszej rozmowie.
- Obawiam się, że aby otrzymać kasę z ubezpieczenia, za coś takiego, musiałabyś przeżyć ze mną przynajmniej rok, słonko - Kilian uśmiechnął się do mnie, pewniej chwytając moją drętwiejącą dłoń.
Westchnęłam cierpiętniczo, przytulając się do elfa, aby zadowolić wszystkie, obecne na sali, osoby. Niestety - mimo że to udało mi się osiągnąć - moja wyciągnięta do góry ręka, całkiem zwiotczała, zaś Kilian próbował ją jeszcze przez chwilę podtrzymywać, ale na darmo. Po prostu mu się wyślizgnęła, lecz akurat wtedy, kiedy goście zabierali się do siadania do stołów z jedzeniem.
Więc w sumie wyszło idealnie.
- Uff - jęknęłam rozcierając lewą dłoń, prawą ręką, w której czułam nieprzyjemne mrowienie, zwiastujące ponowny napływ krwi. - Mam dość.
- Tylko, że to nie koniec - rzucił elf, również pocierając moje ramię, na co wyjątkowo mu pozwoliłam, bo dzięki temu moja ręka czuł się o wiele lepiej. - Czeka nas przywitanie się z gośćmi, krótkie rozmówki, zapewne jakiś wywiad i udawanie szaleńczo szczęśliwej pary, więc najlepiej będzie, jeśli rozmasujesz policzki. Uwierz mi, będziesz cierpieć jeżeli tego nie zrobisz.
*******
Imiona, wraz z tytułami poszczególnych gości, zlewały mi się w jedno. Mój mózg nie wytrzymywał kolejnych informacji, które uparcie przekazywał mi, Kilian. Wielokrotnie nawet powtarzał te ważniejsze, jakby sądził, iż zapamiętywanie ich będzie dla mnie tak łatwe, jak to tylko możliwe.
Wobec tego, w przerwie między kolejnymi osobami, chwyciłam elfa za ramię i zatrzymałam na środku sali. Z każdej strony dochodziły do nas rozmowy, śmiechy i kłótnie, ale to było idealne rozwiązanie do tego, co zamierzałam powiedzieć. Dzięki temu miałam pewność, że nikt nas nie posłucha.
- Dłużej nie mogę - jęknęłam pocierając wnętrzem dłoni policzki. - Zaraz odpadną mi nogi, policzki i tysiąc innych rzeczy.
- Akiro, musimy przywitać się jeszcze z pięćdziesięcioma osobami. To nasz obowiązek, z którego nie mamy jak się wywinąć - Kilian pochylił się nade mną, przez co kilka kosmyków jego srebrnych, zadbanych włosów, wysunęła się z idealnego warkocza.
- A gdybym tak zemdlała? - zaproponowałam z nadzieją w oczach. - To mogłoby się udać, nie? Wtedy moglibyśmy urwać się, z tego paskudnego miejsc.
- Nieźle kombinujesz - Kilian roześmiał się, spoglądając gdzieś za mnie. - Niestety, muszę ostudzić twój entuzjazm, ojciec się na to nie da nabrać.
Westchnęłam cierpiętniczo. Następnie spojrzałam w dół, na rozpiętą marynarkę Kiliana, zastanawiając się, czy chcę zadać kolejne pytanie.
- A ta dziewczyna... To z nią chciałeś ułożyć sobie życie? - zapytałam, przypominając sobie jedną z pierwszych rozmów.
Facet jedynie wspomniał o swojej dalekiej kuzynce, ale widać było, że zrobił to celowo, żeby zobaczyć jak zareaguje na to Kilian. Mimo że elf, zdobył się na promienny uśmiech, objął mnie ramieniem i rzucił coś, o tym, że ona już dawno zniknęła z jego życia, aby w nim pojawiło się wystarczająco miejsca dla mnie, to mimo tego, widać było w jego oczach jakiś wyraz. Coś jak tęsknota i ból.
Było jeszcze coś, coś głębszego, przez co zrobiło mi się, elfa, żal.
- To już przeszłość - odparł Kilian.
- Więc gdyby nie umowa...
- Akira - elf tak syknął, że aż drgnęłam z zaskoczenia. - Przestań wreszcie drążyć. Myślisz, że teraz, po ślubie, nagle zacznę ci się ze wszystkiego zwierzać? Naprawdę?
Zmarszczyłam brwi, zaskoczona wybuchem Kiliana, który jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, iż ta tajemnicza dziewczyna, dalej jest w jego sercu. Dalej ją kochał i - prawdopodobnie - nie zamierzał z niej rezygnować. Co prawda nie miałam pewności do tego ostatniego, lecz żadne wątpliwości, nie wystąpiły przy tym pierwszym.
- Jeśli cię to pocieszy - powiedziałam podchodząc o krok do elfa - to ja także wolałam dalej być zamrożona, niż wychodzić za mąż, za jakiegoś elfa. Jestem wojowniczką, żołnierzem, a nie koniem rozpłodowym. A skoro już mamy udawać szczęśliwe małżeństwo, to przynajmniej skończmy tę ceremonię powitalną, żeby mieć to z głowy.
Z tymi słowami, skierowałam się do pierwszego stolika, do którego jeszcze nie podchodziliśmy.
- Zamrożona...? - usłyszałam za sobą zdziwiony, pewien wątpliwości głos Kiliana.
Przez co, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To co się stało po wybuchu, miało pozostać tylko między moją rodziną. Żadne osoby z zewnątrz, nie miały o tym wiedzieć, tylko że moja rodzina się powiększyła. Miałam teraz męża, który przecież musi wiedzieć, że przez jakiś czas, może liczyć jedynie na chłodne stosunki między nami, nim przyzwyczaję się do jego obecności, tego że musimy się do siebie przytulać czy być blisko siebie. Moje ciało, dalej, reagowało nieprzyjemnie na dotyk drugiej osoby, co powodowało, iż miałam coraz mniejszą ochotę na jakikolwiek akt bliskości.
- Nie tam - Kilian chwycił mnie za jedyny rękaw w sukni i poprowadził do następnego stolika. - Ci na końcu, nie są aż tak ważni, żebyśmy od razu tam szli. Poza tym ta ciotka, o białych włosach, jest doprawdy irytująca. Zresztą sama się przekonasz.
Kierując się za elfem, miałam ochotę go przeprosić za to, że przez to małżeństwo, nie mógł być z tym, z kim pragnął. Chociaż przecież to nawet nie była moja wina. Ani ja, ani on nie prosił się o ten ślub.
Nie dawało mi zapomnieć także jedno, mianowicie to uparte powtarzanie, że ta dziewczyna, to przeszłość.
Co to mogło oznaczać?
Że ze sobą zerwali? Albo, że tak naprawdę ich związek cały czas był sekretem? A może ona była/ jest mężatką?
Potrząsnęłam głową. To naprawdę nie powinno mnie interesować. Sam Kilian powiedział, że...
To zabrzmiało tak, jakbyśmy w ogóle nie mieli, za dużo, ze sobą przebywać, ani tym bardziej się zaprzyjaźnić.
Zaś to, była dla mnie, wiadomość nie do zniesienia. Jak miałam tu w miarę spokojnie żyć, skoro nie miałam nikogo? Kilian, wyraźnie, chciał mnie pozostawić samej sobie.
Spojrzałam na jego lśniące, srebrne włosy, z mieszanymi uczuciami. Czy naprawdę zamierzał zrobić ze mnie, jedynie reprezentacyjną osobę, z którą nie miałby nic wspólnego?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top