Część 38


Alex

Nadszedł dzień opuszczenia tego miasta i co najważniejsze jego jedynego mieszkańca, Franka. Dzięki jego pomocy mogliśmy zapakować do worka kilka przydatnych rzeczy, w tym ubrania na zmianę i kilka ziołowych medykamentów. Nigdy nie wiadomo, co może nas czekać podczas dalszej podróży, ale już wiemy, jak ważne jest to, aby mieć lekarstwa.

Frank zaskoczył nas także podarunkiem, który ucieszył najbardziej Cartera. Dwa rowery, które wyglądają na zabytkowe, będą wielką dogodnością. Już raz tak podróżowaliśmy i było to o wiele wygodniejsze. I szybsze przede wszystkim. Carter skwitował to jednym zdaniem – „Wiedziałem, że muszą być tutaj rowery, zajebiście."

Frank odprowadził nas na skraj miasta, gdzie dalej rozpościera się cmentarz. Opieram rower o nóżkę, po czym podchodzę do mężczyzny, który był dla nas niezwykle życzliwy.

– Jesteś pewny, że nie chcesz z nami iść? – pytam, ale on najpierw uśmiecha się, po czym odpowiada pewnie.

– Tutaj jest moje miejsce na Ziemi. Moje i Stevena.

U mego boku pojawia się Carter i on również zwraca się do Franka, czym bardzo mnie zaskakuje, zważywszy na to, iż wiem jakie targały nim wątpliwości.

– Jeszcze raz się zastanów Frank, możemy razem sobie pomóc.

– Będę szczęśliwy wiedząc, że dotarliście do Edenu. Może jeszcze kiedyś się spotkamy – mówi, po czym zbliża się do mnie. – Czy możesz na chwilę ściągnąć kominiarkę? Chciałbym jeszcze raz na ciebie spojrzeć. – Spełniam jego prośbę i o dziwo nie słyszę sprzeciwu Cartera. Gdy Frank ujmuje swoimi zniszczonym od pracy dłońmi moją twarz, w moich oczach momentalnie pojawiają się łzy. – Nie płacz kochanie. Nie pozwól by twoje serce zbyt długo wypełniał smutek i żal. Wtedy człowiek gorzknieje, a jego dusza powoli umiera. Nie tego chcę dla ciebie moje dziecko. Bądź szczęśliwa Alex.

– Nazwałeś mnie Alex – stwierdzam prawdziwie zaskoczona. Cały czas nazywał mnie imieniem swojej córki, Maddie.

Frank już nic nie mówi, tylko składa czuły, wręcz ojcowski pocałunek na moim czole. Następnie odsuwa się ode mnie i patrzy na Cartera.

– Dbaj o nią.

– Tak zrobię, obiecuję Frank.

I tak żegnamy się z kolejną osobą, która spotkaliśmy na swojej drodze. Zakładam kominiarkę, po czym oboje podchodzimy do swoich rowerów i na nie wsiadamy.

Macham Frankowi na pożegnanie, na co uśmiecha się szeroko. Wiem, że w głębi ducha czuje stratę i smutek, podobnie jak ja w tej chwili. A jednak nie próbuje tego okazywać. Dochodzę do wniosku, że tak stara się ułatwić nam odejście, które było nieuniknione.

***

Carter

Podczas jazdy, Alex była milcząca i wiem, czym było to spowodowane. Rozmyślała o Franku i o tym co dla nas zrobił. Ja także odczuwałem coś na kształt nostalgii, a przysięgam, że nie często tak się dzieje. Staram się zawsze nie patrzeć wstecz, nie dumać zbyt wiele nad sprawami, na które nie mam i tak wpływu. Tym razem jednak jest inaczej. Frank i jego rozczochrana fryzura krążą natrętnie po mojej głowie.

Tym razem robiliśmy częściej przerwy z mojej inicjatywy. Miałem przede wszystkim na uwadze zdrowie Alex. I choć zapewniała, że czuje się bardzo dobrze, nie miałem zamiaru ryzykować, że znów osłabnie. Wiedziała, czym się kieruję, więc nie sprzeczała się ze mną. Byłem w duchu jej wdzięczny za to. Pozwoliła mi czasem decydować, a to już wiele. Chyba oboje uczymy się kompromisu. Ona była całe życie zależna od dziadka, ale jak wcześniej wyznała lubiła się z nim czasem posprzeczać, bo czuła się przy nim komfortowo. Ja także od dawna nie musiałem brać nikogo pod uwagę podczas podejmowania decyzji. Byłem kowalem własnego losu i przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy. Teraz jest Alex w moim życiu i nie mogę nie brać pod uwagę jej zdania i uczuć.

Ona także wykazuje się wyrozumiałością wobec mnie. Potrafię być trudny w obyciu, często się wkurzam i milknę jak obrażony bachor, ale tylko tak potrafię gasić emocje plądrujące mój umysł. Muszę na chwilę się wycofać, ochłonąć i przemyśleć na spokojnie. Tylko tak mogę dojść do bardziej kulturalnych wniosków.

Coraz bardziej się poznajemy i chyba mogę już założyć, że łączy nas uczuciowa więź i grubaśna nić porozumienia. Uczymy się siebie nawzajem i podoba mi się to.

***

Przed zmrokiem postanawiamy zatrzymać się w małej miejscowości, do której udało nam się dotrzeć, chyba tylko dzięki rowerom. Gdybyśmy poruszali się pieszo, tę noc spędzilibyśmy pod gołym niebem.

Chowamy rowery za domkiem jednorodzinnym, po czym zaglądamy przez okna, czy ktoś jednak go nadal nie zamieszkuje. Nie dostrzegając żywej duszy postanawiamy wkroczyć do środka.

Nie wiem kto bardziej się ucieszył na widok umeblowanych pokoi na piętrze, ja czy Alex. Położyłem worek z naszymi rzeczami na łóżko w sypialni, po czym usiadłem na miękkim materacu i westchnąłem z ulgą. Alex rozglądała się po pokoju i przyglądała się przedmiotom należącym do ich dawnych właścicieli. Kiedy otworzyła dużą szafę, okazała się prawie pusta. Tylko kilka pojedynczych rzeczy wisiało na plastikowych wieszakach. Ewidentnie ktoś się spakował i opuścił ten dom.

Następnie Alex spojrzała na mnie, gdy wstałem i zacząłem ściągać pościel. Kurz wypełnił pokój, przez co oboje zaczęliśmy kichać. Kiedy pościel była ściągnięta, zaczęliśmy przeglądać pozostałe meble. Na szczęście udało nam się znaleźć czystą pościel. Może i nie pachniała świeżym praniem, ale przynajmniej nie była zakurzona.

Razem z Alex zmieniliśmy posłanie. Patrzyłem, jak nawleka poszewkę na poduszkę, po czym kładzie ją równo tuż przy zagłówku. Złapałem się na myśli, że tak kiedyś wyglądało normalne życie par. Wspólne obowiązki domowe, wspólnie spędzany czas. Tak przyziemne, a jednak jakie ważne i wartościowe.

Podniosłem brudną pościel i wyniosłem do sąsiadującego pokoju. Tam również było łóżko, ale nieco mniejszych rozmiarów. Nie było jednak śladów obecności dziecka i przyznaję, że odczułem ulgę. Alex jest wrażliwa i pamiętam, jak zareagowała, gdy znaleźliśmy szczątki ludzkie w domu na uboczu. Długo zastanawiała się nad losem dziecka, które tam mieszkało i po którym nie było śladu. Przynajmniej tutaj nie nawiedzą jej przykre wizje przeszłości.

Alex również zajrzała do pokoju, w którym postanowiłem zostawić brudne posłanie. Spojrzała na łóżko, po czym usiadła na nim. Wtedy zacząłem się nad czymś zastanawiać.

– Wolisz spać w tym pokoju? – pytam, po czym staję tuż przy framudze drzwi i opieram się o nią, czekając na jej odpowiedź.

– Ale posłaliśmy już tam?

Uśmiecham się, słysząc jej jakże trafne spostrzeżenie.

– Chodziło mi o to, czy chcesz spać w oddzielnych pokojach. Widziałem jeszcze kilka kompletów pościeli w komodzie, więc zmiana i tego posłania nie będzie problemem.

Alex zagryza wargę i przez chwilę zastanawia się w ciszy. Owszem, spaliśmy już obok siebie, nawet jednej nocy przytulałem ją do siebie, by wzajemnie się ogrzać, ale tym razem mamy inną sytuację. Może wybrać, powinna wybrać. Decyzja należy do niej, nie mam zamiaru wywierać na niej presji, choć w duchu liczę na to, iż będzie chciała dzielić ze mną sypialnię. Czułbym się bardziej komfortowo, gdyby była obok, choćby ze względów bezpieczeństwa.

Alex

Sama nie wiem co zrobić. Kiedy zapytał, czy chcę spać w innym łóżku niż on, chciałam od razu powiedzieć, że nie, nie chcę spać bez niego. Potem naszły mnie wątpliwości. Ostatni nasz pocałunek był bardzo namiętny i zastanawiam się nad tym, czy nie będzie chciał kontynuować. Nie czuję się gotowa na zbliżenie, a z drugiej strony nie wiem, jak miałabym go odepchnąć, gdyby jednak próbował coś zdziałać pod kołdrą. Czy raniłabym jego uczucia? Czy moja odmowa, zmieniłaby jego stosunek do mnie?

– Może zostanę tutaj...

Moja odpowiedź nie wywołała w nim żadnej negatywnej reakcji. Uśmiechnął się, choć nie wyglądał w stu procentach na zadowolonego.

– W takim razie zmienimy pościel i w nocy drzwi do obu pokoi muszą być otwarte. Gdyby coś się działo, gdybyś coś usłyszała, masz natychmiast do mnie przyjść. Niczego nie lekceważ.

– Dobrze.

Carter przytakuje, po czym odpycha się od framugi drzwi i wychodzi z pokoju. Serce bije mi jak szalone, choć nie wiem, dlaczego. Nie wiem skąd u mnie taki napływ dziwnych emocji.

Kilka minut później i moje tymczasowe łózko jest gotowe do spania.

Oboje zeszliśmy na dół. Tak naprawdę ja poszłam za nim bez większego powodu, on jednak wyglądał na zdeterminowanego. Zaczął przeglądać szafki kuchenne. Kiedy odnalazł garnki, myślałam, że chce coś ugotować, mimo iż dostaliśmy od Franka kilka słoików z jedzeniem. On jednak miał inny pomysł. Ustawił metalowe garnki tuż przy drzwiach wejściowych. Następnie zebrał wszystkie szklane naczynia i położył jej na parapetach. Okna były całe, dom ogólnie wyglądał na solidny i nie bardzo wiedziałam co on wyczynia.

– Gdyby ktoś próbował się dostać do środka, gdy będzie spać, narobi hałasu. Przynajmniej mam taką nadzieję.

– A ja mam nadzieję, że jednak nikt nie będzie chciał się tutaj dostać – mówię, a na Jego twarzy pojawia się uśmieszek.

– Mądrala – kwituje, po czym rusza w stronę wnęki, gdzie znajdują się kolejne drzwi. – Tutaj jest łazienka! – krzyczy, będąc w owym pomieszczeniu, a gdy po chwili wychodzi, zauważam, że zapina zamek od spodni. – Za chwilę się ściemni, więc proponuję coś zjeść i położyć się spać. O świcie wyruszymy w dalszą podróż.

Przytakuję, po czym oboje idziemy na górę. Kiedy Carter wchodzi do sypialni, nagle prostuje się i patrzy na mnie poważnie.

– Co się stało? – pytam.

– A może ty chcesz zająć ten pokój?

Przyznaję, że mnie zaskoczył. Nie myślałam o tym, w jakim pokoju chciałabym spać, ni epod względem komfortu.

– Nie, zostanę w tamtym.

– Tutaj jest większe łóżko, będzie ci wygodniej – dodaje.

– Ty jesteś większy, więc zajmij większe łóżko.

– Chcesz powiedzieć, że jestem gruby?

Kolejny raz jego pytanie mnie zaskakuje. Czy on naprawdę uważa, że jest gruby? Przecież to nonsens. Musiałam mieć zabawną minę, ponieważ Carter zaczyna się śmiać.

– Żartowałeś – stwierdzam, na co jeszcze głośniej się śmieje.

– Czasami masz taką minę, jakbyś żabę połknęła.

– Miło mi, że cię bawię – mówię poważnie, po czym opuszczam na dół swoje spojrzenie.

Carter zbliża się do mnie i wtedy muszę ponownie na niego spojrzeć. Nie jest już rozbawiony, wręcz przeciwnie. Jest równie poważny, jak ja.

– Nie naśmiewam się z ciebie Alex.

– Dobrze.

– Nie brzmisz przekonywująco.

– Może ty także tak nie brzmisz w swoich tłumaczeniach.

– Przysięgam, że nie miałem nic złego na myśli. To był tylko żart.

– Żart...

– Tak, to był tylko głupi żart! – mówi nieco uniesionym głosem, ale nie jest to przejaw złości, tylko frustracji. Wtedy odkrywam przed nim swoje ukryte karty.

– Spoko, ja także żartowała – wyznaję, a na potwierdzenie uśmiecham się najszerzej jak potrafię.

Tym razem to on wygląda na zdezorientowanego, aż do czasu, gdy jego brwi marszczą się zwiastując tym razem irytację.

– Cwaniara – mówi przeciągle.

– Mądrala, cwaniara...jak jeszcze mnie dzisiaj nazwiesz? – pytam nadal uśmiechając się.

Carter

Chciałbym powiedzieć, że jest piękna, cudowna i zniewalająca, ale takie wyznanie może naprawdę ją wystraszyć. Poza tym naśmiewa się ze mnie, więc moja duma nie pozwala mi, aby ją w tej chwili komplementować. Na pochwały jeszcze przyjdzie czas. Kiedy dokładnie wyjaśnię jej, jak ją postrzegam i mogę się założyć, że jej policzki nabiorą wtedy rumieńców.

Teraz jednak muszę jej troszkę utrzeć ten zadarty nosek. Tym bardziej, że pewne słowo zaczyna krążyć mi po głowie.

– Cykor – mówię i tym razem to ja się uśmiecham.

– Cykor? Czyli tchórz? Dlaczego tak mnie nazywasz? – pyta zaskoczona, ale nie obrażona, aby była jasność.

– Bo wybrałaś oddzielną sypialnię.

– Sam zapytałeś, gdzie chcę spać i kiedy podjęłam decyzję masz do mnie pretensje?

– Nie mam pretensji. Zastanawiam się tylko nad tym, dlaczego boisz się spać ze mną w jednym łóżku.

– Spaliśmy już obok siebie, więc nie nazywaj mnie cykorem.

– Ale wtedy łączyła nas tylko przyjaźń.

– A teraz nie łączy nas przyjaźń?

– Przyjaźń się w pewnym sensie kończy, gdy ludzie zaczynają się całować. Tak więc, zastanawiałem się, czy obawiasz się tego, co będę chciał robić w noc, czy tego, co ty będziesz chciała robić. – Alex po raz kolejny wygląda na zawstydzoną, a ja w duchu karcę się za tak poprowadzenie rozmowy. Mam za długi język, nie potrafię się czasami hamować. – Dobra, nieważne, nie musimy kontynuować tej rozmowy, jeśli ma cię wprawiać w zły nastrój.

Alex prostuje się, po czym unosi głowę do góry, jakby chciała pokazać, że ta rozmowa wcale nie zrobiła na niej większego wrażenia.

– Nie jestem zła. Jestem zaskoczona twoimi wnioskami.

– Okej, koniec tematu.

Dziewczyna przytakuje, a ja ściągam buty i kładę się do łóżka. Opieram się wygodnie o poduszki i krzyżuję nogi w kostkach.

Alex rusza w stronę wyjścia, ale zatrzymuje się i przez chwilę stoi nieruchomo. Następnie obraca się w moją stronę, ale już nie ma zadziornej miny. Jest nieco przygaszona, a mnie znów atakuje słusznie poczucie winy.

– Przepraszam Alex, zachowałem się jak idiota.

Podchodzi do łóżka i siada na jego skrawku. W końcu obraca głowę i na mnie patrzy.

– Nie jestem gotowa, aby...no wiesz.

– Nie jesteś gotowa na seks tak?

– Tak – odpowiada cicho.

– Rozumiem i szanuję to.

– Jak długo? – pyta niemalże szeptem.

– Jak długo co?

– Jak długo będziesz to rozumieć i szanować?

– Myślisz, że będę próbować cię zmusić do seksu, bo się ze mną całowałaś? – pytam spokojnie, ale w duchu zaczyna się we mnie gotować. Jednak ona szybko zaprzecza.

– Nie! Nie, absolutnie nie myślę tak!

– Więc o co chodzi?

– Nie jestem teraz gotowa na większą bliskość i...i nie wiem, kiedy to nastąpi.

– Zdaję sobie z tego sprawę, nie naciskam.

– A jeśli...

– A jeśli co? No wykrztuś to z siebie.

– A jeśli w ogóle nie będę gotowa? Jeśli nie będę chciała z tobą...

– Przejść na wyższy poziom?

– Tak.

Przez chwilę zastanawiam się nad jej pytaniem. Prawda jest taka, że moje wyobrażenia na temat naszej relacji od jakiegoś czasu są śmielsze, ale to nadal nie oznacza, że będę na nią naciskać. Nie tak wyobrażam sobie związek dwojga ludzi.

– Przyznaję, że chciałbym, aby między nami doszło do czegoś więcej niż pocałunek, ale to nie oznacza, że musisz spełniać moje oczekiwania. To twoje życie, ty nim kieruj i kiedy będziesz gotowa na bliskość, ona nastąpi. I niekoniecznie musisz tego doświadczać ze mną – oznajmiam najspokojniej jak potrafię, ale w sercu czuję ukłucie, gdy sugeruję, że może wybrać innego faceta. Jeśli dotrzemy do Edenu, jeśli faktycznie on istnieje, będzie miała możliwość poznania innych ludzi. Wszystko może się wydarzyć, nawet niespodziewana miłość od pierwszego wejrzenia. Cóż, nas to nie dotyczy. Poznaliśmy się w cholernie dziwacznych warunkach i nie było wielkiego bum, o których prawiono w piosenkach. – Zróbmy tak. Jeśli będziesz chciała mnie pocałować, przytulić to zrób to pierwsza, ale tylko wtedy, gdy rzeczywiście poczujesz taką potrzebę. Ja robię krok w tył, abyś nie czuła presji, nie na tym mi zależy.

Moje słowa sprawiają, że ponownie dziewczyna milknie. Jest tak blisko mnie, siedzi tuż obok i chciałabym, aby teraz padła mi w ramiona. Jednak nic takiego się nie dzieje...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top