10.Uczucia.
Po tym jak nasi przyjaciele weszli oraz rozgościli się, przeszliśmy do kuchni. Zamówiliśmy pizzę i opowiedzieliśmy im jak to między nami jest naprawdę. Słuchali nas, będąc w ogromnym szoku. Teraz już nie mogliśmy ukrywać naszej przyjaźni. Nie było sensu.
- Dlaczego zdecydowaliście się ukrywać waszą przyjaźń? – zapytał Woon.
- Mocno się różnimy, hyung. To widać. Mamy inne zainteresowania. Obracamy się w innych kręgach. Dla pozorów, hierarchii szkolnej woleliśmy dalej grać wrogów przed wami, przed innymi. – odpowiedziałem, siadając na kuchennym blacie.
- Dobrze udawaliście tyle czasu, jednak ostatnio Guan Lin wyłapał, że coś jest nie tak. Dostrzegł więcej niż inni. – rzekł Jin Young, opierając się o stół, natomiast Chińczyk uśmiechnął się dumnie oraz pogłaskał mojego, młodszego przyjaciela.
- Trudno było nam w ostatnim czasie udawać, ale to wasza wina. Zaczęło się od pierwszaków. Kleiliście się, i nadal kleicie do Hoon'a. Potem nagle Seongie zbliżył się do niego, z hyungiem również był blisko. Na koniec pojawił się Woo Jin, przyjaciel z przedszkola. Moja pozycja najlepszego przyjaciela została zagrożona, ponieważ Ji Hoon dzielił swój czas na was wszystkich, do tego ściągnął okulary, co zszokowało całą szkołę. – powiedział Niel, opierając się o szafkę, obok mnie. Westchnąłem cicho, dźgając go kilka razy w plecy.
- Danielu, co Ty mówisz? O sobie też powiedz co nie co, a nie zrzucasz na nich winę. Przestałeś mieć dla mnie czas, odkąd zaprzyjaźniłeś się z Seong Woo. – wtrąciłem.
Odwrócił się w moją stronę, złapał mnie za nadgarstki, mówiąc pół głosem.
- Nie dźgaj mnie palcem, Hoony.
- Mogę to robić. Nie zabronisz mi. – stwierdziłem, czując jak chłopcy nam się przyglądają, zwłaszcza Jinnie.
- Dziwnie was widzieć nie kłócących się, dogryzających, czy dokuczających sobie nawzajem. – wyznał Jin, zaś pozostali na to przytaknęli.
- Dla mnie też jest dziwnie, bo nie musimy się już ukrywać. – dodałem.
- Niby się różnicie, lecz mam wrażenie, że nadajecie na tych samych falach. Uważam, że przeciwieństwa zawsze będą się przyciągać. – rzekł Lai, a ja przeprosiłem.
- Wybaczcie nam. Wiem, że czujecie się oszukani. Naprawdę przepraszamy.
Zszedłem z blatu, kłaniając się. To samo uczynił Kang.
- Dajcie spokój. Było minęło. Macie zamiar dalej udawać? – zapytał Woonie.
- Teraz to już nie ma sensu, hyung. Skoro znacie prawdę, po co to ukrywać? Niech inni też się dowiedzą. – odpowiedział mój, już nie tajemniczy przyjaciel, jak się wyprostowaliśmy.
Spędziliśmy w siedmiu miłe popołudnie, przy pizzy oraz rozmowie. Chłopcy nadal na nas dziwnie patrzyli, ale tak będzie jeszcze przez dłuższy czas.
Kiedy ponownie zostaliśmy sami, oparłem się o ścianę w holu. Byłem jakiś taki wyczerpany. Na szczęście cały stres minął. Tajemnica została okryta.
- Też będę się zbierał do domu, Danielu. – oznajmiłem, chcąc zacząć się ubierać, lecz on oparł się rękoma o ścianę, zatrzymując mnie.
- Zostań, jeszcze Hoony. Nie chcę być sam. – szepnął, próbując mnie pocałować.
Tym razem nie pozwoliłem mu na to, ostrzegając go.
- Nie rób tego więcej, bo zerwę naszą przyjaźń. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się nie... całują.
W tym momencie przeszył mnie ból, choć to ja powiedziałem tak raniące słowa. Odsunąłem go od siebie, założyłem buty oraz kurtkę, nie słuchając go, po czym wybiegłem z jego domu, choć mnie wołał.
Przez całą niedzielę Kang do mnie wydzwaniał lub pisał wiadomości. Chciał się spotkać, porozmawiać, lecz ja nie miałem na to ochoty. Po tym jak wczoraj wróciłem do domu, miałem chwilę dla siebie, by pomyśleć. Jednak nie potrafiłem tego zrobić, ponieważ on wkradał się w moją głowę wraz z tymi całusami, a gdy przypomniałem sobie, jak dobrze prezentuje się z tą śliczną dziewczyną, zazdrość, złość i gniew brały górę.
Z mojej strony to nie była już przyjaźń. Przestała nią być od momentu, jak zobaczyłem Niel'a oraz Yeon Ji w kinie. To wtedy zacząłem odczuwać ten ból. Jestem do niczego. Zakochałem się we własnym przyjacielu.
Najlepszy sportowiec nie potrafił znaleźć sobie miejsca, czy zajęcia. Cały czas myślał, o Ji Hoon'ie, o tych pocałunkach, które były cudowne.
Przekręcił się na brzuch oraz zaciągnął się zapachem Park'a jaki pozostawił na jego pościeli. Już po pierwszym pocałunku poczuł się inaczej, zaś drugi, w hotelowej łazience uświadomił mu, czego chce, kogo pragnie najmocniej na świecie...
(...)
Przyszedł poniedziałek. W ogóle nie miałem chęci iść na lekcje, ale ja rzadko kiedy opuszczałem zajęcia. Kiedy dochodziłem do bramy szkolnej w towarzystwie Jin Young'a, ogarnął mnie stres, strach oraz wiele innych uczuć. Bałem się spojrzeć w oczy Daniel'a.
Idąc do sali lekcyjnej, dygotałem w środku. Stanąłem przed wejściem, biorąc oddech. Z oddali usłyszałem rozmowę. Popatrzyłem w tym kierunku. W stronę klasy szli Ong, Kang oraz Park. Cała trójka spostrzegła mnie, a jak podeszli, przywitaliśmy się.
Gdy mieliśmy wejść do środka, mój ukochany chciał się odezwać, lecz podeszła do niego Yeon Ji. Uśmiechała się uroczo, obejmując łapkami jego ramię. Naprawdę ładnie razem wyglądali. Moje serce przeszył ból. Odczuwałem zazdrość, a także zrobiło mi się smutno. Pozostało mi wejść do sali.
Najlepszy sportowiec zauważył smutny wyraz twarzy Ji Hoon'a, który wszedł do klasy. Drugoklasista poczuł winę. Wtedy do niego dotarło. Spojrzał na Yeon Ji i wyznał.
- Yeon Ji, jesteś miłą i śliczną dziwczyną, ale między nami nic nie będzie, to nie wyjdzie. Zasługujesz na kogoś, kto będzie Ciebie wart.
- Dlaczego tak mówisz, oppa? – Myślałam, że te randki oznaczają, że chodzimy ze sobą. – miauknęła dziewczyna.
- Przepraszam Cię, lecz jest ktoś kogo kocham i nie mogę pozwolić, by ktoś skradł serce tej osoby. – rzekł chłopak, po czym przekroczył próg sali.
Jego oczy od razu namierzyły najlepszego ucznia, który rozmawiał z Jin'em. Szkolny przystojniak stanął na środku, koło biurka. Ściągnął plecak, mówiąc.
- Park Ji Hoon.
Zatrząsnąłem się słysząc głos mojego przyjaciela. W klasie nastała cisza. Wszyscy się gapili to na mnie, to na niego.
- Musimy porozmawiać, i to w cztery oczy. – oznajmił, pewny siebie.
- Nie mamy o czym, Danielu. – odezwałem się, lecz on nie odpuszczał. Podszedł do mojej ławki, dodając.
- To już nie chodzi o naszą przyjaźń, Hoony. Chodzi o nas.
Podniosłem wzrok na niego, jak tylko oparł się o blat. Rozchyliłem wargi, robiąc nieświadomie słodkie oczka. Nachylił się do mnie, złapał mnie za rękę, szepcząc.
- Nie rób takiej miny, bo pocałuje Cię przy wszystkich. Chodź ze mną.
Ci co byli blisko, usłyszeli to. Jino na pewno, ponieważ zareagował.
- Hej, Kang. Nie pozwalaj sobie. To, że się przyjaźnicie, nie znaczy, że Ji Hoon jest Twoją własnością.
- Nic o nas nie wiesz, więc się nie mieszaj. I jeszcze jedno, Ji Hoon należy tylko do mnie. – mruknął Daniel, pociągnął mnie, więc wstałem i wyszliśmy z sali.
Udaliśmy się do męskiej łazienki, z której mój przyjaciel przegonił wszystkich. Jego wzrok był poważny. Zacisnąłem usta, cofając się w tył. Wpadłem plecami na ścianę. Zbliżył się do mnie tak mocno, że zaparł się rękoma o kafelki. Zaczęliśmy się w sobie wpatrywać. W pewnej chwili chciał mnie pocałować, lecz odwróciłem głowę. Westchnął głośno.
- Nie wzdychaj tak, i nie całuj mnie. Masz dziewczynę. – wyszeptałem.
- Wiedziałem, że chodzi o Yeon Ji. Twoja dzisiejsza mina zdradziła Cię. Jesteś o mnie zazdrosny. Taka jest prawda. – stwierdził.
Popatrzyłem na niego, odepchnąłem, podnosząc głos.
- O Ciebie?! Chciałbyś! Zostaw mnie!
Nagle Niel chwycił moją rękę, pchnął mnie na ścianę, bardzo mocno. Syknąłem cicho, robiąc minę.
- Tak. Chcę, abyś był o mnie zazdrosny. Chcę Cię przytulać, oglądać Twoje oczy, Twój uśmiech. Pragnę Twoich ust, chcę je całować, pieścić własnymi.
- Co Ty mówisz? – zapytałem.
- Posłuchaj mnie uważnie. Yeon Ji nie jest moją dziewczyną. Tylko randkowaliśmy, nawet jej nie pocałowałem. Nasz drugi pocałunek, ten w łazience uświadomił mi czego chcę, kogo pragnę. Sobotni, tylko to potwierdził. Jesteś mój, cały mój, Ji Hoon. Nikomu Cię nie oddam. Kocham Cię. – odpowiedział mój przyjaciel, a na mojej twarzy pojawił się szok, ale na krótko. Potem rozpłakałem się.
- Ji Hoon? Nie płacz, proszę. – powiedział Kang, ujmując moją buzię w swoje ręce.
Po chwili scałował łzy, musnął moje usta. Odwzajemniłem pocałunek i wyznałem.
- Kocham Cię, Danielu... bardzo.
Uśmiechnął się, po czym mocno mnie przytulił. Chwyciłem jego mundurek, ciesząc się jego bliskością.
Koniec.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top