09.Prawda.
Dzień upłynął nam szybko na kolejnym zwiedzaniu, jednak ja nie potrafiłem skupić się na słuchaniu przewodnika. W mojej głowie krążył Kang oraz ten łazienkowy pocałunek.
To było tak przyjemne, że chętnie posmakował bym tego jeszcze raz. Przez to moje zamyślenie potknąłem się, lecz od upadku uchronił mnie Daniel. Wpadłem w jego objęcia. Spojrzeliśmy sobie w oczy, lecz ja szybko się odsunąłem od niego. Byłem zawstydzony.
- Hoony, nic Ci nie jest? - zapytał Woo Jin.
- Nie, spokojnie. Tylko się potknąłem. Nie martw się, Jino. - odpowiedziałem, on ciągnął dalej, łapiąc moją rękę.
- Będę się martwił. Ten chłopak z III klasy Cię uderzył. Wiem, że jesteś delikatny i mógł zrobić Ci krzywdę.
Uśmiechnąłem się tylko, ponieważ nie wiedziałem co mam powiedzieć.
Po obiedzie wróciliśmy autokarami do szkoły. Tam za nami czekali rodzice, za mną i najlepszym sportowcem, moja matka oraz jego mama. Obie zaczęły do nas machać.
Ponownie wszystkie oczy były zwrócone ku nam. Uniosłem brwi, bojąc się popatrzeć na innych, natomiast Niel strzelił minę.
- Wasze matki się znają? - odezwał się Seong Woo.
- Tak. Nasze matki są najlepszymi przyjaciółkami. - wyjaśnił szkolny przystojniak.
- A wy się nie przyjaźnicie, to dziwne. Tym bardziej, że znacie się tyle lat. Dlatego pewnie między innymi trafiliście do jednej klasy. - stwierdził Jin.
- Jin Young, jedziesz z nami? - zmieniłem temat, kierując oczy w stronę Bae.
Pierwszak rozejrzał się, uśmiechnął oraz skinął głową. Pożegnałem się zresztą, Niel i Youngie również. Podeszliśmy do samochodu, przy którym stały moja matka oraz ciocia. Przywitaliśmy się, po czym wsiedliśmy do auta, by zaraz ruszyć do domu.
Lai znów wyłapał więcej, niż inni. Przeczuwał, że Ci dwaj ukrywają coś przed światem, a bynajmniej przed całą szkołą...
(...)
W sobotni poranek do domu Jin Young'a zawitał Guan Lin. Chłopak nie spodziewał się swojego kolegi z klasy, lecz bardzo się ucieszył na jego wizytę.
Chińczyk podzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami. Pierwszak wysłuchał go z zaciekawieniem, ale i lekkim niedowierzaniem.
- Xiao Lin, to nie możliwe. Może i znają się długo, jednak z tego co wiem nie znoszą się od I klasy podstawowej. - powiedział Bae.
- Rozumiem to, ale dostrzegłem więcej niż Ty sobie możesz wyobrazić. Wnioski są jednoznaczne. Obaj ukrywają prawdę przed całym światem. - ciągnął Lai.
- Chciałbym to zobaczyć na własne oczy... - dodał z westchnięciem Youngie.
Tuż po śniadaniu mama dostała telefon od cioci (mamy Daniel'a). Okazało się, że jest przeziębiony oraz uziemiony. Cioteczka prosił, abym zajrzał do niego w wolnej chwili. Oczywiście, jak to ja bezzwłocznie ubrałem się, ruszyłem, wyszedłem, po drodze wstąpiłem do sklepu i udałem do domu mojego, tajemniczego przyjaciela.
Pierwszoklasiści dostrzegli przez okno wychodzącego z domu Ji Hoon'a. Chłopcy aż „przytulili" się do szyby.
- Gdzie on idzie? Przecież do miasta jest w drugą stronę. - zaczął Lin.
- Może do sklepu osiedlowego? Jest jeden, nie daleko stąd. - wyjaśnił Young, po czym obaj zerwali się bez słowa, zbiegli do holu, ubrali się, by zaraz podążyć za drugoklasistą, niczym detektywi.
Dotarłem do domu najlepszego sportowca. Jego mama powitała mnie z uśmiechem.
- Ji Hoon, w lodówce jest obiad. Wystarczy podgrzać. Zostawiłam także pieniądze na stole, a Daniel jest u siebie. Niech po posiłku weźmie leki. Ja muszę jechać do pracy. Miłego dnia. - oznajmiła cioteczka, wychodząc z domu.
Ściągnąłem kurtkę oraz buty. Potem wszedłem do kuchni. Zaparzyłem herbatę, a także nalałem ulubionego soku Kang'a. Wraz z tacą ruszyłem schodami do sypialni mojego przyjaciela. Drzwi były otwarte, więc zajrzałem, witając się.
- Cześć. Jak się czujesz?
Niel leżał na łóżku w jasnych jeansach i bluzie w kolorze różu. Był nieco poczochrany, lecz jak zawsze przyozdobiony męską biżuterią. Przeszło mi przez myśl, że mimo tego koloru, wyglądał wspaniale. Uwielbiałem go w takim nieładzie. Był wtedy po prostu sobą.
Podniósł na mnie wzrok. Zaraz się poderwał, zaskoczony.
- Hoony, co Ty tutaj robisz? - zaczął, mierząc mnie wzrokiem.
Szkolne ciacho nie spodziewało się żadnych gości, lecz pomyślał o swojej mamie, która pewnie maczała w tym palce. Jednak widok Parka ucieszył go. Chłopak wyglądał jak aniołek w tych jasnych jeansach oraz białym sweterku.
- Twoja mama dzwoniła do mojej w Twojej sprawie. Widzę, że się mnie nie spodziewałeś. - rzekłem, podchodząc do niego z tacą.
- To prawda. Nic Ci nie pisałem, bo nie chciałem, abyś się zaraził. - dodał, a ja zapytałem.
- A więc, dlaczego Ty jesteś przeziębiony?
- Cóż, chyba mnie przewiało podczas spaceru z Yeon Ji. Mieliśmy przespacerować się po korytarzach hotelu, ale wyciągnąłem ją na dwór. Byłem w samej koszulce z długim rękawem. - odpowiedział, zaś ja pokręciłem tylko głową.
Tymczasem pierwszacy doszli do domu, do którego wszedł park Ji Hoon. Po chwili zauważyli matkę najlepszego sportowca. Obaj byli w szoku.
- Mówiłem... - mruknął Lai, natomiast Bae patrzył na to wszystko z niedowierzaniem. Czuł się także nieco oszukany.
- I co teraz, Xiao Lin? - odezwał się Youngie.
- Powinniśmy powiedzieć o tym hyungom, ale uważam, że to nie nasza sprawa. Prędzej, czy później sami wpadną. - stwierdził chińczyk, kierując oczy na przyjaciela. Potem wyciągnął go do kawiarni na gorącą czekoladę i ciacho.
Daniel zrobił przepraszającą minę. Podałem mu herbatę oraz sok, więc lekko się uśmiechnął. Następnie przesiadłem się bardziej na środek łóżka. Oparłem się o szczyt, zagłębiając się w rozmowę z nim. Żaden z nas nie wspomniał o pocałunkach, tak jakby w ogóle się nie wydarzyły.
W pewnym momencie odchyliłem głowę w tył, przymykając ślepka, lecz jak wróciłem do poprzedniej pozycji, Kang był tuż przede mną, twarzą w twarz.
Wyprostowałem się, rozchylając usta. Powoli zbliżył się do mnie, zrobił noski-noski i musnął soczyście. Moje serce zabiło mocniej, policzki zrobiły się gorące. Gdy chciał ponownie mnie pocałować, położyłem palec na jego ustach, mówiąc.
- Wystarczy, Danielu. Nie jestem dziewczyną, tylko Twoim przyjacielem.
Zignorował moje słowa, złapał mnie za rękę, przewrócił na materac, układając się na mnie. Przesunął dłonie na moje nadgarstki, ścisnął niezbyt mocno, po chwili splatając nasze łapki.
Zaczął się we mnie wpatrywać. Robił to intensywnie, co sprawiało, że co rusz przechodziły mnie dreszcze. Potem dopiął swojego. Ponownie mnie pocałował. To było takie przyjemne, wręcz uzależniające, więc odwzajemniłem. Uwolnił moje ręce, po czym przeniósł dłoń na moje udo. Ściskał je, coraz bardziej pogłębiając pocałunek. Te czułości trwały dość długo.
Jak się od siebie oderwaliśmy, to czułem jak moje wargi pulsują.
Najlepszy sportowiec położył się obok mnie, natomiast ja podniosłem się zawstydzony. Nie miałem odwagi spojrzeć w jego oczy. Wziął mnie w ramiona, wciągnął na swoje ciało, tuląc. Zarumieniony położyłem głowę na jego klatce piersiowej, by zaraz zatopić się w sen.
W tym czasie do domu Hoon'a zawitał Woo Jin. Chłopak był w szoku, jak dowiedział się, gdzie jest. Podziękował, pożegnał się i wyciągnął telefon. Zadzwonił do Ong'a, powiadomił go o wszystkim.
Po chwili, na drugiej stronie ulicy dostrzegł pierwszaków, którzy widząc drugoklasistę, przywitali się. Opowiedział im, czego się dowiedział, oni nawet nie zareagowali, tylko popatrzyli na siebie. Gdy chciał ich wypytać o ich zachowanie, pojawili się Seong Woo oraz Sung Woon. Jin ponownie wszystko im opowiedział, tak na spokojnie. Wtedy Bae i Lai dodali to czego się dowiedzieli. Zaraz Park warknął wściekły.
- Muszę to sprawdzić! Podajcie mi adres Kang'a!
- Uspokój się Woo Jin. Wszyscy pójdziemy. Sam jestem ciekaw, co nam powiedzą. - odezwał się Przewodniczący.
Obudziłem się tuż przed porą obiadową, wtulony w bok mojego przyjaciela. Powoli podniosłem się.
Po cichu wyszedłem z jego pokoju, by odgrzać obiad.
Kiedy Ji Hoon wyszedł, Daniel obudził się. Jakiś taki szczęśliwy, wyciągnął się z pomrukiem. Wstał z łóżka i udał się za przyjacielem.
Szykując jedzonko, usłyszałem pukanie do drzwi. Wytarłem łapki i poszedłem otworzyć.
Wpadłem w szok , jak zobaczyłem chłopaków.
- Hoony, słyszałem... - urwał Kang, który podszedł do mnie.
- Czyli to jednak prawda? A może Ty go zmuszasz, co Kang? - mruknął, nie zadowolony mój przedszkolny przyjaciel.
Odepchnął mnie, dość mocno, łapiąc szkolnego przystojniaka za bluzę. Niel wyrwał się, podnosząc głos.
- Uspokój się! Zobacz, co robisz?!
Złapał mnie za rękę, po czym pogłaskał po plecach, dodając.
- Nie zmuszam go do niczego, Woo Jin. Wejdźcie. Wszystko wam wyjaśnimy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top