08.Kolejny Pocałunek.

Przez zamglone oczy, od łez wywołanych śmiechem, spostrzegłem mojego, tajemniczego przyjaciela. Złapałem Jin'a za ręce, chłopcy również zamilkli. Zapanowała cisza.
- Pora na nas, chłopcy. - odezwał się trzecioklasista, po czym opuścili pokój.
Niel udał się do łazienki, zaś ja i mój przedszkolny przyjaciel położyliśmy się twarzą w twarz.
- Przypomniało mi się leżakowanie w przedszkolu. Pamiętasz, zawsze tak zasypialiśmy. - powiedział Park.
- Pamiętam. Spaliśmy na jednej macie, przykryci swoimi, ulubionymi kocykami, a jak nie mogłem zasnąć, to głaskałeś mnie po policzku. - dodałem, z uśmiechem, który on odwzajemnił.
Położył dłoń na moim policzku, gładząc go kciukiem, szepcząc również.
- Ostatnio martwię się o Ciebie, Hoony. Kang mówi Tobie tyle nie miłych rzeczy, a Ty się smucisz. Nie podoba mi się to.
- Nie lubimy się. Od pierwszej klasy się kłócimy, dogryzamy sobie, czy dokuczamy. Przywykłem do tego, ale to co powiedział, to prawda. Zgadzam się z tym, choć to nie jest zbyt miłe. - wyjaśniłem.
- Hoony, nie broń go. Ten koleś przegina, nawet jeśli ma rację, to nie powinien tego mówić przy wszystkich. - mruknął Park.

Całej rozmowie przysłuchiwał się szkolny przystojniak, który stał przy drzwiach łazienkowych. Poczuł w sobie dziwny ból, zazdrość oraz irytację. Oparł się plecami, wziął oddech by jakoś się uspokoić. Nie było to zbyt proste, ponieważ był wkurzony. Miał ochotę przyłożyć Woo Jin'owi, lecz nie mógł tego zrobić.

Kiedy usłyszałem, że Daniel wychodzi z łazienki, odsunąłem się od Jin'a. Najlepszy sportowiec położył się po mojej, lewej stronie, więc przekręciłem się na plecy. Czułem się dziwnie między nimi, lecz przestałem o tym myśleć i nim zasnąłem, życzyłem im dobrej nocy.

Jak tylko Ji Hoon zasnął, Woo Jin podniósł się, szepcząc do nieśpiącego Kang'a.
- Powiem otwarcie, nie lubię Cię, i nie podoba mi się to, jak traktujesz Hoon'a. On ma dobre serduszko, jest miły, a Ty traktujesz go w dziwny sposób. Do tego dziwę się, że Cię broni.
- A co jesteś zazdrosny, że mnie broni? - zapytał bardzo cicho Niel.
- Zazdrosny? Nie, tylko zirytowany. Dobrze, że się nie przyjaźnicie. W ogóle nie pasowałbyś na jego przyjaciela. I ostrzegam Cię, jeśli jeszcze raz potraktujesz go w taki sposób, obiję Ci tą buźkę, że żadna dziewczyna Cię nie zechce. - rzekł Jino, nadal cicho, ale poważnym tonem głosu.
- Lubisz go, że tak stajesz za nim? - dodał najlepszy sportowiec.
- Tak. Jesteśmy przyjaciółmi, ale i bardzo mi się spodobał. Jest uroczy, słodki, ma śliczne oczy oraz ładne usta. Idealny dla mnie. - wyznał nowy, po czym położył się, by zatopić się w słodki sen.

Tajemniczy przyjaciel Ji Hoon'a ponownie poczuł irytację. Chłopak ledwo powstrzymywał się od uderzenia tego, przedszkolnego kolegi. Mruknął sobie pod nosem, odłożył telefon, zgasił światło oraz ułożył się do snu...

Nad ranem obudziłem się w objęciach Kang'a. Otaczał mnie rękoma, tuląc się do moich pleców. To było bardzo przyjemne. Potem dotarło do mnie, że Woo Jin trzymał moją rękę. Znów przypomniało mi się przedszkole. Zawsze mnie bronił, opiekował się mną, a ja opowiadałem mu bajki lub ciekawe historie, oczywiście wymyślone przeze mnie. Szkoda, że musiał wtedy wyjechać, może było by mi łatwiej, a tak moja droga skrzyżowała się z drogą Niel'a.

Wydostałem się z łóżka, chcąc ogarnąć się pierwszy. Umyłem się, przebrałem i byłem gotowy na śniadanie. Wychodząc z łazienki trafiłem na szkolnego przystojniaka. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Przepuścił mnie bez słowa.
Po tym jak Jin również się ogarnął po nocy, można było udać się na śniadanie. Wyszliśmy z pokoju, przy którym spotkaliśmy moich pierwszaków oraz Ha i Ong'a. Wspólnie ruszyliśmy ku schodom, rozmawiając. Przez moment odwróciłem się plecami do stopni opowiadając Przewodniczącemu, co mi się wczoraj spodobało w muzeum. Bae oraz Lai włączyli się do rozmowy. Nie spodziewanie z kimś się zderzyłem. Na moje szczęście to był ten uczeń III klasy wraz z kolegami, co wczoraj.
- Och, to znów Ty... - mruknął, niezadowolony.
Ukłoniłem się w pół pasa, by przeprosić, ale on złapał mnie za ramię oraz ścisnął je dotkliwie. Syknąłem z bólu.
- Hej, Kim. Zostaw go. - odezwał się Ha, którego on odepchnął. Seongie złapał Przewodniczącego w swoje ramiona, chcac zaraz ruszyć na trzecioklasistę. Jednak zatrzymał go najlepszy sportowiec. W milczeniu chwycił moją rękę. Spróbował mnie wyrwać, lecz to nic nie dało. Wtem pchnął maturzystę, splatając nasze dłonie. Zaczęli się przepychać, warcząc na siebie niezbyt zrozumiale, ale dzięki temu zostałem uwolniony.
Podjąłem się próby uspokojenia ich. Dołączył do mnie Jino. Wyszła z tego tylko szarpanina.
W pewnym momencie wkroczyłem miedzy nich i oberwałem od starszego ucznia. Wszyscy zamarli, wstrzymując oddech. Dotknąłem swojego policzka. Strasznie bolał. Oczy wypełniły łzy, które po chwili spłynęły.

Daniel widząc łzy Ji Hoon'a, zacisnął pięści. Gniew wypełnił jego ciało. Był gotów „stłuc" ucznia III klasy, nie patrzą na konsekwencje.

Spostrzegłem, że Kang szykował się do bójki, więc w ostatniej chwili chwyciłem go za ubranie, zatrzymując.
- Nie, proszę, nic nie rób. To był przypadek, Danielu. - wyjaśniłem, bo to była prawda.
- Uderzył Cię. To nie był przypadek. Odpłacę mu za to i tyle. Ten cios był dla mnie, nie dla Ciebie, Ji Hoon. - rzekł, wskazując na trzecioklasistę.
- Chcesz mieć problemy? - zapytałem, ledwo go powstrzymując.
- Hyung, Hoon-hyung ma rację. Nie warto. - wtrącił Guan Lin. Pierwszak podszedł do nas i złapał Niel'a za ramię, to samo uczynił Seong Woo.
Odwróciłem się w stronę maturzysty, mówiąc.
- Proszę, idźcie stąd. Nie zgłoszę tego, oni również, tylko proszę idźcie już.
Starszy uczeń skinął głową, po czym zszedł z kolegami do hotelowego holu.

Mój, tajemniczy przyjaciel wyrwał się z uścisku Lin'a oraz swojego kumpla, natomiast ja położyłem dłonie na jego torsie, odetchnął cicho i po chwili podążyłem do łazienki, by obejrzeć swój policzek.

Chińczyk znów dostrzegł, że miedzy Hoony'm a Niel'em wytworzyła się chemia. Obaj nazwali się po imieniu, co wskazywało na bliższe relacje. Wtedy przypomniał sobie, jak Kang uratował Park'a przed upadkiem z drabiny i wtedy Ji Hoon również odezwał się do niego po imieniu.
- Pójdę za hyungiem. - powiedział Jin Young, chcąc ruszyć, tak samo jak Woo Jin, lecz Daniel ich zatrzymał.
- Zostawcie go. Idźcie na śniadanie, ja to sprawdzę.
- O nie. Znów będziesz mu dokuczał. Nie pozwolę na to. - oznajmił Jino.
- Przestań marudzić i zmiataj na śniadanie. Przyprowadzę go zaraz. - dodał drugoklasista, po czym ruszył za najlepszym uczniem.
Chłopcy odprowadzili go wzrokiem, w milczeniu. Następnie udali się na posiłek do hotelowej restauracji.

Wszedłem do łazienki, która mieściła się w korytarzu. Przemyłem twarz, wysuszyłem ręcznikiem papierowym. W odbiciu lustra obejrzałem policzek, na którym widniał czerwony ślad po uderzeniu. To miejsce nadal bolało. Usłyszałem, że ktoś wchodzi. To był Daniel, który podszedł do mnie. Odwróciłem się, opierając pupą o jeden z zabudowanych zlewów. Stanął naprzeciw mnie, ujął podbródek, by obejrzeć policzek.
- Boli? - zaczął cicho.
- Tak, trochę. Nic mi nie będzie. - wyszeptałem, odpychając jego rękę.
Cmoknął pod nosem, chwycił mocniej podbródek, marszcząc brwi.
- Puść mnie. - zażądałem, patrząc w jego oczy.
Pokręcił głową, posadził mnie na blacie i zbliżył do mnie. Poczułem jego zapach oraz buchające ciepło. Wpatrywał się w moje oczy, więc rozchyliłem wargi, które musnął zaczepnie. Położyłem łapki na jego torsie, prosząc.
- Nie, Danielu. Proszę, nie rób tego.
Powtórzył muśnięcie. Było soczyste, głębsze. Po chwili przyssał się do mnie, splatając nasze dłonie. Przylgnął do mojego ciała bardzo mocno. Wolną rękę zacisnąłem na jego ubraniu, rumieniąc się delikatnie. Zrobiło się intymnie, a także gorąco.
- Odwzajemnił, Hoony. - szepnął, robią noski-noski.
Gdy ponownie mnie pocałował, uczyniłem to co chciał i musiałem przyznać, że bardzo mi się spodobało. Oderwaliśmy się od siebie. Oparliśmy się czołami, wgapiając się. Potem opuściliśmy łazienkę, by zejść na śniadanie.

Po tym jak przekroczyliśmy próg restauracji hotelowej, zapanowała cisza. Wszyscy na nas się gapili, nawet nasi przyjaciele oraz Niel'a dziewczyna. Dopiero jak zasiedliśmy przy stole, wrócili do jedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top