06.Zmiany.

Nazajutrz, odwiedziłem Woo Jin'a.
Po obiedzie wybraliśmy się na spacer. Momentami uciekałem w myśli, w których pojawił się Kang. Zastanawiałem się, co on robi? Czy jest na randce z tą śliczną dziewczyną?
Niespodziewanie Park chwycił mnie za ramię i odciągnął, podnosząc na mnie głos.
- Hoony! Uważaj!
Ocknąłem się, a tuż przede mną ujrzałem słup latarni ulicznej. Przełknąłem ślinę, przeprosiłem Jin'a, który poklepał mnie po plecach z uśmiechem na twarzy. Usiedliśmy na ławce w parku.
- Ji Hoon, co się stało? - zaczął.
Zwiesiłem głowę, zerkając w bok.
- Zamyśliłem się. Przepraszam Cię jeszcze raz i dziękuję. - rzekłem cicho, a on przysiadł się bliżej mnie. Objął ramieniem, lecz nie naciskał na rozmowę. Z resztą co ja miałem mu powiedzieć?
Po chwili dostrzegłem z oddali Niel'a z tą dziewczyną. Szli w naszym kierunku, rozmawiając. Mnie znów przeszył ból. Podniosłem się, patrząc jak się zbliżają. Mój przedszkolny kolega również wstał, mówiąc.
- Och, Kang. Whoa, ale śliczna dziewczyna. Pasują do siebie idealnie.
Przytaknąłem głową. Miał rację. Wspaniale razem wyglądali. Para idealna.
Wtem najlepszy sportowiec dostrzegł mnie oraz Jino. Jego oczy wpatrywały się we mnie.

Kiedy szkolne ciacho zauważyło Ji Hoon'a w towarzystwie tego Woo Jin'a, wręcz zirytował się, ale nie mógł oderwać oczu od najlepszego ucznia. Chłopak miał na sobie klasyczne jeansy, ciepły, różowy golf i kurtkę. Wyglądał słodko.

Gdy Kang był dość blisko z tą panną, po prostu bez słowa ruszyłem biegiem do wyjścia z parku. Nie miałem ochoty jej oglądać i rozmawiać z nim. To było za dużo dla mnie.
- Hoon! - zawołał Jin, lecz nie zareagowałem na to. Opuściłem park.

Bliżej wieczora „zaszyłem się" w pokoju. Nie wiem co we mnie wstąpiło? Uciekłem, jak jakiś dzieciak. Jestem beznadziejny.
Westchnąłem cicho, zaś mój wzrok utkwił w pudle, gdzie trzymałem wszystkie liściki miłosne. Wziąłem je i zacząłem czytać. Lekturę przerwało mi pukanie. Zaraz do sypialni wkroczyła moja mama, a za nią mój tajemniczy przyjaciel. Jak tylko moja rodzicielka wyszła, zamykając za sobą drzwi, ściągnął kurtkę, rzucił ją na krzesło i bez słowa usiadł na moim łóżku, naprzeciw mnie. Moje serce zaczęło bić mocniej.
- Ji Hoon, dlaczego zwiałeś z parku? - zapytał otarcie.
- Nie miałem ochoty na rozmowę z Tobą, tym bardziej, że był tam Woo Jin. - odpowiedziałem, odkładając listy do pudełka, które on mi zabrał. Odstawił je na podłogę, złapał mnie za rękę, po czym przygniótł do materaca, wisząc nade mną.
- Dziwne wytłumaczenie, nieco dziecinne. - stwierdził wpatrując się w moje oczy.
- Zwyczajne, w końcu nikt nie wie o naszej przyjaźni. W szkole ciągle mamy ze sobą starcia. - dodałem cicho, patrząc na jego twarz.
- Spotkałeś się z Woo Jin'em. Co robiliście? - zapytał ponownie.
- Byłem u niego w domu, na obiedzie. Potem wybraliśmy się na spacer. Mam prawo mieć innych przyjaciół, tak jak Ty. - wyjaśniłem, lecz on dalej ciągnął swoje.
- W dzień, w który spadłeś z drabiny, tak naturalnie chwycił Twoją dłoń, uśmiechając się przy tym. Jesteście tak blisko, z tymi pierwszakami też jesteś. My aż tak blisko nigdy nie byliśmy, choć znamy się bardzo długo, dłużej niż Ty znasz Woo Jin'a, czy Jin Young'a. Wasze relacje, wasza więź jest inna, niż nasza, a nazywasz to przyjaźnią.
- To dlatego, że nasza przyjaźń jest po za szkołą. Ukrywamy ją, nie obnosimy się z tym, jak dobrze się znamy. W szkole do zanika. - powiedziałem, to co myślałem.
- To moja wina. Zaniedbałem nasze spotkania. - stwierdził Niel.
- To nie prawda. Masz swoje życie, masz prawo robić co chcesz i nie masz obowiązku widywać się ze mną codziennie po szkole. - wyznałem, natomiast Kang zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Rozchyliłem usta, obserwując go z uwagą.
Musnął nosem mój policzek. Usłyszałem, jak wciąga mój zapach. Przez to dostałem dreszczy.

Daniel nie potrafił oderwać wzroku od Hoon'a. Czując jego zapach, zapragnął go pocałować, przytulić.
Ta śliczna dziewczyna nawet nie sięgała Park'owi do pięt. Był słodszy od niej, bardziej uroczy oraz cudnie pachniał.

Odsunąłem go od siebie, używając dużo siły. Wywrócił oczami, z westchnięciem. Jeszcze przez moment porozmawialiśmy, po czym wrócił do domu.
(...)
W czwartkowy poranek przed szkołą odbyła się zbiórka. O godzinie 8:00 miały przyjechać dwa autokary. Czekając za chłopakami usiadłem na murku. Przewodniczący rozmawiał z innymi członkami Rady, zaś do mnie podeszli Jino, Youngie i Xiao Lin. Przywitaliśmy się.
Koło mnie spoczął Chińczyk, który popatrzył na mojego, młodszego przyjaciela, poklepał swoje kolana, więc Bae usiadł na nich. To była dla mnie nowość. Wtedy pomyślałem, że coś mnie ominęło, że czegoś nie zauważyłem.
Park wskoczył na murek, schował dłonie do kieszeni, a przede mną pojawili się Ong, Kang oraz ta śliczna dziewczyna. Przywitali się, lecz Seong Woo rozglądał się za Sung Woon'em. Wskazałem mu gdzie jest, uśmiechnął się, po czym pobiegł do hyunga.
Odprowadziłem go wzrokiem. Zaczaił się do Przewodniczącego od tyłu, zasłonił mu oczy, jak w romansie. Miło się na nich patrzyło.
- Ong lubi Ha Sung Woon'a? - zapytał Woo Jin, patrząc na mnie, ale odpowiedzi udzielił mu Niel.
- Lubi, a co masz coś do tego? To mój przyjaciel. Ma prawo lubić kogo chce.
Jin uniósł dłonie, zeskoczył na asfalt i usiadł obok mnie, dość blisko, mówiąc.
- Nic nie mam. Tylko zapytałem. Mnie to nie przeszkadza. W moim starym liceum było wielu takich chłopaków. Tutaj zapewne też by się trochę ich znalazło, sądząc po ilości listów, jakie dostał Ji Hoon.
- Ciekawe... no Kujonie, ile ich dostałeś? Przyznaj się. - zapytał najlepszy sportowiec.
Przeniosłem na niego wzrok, wstałem z murka, by zrobić miejsce jego dziewczynie. Yeon Ji usiadła, a ja wyznałem.
- Razem dostałem ich 45. 15 jest od dziewczyn, ale 10 z nich opisuje to, że podoba się im moja zmiana, 5 jest miłosnych, natomiast 30 pozostałych jest od chłopaków. 10 od uczniów I klasy, 5 z mojego rocznika, a 15 od chłopaków z III klasy. Wszystkie są miłosne, z prośbami o randkę. Zachwycają się w nim moim wyglądem. Podoba im się również, że jestem wzorowym uczniem oraz opisują, jak uroczy jestem, jakie mam śliczne, duże oczy, ładne usta. Muszę przyznać, że mam niezłe powodzenie.
Gdy skończyłem mówić, dostrzegłem Ong'a oraz Ha. Dotarło do mnie, że wszyscy na mnie patrzą w lekkim szoku.
- Masz większe powodzenie, niż dziewczyny, Hoon-hyung. - odezwał się Guan Lin.
- To fakt. Takie samo, jak Niel, z tym, że za nim biegają dziewczyny. - wtrącił Seongie.
Spojrzałem na szkolnego przystojniaka, który uczynił to samo w moim kierunku. Nachylił się do mnie, by mi dogryźć.
- No właśnie, dziewczyny, a nie jacyś faceci. Gdyby nie Twoja śliczna buzia, Kujonie, a także to, że ściągnąłeś okulary, nikt by Cię nie zauważył.
- Hej. Odczep się od niego. Moim zadaniem wygląda super słodko w okularach. - mruknął Jino, wchodząc między mnie a mojego, tajemniczego przyjaciela, który znów trafił w punkt.
Miał rację, gdyby nie to wszystko, nie dostałbym żadnego listu.
- Daj spokój, Jino. Kang ma rację. Nie powinniście mnie do niego porównywać. W końcu on jest idealny pod każdym względem. - powiedziałem cicho i ujrzałem najeżdżające autokary.
- Hyung, co Ty mówisz? - zapytał Jin Young, podnosząc się z kolan chińczyka.
- To prawda. Znam go najdłużej z was wszystkich. Chodzimy do jednej klasy od podstawówki. Zawsze był przez wszystkich podziwiany, dziewczyny zawsze go broniły, bo jest taki super, wysportowany, przystojny, męski, idealny, nie tak jak ja, taka klucha, za którą oglądają się tylko faceci. - odpowiedziałem, chwyciłem torbę, po czym ruszyłem w stronę autobusu.
- Ji Hoon! - zawołał Przewodniczący, ale nie zareagowałem na to.
- Niel, przesadziłeś trochę. Wkurza Cię, że Ji Hoon stał się tak samo popularny, jak Ty. Taka jest prawda. - stwierdził Ong, który wraz z Woon'em, Woo Jin'em oraz pierwszakami podążyli za najlepszym uczniem.
Daniel westchnął cicho. Yeon Ji podniosłą się z murku, objęła ramię chłopaka i po chwili także udali się do autokaru.

Droga do hotelu strasznie mi się dłużyła. Oparłem policzek na dłoni, gapiąc się w okno. W pewnym momencie poczułem, że Jino chwyta moją łapkę. Splótł ją z własną, uśmiechając się ciepło przy tym. Okazał mi w ten sposób wsparcie. To sprawiło, że poczułem się lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top