05.Dziwne Ukłucie.
Dwa dni później, podczas dużej przerwy Przewodniczący poprosił mnie, abym na tablicy wywiesił informację o wycieczce szkolnej do muzeum. Pożyczyłem drabinę od woźnego i udałem się do głównego holu szkoły. Woonie-hyung trzymał plakat, który przygotowała członkini rady. Wdrapałem się na drabinę, by pierwsze co ściągnąć stary plakat.
- Hyung, chyba sam się skusze na tą wycieczkę. - zacząłem z uśmiechem, podając mu starą wywieszkę.
- Ja jadę. Zapytaj tych swoich pierwszaków, czy też się wybiorą. - powiedział, zaś ja przytaknąłem.
W tym czasie, z różnych stron budynku zmierzali Woo Jin, Jin Young, Guan Lin, Seong Woo, który dostrzegł Ha oraz Daniel.
- Sung Woon-hyung! - wyskoczył Ong, przez co podskoczyłem tracąc równowagę na drabinie.
Jinnie oraz pierwszacy zauważyli co się dzieje, więc przyspieszyli krok.
- Hyung, odsuń się. - krzyknąłem do Przewodniczącego, nie chcąc go zranić swoim upadkiem.
Nagle spadłem, ale nie na podłogę. Wylądowałem na czymś miękkim. Powoli otworzyłem oczy, usłyszałem szepty oraz komentarze. Po chwili popatrzyłem na tego kogoś, kto mnie uratował. To był najlepszy sportowiec. W koło nas zrobiło się zbiegowisko.
- Danielu! - zawołałem go.
Wymruczał coś z sykiem. Spojrzał na mnie, więc zrobiłem minę psiaka.
- Chłopaki, nic wam nie jest? - zapytał Woonie-hyung.
- Nic mi nie jest, hyung. Złaź, Park. - mruknął Niel.
Powoli zszedłem z niego, natomiast Seongie i Jino pomogli mu wstać. Otrzepał się, przeczesał dłonią włosy, a dziewczyny aż pisnęły. W ich oczach był bohaterem, w moich również. Uratował mnie.
- Hoony-hyung, a Tobie nic nie jest? - odezwał się Lai.
Uśmiechnąłem się, uspakajając, i jego, i Bae, który był mocno zmartwiony.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Nie ucierpiałem. Youngie, nie rób takiej miny. Na prawdę nic mi nie jest.
Jin Young oraz Guan Lin przytulili mnie do siebie. To było miłe.
- Może powinniście udać się do pielęgniarki? - wyszedł z propozycją Sung Woon.
- Nic mi nie jest. Może Kang potrzebuje pomocy? W końcu to on złagodził mój upadek. - rzekłem, odsuwając się od pierwszaków i kierując wzrok na szkolnego przystojniaka.
- Uważam, że też powinieneś dać obejrzeć się pielęgniarce. - wtrącił Woo Jin, który złapał mnie za rekę, tak jak to zawsze robił w przedszkolu.
- Naprawdę nic mi nie jest, Jino. Zawieszę plakat i wrócimy do Sali. - dodałem, z uśmiechem.
- Hyung, może lepiej już nie wchodź na drabinę. Ja albo Xiao Lin to zrobimy. - powiedział Bae, chcąc wziąć plakat, lecz ubiegł go Chińczyk.
Nie wiem dlaczego, lecz odniosłem wrażenie, że Lai nie chciał, aby mój, młodszy przyjaciel wchodził na wysokość. Sam zawiesił plakat, po czym odniósł drabinę do woźnego.
Gdy wrócił, zapytałem pierwszaków.
- Chłopcy, skusicie się na dwudniową wycieczkę? Ja i Woonie-hyung jedziemy.
Pierwszacy popatrzyli na plakat, to samo uczyniła reszta. Seong Woo od razu się zgodził, Jin zerknął na mnie, i również się zgłosił, tak jak pierwszacy.
- Seong, Ty tak na poważnie z tą wycieczką? - zaczął Daniel. Jego przyjaciel skierował na niego wzrok, przytakując głową.
- Cudownie. Zaraz was zapisze, a tymczasem do zobaczenia. - odezwał się Przewodniczący, po czym ruszył w stronę pokoju rady. Za nim podążył Ong. Chyba chciał go odprowadzić. Uczniowie I klasy życzyli miłego dnia i po chwili udali się na lekcje. Woo Jin „dostał" telefon, więc uśmiechnął się, odsuwając, by porozmawiać.
Przeniosłem wzrok na Kang'a, on zrobił to samo w moim kierunku.
- Na pewno nic Ci nie jest, Danielu? - zapytałem cicho, zmartwiony.
Stanął naprzeciw mnie, schował dłonie do kieszeni, mówiąc.
- Nic mi nie jest, nie martw się, Ji Hoon. A Tobie nic nie jest?
- Nie. Uratowałeś mnie. Bardzo Ci dziękuję. Nie musiałeś tego robić. - stwierdziłem, zaś on dodał.
- To, że przyjaźnimy się poza szkołą, nie znaczy, że mam być obojętny w stosunku do Ciebie podczas zajęć. Powiedz mi, dlaczego Seong Woo tak biega za Sung Woon-hyungiem?
Wziąłem głęboki oddech, odpowiadając.
- Nie powiem Ci, zapytaj go, albo zacznij dostrzegać, to co się dzieje.
Jego wzrok spoważniał, lecz już nie powiedział. Na tym zakończyliśmy temat.
Koniec końców na tę wycieczkę i Niel się zapisał, a gdy inne uczennice się od tym dowiedziały, to one również się zgłosiły.
(...)
W weekend zawitał do mnie Jin. Nie spodziewałem się go, ale zrobiło mi się miło. Zaparzyłem herbatę, porozmawialiśmy, wróciliśmy do wspomnień, które coraz trudniej było nam sobie przypomnieć. Kiedy Park zniknął w toalecie, ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem otworzyć. To był Daniel. Przywitaliśmy się.
- Rany, nie mogłeś dać mi znać? Woo Jin jest u mnie. - szepnąłem, wpuszczając go.
- Weekendy są dla nas, Ji Hoon. - rzekł otwarcie.
- Zmiataj do mojego pokoju i tam zaczekaj.
Najlepszy sportowiec skinął głową, ściągnął buty, które schowałem i pędem wbiegł na piętro. Z łazienki wyłonił się Woo Jin. Skłamałem, że to był chłopak z ulotkami.
Dopiliśmy herbatę, zaprosił mnie jutro do siebie, po czym wyszedł.
Przygotowałem ulubiony sok oraz przekąskę dla mojego, tajemniczego przyjaciela, by zaraz ruszyć do swojego pokoju.
Tymczasem Kang ściągnął kurtkę, rozejrzał się po pokoju Hoon'a, obejrzał kilka książek, posiedział przy biurku. To go znużyło, więc przeniósł się na łóżko najlepszego ucznia. Poducha przypominająca miśka pachniała chłopakiem. Niel zaciągnął się tą wonią, przez co zamruczał. Potem popatrzył w sufit, zagłębiając się w myślach.
Wszedłem do sypialni z tacą w dłoni. Kang nawet na mnie nie zareagował. Dopiero, jak zamknąłem drzwi. Zaraz zapytałem.
- Wygodnie Ci?
Spojrzał na mnie, w milczeniu. Podniósł się z łóżka i usiadł na podłodze. Spocząłem obok niego, podałem mu sok. Od razu się napił, stwierdzając.
- Dobrze mnie znasz. Wiesz co lubię.
- Przyjaźnimy się od gimnazjum. Wiemy o sobie wszystko. Z resztą, co to za przyjaciel, który nic nie wie? - dodałem, opierając się plecami o łóżko.
- To prawda. Posłuchałem Cię, Hoony. Zauważyłem, że Seongie lubi Przewodniczącego i raczej to nie jest takie kumplowskie „Lubię Cię", to jest coś więcej. Nie wiem, co mam o tym myśleć? Jestem zszokowany, ale nie przeszkadza mi to. - wyznał najlepszy sportowiec.
Uśmiechnąłem się, spojrzałem na niego oraz wyjaśniłem.
- Ong poprosił mnie o pomoc, więc wpadłem na pomysł, by pomagał w radzie. Lubi Woon-hyunga od I klasy, teraz to już miłość. Nie wiem dlaczego, ale patrzenie na nich sprawia mi radość, dopingowanie go również. Z drugiej strony zazdroszczę hyungowi. Twój przyjaciel jest mu taki oddany, taki w niego wpatrzony, tak bardzo w nim zakochany. Chyba sam zacznę się umawiać. Przeczytałem te listy, które dostałem i może coś wyjdzie?
Najlepszy sportowiec poczuł dziwne ukłucie, wewnątrz siebie, jak usłyszał, że Ji Hoon chce zacząć się umawiać. Zerknął na niego, przyglądając się jego dużym, ślicznym oczom i ładnym ustom. Wyobraził sobie, jak całuje się z dziewczyną, to go obrzydziło, ale gdy w to miejsce wstawił chłopaka, i to nie byle jakiego, tylko przystojniaka, zirytował się.
- Myślisz, że jesteś na to gotowy? - zapytał, po krótkiej ciszy.
- Tak. Uważam, że jestem gotowy. Ty też randkujesz, tylko patrzeć, jak moi pierwszacy zaczną umawiać się z dziewczynami. Pora i na mnie. Wiesz co, ta dziewczyna, z którą byłeś w kinie, jest śliczna. - odpowiedziałem, zaś on dalej pytał.
- Podoba Ci się? Chcesz się z nią umówić?
- Co? Nie, nie. Nie chcę. Chodzi mi o to, że pasuje do Ciebie. Ładnie razem wyglądacie. - powiedziałem szczerze, ale w moim sercu poczułem ogromny ból.
Niel przysunął się do mnie, oparł plecami o łóżko, patrząc w moje oczy. Musiałem zamaskować to cierpienie, choć to nie było zbyt proste.
- Czyli mogę się z nią umówić drugi raz, skoro uważasz, że pasuje do mnie? - ponownie zapytał, a ja skinąłem czupryną.
Daniel poderwał się z podłogi, wyciągnął telefon i zaczął pisać wiadomość. Domyśliłem się, że do tej dziewczyny, ponieważ uśmiechał się. To znów wywołało u mnie ból. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje? Dlaczego czuje się zazdrosny? Chyba naprawdę pora zacząć randkować...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top