04.Nowy Uczeń.

Nazajutrz, tuż przed lekcjami wszedłem do sali. Zatrzymałem się, słysząc podniesiony głos Kang'a.
- Czyś Ty zwariował, Seongie?! Praca w Radzie?!
Stanąłem przy biurku nauczyciela, patrząc na najlepszego sportowca oraz jego przyjaciela, tak jak inni uczniowie. Po chwili obaj spojrzeli w moim kierunku.

Nagle Daniel podszedł do mnie, ściągnął mój plecak, odstawił na ławkę, złapał za rękę i pociągnął za sobą, dość mocno.
- Kang, puść mnie. - miauknąłem, lecz to nic nie dało.
Zaciągnął mnie do męskiej toalety. Wyrzucił stamtąd innych chłopaków, pchnął mnie na ścianę, pytając głośno.
- Co to ma być za pomysł z pracą Ong'a w radzie?!
- Rada potrzebuje pomocy, więc go zaproponowałem. Czy to coś złego? - odezwałem się, a on dalej pytał.
- Czy on jest jednym z chłopaków, którzy napisali do Ciebie list?!
- Nie! Przestań, Danielu! Z resztą, to nie Twoja sprawa! - warknąłem.
Zbliżył się do mnie, zaparł rękoma o kafelki po obu stronach mojej głowy. Popatrzyłem w jego oczy, on uczynił to samo w moje.
- Jak nie moja sprawa? Moja. Chcę wiedzieć o wszystkim, co dotyczy Ciebie i jego, nawet to, czy się umawiacie. - szepnął, lecz poważnym tonem.
- To zapytaj go, ponieważ ja nie powiem Ci nic bez jego zgody. Aha, i w sobotę mam plany. Wychodzę do kina z pierwszakami. - rzekłem, odpychając go, po czym wyszedłem z łazienki.

Na dużej przerwie, na boisku przedstawiłem Seong Woo Przewodniczącemu. Obaj podali sobie dłonie, uśmiechając się do siebie. Widziałem po Ong'u, że był wręcz zauroczony. Wpatrywał się w oczy trzecioklasisty tak intensywnie, że aż miło było popatrzeć.
Woon opowiedział mu co będzie robił w radzie, a ten słuchał go, jakby jego głos był melodią. To naprawdę była miłość.
- Hyung! Hoon-hyung! - usłyszałem głos Jin Young'a, który wraz Guan Lin'em zmierzali w moim kierunku.
Pierwszacy podeszli do mnie, przywitali się i ze mną, z hyungiem oraz kumplem Kang'a.
- Hoony-hyung, w kinie będzie super komedia. Możemy na nią pójść. Sprawdziłem to, na prawdę warto. - odezwał się Bae.
- Dobrze, Youngie. Lubię komedie, więc to będzie także miła odmiana. - stwierdziłem, a do rozmowy wtrącił się Seongie.
- Idziecie do kina? Super, to może wybiorę się z wami. A Ty do nas dołączysz, Sung Woon-hyung?
Przewodniczący Rady uniósł brwi, nieco zaskoczony. Spojrzał na Ong'a w milczeniu. Drugoklasista uśmiechał się czarująco.
- Cóż, mam dużo nauki... no, ale dobrze. Zgadzam się. Dawno nie byłem w kinie. - rzekł Ha, uśmiechając się słodko.
(...)
W sobotę, przed południem wyszedłem z domu. Przy płocie czekał za mną Bae.
Autobusem pojechaliśmy do centrum, przed którym mieli czekać pozostali.
Gdy w końcu dotarliśmy, poczułem się jak „Piąte koło u wozu", tylko nie wiem dlaczego?
Weszliśmy do galerii handlowej. Na ostatnim piętrze znajdowało się kino, gdzie odebraliśmy bilety, a także kupiliśmy przekąski. Czekając przed jedną z sal, Ong mruknął.
- A ten co tutaj robi?
Chłopcy skierowali oczy w punkt, w którym patrzył Ong, więc uczyniłem to samo. To był Daniel z całkiem ładną dziewczyną. Co ja mówię? Była śliczna.
- Najwidoczniej Twój przyjaciel ma randkę, Seong Woo. - odezwał się Przewodniczący.
- Whoa, jaka śliczna dziewczyna. - wyskoczył mój sąsiad, natomiast Niel dostrzegł naszą piątkę i podszedł z tą panną, witając się.
- Cześć, dzień dobry. Wy także w kinie?
- Tak. A Ty co tutaj robisz? - zapytał jego Seong Woo.
- Jestem na randce z Yeon Ji. Chcemy miło spędzić czas. - odpowiedział najlepszy sportowiec, obejmując ramieniem tą dziewczynę.

Moje serce przeszył dziwny ból. To uczucie było okropne. Odwróciłem wzrok, nie mając ochoty na film, a najgorsze, że on i ta panna również kupili bilety na tą komedię.
Stanęliśmy w kolejce. Chłopcy przepuścili przodem panienkę szkolnego przystojniaka, on sam ustał ostatni, tuż za mną.
- Ji Hoon, a Ty nie masz randki? Jako jedyny nie masz pary. Nie czujesz się jak „piąte koło u wozu"? - szepnął Kang, będąc blisko mnie.
- Randka? Żartujesz sobie? To męskie spotkanie, a nie randka. - wyjaśniłem cicho.
- Mam inne zdanie. Spójrz na swoich towarzyszy. Ong zagaduje Przewodniczącego, a pierwszacy nadają na tych samych falach. Zupełnie tutaj nie pasujesz. - ciągnął mój najlepszy przyjaciel.
Odwróciłem się w jego stronę, pytając.
- Aż tak Cię to martwi? Chyba ważniejsze jest, że Ty masz randkę, a nie ja. Jeśli znów chcesz mi dogryźć, to lepiej daruj sobie. Mam zamiar dobrze się bawić i nie zepsujesz mi tego.
Daniel nachylił się do mnie. Popatrzył w oczy, uśmiechając się. Wtem do moich uszu dotarł głos Seongie'ego.
- Czy tutaj też musicie się kłócić, skakać sobie do gardeł?
Zamilkłem. Najlepszy sportowiec, również.
Weszliśmy do Sali. Zajęliśmy swoje miejsca. Siedziałem między Jin Young'iem a Niel'em. Kiedy rozpoczął się seans, wyłączyłem się. To co działo się w koło mnie, przestało mnie interesować. Skupiłem się na filmie. Uśmiałem się niesamowicie. To mnie rozluźniło.

Kang co chwilę zerkał na Hoon'a. Zwłaszcza, gdy się śmiał, tak uroczo. W pewnym momencie wręcz zagapił się na Park'a, niczym zaczarowany.

Film skończył się, więc wyszliśmy z kina. Pierwszacy byli zachwyceni, w sumie ja też. Chłopakom zachciało się jeść, lecz ja miałem ochotę wracać do domu. Pożegnałem się, po czym ruszyłem na autobus. Czekając na przystanku, dostałem wiadomość od Ong'a, który mi podziękował. Uśmiechnąłem się delikatnie, ciesząc się, że mu pomogłem. Teraz on musiał dobrze to rozegrać. Oparłem się o słupek, wzdychając cicho.
- Co tak wzdychasz? - zaczął Kang, który pojawił się przede mną.
Podniosłem na niego oczy, strzeliłem minę, mrucząc.
- Tak sobie. Gdzie Twoja koleżanka?
- Poszła do domu. Mieszka nie daleko galerii, więc tylko ją odprowadziłem. - powiedział, patrząc na mnie.
- Więc, co to za męskie spotkanie? - zapytał.
- Zwyczajne, z kolegami ze szkoły. - odpowiedziałem, zerkając na zegarek.
- Powiedz mi, dlaczego Seongie jest z Tobą tak blisko? Co was łączy? - ciągnął dalej.
- Rany, Danielu. Łączy nas rada, to że chodzimy do jednej klasy, i Ty. Obaj się z Tobą przyjaźnimy, choć on tego nie wie. Nie martw się, nie zabiorę Ci przyjaciela. To tylko kolega, nikt więcej. Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego pomaga w radzie, zapytaj go. - dodałem, lecz ten wymruczał.
- Pytałem. Powiedział, że potrzebujecie pomocy, więc pomaga. Jednak dla mnie to podejrzane, zwłaszcza, że Ty jesteś w to zmieszany, Hoony.
- Najwidoczniej nie jest gotowy, by wyznać Ci prawdę. Może ma obawy, że go wyśmiejesz. W ogóle by mnie to nie zdziwiło. - stwierdziłem, zaś on westchnął cicho.
(...)
Zaczął się kolejny tydzień w szkole, który przyniósł ze sobą nowego ucznia. Udałem się wraz z Przewodniczącym do głównego holu, by go powitać. Tam dołączył do nas Seong Woo, który był bardzo zaciekawiony, jak wygląda nowy.
Nagle zrobiło się małe zamieszanie, gdy między dwoma chłopakami wybuchła bójka. Sung Woon nie mógł ich uspokoić, więc woźny wezwał dyrektora, lecz za nim się zjawił, doszło do przepychanek. W wyniku czego, ktoś pchnął mnie przez co wpadłem plecami w czyjeś ramiona. Poczułem, że obejmuje mnie. Zerknąłem na niego, chcąc przeprosić, ale wpadłem w ogromny szok.
- Woo Jin?! - wyskoczyłem, widząc kolegę z przedszkola, który w ogóle się nie zmienił.
- Ji Hoon, miło Cię widzieć. - odezwał się, mając ten sam uśmiech.

Zjawił się dyrektor, zgarnął tych dwóch do gabinetu, natomiast reszta rozeszła się do sal lekcyjnych. Potem sam przedstawiłem Park Woo Jin'a Przewodniczącemu oraz Ong'owi i wziąłem na siebie wprowadzenie go w to wszystko. Ucieszyłem się, jak okazało się, że trafił do mojej klasy.

Podczas pierwszej przerwy oprowadziłem go po budynku oraz opowiedziałem o zasadach tutaj panujących. Gdy wracaliśmy do sali, zaczęliśmy rozmawiać. Przez moment poczułem się, jakbym był znów w przedszkolu. Miło wspominam ten okres.
W wejściu natknęliśmy się na najlepszego sportowca. Zmierzył Woo Jin'a wzrokiem, mnie również. Przedstawiłem ich sobie, a jak uścisnęli sobie dłonie, wyczułem małe spięcie.
- Mój kumpel wspominał, że jesteś kolegą Park'a z przedszkola. - zaczął Niel.
- Tak. Niestety przeprowadziłem się i nasz kontakt się urwał. Jednak widzę, że mam szczęście i los skrzyżował nasze drogi. - oznajmił Jino.
Po tych słowach wszedłem w głąb sali wraz z Woo Jin'em.

Niel odprowadził wzrokiem Ji Hoon'a oraz jego kolegę. Poczuł w sobie ogromną zazdrość, która przeszywała jego ciało.
(...)
Praca w Radzie powoli zbliżała Ong'a i Ha. Obaj dużo rozmawiali, poznając się przy tym. Seong Woo chętnie pomagał Przewodniczącemu, wręcz mu nadskakiwał, jak taki szczeniaczek albo pupilek.
Odniosłem wrażenie, że był stanie zrobić dla niego wszystko, co trzecioklasista chciał. Poświęcał mu się cały, własną uwagę również. Sung Woon ma szczęście, że zakochał się w nim taki oddany chłopak. Może pora abym i ja zaczął się umawiać???

Wtem do pokoju rady wpadł uczeń, który należał do szkolnej drużyny piłki nożnej. Oznajmił Seong Woo, że Daniel oberwał z piłki, odleciał i teraz leży u pielęgniarki.
Odruchowo poderwałem się, zmartwiony. Nie wiem dlaczego, lecz zatrząsnąłem się.
Seongie zerknął na Woonie-hyunga, a potem na mnie. Cóż, miał większe prawo, by iść do swojego przyjaciela, niż ja. O naszej więzi nikt nie wiedział. Ukrywaliśmy ją.
Gdy Ong miał się odezwać, zrobiłem to ja.
- Sprawdzę to. Jeśli będzie kiepsko, wezwiemy pogotowie ratunkowe.
Woon oraz Seong skinęli głowami, po czym opuściłem pokój rady.

Udałem się prosto do pokoju pielęgniarki, gdzie leżał mój, najlepszy przyjaciel. Drzwi były uchylone, więc puknąłem i wszedłem. Był tam trener oraz kilku chłopaków z drużyny. Kang właśnie się ocknął. Tak jak oni, był w szoku. Chyba spodziewali się Ong'a.
- Ong nie mógł przyjść. Pomaga Przewodniczącemu, więc przyszedłem w jego imieniu, ale widzę, że Kang się ocknął. - wyjaśniłem.
- Zostań z nim, chłopcze. My wracamy na trening. - rzekł trener, który wyszedł, a za nim podążyła reszta.
Zamknąłem drzwi, oparłem się o nie plecami. Czułem, jak Daniel mnie obserwuje, dość intensywnie. Podszedłem do niego. Usiadłem na brzegu łóżka, pytając.
- Wiem, spodziewałeś się Seong'a, ale on jest zajęty. Chyba nie jesteś zły, że przyszedłem za niego?
- Zły? Nie, skąd. Jestem zaskoczony, że przyszedłeś, ale to miłe. Cieszę się. - odpowiedział, dalej mi się przyglądając. Odwróciłem wzrok oraz wyznałem.
- Dobrze, że nic Ci się nie stało, Danielu. Martwiłem się o Ciebie.
Najlepszy sportowiec podniósł się, złapał moją rękę, splótł ze swoją, co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej.
- Nic mi nie jest. Oberwałem z piłki. Głowa mnie tylko boli, ale to nic poważnego, więc możesz być spokojny. - oznajmił.
Zabrałem rękę, czując się dziwnie, a on tylko westchnął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top