Zimny jak lód ~ Odcinek 12
Już jutro jest wigilia. Tego dnia jak co roku planowałam leżeć w łóżku i objadać się świątecznym zestawem kurczaków z KFC. Tak, w Japonii po prostu już taka się zrobiła tradycja. Jednak wcale nie jest łatwo zdobyć taki przysmak tego dnia, gdyż kolejki ciągną się wtedy kilometrami. Ale mniejsza z jedzeniem.
Mimo moich planów zastanawiałam się też nad tym czy nie zaproponować Kagurze, abyśmy spędzili ten wieczór razem w jakiejś kawiarni. Przez długi czas biłam się z myślami czy napisać do niego tego SMS-a. Bałam się, że pomyśli sobie o mnie niewiadomo co. Musiałam jednak zaryzykować, choć ten jeden jedyny raz.
Chwyciłam więc telefon w obie dłonie, które trzęsły mi się jak galareta.
Dam radę! - dodawałam sobie otuchy wewnętrznie.
"Wiadomość do: Kagura
- Hej, masz może czas jutro wieczorem?"
* 5 minut później *
" - Chyba tak, a co?
- Pomyślałam, że może spędzimy te święta razem. Jeśli oczywiście chcesz
- Nie ma problemu. Odezwę się jutro rano"
Aaaa... Nie wierzę, że to zrobiłam! W dodatku się zgodził! Chyba zaraz umrę z tych emocji, cała się trzęsę!!! Uspokuj się i odetchnij...
[NASTENEGO RANKA]
Obudziłam się cała w skowronkach. Miałam wrażenie jakby ten wieczór miał być najważniejszym w moim życiu i może też tak miało być. Z jednej strony czułam wielką radość, a z drugiej obawę i lęk. Od razu sięgnęłam po telefon i zauważyłam, że mam jedną wiadomość.
Wiadomość od: Kagura
- Pasuje ci o 18 przy choince?
Bez wahania odpisałam z jeszcze większą ekscytacją.
- Jasne
Po chwili telefon znów zawibrował.
- To super. W takim razie do zobaczenia.
Czy to sen? Nie, nie, nie. To dzieje się naprawdę. Chociaż już raz byłam z nim sam na sam, ale nie wiem, czy można to nazwać randką.
[GODZINA 17:00]
Z każdą godziną odczuwałam co raz to większy stres. Bałam się, że coś pójdzie nie po mojej myśli. Muszę się jednak zbierać, już mało czasu zostało. Co mogę ubrać? Na pewno jest zimno, to może ten sweter? Myślę, że będzie w sam raz, a włosy? A buty? Ugh...
Minęło jakieś pół godziny, na szczęście byłam już wyszykowana. Zdecydowałam, że wyjdę już z domu. Jak zwykle będę przed czasem, ale trudno, wcale mi to nie przeszkadza.
Kiedy dochodziłam już do umówionego miejsca, już z daleka w oczy rzucała się ogromna choinka, zdobiona w przeróżne światełka, bombki i łańcuchy. Wyglądała jak zawsze oszałamiająco. Przysiadłam na murku, który znajdował się tuż pod nią i czekałam, gdyż do spotkania zostało jeszcze 15 minut.
- Mamo patrz - krzyknął jakiś chłopiec niedaleko mnie - śnieg!
Spojrzałam wtedy w stronę nocnego nieba, z którego rzeczywiście spadały białe płatki śniegu. Ten wieczór zapowiadał się co raz lepiej. Nie spodziewałam się, że w tym roku spadnie śnieg, który tak uwielbiam.
Robiło się jednak chłodno. Mimo że miałam rękawiczki, czułam jak moje palce tracą czucie z zimna. Kagura się spóźniał. Nie dostałam jednak od niego żadnej wiadomości. Stałam tam powoli się już niecierpliwiąc i co raz bardziej marznąc. Wtedy do głowy podsunął mi się pewien pomysł.
Wiadomość do: Kagura
- Przepraszam, że tak nagle, ale czy możemy spotkać się w kawiarni Zāshi? Jest trochę zimno >.<
Mam nadzieję, że szybko to odczyta. Nie chcę, żeby mnie potem szukał i sprawił sobie problem. Tak więc weszłam do kawiarni, gdzie jak można się spodziewać ludzi było do groma. Zajęcie stolika było tylko na określony czas, ale myślę, że tyle mi w zupełności wystarczy.
Usiadłam przy ścianie, gdyż jak na razie tylko tam było wolne miejsce. Zamówiłam gorącą czekoladę na rozgrzanie i czekałam dalej.
Minęło kolejne pół godziny. Co raz bardziej się obawiałam, że Kagura nie przyjdzie. Byliśmy umówieni na 18:00 a dochodzi już 19. Może jednak nie odczytał SMS-a i mnie teraz szuka? Może ma rozładowany telefon? Nie wiem już co robić. Ten wieczór miał być tak idealny, a jak na razie wszystko idzie nie w tym kierunku.
[19:30]
- Przepraszam bardzo, ale rezerwacja na stolik już się kończy. Mamy naprawdę dużo klientów, więc jeśli to nie problem...
- Już wychodzę - przerwałam kelnerce, po czym wzięłam swoje rzeczy i wyszłam.
Czułam się okropnie. Narobiłam sobie tyle nadziei, a teraz wracam załamana ze spuszczoną głową. Spojrzałam jeszcze raz, czy pod choinką na pewno go nie ma, ale nie zauważyłam tam nigdzie Kagury. Zrezygnowana zdecydowałam wrócić do domu.
Jest już późno. Śnieg sypał co raz mocniej i temperatura znacznie spadła. To nie tak miało się skończyć. Powinnam teraz iść u boku Kagury z uśmiechem na twarzy, czując w sercu niebywałe ciepło. A jestem przemarznięta, samotna i zrozpaczona oraz upokorzona. To były moje najgorsze święta w życiu, wiesz Kagura?
(Kagura pov)
Biegnę. Biegnę, mimo iż czuje, że już jej tam nie będzie. Biegnę najszybciej jak mogę, chociaż ledwo łapie oddech, a śnieg wcale mi tego nie ułatwia. Telefon upadł mi, gdy pomagałem tacie i nie mogłem go potem włączyć, nie miałem jak do niej zadzwonić. Jak zwykle mój ojciec musi zepsuć mi wszystkie plany. Nawet w taki dzień musiał mnie zapędzić do pracy. Miałem nadzieję spędzić cały ten wieczór z Mizumi, a zostawiłem ją samą i na pewno zraniłem.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam! - mówiłem zdesperowany pod nosem.
Nie miałem już siły na nic, ale nie mogłem przestać biec. W głębi serca czułem nadal płomień nadziei, że może jeszcze na mnie czeka. Chociaż nie wiem, czy chciałbym, aby tyle stała na tym mrozie. Ale ze mnie palant!
Widzę! Widzę choinkę! Już niedaleko! Wytrzymaj! Zostały ostatnie metry. Już dobiegam!
- Nie ma jej... Nie ma... - szepnąłem bezsilnie. Byłem na siebie taki zły. - Mizumi, przepraszam! - krzyknąłem w niebogłosy nie zważając na przechodzących obok ludzi.
Może już nawet się do mnie nigdy nie odezwie. Może przez dzisiejszy dzień, zniszczy się wszystko co do tej pory wspólnie zbudowaliśmy. Wszystko to zrównało się z ziemią. Jakby wszystkie światła w tunelu nagle zgasły, nie pozostawiając krzty nadziei. Czy to koniec?
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top