Wyznanie - Odcinek 2
Dziś nastał wyjątkowy dzień, lecz wcale nie dla mnie. To właśnie tego dnia miały się sprawdzić moje wszystkie obawy, bowiem Yuki postanowiła wyznać Kagurze swoje uczucia. Zdziwiłam się jak mi o tym powiedziała, bo bałam się, że zaczną ze sobą chodzić i wtedy zostanę całkiem sama... Będę musiała się przyglądać ich parze i cierpieć, ukrywając przed wszystkimi swoje uczucia i zranione serce, a mimo to powiedziałam jej, że trzymam za nią kciuki i życzyłam powodzenia. Sama nie wiem jak już powinnam postąpić w tej sytuacji, niby należałoby cieszyć się razem z nią, a jednak nie potrafię.
W szkolnej szatni, już od rana czekała na mnie Yuki, co także mnie zszokowało.
- Mizumi - chan! Jestem taka zdenerwowana! - mówiła do mnie, a ja nie wiedziałam jak zwykle co na to odpowiedzieć. Po chwili zdobyłam się jednak na fałszywy uśmiech.
- Nie martw się, na pewno ci nie... nie... em... nie odmówi - mówiłam przerywanym głosem.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Oczywiście! - byłam beznadziejna w aktorstwie... ale chyba się na to złapała - a kiedy zamierzasz mu to powiedzieć?
- Po lekcjach. Będę czekała na niego przed szkołą.
- Rozumiem... - szepnełam.
Ja natomiast po szkole musiałam zająć się rzeczami, które należały do obowiązków nauczycieli, ale skoro i tak nie mam żadnych innych zajęć, a wolnego czasu w sumie mam, aż nadto... to miałam za zadanie zanieść ogromną stertę papierów do pokoju nauczycielskiego. Najpierw jednak należało je wszystkie uporządkować do kupy. Praca ta była dosyć czasochłonna, lecz kiedy w końcu je poukładałam, wzięłam je wszystkie i nie widząc praktycznie nic, co jest przede mną, zaczęłam iść w stronę docelowego pomieszczenia przez szkolny, pusty korytarz. Patrzyłam sobie przez okno, bo w sumie tylko w tę stronę mogłam się patrzeć. Wpatrywałam się więc w piękny zachód słońca, mając na twarzy cień uśmiechu, lecz niespodziewanie coś mi w tym przeszkodziło.
Nagle poczułam, że z czymś się zderzyłam, myślałam, że była to ściana, ale gdy większość papierów upadło mi na ziemie, ujrzałam pewnego chłopaka czytajacego jeszcze przed chwilą zawzięcie książkę. Był to KAGURA! Stanęłam jak wryta, wpatrując się w niego jak w posąg, a on odwzajemniał to samo spojrzenie.
- Przepraszam - powiedzieliśmy w tym samym momencie, po czym znowu zapadła cisza.
- Tak się wciągnąłem w książkę, że nie widziałem nic dookoła, wybacz - odparł z serdecznym uśmiechem.
Znów poczułam, że się czerwienie...
- Nic się nie stało, to też moja wina - odpowiedziałam cicho, po czym przykucnęłam, aby pozbierać z podłogi wszystkie dokumenty.
- Pomogę ci - zadeklarował nagle i zaraz potem przykucnął naprzeciw mnie.
Kiedy wyciągnęłam rękę, aby sięgnąć po kolejne kartki, on zrobił to samo przez co zetkneliśmy się dłońmi. Pierwszy raz poczułam jego ciepło na mojej skórze, to było zarazem dziwne i piękne uczucie, ale niestety krótkotrwałe, ponieważ po tym odrazu zabraliśmy ręce i schyliliśmy głowy w dół, będąc lekko skrępowanym daną sytuacją, a wszystko to przebiegało w totalnie niezręcznej ciszy... W głowie nachodziły mnie już szaleńcze myśli, a serce waliło w mojej piersi niczym młot i pomyśleć, że to wszystko dzieje się, tylko wtedy, kiedy on jest obok.
- Może pomóc ci to zanieść? - spytał, kiedy skończyliśmy "robotę".
- E? Nie trzeba, poradzę sobie. Dziękuję za pomoc - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, który po chwili zmył się z mojej twarzy.
"Dlaczego się nie zgodziłam?!" - pomyślałam.
W tym też momencie przypomniałam sobie, że Yuki właśnie tego dnia miała wyznać Kagurze swoje uczucia! Może czeka na niego pod szkołą...
- Na pewno nie musisz już iść? - wyrwało mi się nagle.
- Nigdzie mi się nie śpieszy - odpowiedział, ale zaraz potem kontynuował wypowiedź - choć chyba czas sie zawijać. Na razie!
- Ta...
**********
Po kilku minutach Kagura wyszedł ze szkoły. Idąc ścieżką do domu, gdzie nieopodal znajdowała się ławka, którą obecnie zajmowała Yuki. Chłopak właśnie miał ją minąć, gdy ta poderwała się z miejsca.
- Kagura!
- E? Sanada, tak? - spytał próbując się upewnić co do jej nazwiska.
- Tak.
- Co jest?
- Muszę ci coś powiedzieć, a raczej wyznać - mówiła chcąc brzmieć na pewną siebie i śmiałą Yuki, którą zawsze była, lecz nawet ona czuła w tym momencie jak nerwy wyżerają ją od środka, a nogi trzęsą się odmawiając posłuszeństwa, przy czym głos drżał niekontrolowanie.
- Co takiego? - pytał lekko zdezorientowany, lecz po tym nastała cisza.
Wtedy lekki wiatr rozwiał chłopakowi z czoła jego idealnie ułożone włosy, podczas gdy dziewczyna nadal próbowała wydusić z siebie choć jedno słowo.
- Bo... bo ja... - wyjąkała - kocham cię, Kagura! - wykrzyknęła w końcu.
Chłopaka trochę zamurowało. Przez dłuższy czas wpatrywał się jedynie w nią próbując jednocześnie dobrać jakiekolwiek słowa.
- Dziękuję Sanada... - zaczął niepewnie - to miłe z twojej strony, ale wybacz, ktoś już mi się podoba.
- Ro...rozumiem. Mogłam się tego spodziewać - odparła, gdy do jej oczu zaczęły napływać łzy, a serce podchodziło do gardła, po czym pobiegła w przeciwnym kierunku zostawiając go samego na dróżce obsypanej blado-różowymi płatkami kwiatów, spadających z drzew sakury.
Nastała cisza, a jedyne co ją zakłucało, to lekki, wiosenny wiatr wydając cichy szum pośród gałęzi. Wszystko to obtoczone było jakby złocistą poświatą bijącą od słońca, które zaraz miało się skryć za horyzontem.
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top