W drogę! ~ Odcinek 6

(Mei pov)

Kiedy obudziłam się rano, staruszka u której przenocowałam,  szykowała w kuchni jedzenie i herbatę. Ponownie wiec zasiadłam przy drewnianym stoliku i czekałam na jej przyjście.

- Oh, już wstałaś - powiedziała miłych głosem, wychodząc zza progu, na co skinęłam głową.

- Proszę śniadanie podane. A tutaj twoje bento (japońskie drugie sniadanie) do szkoły.

- Nie musiała pani, naprawdę - rzekłam, gdyż zrobiło mi się trochę głupio.

- Nie przesadzaj. Kocham gotować, a mieszkam sama i nie mam dla kogo. To sama przyjemność móc zrobić ci jakiś dobry posiłek.

- Dziękuje bardzo, to takie miłe - odparłam, na co staruszka serdecznie się uśmiechnęła.

- Jedz, jedz, bo wystygnie.

- Hai. Itadakimasu!

Podczas posiłku, gdy spojrzałam na swoją torbę, zauważyłam wystająca z niej kartkę. Od razu przypomniałam sobie o zgodzie na nasz wspólny wyjazd klubowy, jednak nie była ona wcale wypełniona. Momentalnie zrobiło mi się przykro. Wiedziałam, że nie dam rady pojechać nigdzie z przyjaciółmi...

- A co to za smętna mina? - spytała z przejętym głosem.

- Emm... Na dzisiaj mieliśmy przynieść zgody wypełnione przez rodziców na wyjazd klubowy. Jednak...

- Ah, wszystko jasne. Dawaj no mi ten papier.

- He? - spojrzałam na nią zdezorientowana.

- Podpisze ci tę zgodę. Na ten jeden dzień stanę się twoją babcią, co ty na to?

- Eeee?! Naprawdę? Tak można?

- Oczywiście, że nie. Widzę jednak jak ci na tym zależy i nikt się nie zorientuje, że nie jestem twoją prawdziwą babcią. Chcę, aby ten szeroki uśmiech nie schodził ci z twarzy, więc podaj mi tę kartkę i po sprawie.

- Obaa - chan! Arigato! - krzyknęłam podekscytowana, po czym rzuciłam się jej na szyje.

Kiedy tylko zjadłam, zaczęłam zbierać się do szkoły. Byłam taka szczęśliwa, że uda mi się pojechać z przyjaciółmi na wspólny wyjazd.

- Dziękuje za wszystko! Obiecuję, że się odwdzięczę stukrotnie! Jeśli tylko pani będzie potrzebowała pomocy w czymkolwiek, pomogę we wszystkim, co będzie trzeba! - powiedziałam wychodząc z domu staruszki.

- Dziękuję, a teraz leć do szkoły po się spóźnisz!

- Hai! Itekimasu!

(Mizumi pov)

Dzisiaj trochę zaspałam, przez co o mały włos nie spóźniłam się do szkoły i to chyba pierwszy raz w moim życiu...
Kiedy weszłam do klasy, cała trójka siedziała już na swoich miejscach.

- O, Mizumi - chan. Ohayo - zwróciła się do mnie Yuki.

- Ohayo - odpowiedziałam zdyszanym głosem, po czym również usiadłam do ławki.

- Masz wypełnione papiery?

- Tak, a wy? - spytałam, na co każdy skinął głową - widzieliście dzisiaj może Mei?

- Nie, pewnie dopiero zobaczymy się z nią na przerwie śniadaniowej jak zawsze - odparła Yuki.

Wtedy spojrzałam na Kagurę, który z zamyśloną miną patrzył w okno. Nawet się do mnie nie odezwał.

- Kagura - kun - powiedziałam do niego z uśmiechem.

- Hm?

- Możemy pogadać na następnej przerwie?

- Mhm.

- Będę na dachu.

- Jakby ktoś nie wiedział, ja też tu jestem - oświadczył Kakeru.

- Doprawdy? - powiedziała ironicznie Yuki.

Od razu po dzwonku wyszłam z sali i skierowałam się na dach szkoły. Po niedługiej chwili czekania pojawił się tam również Kagura.

- O czym chciałaś pogadać? - wyrzucił od niechcenia.

- Właśnie o tym. Zachowujesz się jakoś inaczej. Ignorujesz mnie, prawie nie rozmawiamy, nie wiem czy zrobiłam coś źle - zaczęłam, a na moich policzkach pojawił się czerwony odcień.

- Nie zwalaj całej winy na mnie. Wchodzisz do klasy i nawet się ze mną nie witasz.

- No bo...

- Ja to zawsze robiłem. Tak. Chciałem zobaczyć czy jak przestanę, czy ty to zrobisz, ale najwyraźniej się myliłem. Nigdy sama nie podchodzisz pierwsza, nie łapiesz mnie za rękę, nie obejmiesz ani... - zaczerwienił się i zasłonił swoją twarz dłonią - ani nie pocałujesz - dokończył cicho.

Trochę mnie tym zaskoczył. Nie sądziłam, że naprawdę się tym przejmuje. Jednak sama nie rozumiem czemu, nie mogę nigdy zrobić czegoś pierwsza. Jakbym bała się jego odrzucenia.

- To nie jest dla mnie takie proste...

- A myślisz, że mi wszystko przychodzi z łatwością? Czuje to samo co ty.

- Ka...gura - kun... Przepraszam jeśli cię tym zraniłam - odparłam ze smutną miną.

- Nie zraniłaś, po prostu nie wiem czy tego chcesz, żebyśmy...

- Chcę - wypaliłam szybko nie dając mu dokończyć zdania - chcę - powtórzyłam.

- To w czym jest problem?

- Boję się, że jak do ciebie podejdę lub cię przytulę, to mnie... odepchniesz, odrzucisz, lub cokolwiek innego.

- Myślisz, że się wstydzę tego, że jestem z tobą? Ktoś ci czegoś nagadał, że tak uważasz?

- Nie...

- A więc takie masz po prostu o mnie zdanie? - mówił niespokojnie.

- Nie! To nie tak! - broniłam się - ja... ja... - nie mogłam tego z siebie wydusić - ja cię kocham! - powiedziałam szybko, po czym zamknęłam mocno powieki, a kiedy znów je otworzyłam, zobaczyłam na jego twarzy lekki uśmiech.

- Też cię kocham - odparł delikatnym tonem, po czym mnie pocałował.

Wtedy chwyciłam jego dłoń, a drugą ręką przytuliłam go do siebie. Sama nie wierzyłam, że to robię. Niby to nic wielkiego, ale ja po prostu się wstydzę. To był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Dlaczego prawdziwy? Ponieważ to nie był zwykły buziak w usta. Tym razem poszliśmy o krok dalej, czym naprawdę się obawiałam. Co jeśli stwierdzi, że nie umiem się całować? Nigdy tego nie robiłam... Ale było to dla mnie zupełnie nowe doznanie, coś innego, ale również przyjemnego. Wtedy momentalnie wszystkie moje obawy odeszły.

Kiedy się od siebie odsunęliśmy, oboje mieliśmy zarumienione twarze. Po chwili Kagura wstał i wyciągnął do mnie dłoń.

- Chodźmy. Zaraz zacznie się lekcja - rzekł, a ja krótko skinęłam głową, po czym pewnie chwyciłam jego dłoń.

Na następnej długiej przerwie znaleźliśmy w końcu Mei. Musieliśmy zanieść nasze papiery, jednak obawiałam się, że jej nie udało się ich wypełnić, przez co nie pojedziemy w komplecie.

- Mei - chan! - krzyknęła Yuki widząc ją na korytarzu.

- Yuki - senpai.

- Idziemy zanieść papiery, idziesz?

- Mhm - odparła z uśmiechem co lekko mnie zdziwiło.

Kiedy do nas podeszła szepnęłam jej na ucho.

- Udało ci się?

- Tak - odpowiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem.

- Uff... - odetchnęłam z ulgą - tak się cieszę.

- Ja też.

[SOBOTA RANO - DWORZEC]

Staliśmy już z torbami przed autokarem czekając na naszego spóźnialskiego.

- Patrzcie, biegnie - krzyknęła Yuki z gniewną miną.

- Chyba mam deja vu - powiedział Kakeru, na co zaśmiałam się z Mei.

- Kagura, ty chyba naprawdę chcesz nie dożyć następnego dnia! Czyżby znowu cię coś "zatrzymało"? - kontynuowała Yuki.

- Przepraszam no!

- Naucz się patrzeć na zegarek. Phi!

- Dobrze mamo...

- Urusai!

Kagura w pierwszej kolejności podszedł do mnie, aby dać mi powitalnego buziaka w usta. Od razu po tym jak się do mnie zbliżył poczułam znów ten zniewalający zapach jego perfum.

- Naprawdę mógłbyś się czasem nie spóźniać - zaczęłam marudzić.

- Eh... No wiem, wiem.

- To co? Wsiadamy i jedziemy! - okrzyknęła radośnie Yuki.

- Tak! - odparliśmy wszyscy równie ucieszeni jak ona.

Niestety było nas nieparzyście przez co Mei musiała usiąść sama, jednak zamierzałam się do niej czasem przysiadać podczas drogi, żeby nie czuła się samotna. Na ten czas siedziałam z Yuki, a za nami chłopcy.

- Ej, Kakeru - odwróciła się do nich Yuki.

- Hm? - odpowiedział chłopak, który od razu po wejściu do autokaru wyciągnął swoją książkę i zawzięcie ją czytał.

- Nie masz choroby lokomocyjnej, co?

- Jak nie będziesz się odwracać to nie będzie mnie zbierało na mdłości - odpowiedział że swoją "powagą".

- Coś ty powiedział?!

- To co słyszałaś!

- Ehh... Zaczyna się - szepnęłam pod nosem.

- Jak chcecie się pokłócić i poszarpać to może zamienimy się miejscami? Ja usiądę z Mizumi, a wy razem - zaproponował Kagura.

- He? Mam usiąść obok tego głupka? - wypaliła Yuki.

- O ile dobrze pamiętam, to ja miałem lepszy wynik na egzaminach.

- I że niby o czym to ma świadczyć?

- Że jestem mądrzejszy.

- No chyba w snach!

- Uspokoicie się wreszcie?! - przerwał im znowu Kagura, ale oni całkowicie go olali - Mizumiiii... Pomóż mi, bo ja nie wytrzymam z tą bandą dzieciaków.

- Dzieciaków? - wtrąciła się znów dziewczyna.

- A to już usłyszałaś...

- Powiedział wielce dorosły!

- Nie zamierzam się wplątywać w wasze kłótnie. Nie mieszaj mnie w to.

Jak można się spodziewać, przez większą część jazdy, właśnie tak to wyglądało. Ani chwili spokoju, ale czasem było bardzo zabawnie. Zawsze będzie co wspominać na stare lata.
Tak jak wspominałam, aby trochę odpocząć od tych ciągłych kłótni, przesiadłam się do Mei. Trochę pogadałyśmy, pośmiałyśmy się, ale nigdy nie trwało to długo, bo ciągle mnie wołali, abym przyznała komuś rację lub rozwiązała kolejne konflikty.

- Ale wy jesteście uciążliwi... - powiedziałam marudząc, kiedy wracałam na swoje miejsce - co wy znowu ode mnie chcecie?

- Nic po prostu zaraz dojedziemy na miejsce, patrz - wskazała na uliczny znak za oknem.

- Ah, rzeczywiście - przyznałam jej rację - nie mogę się już doczekać!

legolas_myluv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top