Tak blisko ~ Odcinek 7

- Dlaczego cię bronię? - powtórzył moje pytanie - ponieważ widzę w tobie kogoś wartościowego. Kogoś, komu nie zależy na popularności i jest szczery w tym co robi i mówi.

W moich oczach ponownie zebrały się łzy. Czy to naprawdę słowa wypowiedziane przez niego? Czy to nie jest aby na pewno sen? Jeśli nie, to on jest idealnym wyobrażeniem mojego Kagury. Takiego jakiego pokochałam na samym początku.

- Czemu płaczesz? - zwrócił się znów do mnie.

- Ponieważ się cieszę - odpowiedziałam ocierając łzy, a moja twarz od razu się rozweseliła.

- Pierwszy raz chyba widzę twój prawdziwy uśmiech - powiedział na co sam się szeroko uśmiechnął.

*****

Od tego dnia dużo się zmieniło. Mój kontakt z Kagurą, znacznie się poprawił i spędzaliśmy więcej czasu razem jak bliscy sobie przyjaciele. Jedliśmy razem lunch, wracaliśmy razem do domu, rozmawialiśmy więcej w szkole i nawet wymieniliśmy numerami telefonów. To wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam się tym nawet nacieszyć. Natomiast coraz bardziej moje uczucia do niego rosły...

Podczas jednej z przerw śniadaniowych, będąc razem w ławce, on zaczął pewną rozmowę.

- Ej, co robisz w dniu letniego festiwalu?

- Hmm... Na razie nic jeszcze nie planowałam, nie wiem nawet czy mam wolne w pracy.

- Ah, rozumiem. A gdybyś nie miała żadnych planów, poszłabyś ze mną na ten festiwal?

- Tak, byłoby fajnie - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, po chwili wahania, lecz w środku miałam ochotę aż wybuchnąć z radości.

Trudno mi było uwierzyć w to, że Kagura z pośród tyle dziewczyn wybrał mnie. Tą najcichszą, najmniej rzucającą się w oczy. Naprawdę nic nie jest wstanie opisać tego co czułam wtedy.

*****
Niestety nie wszystko szło tak jakbym tego chciała. Moje kontakty z Yuki uległy pogorszeniu, jednak nie zamierzałam odpuścić. Chciałam walczyć o naszą przyjaźń.

- Halo? - odezwał się jej głos w telefonie.

- Yuki - chan, może wybierzemy się razem na letni festiwal?

- Ah, to ty Mizumi. No jasne, a gdzie?

- 16:30 przy fontannie?

- Okej.

Dobra, jedno już z głowy. Doskonale wiem, że Yuki darzy teraz Kagurę sporą nienawiścią, ale liczę na to, że się w końcu dogadają. Chcę, aby tego dnia każdy dobrze się bawił.

****
Nadszedł w końcu dzień festiwalu. Jestem umówiona z Kagurą i Yuki, jednak oni nic o sobie nie wiedzą. Albo się wszystko ułoży, albo zniszczę im obu cały festiwal. Liczę jednak na tą pierwszą wersję...

Właśnie ubierałam swoją yukatę, gdy przyszedł do mnie SMS.

"Wiadomość od: Kagura

Będziesz? "

"Będę" - wyślij.

- Mamo, pomożesz mi z pasem? - krzyknęłam.

- Tak, tylko zejdź na dół.

*****

O 16:20 byłam już na umówionym miejscu. Zawsze przychodzę wcześniej, żeby nikt nie musiał na mnie czekać. Tak więc stałam oparta o niski murek i przysłuchiwałam się opadającej wodzie z fontanny. Wtedy znów zaczęłam się zastanawiać nad tym jak będzie wyglądać to spotkanie. Z każdą chwilą moje obawy rosły.
Niedługo przed umówionym czasem pojawiła się pierwsza osoba.

- Mizumi - chan! Długo czekałaś?

- Oh, Yuki - chan. Nie, niedawno przyszłam.

- Uff, rozumiem. Wow, ślicznie wyglądasz w tej yukacie i nowej fryzurze! Nie to co ja - parsknęła śmiechem.

- Nieprawda, ty również wyglądasz cudownie - powiedziałam z uśmiechem.

- A, serio? - powiedziała łapiąc się za głowę - to co idziemy?

- Poczekajmy jeszcze chwilę. Mamy dużo czasu, co nie? - mówiłam lekko zakłopotana.

- E? Ktoś jeszcze ma przyjść? - spytała zdziwiona.

W tym samym czasie rozległo się wołanie.

- Mizumi!

Momentalnie obie odwróciłyśmy się w danym kierunku, gdzie znajdował się Kagura z jakimś chłopakiem w okularach i ciemnych blond włosach. Obaj byli ubrani w yukaty.

- Że co?!?! Co on tu robi?! - wykrzyknęła dziewczyna.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedział, nie zauważając jeszcze Yuki.

- Nic się nie stało - odpowiedziałam jakby nigdy nic.

- Dzisiaj przyjechał do mnie mój przyjaciel z Tokyo, więc jeśli nie będzie... - w tym momencie dobiegł do fontanny zauważając obie dziewczyny - WAM przeszkadzać, to wziąłem go ze sobą.

- Dowiem się, co on tu robi, Mizumi?

- Również się z nim umówiłam i postanowiłam, że we trójkę będzie zabawniej, a teraz nawet we czwórkę - odparłam wesoło.

- To jest Kakeru.

- Witam.

- A to jest Mizumi i Yuki - przedstawił nas koledze.

- Hejka - odpowiedziałam, jednak Yuki stała w milczeniu z gniewną miną.

- Nie przesadzaj, będzie fajnie - szepnęłam jej na ucho.

- Fajnie? Od kiedy ty w ogóle się z nim zadajesz?

- Tak się jakoś złożyło.

- Yhy...

- To jak? Idziemy? - spytał chłopak, kiedy lekki wiatr zmierzwił jego czarną grzywkę, przysłaniając mu delikatnie oczy.

- Tak, chodźmy.

Podczas drogi mało rozmawialiśmy. Ja z Yuki szłam na przodzie, a oni za nami. Jednak gdy dotarliśmy na miejsce, powoli atmosfera zaczynała się rozkręcać. Nawet Yuki zdążyła się już trochę rozweselić. Na samym początku poszliśmy kupić dla każdego jabłka w karmelu i usiedliśmy na trawie. Rozmowa między naszą czwórka zaczęła się jakoś kleić. Kakeru również wydawał się być bardzo sympatyczny. Po niedługim czasie nawet nie zdołaliśmy zauważyć jak wspólnie się śmiejemy i świetnie bawimy w naszym towarzystwie. Miałam wrażenie jakby to był początek niesamowitej przyjaźni...
Podczas festiwalu obeszliśmy chyba wszystkie budki z przeróżnymi atrakcjami. Kagura wygrał dla mnie pluszowego królika w rzucie do celu, a Kakeru podarował Yuki wyłowioną z „basenu" złotą rybkę. Obie byłyśmy szczęśliwe.

Po jakimś czasie ponownie usiedliśmy w mniej zaludnionym miejscu, żeby chwilę odetchnąć. Już niedługo miały rozpocząć się fajerwerki, więc byłam coraz bardziej podekscytowana.

- Mizumi, idziesz ze mną po napoje? - zwrócił się do mnie Kagura.

- Jasne, co chcecie? - spytałam reszty.

- Dla mnie sok pomarańczowy - krzyknęła zadowolona Yuki.

- Ja poproszę wodę melonową - oznajmił Kakeru.

- Przyjęłam! Chodźmy - rzekłam do Kagury.

W końcu zostaliśmy na chwilę sami. Nie czułam się przy nim już aż tak bardzo skrępowana jak na początku naszej znajomości, teraz bardziej potrafiłam cieszyć się takimi chwilami jak ta. Mogliśmy wtedy porozmawiać w cztery oczy, nie zwracając uwagi na nic innego.

*****

Kiedy kupiliśmy napoje, poszliśmy trochę inną drogą. Tam było o wiele spokojniej i ciemniej, gdyż latarnie i wszelkie inne światła prawie tam nie docierały. Było to małe wzgórze, na którego podnóżach znajdywał się park, bądź mały las.
Był stamtąd idealny widok na nocne niebo pokryte dużą ilością gwiazd. Przez chwilę nawet zastanawiałam się dlaczego tu przyszliśmy i wtedy odwróciłam się do tyłu gdzie znajdował się Kagura. On przystanął wtedy w miejscu, po czym przysiadł na trawie.

- Dlaczego usiadłeś? Nie mieliśmy zanieść napoji Yuki i Kakeru?

- Spokojnie, poradzą sobie we dwójkę. Siadaj, zaraz zaczną się fajerwerki.

Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale mimo to usiadłam. Po tym, on nagle zaczął się do mnie przybliżać, aż w końcu stykaliśmy się łokciami. Znowu poczułam jak serce zaczyna mi szybciej bić.

Za blisko! Za blisko! - krzyczałam spanikowana w myślach.

Wtedy na niebie rozbłysnęły pierwsze sztuczne ognie. Przez chwilę przyglądaliśmy się im z podziwem i wtedy zdecydowałam zrobić coś dość spontanicznego.

- Kocham cię, Kagura! - powiedziałam śmiejąc się wesoło.

Wiedziałam jednak, że jest na tyle głośno, że nie zdoła mnie usłyszeć.

- Co powiedziałaś? Za głośno jest - krzyknął mi do ucha.

- Nic, nic- odpowiedziałam nadal szeroko się uśmiechając.

Niebo wyglądało przepięknie, a ja siedziałam z nim sama pośród nocy, na wzgórzu, będąc tak blisko siebie jak nigdy dotąd i przyglądając się wspólnie fajerwerkom. To wszystko wyglądało niczym najpiękniejszy sen. Mogłam przyglądać mu się z tak małej odległości, jak jego włosy powiewają na letnim wietrze lub jak lekki uśmiech pojawia się na jego twarzy. Wszystko to dlatego, bo byłam z bliską memu sercu osobą. Byłam taka szczęśliwa...

legolas_myluv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top