Radość we łzach - Odcinek 12

Kiedy dotarliśmy już do domu staruszki, wszyscy usiedliśmy w salonie, gdzie panowała mroczna cisza.

- Przygotuję wam gorącej czekolady - zadeklarowała kobieta.

- Dziękujemy - odpowiedziałam w imieniu wszystkich.

- I co teraz? - powiedział po chwili Kagura.

- Co masz na myśli? - spytał Kakeru.

- Czy jest coś co jeszcze możemy dla niej zrobić? Nie mogę bezczynnie czekać, aż policja zacznie łaskawie działać i jej szukać. Nie chcę nawet myśleć o najgorszym, próbuję sobie przedstawić tę sytuację w jak najlepszym świetle. Przykładowo, że wyjechała z miasta do jakiejś swojej rodziny, przecież to jest możliwe... - mówił rozjuszony i załamany chłopak.

- Kagura - kun, spokojnie...

- Jak mam być spokojny?! - przerwał jej prawie że krzycząc.

- Ej, dzieciaki co to za wrzaski? - wtrąciła się strasza pani, przynosząc nam właśnie kubki z czekoladą. Gdy usiadła na swoim fotelu, kontynuowała - w takich sytuacjach musicie wzajemnie się wspierać. Takie wydarcie się na kogoś w niczym nie pomoże, ważne jest teraz abyście byli po prostu razem. Wiem to z własnego doświadczenia. Tyle ile ja przeżyłam na tym świecie, nawet się wam to w głowach nie pomieści. Ile osób straciłam, ile łez przelałam, ile się uśmiechałam, złościłam, obrażałam, żałowałam... Zawsze brakowało mi kogoś obok, przez co wszystko traciłam. Przynajmniej wy nie popełnijcie tego błędu.

- Tak bardzo się cieszę, że Mei na panią trafiła, a jednak czuję też złość, że to nie my jej pomogliśmy w tych najtrudniejszych dla niej chwilach. Czuję się tak rozdarta jak nigdy - powiedziałam.

- Zaraz wracam - rzekł Kagura grobowym głosem, po czym wstał i zaczął kierować się do drzwi.

- Kagu...ra - kun! - krzyknęłam lekko się wahając, a on stanął w bezruchu - ale proszę cię, wróć - dodałam błagalnym głosem na co on tylko cicho przytaknął i wyszedł.

- A może i na nas już pora? - oznajmił Kakeru.

- Racja, moja mama będzie się zaraz denerwować - przyznała Yuki.

- Ee, No dobrze. Kakeru pobiegniesz do Kagury i go zatrzymasz? - spytałam.

- Dobra. Do widzenia, pani. Dziękujemy za gościnę - odrzekł, po czym również wybiegł z domu.

- Takie niesamowite z was dzieciaki, tak bardzo mi was szkoda. Takie sytuacje nigdy nie powinny mieć miejsca. Możecie tutaj przychodzić kiedy tylko chcecie, jakbyście się czegoś dowiedzieli to zadzwońcie na ten numer - podała nam małą karteczkę - ja również do was zadzwonię wrazie co.

- Dobrze. Naprawdę bardzo dziękujemy za wszystko co pani zrobiła dla Mei i robi teraz dla nas. Na pewno jeszcze nie raz panią odwiedzimy. To obietnica! - przyrzekłam z uśmiechem.

- Ja również wam dziękuję. Trzymajcie się i nie traćcie nadziei! Trzymam was za słowo!

- Do widzenia! - odparła reszta, a zaraz potem byliśmy już na zewnątrz.

*******

Czułam, że ta wizyta dała mi coś do myślenia oraz upewniłam się, iż Mei miała obok siebie tak dobrą i pomocną osobę. Jednak dlaczego to nie wystarczyło? Co ostatecznie przyczyniło się do końcowych skutków? Na to pytanie po prostu nie potrafię sobie odpowiedzieć...

[NASTĘPNEGO DNIA - W SZKOLE]

Tego dnia starałam się jakoś nie myśleć o tych wszystkich nieszczęściach, mając nadzieję, że dzięki temu reszcie również poprawi się humor. Naprawdę ciężko jest udawać uśmiech, jakby nigdy nic się nie stało, a jednak wewnątrz czuć ogromny ból, który przeszywa cię od środka.

Kiedy cała trójka weszła do klasy, w której już się znajdowałam, zobaczyłam ich znużone miny. Jednak ja wesoła zawołałam:

- Ohayo minna! (Cześć wszystkim!)

Ci spojrzeli na mnie z lekkim zdziwieniem i zdezorientowaniem, po czym podeszli do swoich ławek.

- A ty co taka szczęśliwa? - rzuciła Yuki.

- He? A No bo wiecie, pomyślałam, że zamiast się cały czas zamartwiać, moglibyśmy spróbować zachowywać się jak dawniej - odrzekłam z lekką niepewnością, co do ich reakcji.

- Ee... to nie taki zły pomysł - przyznała Yuki.

- Moglibyśmy choć przez chwilę...

- Zachowywać się jakby nic się nie stało? - dokończył Kagura, po czym kontynuował - to naprawdę dla ciebie takie łatwe?

- Oczywiście, że nie jest łatwe! Ale czy ty tego nie widzisz? Sami wpadamy w obłęd, ty już nawet nie pamiętasz, że masz dziewczynę! - mówiłam z pretensją, a w oczach zaczęły mi się zbierać łzy.

On wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, gdzie również dało się zauważyć łzy. Poczułam, że te słowa mocno go dotknęły, przez co żałowałam ich wypowiedzenia.

- Przepraszam... - szepnęłam pod nosem, spuszczając wzrok.

- Nie. Masz rację. Tak przejęliśmy się tą sytuacją, że zapomnieliśmy o swoich prywatnych sprawach, jakby życie się dla nas zatrzymało - powiedział smutnym głosem Kagura.

- To prawda. Musimy coś z tym zrobić - dodał Kakeru.

- Tak! Jak tak dalej pójdzie to niedługo nawet do siebie przestaniemy się odzywać i popadniemy w jeszcze większy obłęd - oznajmiła Yuki.

- Miło znów słyszeć ten zapał w waszych głosach - powiedziałam z uśmiechem, na co każdy skinął radośnie głową.

Ten dzień pośród wielu innych naprawdę wydawał się być wyjątkowy. W końcu czułam się jak kiedyś, choć dobrze wiedziałam, że nie było to do końca prawdziwe. Byłam świadoma tego, że każdy z nas dusił po prostu w sobie cały ten ból. Mimo to dobrze się bawiłam. Umówiliśmy się nawet po lekcjach na karaoke, gdzie zaprosiliśmy jeszcze kilka osób z naszej klasy.

[PO SZKOLE]

- Haru! - krzyknęła Ryouko.

- Czego ty znowu chcesz? - warknął lekko nią podirytowany chłopak.

- Oj no! Nie bądź taki oziębły...

- Urusai... (Zamknij się...)

- Mizumi - chan, Yuki - chan - zaczęła marudzić dziewczyna - Haru mnie ignoruje!

- Ryuoko, daj im spokój - powiedział jeszcze inny głos.

- Hiyori - chan! Przyszłaś!

- Tylko się na mni nie rzu...

- Hiyori! - krzyknęła Ryouko wpadając jej w ramiona.

- ...caj - dokończyła - naprawdę jesteś wkurzająca.

- Oj, to też było niemiłe - oznajmiła smutnym głosem.

- Idziemy? - powiedział Haru.

- Tak. Wszyscy są? Spytałam, po czym zaczęłam wyliczać - Yuki, Kagura, Kakeru, Haru, Ryouko, Hiyori. Zgadza się, a więc na przód.

********

Wszyscy bardzo dobrze się razem bawili. Atmosfera była nadzwyczaj wesoła, do czego na początku było trudno naszej czwórce przywyknąć, lecz w miarę szybko wkręciliśmy się w zabawę i wspólne śpiewanie karaoke.

- Mizumi, teraz twoja kolej! - zawołała Yuki.

- He?! Nie, nie, nie. Ja nie potrafię śpiewać! Uszy wam zwiędną od moich jęków - zaczęłam się niezręcznie wykręcać.

- Ej, nie przesadzaj! Nikt z nas nie ma tu głosu na wagę światową! Dawaj! - zachęcała mnie Hiyori.

- Mizumi, Mizumi, Mizumi! - zaczęli wszyscy nawoływać, abym w końcu odważyła się wyjść na „scenę".

- No dobrze już dobrze, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam.

- Nie gadaj, tylko idź - popędzał mnie Haru.

- Dasz radę! - dodała Ryouko.

Akurat miałam na tyle szczęścia, że trafiła mi się piosenka, którą lubiłam i znałam a w dodatku nie była trudna.

- Bo po prostu cię kochaaaaaaam... - przeciągnęłam pięknie końcówkę, po czym każdy zaczął klaskać.

- Yeey, to było urocze! - krzyknęła wesoło Yuki.

- A no! Moja uzdolniona dziewczyna - oznajmił dumny Kagura.

- Ee? Nie przesadzajcie - odparłam zarumieniona.

- Wiecie na kogo teraz pora?! - krzyknął Haru.

- KAKERU! - zawołaliśmy jednogłośnie.

Ten spojrzał tylko na nas ze swoim jak zwykle poważnym wyrazem twarzy, po czym poprawił swoje okulary, w których odbiło się światło zasłaniające jego oczy.

- Chyba nie myślicie, że uda wam się mnie na to namówić? - odrzekł grobowym głosem.

- Oczywiście, że tak myślimy!

- Nie wywiniesz się!

- Hmm... Czyżby? No cóż chyba nie mam wyboru - powiedział znów poprawiając okulary, po czym wstał i wziął mikrofon - ta piosenka będzie idealna.

Kiedy z ust Kakeru wydobył się jeden dźwięk, już każdy żałował decyzji namawiania go do śpiewu. Jego fałsz mógł ogłuszyć wszystkich w promieniu kilometra!!!

- Kakeru! Przestań! - krzyknęła Hiyori, lecz on nadal nie przestawał.

Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że zaraz nastąpi moment, gdzie w piosence nagle trzeba użyć wysokiego głosu, więc każdy starał się mu przerwać. Nasze próby zdały się być jednak bezskuteczne i wszyscy zatykali uszy, by tylko wytrzymać do końca, czego jednak nie zniosła jedna ze szklanek stojących na stole. O tyle szczęścia, że była pusta.

- I jak wam się podobał mój repertuar? - spytał Kakeru z cieniem złośliwego uśmiechu na twarzy - w sumie fajne takie śpiewanie, może wybiorę jeszcze jedną

- ZAPOMNIJ! - krzyknęli wszyscy momentalnie z wyraźną stanowczością w głosie.

I tak spędziliśmy bardzo miły dzień, w radosnym towarzystwie, czego w ostatnim czasie nam bardzo brakowało. Czułam się teraz o wiele lepiej i miałam wrażenie, że reszta również odczuła pewną ulgę na sercu, co było moim głównym celem.

legolas_myluv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top