Poszukiwania ~ Odcinek 11
[NASTĘPNEGO DNIA W SZKOLE]
Dzisiejszy dzień był pochmurny i deszczowy. Wszystkie lekcje byłe smętne i bez życia. Co chwile spojrzenia każdego padały na zegar, oczekując dzwonka i odliczając każdą minutę do końca. Ponownie próbowaliśmy dzisiaj znaleźć Mei, lecz bez skutku, przez co i my snuliśmy się bez sensu po szkolnych korytarzach mając zdołowane twarze. Jedyna myśl jaka w pewien sposób mnie uszczęśliwiała to wspomnienie z wczorajszego wieczoru, który spędziłam z Kagurą. Musiałam jednak skupić się na czymś innym.
Kiedy wreszcie lekcje dobiegły końca, wyszliśmy na dwór parami pod parasolkami, mając za cel poszukiwania Mei. Nie mieliśmy jednak sprzyjających nam do tego warunków, gdyż ulewa wciąż nie ustawała, a wiatr coraz bardziej się nasilał.
- Macie tę kartkę? - spytałam.
- Tak.
- Jaki to jest adres?
- ul. H*****a 15 - odpowiedział Kakeru.
- To chyba niedaleko tego nowego sklepu - dodała Yuki.
- No to idziemy.
Kiedy doszliśmy na miejsce, dom wcale nie wyglądał zachęcająco, jednak musieliśmy spróbować.
Podeszliśmy całą czwórką pod drzwi, po czym Kagura niepewnie zapukał. Przez chwile we wnątrz panowała kompletna cisza, jednak po chwili rozległ się donośny głos.
- Czego tam?!
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie z lekkim przerażeniem, jednak nie zrobiliśmy nawet kroku w tył. Zaraz potem drzwi się otworzyły, gdzie ukazał się zaniedbany, pijany mężczyzna.
- Czego tu chcecie szczyle jedne?!
- Przepraszam, czy jest pan może ojcem Mei? - spytałam niepewnie.
- He? Nie ma jej w domu, od kilku dni ta dz***a nie wraca - odrzekł, po czym trzasnął drzwiami, a zaraz potem rozległ się odgłos stłuczonej butelki.
Znowu każdy na siebie spojrzał, lecz nadal trwaliśmy w milczeniu. Wyszliśmy z posesji jak najszybciej i stanęliśmy pod najbliższym drzewem.
- Co to miało być? - powiedziała Yuki z przerażeniem.
- To niemożliwe, że to był tata Mei...
- Dlaczego nam o niczym nie powiedziała?
- Nie każdy jest wstanie przyznać się do takich rzeczy.
- Ale jesteśmy jej przyjaciółmi, może na nas liczyć w każdej sytuacji!
- Najwyraźniej aż tak nam nie ufa.
- Mei - chan... Gdzie jesteś? - powiedziałam patrząc w pochmurne niebo, a do oczu napływały mi łzy.
Zaraz potem każdy z nas się rozdzielił. Szliśmy po pustych ulicach krzycząc jej imię, w nadziei na jakikolwiek odzew. Poszukiwania trwały do późna, mimo że każdy z nas był przemoczony do suchej nitki, nie poddawaliśmy się bez walki. Nic nam to jednak nie dało, wszystko okazało się być bezskuteczne, co jeszcze bardziej nas podłamało.
Kagura oddał mi swoją kurtkę, jednak nadal cała trzęsłam się z zimna. Chyba nigdy nie czułam się tak beznadziejnie psychicznie jak i fizycznie.
Na koniec naszego spotkania, postanowiliśmy wspólnie, aby wykonać ogłoszenia o zaginieciu Mei oraz mieliśmy zamiar pójść z tym do dyrektora szkoły. Naprawdę bardzo się martwiliśmy zniknięciem Mei i za żadne skarby nie zamierzaliśmy jej stracić.
Kiedy wróciłam do domu, powiadomiłam o wszystkim rodziców, którzy również bardzo przejęli się tą sytuacją i pomogli mi w robieniu ogłoszeń oraz w razie jakbyśmy czegoś jeszcze potrzebowali, byli gotowi, by pomóc Mei lub w jej dalszych poszukiwaniach.
Kiedy nastała już noc, leżałam na łóżku bez celu spoglądając w sufit. Czułam jakby mrok, który mnie otaczał oraz pochłaniał powoli i boleśnie mój umysł. Czas płynął tak wolno. Odgłosy tykających wskazówek stawały się jakby coraz głośniejsze i niewyraźne. Wszystkie myśli jakie znajdowały się w mojej głowie spędzały mi sen z powiek, przez co do rana nie zmrużyłam nawet oka. Traciłam już wszelkie siły, opanował mnie niewyobrażalny chłód, po czym zasnęłam.
- Mizumi! Mizumi, obudź się! - zaczęłam słyszeć głos, lecz miałam wrażenie jakby był bardzo daleko ode mnie, gdyż z trudnością mogłam wyłapać dalsze słowa.
Po chwili otworzyłam jednak oczy, gdzie ukazała mi się moja mama.
- No nareszcie... Ileż można? Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły - rzekła stanowczo kobieta - śniadanie masz w kuchni na blacie.
- He? Która to godzina?!
- 7:45 moja droga.
- HEEE?! Byłam aż tak przejęta cała ta sytuacja, ze zasnęłam jakoś nad ranem i no...
- Mizumi... Nie martw się, na pewno Mei się znajdzie zobaczysz. Wiem, że to twoja przyjaciółka i bardzo to teraz przeżywasz, ale wiedz, że możesz liczyć na moje wsparcie i taty - powiedziała nagle zmieniając swój ton, który teraz był tak delikatny i pełen pozytywnych emocji, co wywołało u mnie lekki uśmiech i ulgę na sercu.
- Dziękuje, mamo. A teraz biegnę, bo nie zdążę! Wychodzę!
- Pamiętaj o śniadaniu! - krzyknęła jeszcze za mną.
- Dobrze!
[W SZKOLE]
Dzisiaj poszliśmy całą grupą do dyrekcji szkolnej, by przedstawić im obecną sytuacje. Wszyscy również bardzo się zmartwili i zdecydowali wezwać policję, poprosiliśmy ich również o to, czy możemy rozwiesić po szkole nasze ogłoszenia, które mówią o zaginieciu Mei. Bez wahania wyrazili zgodę.
- Em... Jest jeszcze taka jedna sprawa - powiedziałam, gdy zaczęliśmy już wychodzić z gabinetu.
- Tak?
- Szukaliśmy już wczoraj Mei i podeszliśmy do jej domu. Otworzył nam jej tata, który wydawał się źle ją traktować. Czy byłaby możliwość, aby policja tam też zajrzała?
- Oczywiście, przekaże to policji. Dziękuje za dodatkowe informacje, ale na przyszłość, nie bierzcie całej odpowiedzialności na siebie, gdyż może się to okazać niebezpieczne - pouczył nas dyrektor.
- Dobrze, dziękujemy. Do widzenia.
- Do widzenia, wracajcie na lekcje.
Ucieszyliśmy się z przebiegu tej sytuacji. W naszych sercach ponownie zapalił się płomyk nadziei. W głowach pojawiła się myśl, że może jeszcze wszystko dobrze się skończy i wróci do normalności, tak jak to było wcześniej...
[PO LEKCJACH]
- Co myślicie o tej całej sytuacji? - spytała Yuki.
- Co dokładnie masz na myśli?
- Dlaczego Mei uciekła, o niczym nam nie powiedziała. Daleko nie mogła uciec sama, bez pieniędzy. Może chodzi o coś jeszcze.
- O coś innego niż jej ojciec?
- Już postanowiłam! - oznajmiłam gwałtownie.
- He? - wszyscy nagle spojrzeli na mnie pytająco.
- Znajdę powód jej zniknięcia, choćby nie wiem co! Nie zostawię tak tego za żadne skarby, nie po tym ile razem przeszliśmy, ile ona sama przeszła... - powiedziałam ściszając z każdą chwilą swój głos, gdyż czułam jak serce podchodzi mi do gardła.
- Mizumi - chan...
- Jesteśmy z tobą. Jesteśmy z Mei i nie zostawimy jej z tym samej, odnajdziemy ją!
- Tak! - wykrzyknęli wszyscy.
- A teraz do dzieła, trzeba rozwiesić ogłoszenia i przy okazji można pytać się przechodniów, czy może jej gdzieś nie widzieli.
- Idziemy!
Nasza akcja trwała dobre kilka godzin. Spytaliśmy się wielu ludzi, pokazując zdjęcie z ogłoszenia, jednak nikt jej nie widział. Powoli traciliśmy już zapał i wszelkie siły. Każdy był już zmęczony i głodny, w dodatku nie było jakoś bardzo ciepło. Nadal wołaliśmy jej imię, jednak z mniejszą częstotliwością, a mimo to na coś się to w końcu zdało.
- Przepraszam! - krzyknął jakiś kobiecy głos, na co wszyscy się odwróciliśmy w danym kierunku - poczekajcie!
- Ktoś tu idzie.
- Chyba jakaś kobieta.
- Mhm.
- Ciekawe co chce - każdy z nas się wypowiedział, po czym czekał, aż nieznana nam osoba do nas dotrze.
Gdy nareszcie doszła na miejsce gdzie wszyscy się zatrzymaliśmy, ujrzeliśmy zdyszaną staruszkę, która zgięła się w pół opierając rece na kolanach i biorąc głębokie oddechy.
- Wszystko w prządku? - spytał Kagura podchodząc do kobiety.
- Tak, muszę po prostu chwile odsapnąć - odparła łapiąc z lekką trudnością wdechy.
- A wiec... Co się stało, że nas pani zawołała? - zaczęłam po chwili.
- Wołaliście „Mei" prawda?
- Tak.
- Znam ją. Bywała u mnie kilka razy i to w dzień i w nocy, jednak od jakiegoś czasu w ogóle się nie pojawia i nigdzie jej nie widziałam. Czy coś się stało?
- Mei - chan... zaginęła kilka dni temu...
- Zaginęła? Jak to? - powiedziała kobieta niedowierzajacym głosem.
- Od kilku dni jej szukamy. Nie przychodzi do szkoły, w domu jej nie ma. Nawet policja i dyrekcja się w to zaangażowała. Jednak na razie nie ma żadnych śladów.
- Już nie wiemy co mamy robić - dodała Yuki, gdy po jej policzkach spływały łzy.
- Nie martwcie się, skoro tak dużo osób już jej szuka, na pewno uda im się znaleźć jakiś ślad. Jestem też pewna, że nie zostawiłaby swoich przyjaciół od tak.
- To może jej się coś stało. Mógł ją ktoś porwać...
- Nie mów takich rzeczy, dziecko drogie. Chodźcie, już na dzisiaj wam starczy. Pewnie jesteście zmarznięci - powiedziała staruszka, po czym dała nam znak, abyśmy podążali jej śladami.
- Skąd pani zna Mei? - spytałam podczas drogi.
- Hee... To było dość nietypowa i niespodziewana sytuacja, ale wydarzyło się to całkiem niedawno. Często mam problemy ze snem w nocy, wiec wychodzę sobie czasem na jakieś nocne spacery zazwyczaj do parku. Gdy byłam którejś nocy na takiej właśnie wędrówce, zauważyłam kogoś leżącego na ławce. Podeszłam wiec bliżej i zobaczyłam śpiącą dziewczynę. Oczywiście pierwszą moją myślą było to, że nie mogę jej tam zostawić samej. Zaczęłam ją budzić, ale miała tak mocny sen, że zajęło mi to dobre 5 minut. W końcu jak otworzyła oczy to zaproponowałam jej, aby poszła do mnie. Na początku jak to dziecko, nie była zbyt przekonana co do tego, jak każdy normalny człowiek, w końcu byłam dla niej całkiem obca. Jednak zgodziła się i poszłyśmy razem do mojego domu, chwile sobie pogadałyśmy, nakarmiłam ją i wysłałam do łóżka. Prawie codziennie mnie odwiedzała, pomagała mi i dotrzymywała towarzystwa. Dzięki niej mogłam znów poczuć bliskość drugiej osoby, zaczęłam już ją nawet powoli traktować jak własną wnuczkę. Ale parę dni temu, przestała przychodzić, a mój dom znów opustoszał... - opowiedziała kobieta lekko przerywanym głosem.
- Mei - chan... - szepnęłam pod nosem ze smutną miną.
Tak bardzo chciałam ją zobaczyć, być pewna, że jest bezpieczna, cała i zdrowa, że nie cierpi, jednak nie mogłam dać sobie tej pewności.
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top