Nowy rok ~ Odcinek 13
(Mizumi pov)
Wróciłam do domu. Kiedy rzuciłam się na swoje łóżko, nie powstrzymywałam już łez. Co chwila sprawdzałam telefon, lecz nie było ani jednej wiadomości.
- Czyli on mnie po prostu wystawił? - szepnęłam smutnym głosem.
Następnego dnia, podczas gdy sprzątałam swój pokój, usłyszałam wibracje na moim biurku.
- Może to Kagura - krzyknęłam nagle się podrywając, po czym odebrałam - Halo??
- Heja, Mizumi - chan!
- Ah, Yuki... Co jest?
- A co ty taka przybita?
- Co? N-nieprawda!
- Hmm no nieważne, co ty na to, abyśmy w Nowy Rok spotkali się we czwórkę i poszli razem do świątyni?
- We czwórkę? A dzwoniłaś już do Kagury?
- Em, Kakeru miał do niego zadzwonić, ale chyba nie odbiera.
- A, rozumiem.
- To jak?
- Z chęcią pójdę - odpowiedziałam weselej.
- Świetnie! To do zobaczyska!
- Tak
Może to mi trochę poprawi humor. Jednak wcale nie mam ochoty widzieć teraz Kagury. Nie po tym co mi zrobił.
Już jutro jest Nowy Rok. Nic jednak nie uległo zmianie. Przez te wszystkie dni siedzę tylko w domu i pomagam mamie w domowych obowiązkach. Tego dnia postanowiłam zrobić ciasteczka. Jestem dobra w kuchni, więc dla mnie to wielka przyjemność. Po skończeniu roboty, wzięłam sobie kilka do pokoju i miałam zamiar obejrzeć jakiś film. Wszystkie moje plany zmieniły się jednak w ułamku sekundy.
- Dostałam wiadomość? - oznajmiłam wchodząc do pokoju i widząc świecący się telefon.
Wiadomość od: Kagura
- Mizumi tak cię przepraszam za to co się wydarzyło podczas świąt. Chcę ci to wszystko wyjaśnić jutro, jeśli jeszcze mnie nie nienawidzisz. Tak bardzo mi z tym źle
Zamarłam. Nie wiedziałam czy mam coś odpisać czy nie. Nie wiedziałam czy chce go w ogóle widzieć i słuchać jego wymówek. Byłam na niego zła. W dodatku dopiero teraz się odzywa.
[NOWY ROK GODZINA 16:00]
Jesteśmy umówieni przy świątyni o 22:00. Denerwuję się spotkaniem z Kagurą. Boję się jak to wszystko wyjdzie i, że to co jest między nami nagle się zakończy. Próbowałam jednak myśleć pozytywnie, że może to się jakoś ułoży i będzie jak dawniej.
*****
Szłam w słabym świetle miejskich latarni i przysłuchując się odgłosom śniegu, który skrzypiał pod moim naciskiem. Wokół poza tym panowała mroczna cisza. Nie było żadnego wiatru, więc gałęzie zamarły nieruchomo. To był dobry czas na to, aby sobie jeszcze raz to wszystko przemyśleć. Jednak z drugiej strony miałam już tego dość i chciałam wiedzieć jak się to potoczy dalej.
Kiedy doszłam na umówione przez nas miejsce, stała tam Yuki i Kakeru. Poczułam ulgę, że jeszcze go nie ma.
- Mizumi - chan! - krzyknęła machając do mnie z uśmiechem.
- Długo czekacie? - spytałam.
- Nie, niedawno przyszliśmy.
- To nie tak, że szliśmy razem, po prostu na siebie wpadliśmy po drodze - tłumaczył się Kakeru.
- Jasne, jasne! - odparła ze śmiechem - Kagura też zaraz powinien być.
- Ah, rozumiem...
- Nie cieszysz się?
- Em, nie o to chodzi.
- Coś się między wami wydarzyło? - pytała dociekliwie.
- Daj jej już spokój. To są ich sprawy - dodał Kakeru.
- Oh, zamknij się. Pan najmądrzejszy się znalazł. To moja przyjaciółka, już nie takie rzeczy sobie mówiłyśmy, prawda?
- Ta-ak... - odpowiedziałam z lekkim zawahaniem.
Prawda jest taka, że to Yuki mi się zawsze ze wszystkiego zwierzała, a ja byłam tylko jej wiernym słuchaczem.
- O, patrzcie. Biegnie nasz spóźnialski - oświadczyła Yuki, na co wszyscy odwrócili się w daną stronę.
Poczułam jak serce zabiło mi mocniej, na jego widok. Naprawdę zaczynałam się denerwować. Ciekawe jak się przywita.
- Kagura! Czy ty się zawsze musisz spóźniać? - wyrzuciła ze złością Yuki.
- Wybaczcie, coś mnie zatrzymało - odrzekł łapiąc się za głowę z uśmiechem.
- Jak zawsze... - parsknęła - Hm, w takim razie idziemy!
- Przecież jesteśmy na miejscu - rzekł Kakeru.
- Ugh, miałam na myśli po jedzenie! Nie bierz jak nie chcesz, ale mi jest na przykład zimno, więc przydałoby się coś ciepłego wrzucić na ruszt.
- Trzeba było tak od razu.
- A czy to nie oczywiste? Eh... Idiota...
- He? Kogo nazywasz idiotą? - wybuchnął nagle Kakeru, na co każdy standardowo się zaśmiał.
Po tym kupiliśmy sobie wszyscy ciepłe jedzonko i stanęliśmy przed głównym wejściem do świątyni w dość sporym tłumie ludzi. Dzięki temu nie było aż tak zimno. Z Kagurą nie zamieniliśmy jednak ze sobą ani słowa, co trochę mnie przybiło. Mimo to próbowałam dalej dobrze się bawić w gronie moich przyjaciół. Kiedy dochodziła 24:00, każdy zebrał się w grupę i czekał na odliczanie do nowego roku.
- 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1 SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!! - krzyknęli wszyscy zebrani tam ludzie.
- Szczęśliwego Nowego Roku Mizumi - chan.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Yuki - chan.
- Szczęśliwego Nowego Roku - powiedział Kakeru.
- Szczęśliwego Nowego Roku.
- Mizumi - zaczął niepewnie Kagura - Szcz-ę-sliwego Nowego Roku - wyrzucił szybko, po czym spuścił głowę w dół, próbując ukryć swoją czerwoną twarz. Uśmiechnęłam się, gdyż widzę, że jest mu głupio.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Kagura - odpowiedziałam wesoło, na co on odwzajemnił uśmiech.
Następnie poszliśmy do świątyni, aby się pomodlić i poprosić o coś lub jak ktoś woli złożyć życzenie. Podchodziliśmy tam parami, najpierw poszli Kakeru i Yuki, a potem ja z Kagurą. Zażyczyłam sobie, abyśmy zostali w naszym gronie na zawsze, mimo że pewnie cała nasza czwórka rozejdzie się po liceum w inną stronę. Naprawdę chciałabym mieć takich przyjaciół do końca życia, na dobre i na złe. Po tych wszystkich wspólnych przeżyciach wiem, że to jest największy skarb i podpora w życiu.
Kolejną rzeczą jaką zrobiliśmy było wylosowanie wróżb szczęścia.
- Co macie? - zwróciła się do nas Yuki.
- Małe szczęście - odparł Kagura.
- Ja też - powiedziała Yuki.
- Nieszczęście - dodał Kakeru, na co każdy znowu się zaśmiał.
- A ty Mizumi?
- Ja mam wielkie szczęście.
- Łoo, naprawdę?
- Mhm.
- Szczęściara! - krzyknęła radośnie Yuki, po czym oznajmiła - dawajcie, teraz trzeba to przywiązać do drzewka.
- Nie wiem, czy chcę, aby mi się to spełniło - odrzekł Kakeru.
- Hahaha, ty i tak zawsze masz pecha - zaśmiała się Yuki.
- NO WŁAŚNIE!
Nadszedł czas, kiedy mieliśmy już wracać do swoich domów. Zaczęliśmy się żegnać, jednak Kakeru i Yuki wracali razem. Kiedy mialam już odchodzić, wtedy ktoś złapał mnie za rękę.
- Odprowadzę cię - rzekł cicho.
- Jest już późno mo...
- Mówiłem, że chce z tobą porozmawiać - przerwał mi.
Nic na to nie odpowiedziałam. On puścił moją rękę i zaczęliśmy iść w ciszy przez dłuższy czas.
- Wtedy w święta naprawdę chciałem spędzić z tobą ten wieczór - zaczął swoim poważnym tonem - kiedy już się zbierałem, mój tata potrzebował pomocy w pracy. Mimo że nie chciałem, musiałem mu pomóc. I tak ledwo wiążemy koniec z końcem. Nie jest nam łatwo, a mój tata stara się jak może, jednak nie zawsze wszystko idzie po jego myśli. On również by chciał żebym poszedł na studia, zdobył pracę i żył lepiej niż do tej pory. Jednak sam często nie daje sobie rady. Kiedy mu pomagałem, wypadł mi telefon z kieszeni i się zepsuł. Nie miałem nawet jak do ciebie zadzwonić, że się spóźnię.
- Spóźnisz? - rzekłam mając już łzy w oczach - czekałam na ciebie dwie godziny! - wykrzyknęłam w złości i rozpaczy.
W tym momencie Kagura stanął za mną nieruchomo ze schyloną głową.
- Przepraszam... - powiedział, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam już co się dzieje. Dlaczego on płacze. Dlaczego?
- Kagu...
- PRZEPRASZAM! - krzyknął błagalnie - nie chciałem cię zranić. Jesteś dla mnie ważna. Wolałem żebyś nawet na mnie nie czekała stojąc na tym mrozie. A mimo to biegłem... Biegłem z nadzieją, że jeszcze tam jesteś. Jednak spóźniłem się. Możesz mnie za to znienawidzić, ale chciałem, żebyś po prostu o tym wiedziała - podniósł nagle głowę i miał zamiar mówić dalej, ale gdy ujrzał moją zapłakaną twarz, znów cały znieruchomiał.
Wtedy ruszył szybko w moją stronę i mocno mnie przytulił. Nie oczekiwałam po nim takiego zachowania. Naprawdę się zdziwiłam, ale gdy to zrobił, poczułam jak kamień spadł mi z serca. Znów mogłam poczuć jego ciepło, a teraz byłam nawet w stanie usłyszeć bicie jego serca, tuląc twarz do jego klatki piersiowej. On jest dla mnie zbyt ważny, nie dałabym rady go znienawidzić, bo... tak bardzo go kocham...
*****
Po ostatnich wydarzeniach, długo nie mogłam dojść do siebie. Strasznie to wszystko przeżyłam, sama nawet nie wiem czemu. Jednak nasze relacje z Kagurą nie uległy zmianie, jest dokładnie tak jak wcześniej, co bardzo mnie cieszy. Przetrwaliśmy razem ten trudny okres i na szczęście wszystko wróciło do normy.
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top