Noc pod gołym niebem ~ Odcinek 7
Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Wszyscy byliśmy bardzo ucieszeni. Teraz wystarczyło tylko pójść na nasz teren, gdzie mieliśmy rozbić namioty.
- To daleko stąd? - spytała Mei.
- Spójrzmy na mapę - rzekł Kakeru, wyciągając papier ze swojej torby - jesteśmy tu - wskazał palcem - a mamy się znaleźć tu - znów przesunął palcem po mapie.
- Zaraz powinniśmy być na miejscu. Tak myślę...
- W takim razie idziemy. Nie ma co tracić bez sensu czasu - odparł Kagura, na co wszyscy się zgodzili i ruszyli dalej.
Droga mimo dość wysokiej temperatury, była przyjemna. Wokół jedynie łąki, a z daleka było już widać las, przy którym mieliśmy się zamiar rozbić. Wiatru nie było prawie wcale. Deszcz nie padał tu pewnie od dawien dawna, gdyż wszystko było suche jak pieprz. Z traw dało się słyszeć różne odgłosy wydawane przez owady i były to jedyne odgłosy jakie tam słyszeliśmy. Żadnego szumu, żadnych rozmów, śmiechów, samochodów, ludzi biegnących w pośpiechu do pracy czy szkoły. Nic, oprócz niczym nie zmąconej muzyki skomponowanej przez naturę.
- Tutaj chyba będzie dobrze - powiedziała Yuki, gdy dotarliśmy na granicę łąki i lasu.
- Też tak myślę - dodałam.
- Odpocznijmy chwilę i bierzmy się do roboty - oświadczył, po chwili Kagura.
Wtedy wszyscy po kolei padli na ziemię jak martwi. Podróż była męcząca, a teraz jeszcze ten upał, w dodatku nie ma się gdzie nawet ochłodzić. W tym momencie wszystkie moje pozytywne myśli odeszły w las, dosłownie... Już nie było tak przyjemnie, miałam wrażenie jakby temperatura rosła z każdą minutą. Trawa, na której leżeliśmy była sucha i twarda, przez co i nie zbyt wygodna, wokół wszędzie różnorakie robactwo. Gdzie tu pozytywy?
- Mizumi, co masz taką zmarnowaną minę? - spytała Yuki.
- Jak na razie to jakiś istny terror. Zaraz się tu rozpłynę!
- Nie przesadzaj, jak rozbijemy namioty, to pójdziemy do lasu. Tam będzie cień i może znajdziemy gdzieś jakiś strumyk to się trochę ochłodzimy.
- Albo i nie znajdziemy nic.
- Mizumiś - powiedział Kagura, na co każdy się na niego dziwnie spojrzał.
- Mizumiś? - powtórzyła Yuki - hahaha to nowość słyszeć coś takiego z twoich ust.
- Nie wtrącaj się - odpowiedział oschle.
- Tak, tak.
- Kontynuując. MIZUMI, nie patrz na to co złe, tylko na to, że jesteś tu z nami, paczką przyjaciół, na wyjeździe, można się trochę oderwać od rzeczywistości, zabawić się.
- Łatwo ci mówić. Jak na razie to ja nadal się topię. Zaraz zostanie po mnie tylko kałuża i już się nie zabawię.
- Przesadzasz... - szepnęła Yuki.
- W takim razie koniec odpoczynku. Rozkładamy namioty i idziemy w głąb lasu na poszukiwania - zadeklarował Kagura, po czym energicznie wstał.
Nikt jednak poza nim nie miał tyle siły i chęci, aby z takim entuzjazmem do tego podejść. Samo wstawanie zajęło nam kilka minut...
Kiedy oba namioty W KOŃCU stanęły tak jak powinny, wzięliśmy swoje podręczne torby i ruszyliśmy w naszą małą podróż.
Rzeczywiście w lesie było odrobinę chłodniej. Szliśmy w niewiadomym dla nas kierunku. Sami nawet nie wiedzieliśmy czego szukać.
- Mei - chan.
- Hm?
- Co my mamy właściwie robić? Las to las, co tu notować?
- Mamy odnotowywać zmiany jakie następują na danym obszarze. Musimy pobawić się w obserwatorów i uzbroić się w cierpliwość. Na początek trzeba znaleźć miejsce, w którym będziemy to robić.
- Czyli jakie?
- Jakby to określić... Takie najbardziej ożywione, jeśli wiecie co mam na myśli.
- Taa...
Długo nam zajęło znalezienie takiego "miejsca", jednak nareszcie trafiliśmy do punktu, które przykuło uwagę każdego. Przyznam, że sama nie spodziewałam się zobaczyć tu czegoś takiego. Obraz ten wyglądał niczym wyjęty ze snu. Bowiem znajdował się tam staw, a wokół niego wszelakie wodne rośliny. Natomiast między koronami drzew było trochę odstępu, więc dało się stamtąd również zobaczyć zalesione wzgórza i góry. Widok ten był niesamowity, ale wtedy najbardziej interesowało mnie to, aby wskoczyć do tego stawu i poczuć ochłodę.
- Już mnie tu nie ma! - krzyknęłam, po czym chciałam już zacząć biec do wody, lecz jakiś wyrodny człowiek mi w tym przeszkodził - Kagura, puść mnie. O co ci chodzi?
- O to, że nie możesz tam wskoczyć.
- A to niby dlaczego? He? - rzekłam, a wtedy każdy wskazał palcem w jedną stronę.
Kiedy się tam spojrzałam, moim oczom ukazała się mała tabliczka z napisem:
"ZAKAZ KĄPIELI"
- No to chyba jakieś jaja! - wyrzuciłam z oburzeniem - czy ci ludzie naprawdę chcą, żebym się usmażyła na tym słońcu? Co za zwyrodnialce! Phi...
- Uspokój się, Mizumi. To słońce chyba naprawdę źle na ciebie działa - zauważyła Yuki.
- Chodźmy usiąść w cieniu.
- I tak mieliśmy taki zamiar. W końcu teraz nadeszła pora na nasze obserwacje - powiedziała słusznie Mei.
- A no racja.
- Kakeruuuu...
- Czego?
- Ej no! Mógłbyś być trochę milszy - burknęła z niezadowoleniem Yuki.
- HAH, może i bym mógł, gdybyś i ty... A zresztą co ja się będę kłócić...
- TO DOPIERO NOWOŚĆ!
- Zamknij się - odpowiedział z kamienną twarzą, na co dziewczyna głupio zachichotała.
- Cisza. Teraz nie czasu na żadne kłótnie, musimy być cicho, żeby niczego tutaj nie spłoszyć. Znajdźmy miejsce, z którego nie będziemy aż tak widoczni i zaczynajmy - rzekła Mei.
- Właśnie - przyznał jej rację Kagura.
Tak i też zrobiliśmy. Schowaliśmy się za jakimiś krzewami i zaczęliśmy obserwować wszystko dookoła z niebywałą dokładnością. Jednak nie na długo...
- O ludzie... Tu się nie dzieje kompletnie nic! Już więcej rozrywki jest, gdy odwiedzam swoją babcie - zaczęła zrzędzić Yuki.
- Możemy już wracać? - dodałam równie zniechęcona.
- Nie ma mowy! - odpowiedziała gwałtownie i zdecydowanie Mei - musimy czekać, aż coś się pojawi.
To prawda, nie działo się nic. Wszędzie cisza i spokój. Czasem jedynie wiatr zaszumi pośród drzew i nic poza tym. Każdy był już zmęczony i za pewne myślał tylko o tym, by rzucić się do spania, jednak wtedy zdarzyło się coś, co szybko rozmyło nasze myśli.
- Patrzcie! - powiedziałam z zachwytem do wszystkich, wskazując palcem w daną stronę.
- Stado sarenek! Kawaii! - dodała Yuki.
- A tam? Co to leci?
- Czy to nie żuraw?
- Tak! A tam leci kolejny! Szybko, zapisujcie! - mówiła podekscytowana Mei.
- Niesamowite!
- W końcu coś się pojawiło - odetchnął z ulgą Kagura.
- Już się bałem, że będziemy siedzieć w tych krzakach do wieczora - dopowiedział Kakeru.
- Cisza!
- Zapisaliście?
- Tak.
- Dobrze, na ten czas wystarczy. Powoli się wycofajmy i wracajmy do namiotów. Musimy być na miejscu przed zmrokiem - odrzekła krótkowłosa dziewczyna, na co każdy się rozweselił.
*****
Kiedy dotarliśmy do naszego "obozowiska", słońce sięgnęło już szczytów drzew. Niebo wyglądało niczym pomalowane, co umiliło nam znacznie wieczór.
W końcu zapadła noc. Wokół panował pełny mrok, gdyż na niebie brakowało tego dnia srebrzystej tarczy księżyca, dającej pewien blask. Natomiast znajdywały się na nim miliony, dosłownie miliony gwiazd. Ten widok był wręcz niezapomniany. Nigdy nie widziałam aż tak dużej ich ilości.
- Widzieliście? Tam była spadająca gwiazda - powiedziała Yuki przerywając ciszę.
- Tam też była. Trzeba pomyśleć życzenie - odparł wesoło Kagura.
- To niesprawiedliwe, też chcę zobaczyć spadającą gwiazdę!
- Mei - chan, jesteś w końcu obserwatorem! Wierzę w ciebie! - powiedziała sarkastycznie Yuki, po czym wybuchła śmiechem.
- Bardzo śmieszne!
- Tylko sobie żartuje.
Słuchając ich rozmów i śmiechów, czułam w głębi serca, że nie jestem sama. Mogłam patrzeć na ich uśmiechnięte twarze, czuć to co oni i cieszyć się tą piękną chwilą. Miałam wrażenie jakby nic już nie mogło zepsuć tej nocy, byłam taka szczęśliwa, a mimo to z moich oczu zaczęły płynąć łzy odbijając w nich światło gwiazd.
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top