Dom strachów ~ Odcinek 2

W końcu dzisiaj nadszedł dzień festiwalu. Wszystko było już zaplanowane i przygotowane. Wystarczyło tylko dopracować różne drobiazgi i gotowe. Ja wraz z Kakeru mieliśmy za zadanie rozgłaszać naszą atrakcje innym uczniom. On więc chodził po szkole rozdając ulotki, a ja przed wejściem zachęcałam ludzi do wzięcia udziału. Natomiast Yuki i Kagura oraz kilka innych osób z naszej klasy była od „straszenia". Oboje mieli świetne przebrania i charakteryzacje makijażowe, aż sama bałabym się wejść do środka. Nie mam pojęcia co oni tam wyprawiają, ale wiem że ich taktyka działa, a ludzie rzeczywiście wybiegają stamtąd z krzykiem. To jest chyba idealna rola dla nich.

Kiedy skończyliśmy, zdecydowaliśmy przejść się po innych klasowych atrakcjach. Odwiedziliśmy kawiarnie w stylu hawajskim, pokój śmiechu, a nawet specjalną budkę zdjęciową. Następnie poszliśmy na dwór, gdzie znajdowało sie dużo budek z jedzeniem i napojami.

- To co? Może pójdziemy teraz do tej knajpki niedaleko stacji? - zaproponowała Yuki.

- No dobra.

- To poczekajcie na mnie, muszę wrócić do klasy po torbę - odparłam.

- Okej, będziemy czekać przy bramie.

- Dobra - oznajmiłam, po czym pobiegłam w stronę głównego wejścia do szkoły.

Szybko wbiegłam do klasy, chwyciłam moją torbę i zadowolona zaczęłam już iść korytarzem w stronę schodów. Zdecydowałam jednak wstąpić jeszcze na chwilę do łazienki. Kiedy tam weszłam, przy umywalkach stały trzy dziewczyny malujące się przy lustrze. Odrazu po tym jak mnie jednak zobaczyły, momentalnie przestały i spojrzała na mnie chłodnym wzrokiem. Miałam już wchodzić do kabiny, gdy nagle usłyszałam.

- A kogo ja tu widzę? - powiedziała jedna, złośliwym głosem. Okazało się, że była to Kyouko.

- Czyżby to nie ta nowa dziewczyna Kagury? - dodała druga.

- Nie wystarczyło ci to, co na ciebie nagadywałam? Hah, z bliska jesteś jeszcze brzydsza. Nie rozumiem co on w tobie widzi...

- O co wam chodzi? - odezwałam się w końcu.

- O to, że to ja powinnam być jego dziewczyną. Jest z tobą z litości? Bo jakoś nie chcę mi się wierzyć, że odrzucił mnie, żeby teraz być z taką szkaradą.

- Nie jest ze mną z litości.

- Czyżby? A skąd ta pewność? Na własne oczy widziałaś jak mnie wtedy potraktował. Jesteś pewna, że go znasz? On chciał mnie skrzywdzić!

- Nieprawda! To wszystko kłamstwa. Kagura nigdy by czegoś takiego nie zrobił! - próbowałam go bronić, ale coraz bardziej się bałam.

- Więc osądzasz mnie o kłamstwa? - wyrzuciła gniewnie, po czym podeszła do mnie i popchnęła mocno na ścianę.

- Kyouko, pokaż jej kto tu rządzi - rzekła śmiejąc się jedna z jej przyjaciółek.

- Z wielką chęcią - odparła, po czym zamachnęła się ręką.

[PRZED SZKOŁĄ]

- Mizumi coś długo nie wraca - zauważył Kagura.

- Może coś ją zatrzymało.

- Pójdę jej poszukać - zadeklarował chłopak, po czym pobiegł w stronę budynku.

(Kagura pov)

Zacząłem biegać jak szalony po całej szkole. Nie znalazłem jej w szatni ani w klasie. Na schodach również się na nią nie natknąłem. Już powoli brakło mi pomysłów, gdzie mogła się znajdować. Kiedy mijałem toalety, z damskiej łazienki wyszły akurat trzy dziewczyny, a jedną z nich była Kyouko.

- Oh, Kagura - zaczęła, jednak całkiem ją zignorowałem. Miałem lepsze rzeczy do roboty.

- Twoją dziewczynę chyba rozbolał bardzo brzuch - powiedziała nadal mając na twarzy swój fałszywy uśmiech.

Nagle stanąłem. Nie wiedziałem o co jej chodzi.

- Gdzie jest Mizumi?

- Teraz to się odezwiesz? Hmm... Szukaj, a może znajdziesz.

- Jeśli jej coś zrobiłaś, to wiedz, że nie skończy się to dla ciebie dobrze.

- Grozisz mi? Hah i co znowu zrobisz to co wtedy?

- Wystarczy, że zgłoszę to do nauczyciela.

- Nic na mnie nie masz. A teraz żegnam - powiedziała, po czym trzasnęła drzwiami od łazienki.

Miałem dziwne przeczucie, że to właśnie tam znajduje się Mizumi. Kiedy lekko uchyliłem drzwi, ujrzałem ją leżąca bezwładnie na ziemi. Ten widok aż zmroził mi krew w żyłach.
Od razu do niej podbiegłem.

- Mizumi! Mizumi! Obudź się!

- Kagura - kun? - wyjąkała.

- Tak, jestem tu przy tobie.

W tym momencie drzwi od łazienki znowu się otworzyły.

- Ej, to jest damska łazie... Jezu, Mizumi? Co jej się stało? - wykrzyknęła przerażona dziewczyna.

- Sam dokładnie nie wiem. Mizumi odezwij się!

- W porządku, nic mi nie jest - powiedziała, lecz z wielką trudnością.

- O czym ty mówisz? Leżysz ledwo żywa na podłodze. Jak może być w porządku?

- Zanieśmy ją do pielęgniarki.

- Dobra.

Tak też zrobiliśmy. Zaniosłem ją na rękach do gabinetu, jednak nikogo tam już nie zastaliśmy. Położyłem ją więc delikatnie na jednym z łóżek.

- Mizumi, daj mi swój telefon. Zadzwonię do twojej mamy, żeby po ciebie przyjechała - mówiłem nadal bardzo przejęty jej stanem.

- Nie trzeba, zaraz mi przejdzie.

- A co cię boli dokładnie?

- Brzuch.

- A co się w ogóle stało?

(Mizumi pov)

Nie chciałam go martwić. Prawda jest taka, że Kyouko uderzyła mnie, tak mocno, że upadłam bezsilnie na ziemię. Nie zamierzałam mu jednak powiedzieć prawdy.

- Po prostu nagle zaczął mnie bardzo boleć i zrobiło mi się słabo...

- Nie dasz rady wrócić do domu o własnych siłach. Zaufaj mi.

- Ufam, ale mama nie ma czasu, jest w pracy i nie przyjedzie po mnie.

- A tata?

- Też.

- Cholera!

- Nie denerwuj się. Ze mną wszystko dobrze, naprawdę zaraz mi przejdzie. Już i tak mniej boli - uspakajałam go, a mimo to sama nie wierzyłam we własne słowa.

- W takim razie zadzwonię do Yuki i Kakeru.

- To może ja już pójdę - rzekła nadal obecna tu dziewczyna, o której oboje zdążyliśmy już zapomnieć.

- Ah, przepraszam i dziękuję za pomoc - odparł Kagura.

Niedługo potem w gabinecie pojawiła się Yuki i Kakeru. Również bardzo się mną przejęli i chcieli wiedzieć co się stało, ale nie mogłam im tego powiedzieć.

Kagura przez cały ten czas trzymał moją dłoń. Z tym widokiem w oczach, zasnęłam.

*****

Kiedy się obudziłam, było już ciemno. Nikogo obok mnie nie było. Czyżby Kagura wrócił już do domu? Zostawił mnie?
Odsłoniłam zasłonę oddzielająca od siebie łóżka, gdzie ujrzałam śpiącego Kagurę. Poczułam wielką ulgę, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się cień uśmiechu. Wtedy otworzył oczy i spojrzał się na mnie zaspanym wzrokiem.

- Już się obudziłaś? - spytał, po czym usiadł i zaczął się przeciągać - która godzina?

- Nie mam pojęcia.

- Twoi rodzice nie będą się martwić?

- Nie wiem - odpowiedziałam, po czym chwyciłam mój telefon w celu sprawdzenia godziny - to już 22? Jakim cudem? Mogłeś mnie obudzić... - zaczęłam marudzić.

- Nie mogłem, tak słodko spałaś - powiedział to takim dziwnym jak na niego głosem, udając małe dziecko.

- Aż w końcu sam zasnąłeś...

- Hehe.

- No cóż, wracajmy do domu.

- A jak się czujesz?

- Już lepiej.

- To dobrze. W takim razie chodźmy.

legolas_myluv

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top