Diabelski młyn ~ Odcinek 9
Przez całe dwa dni nawet nie wychodziłam z łóżka. Zależało mi na tym, aby jak najszybciej wyzdrowieć, ale w końcu nadszedł ten czas kiedy mogę wywlec się z domu i pójść do szkoły.
- Mizumi, na stole zostawiłam ci drugie śniadanie. Nie spóźnij się - powiedziała mama, kiedy schodziłam na dół po schodach.
- Dobrze - odpowiedziałam jej w biegu, po czym spakowałam moje bento i wybiegłam z domu, mówiąc jak zawsze - ittekimasu.
W wielkim pośpiechu opuściłam swą posesję i zaczęłam kierować się do szkoły. Jak przystało na wiosnę, wszystko było już prawie w pełni rozwinięte. Brakowało jeszcze kwiatów wiśni, które zawsze wzbogacały i uprzyjemniały każdą drogę swoim zacnym wyglądem i delikatnym zapachem. Na tę chwilę, wszędzie było po prostu zielono.
- W takich momentach cieszę się, że nie mieszkam daleko od szkoły i nie muszę jak co po niektórzy podjeżdżać pociągiem. Wystarczy, że pójdę drogą na skróty, wąskimi uliczkami między domami i w 10 minut będę na miejscu - powiedziałam cicho do siebie, nie zwalniając tempa.
Kiedy dochodziłam już do bramy, usłyszałam za sobą wołanie.
- Mizumi - chan!
- O, Yuki - chan. Dzień dobry.
- Dzień dobry. Cieszę się, że już wróciłaś.
- Ja też. Wiesz gdzie są chłopcy?
- Kakeru był rano na jakiś zajęciach, więc pewnie jest już w klasie, a Kagura nie wiem, pewnie się spóźni.
- A, no dobra. Em... a gadaliście może z Mei?
- Nie, nadal nas unika. Nie raz próbowaliśmy do niej zagadać, ale za każdym razem bezskutecznie.
- Rozumiem... A więc czas to zmienić, czy tego chce czy nie, będzie musiała z nami porozmawiać.
- Skąd u ciebie ta determinacja?
- Po prostu się o nią martwię. Chcę wiedzieć co ją tak dręczy. Jest naszą przyjaciółką, to nasz obowiązek jej pomóc.
- Masz rację, ale załatwimy to na długiej przerwie.
- Okej, a teraz chodźmy, zaraz zaczyna się lekcja. Specjalnie poszłam dzisiaj skrótami, bo bałam się, że się spóźnię, a teraz się wleczemy.
[PRZERWA ŚNIADANIOWA]
- Yuki, Kagura, Kakeru - odezwałam się do nich, kiedy zadzwonił dzwonek.
- Tak?
- W tym momencie wychodzimy z klasy i ruszamy na poszukiwania Mei, chociaż podejrzewam, gdzie może się znajdować.
- A co z drugim śniadaniem?
- Zjesz na następnej przerwie, więc nie marudź.
- Eh, no dobra...
- To gdzie myślisz, że jest? - spytała Yuki.
- Pamiętacie miejsce do którego Mei chodziła na lunch zanim nas poznała?
Nikt nie musiał długo myśleć i każdy bez żadnych porozumień ruszył w jednym kierunku.
W pewnym momencie spojrzałam za okno z widokiem właśnie na to miejsce.
- Jest tam! Szybko!
W mgnieniu oka pojawiliśmy się przed bocznym wejściem szkoły. Bez wahania podeszliśmy całą grupą do Mei, jednak ona nie miała nawet zamiaru na nas spojrzeć.
- Co to wszystko ma znaczyć? Unikasz nas, nie rozmawiasz, ignorujesz. Czemu? Czy zrobiliśmy coś nie tak? - zaczęłam, lecz odpowiedziała mi cisza.
- Mei - chan, nie zostawimy cię z tym samej. Powiedz tylko co jest nie tak - dodała po chwili Yuki.
- Daj sobie pomóc - dopowiedział Kagura.
- Wiesz, że możesz na nas liczyć - dokończył Kakeru.
- Proszę - powiedziałam mając już łzy w oczach.
- Nie... nie możecie nic zrobić, ja też nie. Nikt nie może! - nagle wybuchła złością.
- Mei... Na pewno jest jakiś sposób.
- To bez sensu, może być tylko gorzej. Minęło już tyle czasu i nic nie uległo zmianie. Mam wszystkiego dość! - krzyknęła, po czym gwałtownie wstała i pobiegła do wejścia.
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie bez zrozumienia i staliśmy nadal w ciszy z przygnębioną miną. Czuliśmy się bezradni i nie wiedzieliśmy co robić dalej.
Po szkole postanowiłam więc spróbować sama. Szybko zbiegłam po schodach do szatni, zmieniłam buty i wybiegłam ze szkoły, żeby dogonić Mei.
- Mei - chan, poczekaj proszę! - krzyknęłam w biegu, a ona stanęła w bezruchu. Kiedy byłam już tuż za nią, również stanęłam i rzekłam - nie będę cię zmuszać, żebyś mi powiedziała co cię trapi, ale daj sobie pomóc w inny sposób.
Ona spojrzała na mnie pytająco, lecz nic nie powiedziała.
- Chodź z nami dzisiaj się rozerwać. Nie chcemy, żebyś była smutna. Proszę. Zgódź się.
- Dobrze...
- Naprawdę?! - powiedziałam cała ucieszona.
- Tak.
- To świetnie! Bądź w takim razie o 17 przy fontannie, reszta to niespodzianka.
- Mhm.
- To do zobaczenia!
Rozradowana pobiegłam dalej. Od razu wyciągnęłam telefon i wysłałam do wszystkich SMS o spotkaniu.
[17:00 FONTANNA]
Tak jak się spodziewałam byłam pierwsza na miejscu, lecz nie musiałam długo czekać, gdyż chwilę później przyszła również Yuki.
- Ohayo! - krzyknęła z daleka.
- Ohayo!
- Jak udało ci się namówić Mei? - spytała od razu po tym jak dobiegła na miejsce.
- W sumie to nic takiego nie powiedziałam...
- O, rozumiem. Najważniejsze, że się udało! Mam tylko nadzieję, że to pomoże w jakiś sposób Mei.
- Ta, ja też.
- Patrz idą! - powiedziała wskazując palcem w dane miejsce.
- A gdzie Mei? - spytałam zmartwiona, gdy zobaczyłam samych chłopaków.
- Em... Może zaraz przyjdzie. Poczekajmy.
- Mhm.
- Hejka! - powiedział wesoło Kagura.
- Hejcia! Wow Kagura, chyba pierwszy raz przyszedłeś na czas! - odrzekła żartobliwie Yuki.
- Oj, nie przesadzaj... - odparł lekko zakłopotany, po czym szybko zmienił temat rozmowy - nie ma jeszcze Mei?
- Nie... Ale miejmy nadzieję, ze się pojawi - odpowiedziałam smutniejszym głosem.
- Skoro się zgodziła, to na pewno zaraz przyjdzie. Mei - chan, by nas nie oszukała, prawda? - powiedziała Yuki, chcąc mnie pocieszyć.
- Ej! - rozległ się krzyk z daleka, po czym jednocześnie spojrzeliśmy w miejsce skąd się wydobył.
- Czy to... - zaczął Kagura.
- Mei - chan! Jesteś! - krzyknęłam radośnie rzucając się jej w ramiona.
- Już się baliśmy, że nie przyjdziesz - dopowiedziała Yuki.
- Przecież obiecałam - rzekła dziewczyna z lekkim uśmiechem, na co każdy zadowolony skinął głowa.
- Haaa! A wiec, dzień w wesołym miasteczku uznaje za rozpoczęty! - krzyknęła jak zwykle energicznie Yuki. - Kakeru, gdzie chcesz iść?
- E? Czemu ja mam decydować?
- Jenyy, daj po prostu jakąś propozycje.
- Hmm... Dom strachów?
- Ty i dom strachów? Chcesz zejść na zawał? Już dziewczyny tam dłużej wytrzymają niż ty. Haha!
- Czyżby? Jestem już tak przyzwyczajony do twojej twarzy bez makijażu, że już chyba nic mnie nie zdoła przestraszyć.
- He? A ty znowu zaczynasz z tym makijażem?! Co za palant!
- Ej, spokój. Dzisiaj mamy się dobrze bawić. Chociaż raz spróbujcie się nie pokłócić, proszę - powiedziałam, po czym dodałam szeptem - dla dobra Mei.
W wesołym miasteczku było tak wiele atrakcji. Byliśmy naprawdę na wielu: kolejce górskiej, w domu strachów, przy budkach z nagrodami, na ekstremalnych kolejkach i części „wodnej". Zdążyliśmy również odwiedzić różne budki z jedzeniem, które Kakeru szybko niestety zwrócił.
- Idźcie beze mnie... Ja już sobie podaruje resztę atrakcji na dziś - mówił zmarniały chłopak.
- Mogłeś powiedzieć, ze masz chorobę lokomocyjna! Mało brakowało, a byłabym w... w tym czymś! - mówiła z pretensja Yuki.
- Robi się już późno i została nam ostatnia atrakcja - powiedziałam, kiedy wszyscy spojrzeli się w górę.
- Diabelski młyn - dopowiedział każdy jednogłośnie.
Podczas, gdy niebo przybierało już coraz ciemniejszych barw, ja skupiłam się na tym, by wraz z Kagurą udało nam się zająć specjalny wagon w kształcie serca.
- Jest! - powiedziałam w myślach, kiedy ujrzałam, wyróżniający się spośród innych, wagon.
- To jak idziemy? - spytała Yuki.
- Ja pójdę z Kagurą, do tego... No... No wiesz... - szepnęłam jej na ucho.
- Aaa! No dobra! W takim razie Mei, Kakeru idziemy!
- Ja sobie podziękuje - odparł Kakeru.
- E? A to niby dlaczego?
- Nie interesuj się.
- Hm, czyżby ktoś tutaj miał lęk wysokości? A może klaustrofobię?
- Pf, chciałabyś!
- Hahaha! Wiedziałam! Co za cienias!
- Ej. Stop. Idziemy, bo zaraz zamykają! - zwróciłam im szybko uwagę, po czym pociągnęłam Kagurę za sobą.
Kiedy doszliśmy do bramek, kupiłam za żetony bilet na przejazd wagonem „dla zakochanych", jednak Kagura jeszcze o tym nie wiedział. Planowałam zrobić mu niespodziankę.
- Chodź, Mizumi. Mamy wolny wagon - powiedział wskazując palcem.
- Nie, my czekamy. Mei, Yuki, wsiadajcie - odpowiedziałam.
- He? Dlaczego?
- Ponieważ my wsiadamy do tego wagonu - rzekłam rzucając wzrok na nadjeżdżający wagon - chodź - powiedziałam po chwili z uśmiechem.
- Mizumi... - wydusił z siebie mając zszokowaną minę, po czym weszliśmy do środka.
Po chwili młyn ruszył. Poczułam wtedy małe napięcie i jakby ucisk w klatce, jednak nie rozumiałam dlaczego.
- Cieszysz się? - spytałam cicho.
- Oczywiście! - odpowiedział bez wahania, na co ja uśmiechnęłam się z ulgą.
- Patrz! Jaki piękny widok, widać całe miasteczko! - krzyknęłam podekscytowana.
- Niesamowite!
Naprawdę krajobraz z tamtego punktu widzenia był nie do opisania. Słońce ostatkami sił chowało się wtedy za horyzontem, przez co niebo nabrało przepięknych i różnorodnych barw. Miejskie oświetlenie przypominało wtedy nocne niebo pokryte licznymi gwiazdami. I byłam też ja, wraz z Kagurą - chłopakiem, którego kochałam, w wyjątkowym miejscu i czasie, tylko we dwoje...
- Kocham cię - powiedział nagle, a ja zamarłam wpatrując się w jego przenikliwe spojrzenie.
- Ka-gu-ra - kun... - wydusiłam w końcu, a wtedy on usiadł obok mnie i chwycił za dłoń, co jeszcze bardziej mnie osłupiło.
Czułam jak moja twarz robi się czerwona, serce waliło mi w piersi niczym młot i nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
- Ja ciebie też! - wykrzyknęłam gwałtownie, z czego Kagura lekko się zaśmiał.
- Ej!
- Przepraszam, przepraszam! Po prostu to było takie urocze - zaśmiał się znowu, lecz kiedy przestał nasze twarze nagle znalazły się tak blisko...
Spotkaliśmy się wzrokiem, po czym zamknęliśmy oczy, aby zaraz potem połączyć się w przecudownym i wymarzonym pocałunku.
legolas_myluv
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top