Rozdział 3

*Następnego dnia*
Budzi mnie odgłos pukania i otwieranych drzwi.

- Wstajemy, mamy nowy dzień - mówi Sasha wchodząc - łap ciuszki i idziemy.

Szybko się przebieram i wychodzę z pokoju. Przed drzwiami czeka Sasha i prowadzi mnie do, tak jakby, sali treningowej. Na środku maty stoi facet w podkoszulku.

- Idź, idź - mówi Sasha.

Staję na środku maty i nieznany mi mężczyzna od razu przystępuje do ataku. Prześlizguję się po macie i podcinam mu nogi. Rozwścieczony mężczyzna wstaje na nogi i naciera na mnie. Atakuje mnie ręką, ale łapię ją i, o dziwo, wykręcam. Kopię go w klatę, a następnie robię półobrót i uderzam go w głowę. Mężczyzna powoli się podnosi i wymierza mi kopniaki. Ja jednak kopię go w nogę, wskakuję na niego, owijam nogi wokół jego głowy i przewracam go.

- Starczy - mówi Sasha.

Oboje powoli się podnosimy. Mężczyzna schodzi z maty i zastępuje go kobieta.

- No to od nowa - mówię do siebie.

Kobieta zaczyna mnie atakować i robi to zdecydowanie szybciej niż jej poprzednik. Jednak ja jeszcze szybciej sparuję lub unikam jej ciosów. W końcu dostrzegam wolną przestrzeń. Kopię ją między obojczykiem, a ramieniem i ta łapie się za rękę. Wykorzystuję to i kopie ją w klatkę piersiową. Następnie wykonuję kolejny już półobrót i kobieta upada. Po chwili się podnosi i kontynuujemy walkę. Kobieta wymierza mi kolejne ciosy, ale daję radę ich unikać. W końcu atakuje mnie ręką. Sprytnie łapię ją w powietrzu i posyłam kobietę na koniec maty.

- Starczy - mówi Sasha.

Walki trwały w nieskończoność. W końcu Sasha zarządza koniec i odprowadza mnie do pokoju.

- Gratulacje, to byli nasi najlepsi ludzie - mówi - a Ty ich pokonałaś w krótkim czasie.
- Dziękuję - mówię.

Sasha zamyka drzwi, ja biorę szybki prysznic w łazience, którą mam w pokoju, przebieram się w ubranie łudząco podobne do piżamy i kładę się, i zasypiam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top