21.
Siedziałem w parku i gapiłem się bezsensownie w drzewo. Nie chciałem tam wracać, pewnie wszyscy w klubie wiedzą co się stało. Zrobiło się trochę zimno, nie miałem żadnej bluzy. Znowu zadzwonił Dylan, postanowiłem odebrać.
- Halo - powiedziałem bez żadnych emocji.
- Thomas wiem o wszystkim, byłem u ciebie w klubie - powiedział zdenerwowany - Powiedz mi gdzie jesteś - dodał po chwili.
- Dylan ja... Nic mi nie jest, wracaj do domu, bo jest zimno.
- Powiedz mi gdzie jesteś - powtórzył tonem rozkazującym.
- W parku tam gdzie kiedyś siedzieliśmy - powiedziałem i się rozłączyłem.
Siedziałem skulony na trawie i dygotałem z zimna. To co zrobił Michael tak bardzo mnie zdenerwowało, wyprowadziło z równowagi. Gdyby nie chłopaki, prawdopodobnie bym był ofiarą gwałtu, ta sytuacja bardzo naruszyła moją sferę osobistą.
Poczułem nagle czyjąś rękę na moim ramieniu, to był Dylan, który natychmiast przyklęknął przy mnie.
- Boże co on ci zrobił - powiedział przyglądając się mojej twarzy.
- Nic takiego - powiedziałem lekceważąco.
- Co za chuj, nie zgłaszasz tego na policję? - zapytał i mi założył swoją bluzę.
- Nie bo to bez sensu - westchnąłem beznamiętnie, na dobrą sprawę nic takiego się nie wydarzyło.
- Chodźmy stąd, dobrze? - zapytał i pomógł mi wstać.
- Dylan, a tobie co jest w oko? - spytałem spoglądając na lekką śliwę pod okiem.
- Musiałem mu obić mordę.
- Przecież on ci mógł coś zrobić - wkurzyłem się i stanąłem z założonymi rękami.
- Ale nie zrobił. On cię chciał skrzywdzić, zabiłbym go ale wtedy bym poszedł do więzienia, a tego bym nie chciał. Strasznie się wkurwiłem - wyjaśnił.
Poszliśmy do niego do domu. Nie chciałem z siebie robić ofiary i się uparłem, że wrócę normalnie do siebie, ale ten się nie zgodził. Dał mi swoje ubrania, bo te były zakrwawione, zostawił mnie na chwilę w mieszkaniu, a sam poszedł po moje rzeczy.
Siedziałem w pachnącej koszulce i troszkę za krótkich dresach. Jego gest był bardzo miły, próbowałem udawać że jest okej, ale tak naprawdę to nie miałem ochoty wracać dziś do agencji. Dwadzieścia minut później Dylan wrócił z moimi rzeczami.
- Dylan, naprawdę nie trzeba - powiedziałem, ale chłopak zamknął mi usta ręką.
- Połóż się, musimy coś zrobić z tą raną - nakazał, a ja się położyłem.
- Daj głowę - powiedział, a ja położyłem głowę na jego kolanach. Poczułem pieczenie i się skrzywiłem.
- Spokojnie, już kończę - uspokoił mnie chłopak i przykleił duży plaster.
Wstałem i się przejrzałem w lustrze, wyglądałem okropnie, do tego te siniaki.
- Nienawidzę tego skurwiela - powiedział chłopak i stanął za mną.
- Ja też... A ja jeszcze z nim tak tańczyłem, myślałem, że po prostu się ze mną droczy - mówiłem cały czas gapiąc się w swoje odbicie. Chłopak mnie energicznie obrócił w swoją stronę.
- To nie twoja wina, i nawet tak nie myśl - pocieszał mnie i przytulił mocno.
Czułem się bezpiecznie w jego uścisku. Poszedłem się wykąpać, on w tym czasie zrobił tosty na kolację i starał się zajmować mi cały czas czymś myśli, żebym nie myślał o tych nieprzyjemnych wydarzeniach. Oprócz tego dostałem wolne w pracy, od teraz do niedzieli włącznie, bo w ten weekend był ślub.
- Może pomieszkasz u mnie już do wesela? - zaproponował i pogłaskał po głowie.
- Zobaczymy... Dziękuje Ci za wszystko - powiedziałem skrępowany, nie chciałem mu się zwalać tak na głowę.
- Nie masz za co dziękować.
Poszedłem do salonu by się położyć i w końcu odpocząć.
- Czemu się tu kładziesz? - spytał Dylan.
- A gdzie mam się kłaść?
- W sypialni ci naszykowałem, ja tutaj śpię - powiedział i mnie podniósł z kanapy i zaniósł na duże łóżko w sypialni.
- Nie, nie ma mowy będę się z tym źle czuł - upierałem się przy swoim, głupio było mi zajmować jego łóżko. No i swoją drogą liczyłem, że może zaproponuje wspólne spanie.
- Ja też się będę z tym źle czuł, że ty śpisz tam, nie ma mowy i nawet nie dyskutuj - nakazał i się lekko uśmiechnął.
- Jakbyś nie mógł w nocy spać, czy coś to mnie obudź - dodał i pogłaskał mnie znowu po głowie.
Gdy już wstawał złapałem go za rękę, popatrzył na mnie i usiadł z powrotem. Ścisnął lekko moją dłoń i pocałował siniaki na nadgarstkach.
- Dziękuję za wszystko - powiedziałem, chciałem żeby Dylan jak najszybciej już wyszedł, bałem się, że zrobię coś niekontrolowanego. Chęć okazania mu jakichś uczuć była tak silna, że momentami bałem się sam siebie.
Gdy wyszedł z pokoju opadłem na łóżko wgapiony w drzwi, którymi przed chwilą wyszedł chłopak. Przy nim nawet nie myślałem o tych niemiłych wydarzeniach sprzed paru godzin. Nie mogłem spać, przekręcałem się z boku na bok.
Zachciało mi się pić, nie paliłem światła w mieszkaniu, bo nie chciałem budzić chłopaka śpiącego w pokoju obok. Przestraszyłem się, bo w kuchni stał Dylan, jak widać nie mógł spać. Był oparty o blat i się patrzył w okno, nie miał na sobie koszulki tylko krótkie spodenki.
- Nie możesz spać? - zapytałem, a chłopak widać było, że się trochę przestraszył.
- Zasnąłem na chwilę, ale się obudziłem - odpowiedział i chyba obrócił z moją stronę, nie widziałem bo było trochę ciemno jedyne światło jakie oświetlało pomieszczenie to księżyc.
Nalałem sobie wody i się napiłem, stanąłem na przeciwko chłopaka.
- Ty masz się w co ubrać na ten ślub? - zapytał mnie przez przypadek lub nie, ocierając swoją dłonią o moją.
- Nie pomyślałem. Nie mam marynarki - stwierdziłem, nie pomyślałem nawet o ubraniach na tę uroczystość.
- Ja też nie mam marynarki, więc może jutro pojedziemy coś kupić? - zaproponował, a ja miałem ochotę się na niego rzucić, wyglądał tak seksownie.
- Możemy pojechać - zgodziłem się i lekko do niego przybliżyłem.
- Pójdę już spać, bo wstaję jutro o siódmej - powiedział i wyszedł z kuchni.
Może nie widział tego jak się do niego troszeczkę przybliżyłem, mam nadzieję. Nie chciałem wyjść na nachalnego, układ między nami był jasny, ale bardzo ciężko było mi to zaakceptować. Wróciłem do łóżka i jakimś cudem zasnąłem.
Nadszedł nowy dzień. Uchyliłem oko, zobaczyłem promienie słońca przebijające się przez ciemnozielone zasłony. Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą. Poszedłem się ogarnąć do łazienki, potem poszedłem do kuchni z zamiarem zjedzenia czegoś. Na stole był talerz z naleśnikami, które wyglądały apetycznie, były ozdobione bitą śmietaną i owocami.
Obok leżała kartka: dzisiaj o 14 pod moją redakcją? Daj znać jak wstaniesz, smacznego :)
Uśmiechnąłem się pod nosem, jeszcze nikt nigdy mi nie zrobił śniadania, ten dzień nie mógł się zacząć lepiej. Od razu skontaktowałem się z chłopakiem i potwierdziłem godzinę spotkania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top