Epilog
Pov Veronica
Bałam się tego co może mi zrobić Harry, ale jeśli to miałoby uratować życie moim bliskim to byłam wstanie znieść wszystko. Sama ich naraziłam przez tą moją nieudolną ucieczkę.
Jak Styles wszedł do pomieszczenia to starałam się ukryć swoje emocje. Miałam nadzieję, że robię to dość dobrze. On jednak zrobił coś zupełnie dla mnie niespodziewanego, a mianowicie jak gdyby nigdy nic położył się na łóżku i przykrył kocem. Chyba postanowił odstąpić od ukarania mnie.
A ja postanowiłam zrobić to co on, spróbować zasnąć.
***
Jak się obudziłam to Harry'ego już nie było, nie powiem, że się nie ucieszyłam. Zeszłam na dół, ale tam też nikogo nie było, musiał jeszcze nie zatrudnić nowej sprzątaczki.
Postanowiłam, więc skorzystać z okazji, że jestem chwilowo sama i skontaktować się z Louis'em. Harry mógł nie uwierzyć w moją wersję zdarzeń i wiem, że to właśnie jego młodszy brat jest głównym podejrzanym. A jak Louis wpadnie, to ja przecież też.
On niestety jednak nie odbierał, napisałam mu więc wiadomość, że jestem już u Harry'ego i żeby trzymał język za zębami. Miałam nadzieję, że posłucha. Miałam ochotę także ostrzec mamę i siostrę, żeby jak najszybciej wyjechały. Gdziekolwiek, byle jak najdalej od Stylesa. Jednak zadaje sobie sprawę z tego, że moja mama i tak by pewnie nie posłuchał, tylko przyjechała do mnie by wszystko wyjaśnić. A to mogło być dla niej zabójcze.
Ja jednak nie zamierzała opuszczać, pobiegłam do sypialni i zabrałam z tamtąd kluczyki do samochodu.
Lecz gdy opuściła dom to moim oczom ukazał się wysoki dobrze zbudowany mężczyzna. Wyglądał na trochę starszego od Stylesa.
- Pan Styles zabronił pani opuszczać dom. Niech pani wraca do środka - oznajmił bardzo oficjalnym tonem. Nie patrzył mi także w oczy.
Czyli jednak Harry postanowił się zabezpieczyć na wypadek gdybym chciała mu uciec. Postawił też na bardzo radykalne środki.
Nie mając ochoty na kłótnie z tym facetem powróciłam do domu. Wszystko wskazywało na to, że będę bardziej uwięziona niż przedtem.
***
Harry wrócił dopiero grubo pod wieczór, wiedziałam, że to on, bo nikt inny nie miał by na tyle odwagi by tak głośno trzaskać drzwiami. Słyszałam też inne dźwięki, ale po prostu je zignorawałam.
Dla swojego bezpieczeństwa wolałam na razie nie wchodzić mu w drogę. Moje siedzenie i oglądanie telewizji jednak nie potrwało długo. Dosłownie do dwóch minutach do pomieszczenia wparował Styles.
Nie wyglądał na specjalnie wkurzonego, ale coś mi się w jego spojrzeniu nie podobało. Bił z niego wyraźny chłód.
- Musisz coś zobaczyć - powiedział to tak zimnym tonem, że aż przez moje ciało przeszły ciarki.
Nie byłam najgorszą pesymistką, ale to nie wróżyło nic dobrego.
Podniosłam się z łóżka i podążyłam za nim prosto do salonu. Tam zobaczyłam worek, w taki jak się wkłada zwłoki. Był wypełniony. Zaczęłam mieć coraz to gorsze przeczucia.
- Otwórz - polecił mi, a ja na drzących nogach z trzesącymi mi się ze strachu rękami podeszłam jeszcze bliżej. Bardzo nie chciałam tego robić, ale musiałam się dowiedzieć kto tam leży.
Powoli rozsunęłam ten worek, aż zobaczyłam białą jak ścianę twarz mojej matki. Przerażona odskoczyłam od tego miejsca. Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Byłam w takim szoku, że nie mogłam nawet zapłakać. Tak jakby mi też ustały czynności życiowe. Czułam się tak jakbym zaraz sama miała umrzeć.
Byłam jednak jednego pewna, układ został całkowicie zerwany, teraz czas na zemstę.
Notka wyjaśniająca wieczorem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top