6
Pov Veronica
Jak pakowałam swoje ciuchy to na szczęście nie było taty w domu. Mamę zdołałam jakoś przekonać by pozwoliła mi się wyprowadzić, a tak naprawdę to nie mieli dużo do gadania, bo miałam już skończone osiemnaście lat. Ciężko mi było opuścić mój dom rodzinny i to jeszcze przeprowadzając się do miejsca, którego kompletnie nie znam. Nawet nigdy tam nie byłam. Nie potrafiłam mamie zdradzić mojego nowego adresu, bo Harry czekał na mnie w samochodzie pod domem.
Całą podróż spędziliśmy w milczeniu, Styles był zajęty prowadzeniem, a ja wpatrywaniem się w szybę. Zatrzymaliśmy się przed dużym domem. Jak chciałam otworzyć drzwi to on mi w tym przeszkodził.
- Poczekaj trochę, służąca, która tu pracuje została zatrudniona przez moją matkę i podejrzewam, że o wszystkim jej donosi, więc w domu także jesteśmy też zmuszeni udawać. Chcę byś sprawiała wrażenie szczęśliwej - no to okazało się gorzej niż myślałam, sądziłam, że wystarczy iż na jakichś rzadkich wyjściach będę musiała grać tę rolę. Szkoda, że nie poszłam na aktorstwo.
- A co jeśli nie podołam temu zadaniu? - spytałam.
Chyba to pytanie mu jednak się nie spodobało, bo jedną ręką chwycił moją szczękę ścisnął i nakierował tak bym patrzyła mu prosto w oczy.
- Nie mam pojęcia jak i nie obchodzi mnie to, ale masz wszystkich przekonać, że jesteś we mnie zakochana. Za każdy twój błąd konsekwencje poniesiesz ty, ale i twoja rodzina. Zrozumiałaś?
Niepewnie kiwnęłam głową, ale taka odpowiedź najwyraźniej mu nie wystarczyła, bo zacieśnił swój uścisk.
- Odpowiedź - wycedził przez zęby.
- Tak zrozumiałam proszę pana - zabrał dłoń z mojej obolałej już szczęki, a ja ją rozmasowałam.
- Masz mówić do mnie po imieniu, bo inaczej to będzie podejrzane. Uśmiechnij się i idziemy - powiedział wysiadając z samochodu, i zabrał z tyłu mój bagaż. Ja także opuściłam auto i ruszyłam za nim. Ten dom wydawał się tak wielki, że mogłabym się w nim zgubić.
Wnętrze było urządzone nowocześnie, ale panowały tu dość ciemne barwy. Można by rzec, że wystrój był zimny. Wszystko też wydawało się tak posprzątane jakby nikt nic tu nie ruszał.
Podążałam krok w krok za Harry'm nagle się zatrzymał i zawołał.
- Elisabeth! - dosłownie po kilku sekundach mocno chuda starsza kobieta. Wyglądała jakby była po pięćdziesiątce. Nie miałam zbyt przyjemnego wyrazu twarzy.
- To jest moja narzeczona Veronica - na te słowa rozsrożyłam oczy. Na to, to na pewno się nie zgadzałam. - Od dziś będzie tu mieszkać.
- Oczywiście proszę pana - odpowiedziała mu, a on chwycił mnie za dłoń i poprowadził mnie jakiś korytarzem. Następnie weszliśmy po schodach i znowu były jakieś korytarze. Bez pomocy mapy to ja chyba sobie tu nie poradzę.
Jak już wsiedliśmy do takiego ogromnego pokoju, który najpewniej był jego sypialnią to postanowiłam wyjaśnić jedną ważną kwestię.
- Nie jestem twoją narzeczoną i nigdy nie będę! - powiedziałam trochę głośniej niż powinnam.
- To się akurat jeszcze okaże.
___________________________________
25 konkretnych komentarzy dotyczących fabuły i rozdziału i macie następny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top