38

Pov Veronica

- Moje gratulacje, jest pani w siódmym tygodniu ciąży - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, a tak naprawdę to nie chciałam w to wierzyć. Jak już uciekłam od Harry'ego to w moim brzuchu rosło dziecko tego potwora. To była najgorsza wiadomość jaką od pewnego czasu usłyszałam.

- Czy to pewne? - dopytałam drżącym głosem. Tak bardzo pragnęłam żeby ten lekarz zaprzeczył. By powiedział, że trzeba jeszcze zrobić badania, a potem to wszystko okazało się jedną wielką pomyłką. To właśnie chciałam usłyszeć.

- Tak, mamy sto procent pewności, że pani jest w ciąży - powiedział z uśmiechem na ustach, tak jakby było się z czego cieszyć. Przecież to była prawdziwa tragedia.

- Rozumiem, dziękuję bardzo - oznajmiłam, podniosłam się i podeszłam do drzwi. Potrzebowałam teraz pobyć sama.  I zastanowić się jak rozwiązać ten problem.

- Powinna pani pójść do ginekologa - przed opuszczeniem gabinetu usłyszałam tą wypowiedź doktora, lecz nie zwracałam na to uwagi. I tak nie zamierzałam urodzić tego dziecka. Mogłoby się wdać w Stylesa.

***

Zanim wróciłam do domu, który sobie wynajęłam zahaczyłam o sklep i kupiłam sobie butelkę wódki. Musiałam się napić, nie było innej możliwości, bo pewnie bym oszalała.

Jak byłam już w domu to usiadłam na kanapie przed telewizorem wzięłam wódkę i colę i zaczęłam je ze sobą mieszać. Tak bardzo pragnęłam żeby to wszystko okazało się strasznym koszmarem. Nie chciałam tego dziecka.

- Nie mogę cię urodzić - powiedziałam jak byłam już w połowie butelki. - Wiem, że to nie twoja wina, że masz takiego ojca, ale niestety takie jest życie. Będziesz musiał umrzeć.

Kolejny raz nalałam sobie pół szklanki wódki i pół coli. Nie lubiłam zbyt mocnego alkoholu, a tak łatwiej mi było to przełknąć.

Tak bardzo chciałam poronić naturalnie. Jeśli nie miałby tyle szczęścia to będę zmuszona zastosować jakieś bardziej radykalne środki.

Dziecko nie było mi teraz potrzebne, a tym bardziej jego.

Pov Harry

Po tylu tygodniach poszukiwań nareszcie jeden z moich detektywów wpadł na ślad Veronici. Najpierw prawie odnalazł ją w Nowym Jorku, ale niestety ona szybko się stamtąd wyprowadziła, podobno aż do Francji.

Na szczęście nie wpadła na pomysł zmiany tożsamości, więc była duża możliwość, że ona niedługo do mnie wróci. Nie mogłem się wprost tego doczekać. Wreszcie mógłbym się na niej odegrać za wszystkie moje cierpienia.

Już nawet miałem plan tych wszystkich tortur, które jej zapewnię. A lista jest dość długa. Jej śliczna twarz ciągle będzie we łzach. Jej usta będą opuszczać jedynie jęki i prośby o litość.

Oczywiście później łaskawie jej przebaczę, ale będzie musiała chodzić jak w zegarku. Nie będę chciał słuchać ani słowa sprzeciwu. Za błędy trzeba odpokutować, a ona to zrobi bardzo boleśnie.

Niech tylko ją dopadnę. Pożałuje, że podjęła taką decyzję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top