20
Pov Veronica
Jak ochłonęłam i doprowadziłam się w miarę do porządku i się przebrałam byłam już gotowa by jechać do mamy. Na szczęście nie miałam żadnych widocznych obrażeń poza posiniaczonymi placami. A tego nie widać gołym okiem. Pomimo tego o czym wcześniej myślałam to postanowiłam jeszcze na chwilę wrócić do Harry'ego. Był on bardzo nieprzewidywalny i lepiej było na razie go nie prowokować.
- Gdzie ty się wybierasz? - spytał gdy przeglądałam się w lustrze.
- Do mamy. Powinnam być z nią w takiej chwili - wyjaśniłam mu. Liczyłam na to, że złość mu już przeszła i zaczął myśleć logicznie.
- Nie wyjaśniliśmy sobie jeszcze wszystkiego, póki co nigdzie się nie wybierasz - przymknęłam oczy ze zdenerwowania i wzięłam kilka głębszych wdechów. Nie mogłam znowu stracić panowania nad sobą, to miało zbyt bolesne skutki.
- Dobrze wiesz, że muszę tam być. I przysięgam, że po pogrzebie do ciebie wrócę. Ustali co zrobić by twoja matka uwierzyła w nasze rozstanie - starałam się żeby mój głos był spokojny i opanowany.
- W ogóle nie podoba mi się ten pomysł. Jeśli gdzieś wyjdziesz to tylko ze mną. Od dziś nie masz prawa opuszczać tego domu beze mnie. Sama sobie zapracowałaś na to tym zachowaniem - oznajmił. No to chyba już nie miałam innego wyjścia niż zgodzić, choć muszę przyznać, że nie podobał mi się ten pomysł.
- Dobrze, ale ani słowa mojej rodzinie o tym naszym udawanym związku. Nie mam zamiaru tego dalej ciągnąć.
- To się jeszcze okaże kochanie.
***
Harry w miarę dobrze zachowywał się w moim domu, nawet zaproponował mojej mamie pomoc w zorganizowaniu pogrzebu, co okazało się bardzo pomocne. Mama ani ja nie miałyśmy głowy żeby zająć się tym wszystkim formalnościami, a Harry z racji tego, że posiadał firmę był z tym wszystkim obeznany. Zaproponował też pokrycie kosztów całej tej uroczystości. Na to bardzo niechętnie się zgodziłam. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to mi przyjdzie za to zapłacić i to dość gorzko.
- Naprawdę nie spodziewałam się po panu takiej hojności i to po tym co ostatnio się wydarzyło - powiedziała mama do Stylesa. Dobrze, że ona nie była dla niego tak sztucznie miła jak moja siostra. Podlizywała się mu jakby był jakimś księciem.
- Robię to wszystko dla Veronici przez wzgląd na nasz związek - powiedział, a ja nabrałam ochoty żeby go czymś ciężkim zdzielić po głowie. Przecież miał nie wspominać o tym żenującym związku.
- Nie miałam pojęcia, że was coś łączy - powiedziała wyraźnie zdziwiona mama. Wcale jej się nie dziwiłam. Sama nie miałam pojęcia co o tym myśleć.
- Veronica o niczym pani nie wspominała? - spytał spoglądając na mnie wymownie.
- Jakoś o tym zapomniałam - wytłumaczyłam się. Następnie chwyciłam Harry'ego za rękę i odprowadziłam na bok.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam go ze wściekłością.
- Przecież już cię uprzedzałem, że nie zamierzam z ciebie rezygnować. I łatwo zdania nie zmienię - oznajmił z wielkim uśmiechem.
Coraz bardziej go nienawidziłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top