11
Pov Veronica
Matka Harry'ego nie wyglądała staro, musiałabyć młoda gdy go urodziła, wątpiłam czy miała pięćdziesiąt lat. Miała także przyjemny wyraz twarzy. Chociaż nie zawierzałam tak moim przeczuciom, bo życie potrafiło być bardzo przewrotne, miałam tego przykład to co właśnie się działo z moim życiem. Jane, bo tak właśnie nazywała się mama Stylesa uważnie skanowała mnie wzrokiem.
- To jest właśnie Veronica - powiedział Harry i na mnie spojrzał. To on właśnie najbardziej mnie peszył ze wszystkich.
- Nareszcie przedstawiasz mi swoją dziewczynę. Tylko czemu jest taka młoda. Coś ty w nim zobaczyła, charakter to on ma fatalny - zwróciła się do mnie. Nie była jednak złośliwa. To było coś w rodzaju żartu.
- Harry ma specjalny dar przekonywania - nie skłamałam, a Harry powinien być zadowolony z mojej wypowiedzi. Chyba naprawdę miałam talent aktorski.
- Możliwe - powiedziała i się uśmiechnęła. Następnie podeszła do fotela i na nim usiadła, ja podążyłam za Harry'm i zajęłam miejsce na kanapie obok niego. Jego ręka od razu powędrowała na moje prawe kolano. Nie spodobał mi się jego gest, ale niestety nie mogłam nic z tym zrobić.
- To kiedy dokładnie planujecie ten ślub? - spytała, a ja z całych sił starałam się ukryć moje zdziwienie, które nie było małe, a ogromne. Byłam wręcz przekonana, że on tylko mnie straszy z tym ślubem, a teraz się okazało, że on już zdążył poinformować o wszystkim swoją matkę. Byłam coraz bardziej przerażona.
- Nie wiem dokładnie, ale za około sześć miesięcy. Veronica i ja chcemy żeby wszystko było zaplanowane idealnie. Niczego nie może zabraknąć - miałam nadzieję, że przez ten czas Harry się mną znudzi i da mi święty spokój. Jedyne czego pragnęłam to wrócić teraz do domu i mieć już te całe piekło za sobą.
- To stanowczo za długo - powiedziała Jane. - To będzie późna jesień, pogoda może być nie ciekawa. Najlepiej będzie jak pobierzecie się w sierpniu. Urządzimy wam piękne wesele w ogrodzie - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Miałam poślubić tego potwora za trzy miesiące? To nie mogło się zdążyć.
- Pomyślimy nad tym - wymigał się na szczęście Harry. - Ale ta twoja propozycja jest bardzo kusząca - za to jego druga wypowiedź, w ogóle mi się nie spodobała. Musiałam porozmawiać z nim poważnie jak już będziemy sami.
***
- Nawet nie myśl, że się na to zgodzę. Nigdy! - powiedziałam do niego jak jego matka już wyszła, a my oboje byliśmy już w jego pokoju.
- Chyba już zapomniałaś, że to ja podejmuję ostateczne decyzję! - krzyknął. A następnie wyszedł trzaskając drzwiami.
Wrócił dopiero po dziesięciu minutach z talerzykiem na którym znajdował się kawałek ciasta.
- Proszę do ciebie na zgodę - podał mi ciasto. - Zjedź - zachęcił mnie nie miałam ochoty na coś słodkiego, ale zdecydowałam się to zjeść żeby bardziej go nie denerwować.
Po kilku kęsach ciasta zaczęło mnie palić w gardle. Coraz ciężej mi było nabrać powietrza, Harry ze spokojem to obserwował, aż podszedł do szafki i wyciągnął mój zastrzyk z adrenaliną.
Stał też jak upadłam bez sił na podłogę.
Następny dostaniecie jak pod tym pojawi się 30 konkretnych komentarzy. Każdy od innej osoby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top