ROZDZIAŁ 13
Na prezesie nie zrobiły wrażenia słowa Uzumakiego. Ignorował jego złość, jakby wcale nie dostrzegał iskier gniewu w burzliwym błękicie oczu. Ani jadu w niemal wyplutym zdaniu. Nic dziwnego więc, że odkąd Naruto tutaj wszedł emocje przybierały na sile. Gdy myślał już, że się uspokoił, okazywało się, iż znów wewnętrznie szaleje. Klatka piersiowa unosiła mu się spazmatycznie w akcie zdenerwowania. Szczególnie jak zauważał, że Sasuke zdawał się wszystko przewidywać. Nawet to, co powiedział wcześniej Naruto. Na to wskazywało, że niczego innego od niego nie oczekiwał oprócz złości oraz pogardy.
— Jesteś pewien? — odezwał się, nawiązując do tego, co przed chwilą oświadczył chłopak. Że jego życie stało się piekłem, gdy tylko ponownie się spotkali. Naruto natychmiast się spiął, bowiem Sasuke nie okazywał żadnej skruchy. Raczej dalsze zadowolenie. Możliwe, że już się szykował, by wbić w niego kolejną, ostrą szpilkę. Bez zawahania i z perfidną satysfakcją. — To czemu mam wrażenie, że właśnie tego podświadomie chciałeś?
— A może nie? — zakpił Sasuke, kontynuując. — A może mam uwierzyć, że wchodząc do Uchiha Company liczyłeś, że mi się wymkniesz? Wiedziałem, że jesteś naiwny, ale nie, że aż tak.
Naruto zacisnął pięści z bólem. Jakkolwiek Sasuke zawsze wiedział, gdzie zaatakować, by go zabolało jeszcze mocniej. Niefortunnie blondyn miał przeświadczenie, że Uchiha wcale nie kłamie. Jego wnioski mogły być prawdziwe — to przerażało go najbardziej z tego wszystkiego. Jego własny, popieprzony umysł. Ta cząstka jego osoby, która wciąż była uzależniona od Uchihy w niemal destrukcyjny sposób.
— To dlatego Williams był dla mnie taki miły? — zapytał, dusząc w zarodu gniew. Tym razem nie pozwolił mu się wznieść na wyżyny. Tlił się, choć na dnie jego jaźni. Do tego przybrał neutralny ton głosu.
Oczywiście, że domyślał się odpowiedzi, od momentu, gdy Janet powiadomiła go, że prezes na niego czeka. Aczkolwiek chciał na chwilę ochłonąć i poprowadzić tę wymanię zdań na bezpieczniejszy grunt. Żeby móc bardziej kontrolować swoje reakcje, ponieważ nie było nic gorszego, niż pokazanie prawdziwych emocji przed Sasuke. To było niemal jak całkowite odsłonięcie się przed nim.
— A jak sądzisz?
— Jesteś dupkiem — skwitował Naruto natychmiast.
Sasuke ofiarował mu wzruszenie ramion.
— Zawsze nim byłem, nawet gdy się we mnie zakoch... — Sasuke nie dokończył. Naruto szybko obszedł biurko, by go spoliczkować. Niestety, jego dłoń została przechwycona przez Uchihę. Blondyn bezwolnie wzdrygnął się i wyrwał. Zrobił krok do tyłu.
Ten mocny, na pograniczu bólu, dotyk nadal go palił, mimo że ich skóra już w żadnym miejscu się nie stykała.
— Czyżby wspomnienia nie były zbyt przyjemne? — To było pytanie retoryczne, na które sam Sasuke nie oczekiwał odpowiedzi. Odpowiedź sama się bowiem nasuwała i obaj ją znali.
Naruto w tym momencie nie miał ochoty patrzeć w ten mrok oczu Uchihy, ale jednocześnie wiedział, że nie może spuścić głowy. Jeśli tak zrobi, da jeszcze więcej pola do popisu Sasuke. To będzie tak, jakby ten już wygrał. Dlatego odpierał z determinacją przez cały czas spojrzenie mężczyzny.
— Co mam robić? — spytał z westchnieniem Naruto. — I pytam o pracę.
— Cóż... — Sasuke udał, że się zamyślił. — Nie czytałeś umowy? Jakie masz obowiązki jako mój osobisty asystent?
Sasuke dobrze wiedział, że Naruto papiery przejrzał wyłącznie pobieżnie. Ta gra aktorska była więc nikomu niepotrzebna. Tym bardziej Uzumakiemu.
— Jestem pewien, że to, co mam na papierze nie jest adekwatne w stosunku do rzeczywistości — sucho osądził blondyn.
— Słusznie — przytaknął mu Sasuke z nikłym uśmieszkiem. — Na początek więc może posprzątaj bałagan, który narobiłeś.
Uchiha wymownie spojrzał na długopisy. Nim jednak Naruto chciał je zgarnąć ze stołu, Sasuke ni to niechcący parę z nich, zakasując rękaw koszuli, zrzucił na ziemię. Naruto zastygł w tym momencie, ponieważ część z nich wylądowała idealnie pomiędzy nogami mężczyzny.
Znów poczuł gniew. Ale tym razem nic nie powiedział, a po prostu uklęknął przed Uchihą i zacząć agresywnie zbierać te pieprzone długopisy. Udawał, że nie dostrzega rozbawienia Sasuke, ani jego stojącego kutasa, który odznaczał się w ciasnych spodniach.
***
— Więc właściwie, co robisz jako jego osobisty asystent? — zainteresował się Kiba, z bruzdą na czole. — Kawę, herbatę i dodatkowo sprzątasz?
— Mniej więcej, ale tak... Właściwie płacą mi za nic — mruknął niepewnie Naruto. Właśnie we trojkę wraz z Shino wędrowali po parku, ponieważ jeszcze wcześniej wybrali się na pizzę do pobliskiej restauracji. — I to jest jeszcze gorsze.
— Uważam, że niekoniecznie za nic. Praca z Sasuke psychicznie musi wykańczać bardziej niż jakakolwiek fizyczna praca — wtrącił Shino, bystro spoglądając na Naruto spod swojego kaptura. Uzumaki skrzywił się. Nie chciał by koledzy wiedzieli, ale faktycznie był tym wszystkim roztrzęsiony.
— On cię nie... — zaczął cicho Kiba, gdy skierowali kroki w kolejną dróżkę. — Nie zmusza do niczego innego, prawda?
Naruto parsknął sucho.
— Nie — zaprzeczył, uspakajając przyjaciela. — Sasuke nie jest tego pokroju. Nie zgwałci mnie. Raczej problem w tym, że on pragnie, abym sam mu uległ.
Nastała chwila ciszy. Mężczyźni wyminęli jakąś rodzinę i ruszyli dalej. Mieli też wpaść po TenTen, która dzisiaj akuratnie kończyła szybciej zajęcia na pobliskiej uczelni. Potem zamierzali pomóc Naruto w przeprowadzce. A właściwie bardziej towarzyszyli mu, by obejrzeć jego nowe mieszkanie, niż próbować go wesprzeć w przenoszeniu rzeczy, ponieważ Uzumaki nie miał ich zbyt dużo. Jeszcze wiele toreb było podobno u Saia, więc nie musieli się męczyć ze zbyt wielkim obciążeniem.
Kiedy spotkali się, na twarzy Kiby dostrzegalny był uśmiech. Spodziewał się, że Naruto uraczy go pozytywnymi wieściami, nie, że od razu dowie się, iż Sasuke już wkroczył na scenę. I to natychmiast wszystko niszcząc. Prawdopodobnie martwił się, że blondyn nie udźwignie tego wszystkiego. I bał się, że ostatecznie dostanie powtórkę z rozrywki. A on najlepiej wiedział, jak trudno było Naruto się pozbierać, gdy podjął decyzję odejścia od Uchihy.
— Może jednak da się coś zrobić, by cię stamtąd wyrwać? — spytał dla upewnia Kiba.
Naruto nikle zdołał się uśmiechnąć, przy tym wsadzając ręce obronnie do kieszeni. Nagle zrobiło mu się jakoś zimniej, pomimo tego, iż chłodny wiatr właśnie ustał.
— To jest Sasuke Uchiha. Ten sam, o którym mówiłeś te kilka lat temu jako o najbogatszym, najbardziej wpływowym biznesmanie. Czyżbyś zapomniał?
Kiba się skrzywił, lekko zniesmaczony. Wyglądało na to, że wcale nie zapomniał.
— Tak, ale nawet on ma pewne ograniczenia. Nie wszystko idzie kupić — westchnął Inuzuka. Shino mu przytaknął.
— Możliwe — odparł spokojnie Naruto. — Mnie nie może kupić.
Z tymże głos Uzumakiego nie brzmiał tak pewnie, jak powinien. Skarcił się za to w myślach. Ponieważ miał dziwne wrażenie, że cała ta sytuacja sprawiła, iż właściwe po części sprzedał się brunetowi. Uchiha już go w jakieś mierze od siebie ponownie uzależnił, od siebie i co najważniejsze — od swoich pieniędzy. Teraz Naruto miał z tego powodu wiele obaw.
Poza tym już wczoraj dzwonił Sai, a Naruto bez zastanowienia odrzucił od niego telefon. Gnębiły go wyrzuty sumienia tak wielkie z powodu zdrady oraz tego, że przebywa z Uchihą, iż wolał na razie unikać kontaktu ze swoim chłopakiem. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później i tak będzie musiał w końcu z Saiem porozmawiać. Tyle że to jeszcze nie był ten moment. Wpierw musiał ochłonąć. Chyba sam nie wierzył, że to wszystko miało miejsce.
Pieprzony Uchiha.
Gdy tylko to myślał, zdał sobie sprawę, że przyjaciele się zatrzymali. On także to uczynił, po czym zadarł głowę, by zobaczyć, że stoją przed mieszkaniem TenTen. Ona właśnie wybiegła pospiesznie, po drodze zapinając poły płaszcza. Stanęła obok nich lekko zziajana, na dodatek jej rozpuszczone włosy dość się splątały, choć nie odebrały jej uroku. Nie, gdy posyłała im szeroki uśmiech.
Kiba, co zauważył Naruto, nerwowo się poruszył. Z pewnością było to spowodowane tym, iż ostatnio się rzadziej widzieli po ich próbie związku. Mimo że rozstali się w przyjaznych stosunkach, to według słów TenTen, dalej dzieliła ich nieznaczna przepaść. Naruto przypuszczał, że potrzebowali czasu, aby dojść do porozumienia i z powrotem wrócić do komfortowej relacji.
— Cześć, chłopaki! — przywitała się, kolejno ich całując w polik. Jej brew potem uniosła się wymownie, gdy ostatniego musnęła Naruto, a następnie uważnie się im przyjrzała. — Co macie takie skwaszone miny?
— Wydaje ci się — stwierdził Naruto, ostrożnie skupiając wzrok na Kibie, by poinformować go, aby jego nie zdradzał. TenTen nie przyjęłaby tego dobrze.
— Naruto stał się osobistym asystentem Sasuke Uchihy — powiedział obojętnie Shino. Zdawało się, że nie wyczuł wcześniejszej nieprzyjemnej atmosfery. Ale tylko pozornie. Shino był zbyt inteligentny, by nie wiedzieć, iż chcieli się wymigać od poprawnej odpowiedzi.
— Że co proszę? — krzyknęła Tenten, wypuszczając torbę z ręki. — To jakiś żart?
***
Zadowolenie Sasuke nie utrzymało się długo. Mimo że był zachwycony, iż Naruto podpisał te papiery, okazało się, że jak tylko wyszedł, Sasuke poczuł coś, co mógł nazwać przygnębieniem. Delikatnym, ale zawsze. Denerwowało go, że młody mężczyzna jest tuż na wyciągnięcie ręki, ale nie może go w żaden sposób dotknąć. A wbrew pozorom libido Uchihy wciąż działało całkiem poprawnie. Drażnienie Naruto wyjątkowo mocno go podniecało, a na razie nie miał sposobu, by sobie ulżyć.
Niemniej nie tylko to sprawiło, że dobre samopoczucie zniknęło. Niczym pieprzona bańka mydlana.
Najpierw rozwarły się drzwi, potem dopiero rozbrzmiał jego służbowy telefon. Sasuke nie musiał patrzeć na numer, aby wiedzieć, że to Janet z dołu dzwoniła, z małym opóźnieniem. Jego brat już tutaj był.
Z agresją wymalowaną na swojej przystojnej twarzy.
— Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że Neji Hyuuga oficjalnie zastąpił, kurwa, Nortona?
— Kiedy? — Sasuke powtórzył, udając, że się zastanawia. — W sumie w ogóle.
Itachi Uchiha zgromił go spojrzeniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top