Akt III Scena 3

Dzień. Hogwart. Wielka sala.

Przy stole ślizgonów podczas śniadania wśród innych uczniów zasiadają Blaise i Draco. Malfoy przegląda poranne wydanie "Proroka Codziennego".

[BZ] Ej, Romeo, patrz.

Blaise wskazuje brodą na Hermionę. Przy stole gryfonów rozmawia przyciszonym głosem z Harrym i Ronem. Wygląda na to, że chłopcy ją pocieszają.

[DM] (zerkając ukradkiem) Hmm?

[BZ] Założę się, że rozmawiają o wczorajszej klapie.

[DM] Nie dziwię się, wszyscy byliśmy świadkami braku talentu Granger na polu, które raczej nie powinno jej sprawiać trudności. Śliniła się wcześniej z Krumem, a później Weasleyem. Chociaż w sumie... (z przekąsem) To wszystko wyjaśnia, bo śliniła się z Krumem i Weasleyem.

[BZ] Spaliła takiego buraka, jakby najadła się borówek ośmiorniczych albo tęczowych karmelków z Magicznych Dowcipów Weasleyów.

[DM] A to ostatnie cmoknięcie było żenujące. Jakbym całował się z własną ciotką...

[BZ] (ze śmiechem) Wiesz, jak to jest całować się z własną ciotką?

[DM] Potrafię sobie wyobrazić. Ach... ta wizja boli...

[BZ] W sumie też sobie wyobraziłem pocałunek z twoją ciotką. Bellatrix przed Azkabanem była nawet nawet...

[DM] Nie drażnij mnie. Wyobraż sobie w takim razie, że Bellatrix jednak nie umarła, tylko się zestarzała. Bardzo. O jakieś sto lat.

[BZ] A ma sztuczną szczękę?

[DM] A czy to ważne?

[BZ] Tak. Wiesz, taka szczęka zawsze może wypaść. Kiedyś, na urodzinach mojej babci, kiedy zdmuchiwała świeczki...

[DM] Nie chcę...

[BZ] ...szczęka wyślizgnęła się spomiędzy jej pomarszczonych...

[DM] ...tego słuchać...

[BZ] ...ust — wielkich niczym balony ust. — i spadła na tort. Jakimś dziwnym trafem tort spadł na podłogę zaraz po tym wydarzeniu. Dziękuję ciotce Morrigan za jej wielki tyłek, zmiatający wszystko na swojej wysokości. Będę jej dozgonnie wdzięczny za ten (wykonując gest w powietrzu) "wypadek". Rozumiesz więc, dlaczego muszę wiedzieć, czy twoja ciotka miałaby szczękę czy też nie.

[DM] Skończmy ten temat.

[BZ] Mam wrażenie, że Granger, niby śmiała i przebojowa, tak naprawdę boi się występu na scenie.

[DM] Miałeś zmienić temat, a wracasz do poprzedniego.

[BZ] Siła wyższa każe mi do niego wrócić. Tak po prostu czasem jest, że męczy cię jedna i ta sama myśl.

[DM] Jaka to myśl?

[BZ] Chciałem cię poprosić, jako reżyser mający na uwadze dobro ogółu, żebyś poćwiczył z Granger wspólne sceny sam na sam.

[DM] (rechocząc) Te, których nie ma w scenariuszu?

[BZ] Jak do tego dojdziesz, mnie już nie obchodzi.

[DM] Niech ćwiczy z Weasleyem. Mam swoje życie i swoje sprawy. Nie mam czasu, żeby urządzać nadprogramowe, specjalne próby z Granger.

[BZ] Cóż to się stało?

[DM] Mianowicie?

[BZ] Z Pansy potrafiłeś przesiedzieć całą noc przed kominkiem. Nagle zabrakło ci czasu?

[DM] (burkliwie) Pansy jest moją przyjaciółką...

[BZ] Tak dobrą, że akurat upodobaliście sobie scenę piątą aktu pierwszego? Tę z pierwszymi pocałunkami? Tę, przy której Granger prawie mdleje ze stresu?

[DM] Ćwiczyliśmy wiele scen.

[BZ] W to nie wątpię... Zastanawiam się tylko, gdzie w tych scenach był czas na dialogi.

[DM] (wyraźnie zdenerwowany) Co sugerujesz?

[BZ] Romansowałeś z Pansy, prawda? Wiedząc, że to ja się o nią staram?

[DM] (spokojniej i z dystansem) Blaise... to samo tak wyszło... Nie planowaliśmy tego.

[BZ] Ponoć te spontaniczne sceny są najbardziej godne zapamiętania.

[DM] Daj spokój. Nie była twoją własnością.

[BZ] Ale mówiłem ci wyraźnie, że mam zamiar zaprosić ją na randkę, a już tego samego wieczora widziałem ciebie i ją, gdy obściskiwaliście się przed kominkiem. Nie było wam za gorąco?

[DM] Co mam powiedzieć? Przepraszam, że się całowaliśmy.

[BZ] Raczej wolałbym usłyszeć, że przepraszasz mnie za przyjacielską zdradę.

[DM] Przepraszam, że zawiodłem twoje zaufanie. Przepraszam za Pansy.

[BZ] (z entuzjazmem) W porządku, jednak do całkowitego wybaczenia potrzebuję czegoś więcej.

[DM] Nawet się nie waż, podstępny manipulancie...

[BZ] Poćwiczysz z Granger parę waszych scen. Uważam, że właśnie to pomoże jej się ośmielić. Wydaje mi się też, że winę ponoszą tutaj także wasze niezbyt przyjazne relacje. Napraw je.

[DM] Chyba nie potrzebuję twojego wybaczenia.

[BZ] A więc z racji waszej zażyłej nienawiści, będę musiał poprosić McGonagall o obsadzenie roli Romea dublerem. Markus dużo ćwiczy i wciąż ma nadzieję na rolę, zwłaszcza teraz, gdy pojawiła się Granger.

[DM] Manipulant i szantażysta.

[BZ] Uczę się od najlepszych. Specjalnie dla ciebie prześledziłem plan zajęć gryfonów. Godzinę piątą spędzają w szklarniach. Droga z zamku do szklarni to odpowiedni moment, aby z nią porozmawiać o prywatnych próbach.

[DM] I jeszcze mam się spóźnić na transmutację? Pogięło cię?

[BZ] Chcesz jej później szukać?

[DM] Ta, poszukam jej później, zapewne znajdę ją w bibliotece. Ta kujonica wiecznie tam siedzi.

[BZ] Odkąd została Prefekt Naczelną, nie przesiaduje w bibliotece. Idzie z książkami do swojego prywatnego pokoju.

[DM] Skąd o tym wiesz?

[BZ] Pansy mi mówiła. Czasem do niej wpadała.

[DM] Mi nic takiego nie mówiła.

[BZ] Zastanów się, dlaczego. Tik, tak. Czas ucieka. Załatw to do wieczora, bo inaczej pójdę do McZaręczonejzpracą.

[DM] Nienawidzę cię.

[BZ] Kochasz, Drakusiu. Kochasz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top