Uratowani

Kylo Ren

Wpatrywałem się w ciemną, gwieździstą przestrzeń za szkłem w moim nowym apartamencie. Zabiłem... Zabiłem Snoke'a.. Teraz ja jestem Najwyższym Wodzem. Wciąż pamiętam tam tą chwilę, kiedy zamknęła przede mną wejście do Sokoła Millennium. Przez cały czas patrzyliśmy się sobie w oczy. Czy bała się, że jednak wstanę i za wszelką cenę będę chciał tam wejść czy dlatego miała mnie na oku, czy jednak miała inny powód. Wtedy nie czułem się na nią zły czy gniewny, w prawdzie sam nie wiem co w tam tej chwili czułem. Ahhhh czemu wtedy na niszczycielu zaproponowałem jej rządzenie galaktyką, może nie wyjęła by wtedy miecz świetlnego i sytuacja potoczyła by się inaczej. Całkiem inaczej... Ale nagle moje rozmyślanie przerwało mi wejście do mojej kajuty. Ehhh... Tylko jedna osoba w Najwyższym Porządku do mnie nie puka. W sumie dwie, ale Phasma ma jeszcze jakiś system samozachowawczy i jednak czasem puka, ale i tak nie mogła to być ona, ponieważ została ranna po ostatnich wydarzeniach. Dobrze, że w ogóle przeżyła.

- Coś się stało, bo nowi nie przyjechali i nie ma z nimi kontaktu. Najprawdopodobniej się rozbili.- rzekł nie kto inny jak generał Hux.

- To nie zmienia faktu, że przed wejściem powinieneś do mnie zapukać. Wyjdź i wejdź jeszcze raz.- mówiłem nie odrywając wzroku od gwieździstej przestrzeni, w którą byłem wpatrzony.

- Ale... Ehh... Nie chcę mi się marnować na ciebie czasu. Pa. - wyszedł.

Westchnąłem głośno jawnie poirytowany i wyszedłem za rudym. Jak on mnie naprawdę czasem denerwuje.

- Hux, zatrzymaj się.

- Tak? O co chodzi?- mówił jakby tej sytuacji z przed chwili nigdy nie było.

- Poleć po nasze zguby i lepiej dla ciebie, żeby dotarli żywi.- rzekłem i znów ruszyłem do mojej kwatery.

- Aaaale nikt nie wie gdzie są... Ehh... Zrobię co w mojej mocy. - ruszył w swoją stronę.

Lexy

Ehhh... A my dalej tkwimy na tej wyspie. Ciekawe czy już o nas zapomnieli...

- Ej Ognista. Chodź się pokąpać!! - krzyknął Neil z wody. Jego ciuchy już dawno wziął Dope i gdzieś schował.

Spojrzałam na niego z pode łba i nic nie odpowiedziałam. W wodzie byli tylko Neil i Willow. W odróżnieniu od Neila Willow była nadal ubrana, ale co nie zmienia faktu, że cała mokra. Cały czas się chlapali, śmiali i próbowali utopić. Reszta była na lądzie. Co mnie dziwi James nie wszedł razem z nimi do wody.

- James może ty przyjdziesz mi pomóc? - spytał Neil.

- Nie, dzięki.- rzekł spokojnie co nie było do niego podobne.

Zwykle cały był radosny i w ogóle. Przy każdej możliwej okazji komuś docinał. Dziwne.

Neil

Ewidentnie coś się stało z moim szympansem. Po zabawie z Myszą do niego zagadam. Ona wykorzystała moje zamyślenie i prawie mnie utopiła, ale prawie. Wynurzyłem się i zacząłem ją chlapać. Ta się dalej nie poddawała i nacierała na mnie.

Lexy

Nagle na niebie zobaczyłam jakiś statek. Nie... Czy to oni...

- Ej! Ludzie! Wrócili po nas!- krzyknęłam i zaczęłam machać w górę.

Ehhh i tak mnie nie zauważą. Uaktywniłam swój czerwony miecz świetlny.

- TU JESTEŚMY!- krzyknął James, który do tej pory był cicho.

- NA DOLE!- krzyczałam również.

Ci w wodzie w ogóle nie przyczepili do tego większej uwagi.
Monty wykapultował podpalone ciuchy Neila. Nieźle wykombinował, ale Neil będzie chodził tylko na bokserkach. W końcu zobaczyliśmy jak podchodzą do lądowania. Tak! Zauważyli nas! Pocałowałam Montiego w policzek na znak podziękowania. Potem ze statku wyszedł rudowłosy mężczyzna, generał Hux. Monty się zaczerwienił.

Hux

Ooo. Wreszcie ich znalazłem.

- Już do statku.

Z wody wyszła białowłosa dziewczyna i chłopak na bokserkach.

- Gdzie twoje ubrania dziecko?

- To była flara. - rzekł z wrogością patrząc na murzyna.

- Ach, okej...

Małolaty weszły do statku. Kiedy już dotarliśmy do Najwyższego Porządku złapałem na korytarzu Rena.

Lexy

- Masz tu swoje zguby i następnym razę radzę pilnować podopiecznych.- rzekł oschle generał, a potem poszedł w swoją stronę.

Przed nami stoi Kylo Ren, nowy Najwyższy Wódz. Przyglądał się nam przez chwilę. Po każdym na moment zatrzymywał wzrok, potem rzekł nic milej od Huxa:

- Najpierw naucz się latać i dopiero pchaj się do jakiegoś statku, a jak już następnym razem się rozbijecie nie wracać.

Potem obrócił się napięcie i zostawił nas z otwartymi buziami ze zdziwienia. Mogliśmy tam zginąć, rozbiliśmy się, a on... Każe nam następnym razem nie wracać...?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top