Raxus Prime

Rey

Z samego rana szybko przyszykowałam się do mojej prywatnej misji. Ubrałam jasną bluzkę i z przyzwyczajenia też owinęłam ręce bandażami. Robiłam to zwykle jak jeszcze żyłam na Jakku, aby uchronić skórę od oparzeń. Ubrałam jeszcze jasno szarę, ciasne spodnie. Włosy spięłam w moje standardowe trzy koczki i wrzuciłam do mojej torby zniszczony miecz Skywalkerów i na wszelki wypadek jeszcze dwa blastery. Wzięłam torbę do ręki i przeżuciłam przez ramię mój kij, który wykonałam jeszcze na Jakku. Wyszłam z mojego pokoju i ruszyłam jeszcze po Ninę. Wiem, że Leia powierzyła mi dowodzenie na czas jej nieobecność, ale jednak mój miecz świetlny nie może dłużej czekać, dlatego na czas mojej misji oddałam pałęczkę Chewwie'mu. Zastanawiałam się jeszcze nad Finnem, ale doszłam do wniosku, że może pod wpływem emocji związanych z Rose coś odwali. Wolę na razie nie ryzykować. Kiedy w końcu doszłam do kwatery Niny gwałtownie zapukałam i weszłam.

- Co się dzieje...?- spytała zaspanym głosem.

- Szykuj się mamy pierwszą misję.- uśmiechnęłam się.

- Misję? Ale jaką?

- Lecimy po kryształ Keyber. Za piętnaście minut przy twoim statku.- wyszłam i ruszyłam na umówione miejsce.

Nina

Po wyjściu Rey siedziałam kilka minut na łóżku analizując to co przed chwilą do mnie powiedziała. Po pewnym czasie w końcu do mnie doszło, że mam pierwszą misję. Poszłam chwiejnym krokiem do łazienki przemyć twarz, aby jakoś się całkowicie obudzić. Nie zostało mi dużo czasu, więc zrezygnowałam z prysznica, ale jednak na lekki makijaż się zdecydowałam. Jeszcze szybko się ubrałam i przeczesałam moje kręcone włosy. Następnie jak już byłam przygotowana wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę mojego statku. Mam nadzieję, że nie będę żałować tak wczesnej pobudki z powodu misji. Kiedy byłam już przed statkiem Rey mnie upomniała:

- Powiedziałam 15 minut nie pół godziny.

Ja tylko uniosłam niewinnie ręce. Ona lekko poddenerwowana kiwnęła głową w stronę statku na znak, że mam wsiadać. Usiadłam za sterami, ponieważ w końcu to mój statek i ja mam z nim większe doświadczenie.

- Jaki cel podróży?- spytałam chcąc wpisać współrzędne.

- Raxus Prime, na Zewnętrznych Rubieżach, układ Raxus, współrzędne S-5.

- Wow, naprawdę wiesz gdzie chcesz lecieć.

Uśmiechnęła się lekko na mój komentarz i wyszła z kokpitu pilota. Ja poderwałam statek do lotu i po chwili opuściłyśmy już atmosferę.

Rey

Poszłam głębiej statku i usiadłam na najbliższym miejscu. Na Raxus Prime rozbił się okręt Supremacy podczas mojego ostatniego pobytu tam. I też na tym statku zniszczyłam razem z Kylo miecz świetlny Anakina. Właśnie te informacje wtedy chciałam wydobyć od Bena. Muszę mieć ten kryształ. Raxus Prime wprawdzie była takim galaktycznym złomowiskiem, ale w końcu nie będziemy tam za długo, mam wyznaczone zadanie, które chce osiągnąć i z resztą mam już pewne doświadczenia z Jakku ze złomowiskami. Poczytałam trochę o tej planecie i podobno stworzono tam replikę świątyni Jedi z Coruscant. W prawdzie kiedyś Imperium było zainteresowane tą planetą, ale teraz wszystko raczej jest zniszczone co nie powinno przywiązywać wielkiego zaciekawienia. Wiedziałam, że Ben jest wściekły na mnie, że wkradłam się do jego umysłu i to jeszcze bez mniejszych wyjaśnień, ale teraz nie wiele mnie to obchodziło.

- Za chwilę lądujemy!- krzyknęła Nina.

Nic nie odpowiedziałam. Kiedy już wylądowałyśmy i zeszłyśmy z małej rampy statku zaczęłam się rozglądać po planecie. Nie urzekła mnie swoim wyglądem. Wszędzie walały się śmieci, niepotrzebny nikomu złom i strasznie śmierdziało. Unkar poczuł by się tu jak w raju.

- Chodź, musimy poszukać Supremacy.- powiedziałam do Niny i ostrożnie przechodziłam po metalowych zgliżdżach.

Chodziłaśmy tak po tym galaktycznym złomowisku, aż nagle Nina przerwała ciszę.

- Co to jest?

Szatynka wzkazała na czyjąś czaszkę w opłakanym stanie wypływającą z nad toksycznego jezioro.

- Truchło Snokeya.- rzekłam z obrzydzeniem.

Przeszyły mnie ciarki na sam widok jego czaszki, ale starałam się tego nie okazywać.

- To znak, że nie daleko statek.- rzekłam już bardziej naturalnie.

Nie myliłam się, bo po jakimś czasie natrafiłyśmy na okręt Supremacy.

- Ok, rozdzielamy się. Ja idę do sali tronowej, a ty przeszukaj pomieszczenia niedaleko niej.- powiedziałam, a Nina lekko skinęła głową.

Weszłyśmy w jedną część przepołowionego statku. Po jakiejś około godzinie znalazłam salę tronową. Zauważyłam wielki tron dawnego Przywódcy Najwyższego Porządku i ciała martwych gwardzistów. Zaczęłam poszukiwania mojej malutkiej zguby. Kiedy tak się gramoliłam po tej podłodze zauważyłam w ręce jednego z czerwonych rycerzy miecz świetlny. Co może gdyby tak rozpracować to cudeńko, żeby mniej, więcej wiedzieć jak zrobić swój własny. Dotknęłam ciemnej rękoiści, ale nagle ręka gwardzisty niebezpieczne drgnęła i usłyszałam jego cichy jęk. W panice szybko wyciągnęłam blaster i strzeliłam w pierś gwardzisty. Westchnęłam z ulgą jak zobaczyłam, że jego ręka bezwładnie opadła. Jednak nie wszystkich z Renem zdążyliśmy dobić. Wzięłam jego miecz z martwej już ręki i włożyłam do swojej torby. Wróciłam do poszukiwań kryształu już bardziej czujna z blasterem przygotowanym w ręce.

Kylo Ren

Byłem właśnie na ważnym spotkaniu, na którym zdecydujemy jak pozbędziemy się Rebelii.- Dlatego właśnie...- mówiłem władczym i pewnym tonem, aby przekonać o naszym celu i zmotywować oficerów. Nagle przerwałem i szepnąłem do siebie.- Raxus Prime...

Doznałem wizji i wyszedłem czym prędzej ze spotkania.

- Kylo Ren!- usłyszałem jeszcze za sobą krzyk Huxa, ale zignorowałem go.

Szedłem żwawym krokiem przez korytarz, aż nagle ktoś złapał mnie za ramię i obrócił w przeciwną stronę. Potem wszystko zaczęło się ze sobą zlewać, a po chwili rozpłynęło w powietrzu. Nie minęła minuta, a ujrzałem Rey. Ohh.. Znowu to głupie połączenie.- pomyślałem. Ale dostrzegłem, że Rey chodzi na czworaka czegoś zawzięcie szukając. Nie mogłem dostrzec jej otoczenia, więc nie zabardzo zanjdowałem się w temacie. Widząc ją w takiej pozycji starałem nie wybuchnąć śmiechem, ale potem dostrzegłem, że wstała i trzymała coś w dłoniach. Zauważyłem na jej twarzy uśmiech, więc pewnie znalazła swoją zgubę. Przyjrzałem się i po chwili rozpoznałem, że to kryształ Keyber z miecza Anakina Skywalkera. Cała złość w kierunku jej osoby powróciła.

- Rey!- wrzasnąłem.

Ona się natychmiastowo odwróciła i zacisnęła kryształ w ręku bojąc się, że go jej odbiorę, co z resztą zamierzam zrobić.

- Po to wdarłaś się do mojej głowy!- byłam jeszcze bardziej wściekły. Nic nie odpowiadała.- Samolubna egoistka!- wrzasnąłem.

Chciałem wywołać w niej poczucie winy za swój haniebny czyn, ale co mnie zdziwiło zamiast zrobić się zgaszona i winna przybrała tą swoją minę naburmuszonej.

- Myślałem, że jesteś inna! A ty mnie po prostu wykorzystałaś jak wszyscy!

Nic nie mówiła tylko patrzyła na mnie nie odrywając wzroku. Zacząłem przyciągać kryształ Keyber. Ona również.

- Oddaj to! Złodziejko!

- To też nie należy do ciebie!- warknęła.

- Należał do mojego dziadka Dartha Vadera i do wuja! Ja powinien go mieć!

- Nie Kylo! Puść to, bo znowu powtórzy się sytuacja z sali tronowej!

- Nie! To należy do mnie!- wrzasnąłem i w tej chwili kryształ pękł na miliardy tycich kawałeczków.

- Nie!- krzyknęła Rey rzucając się na kolana.- Ty!- warknęła teraz w moją stronę.- Jak mogłeś?!

Rey wstała i złapała za swój kij idąc wściekła jak nigdy. Teraz wiedziałem, że nie spotka mnie już nic dobrego. Zamknąłem oczy i odwróciłem twarz, wiedząc co zamierza zrobić, a ona zamachnęła się gwałtownie.

Poczułem ból i pieczenie na policzku, ale nie aż tak mocne jakiego się spodziewałem. Otworzyłem oczy lekko dysząc i zauważyłem, że znajduje się na niszczycielu w Najwyższym Porządku. Odetchnąłem z ulgą, a po chwili postrzegłem rozwścieczonego Huxa z drżącą ręką. To stąd ten ból. Hux mnie spoliczkował. Zaraz, zaraz, Hux mnie spoliczkował! Jak już po chwili ochłonąłem rzuciłem rudym gwałtownie o ścianę.

- Jak śmiesz policzkować swojego Przywódcę!- warknąłem i nie czekając na reakcję z jego storny ruszyłem do swojej kajuty.

Hux

Syknąłem cicho z bólu. Jak to dziecko śmie mną rzucać! Najpierw zaczyna coś pieprzyć w ogóle bez sensu, potem próbując przywrócić go jakoś do rzeczywistości walę go w ten ryj, a on jeszcze śmie mną tak bezkarnie rzucać!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top