Pożegnanie
Poe
Wyszedłem już ze szpitala, który znajdował się w pałacu. Co prawda głowa mnie już tak nie bolała, ale denerwowała mnie moja usztywniona ręka. Jak ja teraz będę latał... Nienawidzę mieć ograniczeń. Przechodząc przez zamkowe korytarze spostrzegłem generał Organę z BB-8 u boku. Ahh... Teraz to masz Dameron...
- Poe, jak się czujesz?- spytała i co mnie dziwi nie była zła.
- Wszystko w porządku.
Wtedy walnęła mnie w policzek z otwartej ręki.
- Jak mogłeś tak się zachowywać na spotkaniu z samym władcą Clejmu, a potem uciekasz sobie jedną z jego córek na konie?!
- Przepraszam...- powiedziałem i spuściłem wzrok.
Chwilę mierzyła mnie wzrokiem, a potem rozłożyła bezradnie ręce.
- Ehh.. Na ciebie nie da się długo gniewać.- westchnęła z uśmiechem.- Teraz idź się spakuj, bo niedługo odlatujemy z nowymi statkami. Chociaż nie wiem czy będziesz mógł się nimi nacieszyć z tą ręką.
- Tak jest, pani generał.
Generał Organa po chwili ode mnie odeszła. Jak już zniknęła za ścianą BB-8 poraził mnie prądem.
- Au! Za co to?!
- Bib bip bop.- zapikał nieco zirytowany.
- Dobrze, już mi daruj i nie przejmuj się nie jesteś gorszy od koni.- zaśmiałem się i pogładziłem go po jego główce zdrową ręką.
Will
Dziś odlatujemy z Clejmu. Ehh... Szkoda. Bardzo polubiłem tą planetę. Mógłbym tu zostać nawet, aż do śmierci. Poszedłem poszukać Poe i ponabijać się z tego, że spadł z konia. Ta, podsłuchiwałem rozmowę pani generał z tą rudą. Nikt mi tego jeszcze nie zabronił. Często zdarza mi się coś podsłuchać.
Poe
Wstałem i zamierzałem pójść do swojego pokoju i się spakować, ale zatrzymała mnie Taylor.
- I co? Konie to jednak inna bajka niż te twoje stery myśliwca? Hmm?- uśmiechnęła się cwaniacko.
- Co? Skąd to wiesz?- spytałem.
- To już moje sprawy co wiem i od kogo.
- Ehh... Tylko nikomu nie mów, zgoda?- nie chciałem, żeby ktoś więcej wiedział o moim wypadku, bo było mi wstyd. Że taki pilot jak ja spadł ze zwykłego konia. Już chyba najgorszą karą jest, że ona wie...
- Czemu? Nie jesteś moim przełożonym, nie muszę się ciebie słuchać.
- Nie gryzie cię czasem ten twój cięty charakterek.- burknąłem.
- Mnie nie, ale jak widać ciebie gryzie.- uśmiechnęła się szeroko, a potem dziarskim krokiem ruszyła przed siebie.
Ahh, czasem mnie zastanawia jak bardzo nie znośni mogą być tak mali ludzie. Westchnąłem poirytowany i ruszyłem znów do swojego pokoju. Jak ona już wie, to pewnie Will też będzie robił sobie ze mnie kabaret...
No cóż.. Wszedłem do pokoju.
Will
Spostrzegłem Poe wchodzącego do swojego pokoju. Poszedłem za nim i wszedłem jak gdyby nigdy nic.
- Cześć koniu.
Usłyszałem jak westchnął niezadowolony moim docinkiem, na co na mojej twarzy pojawił się nie mały uśmiech. Niech ma za swoje, że zostawił mnie samego tamtego wieczoru na morały pani generał.
- BB, możesz...- powiedział, a droid coś zapikał.
Potem się do mnie przyturlał i poraził mnie prądem.
- Au za co to? Nie wykorzystywuj tego malca.
- Jeden raz nie wystarczało?- zapytał unosząc brew.
- Głupi jesteś. - wyszedłem i zamknąłem drzwi za sobą, utrudniając tej kulce poprądzić mnie drugi raz.
Poe
Zaśmiałem się. Will czasem naprawdę bywa dziecinny. Ale teraz ten szatyn mógłby mi się przydać do spakowania moich rzeczy, bo usztywniona ręka znacznie mi to utrudnia. Ehh...
Po dość długim czasie byłem gotowy. W sumie się wyrobiłem, bo za chwilę mieliśmy wracać.
- Chodź, BB.
Wyszedłem z pokoju mając nadzieję, że jeszcze gdzieś po drodze spotkam Katniss. W prawdzie byłem na nią zły, że wygadała się przy reszcie, ale nie chciałbym odlecieć z Clejmu bez pożegnania z nią. Akurat jak na zawołanie spostrzegłem jak rozmawia o czymś z jakimś strażnikiem. Stanąłem w miejscu. Później dziewczyna chyba mnie zauważyła, bo pożegnała się z nim i ruszyła w moim kierunku. Stanęła naprzeciw mnie.
- Hej. Jak tam?
- Cześć księżniczko.- uśmiechnąłem się.- Miło, że tak dyskretnie trzymałaś w tajemnicy wczorajsze wydarzenie.
- Powiedziałam tylko pani generał, żeby się nie martwiła. Zobaczysz następnym razem już będziesz galopował na koniu. - odwzajemniła uśmiech.
- Więcej nie wsiądę na tego potwora.- uświadomiłem jej stanowczo.
- Czemu? Polubił cię.
Przewróciłem tylko oczami.
- Chciałem się pożegnać. Musimy już wracać do bazy.
- Ooo tak szybko? Będę tęsknić i Ranczor także. - przytuliła mnie.
Byłem lekko zszokowany, że mnie przytuliła, ale po nie długiej chwili też odwajemniłem uścisk.
- Nie martw się. Jeszcze tu wrócę w końcu mamy sojusz.
- No mam nadzieję, że wrócisz. Jeszcze tylu rzeczy nie widziałeś. Wracaj szybko. - uśmiechnęła się i spojrzała w moje oczy, jednocześnie się odsuwając - Obiecujesz, że wrócisz?
- Obiecuje.- mrugnąłem do niej i powoli odeszłem. Wiedziałem, że już na mnie czekają.
Will
No gdzie ten Poe. Czekamy na niego, w prawdzie nie mam pojęcia ile czasu dokładnie, ale na pewno długo. Założę się, że musi się jeszcze raz przejechać na koniu, by udowodnić światu, że tamten wypadek był przypadkowy i nie miał prawa zaistnieć. No cóż trzeba czekać. W końcu zauważyłem go jak wychodzi z zamku jak zawsze z BB-8 u boku.
- Pośpiesz się, już wszystkie statki załadowane. Tylko na ciebie czekamy.
- Jak miło.- Dameron wsiadł do Sokoła i w końcu mogliśmy ruszać.
Kylo
Przebywałem na mostku patrząc w iluminator. Nagle podszedł do mnie jeden z oficerów.
- Najwyższy Wódzu.- zaczął i się ukłonił.
- Przejdź do rzeczy Mitaka.- machnąłem ręką.
Dziś nie miałem ochoty na płaszczenie się podwładnych.
- Tak jest, sir. Sir pamięta jak ostatnio wizytowaliśmy na Clejmie?
- Oficerze? Czy podważasz moją pamięć?- spytałem spoglądając na niego z wyższością.
- Nigdy sir!- zaprzeczył od razu. Zachciało mi się śmiać z tej jego miny, ale nie pokazałem tego po sobie.
- Kontynuuj.
- Więc teraz nasi ludzie byli świadkiem, że właśnie z oto tej planety odlatywał nie dawno sławny Sokół Millennium.
- Czyżby bratali się z wrogiem?
- Na to wygląda, sir.
- Trzeba będzie im przypomnieć naszą ostatnią wizytę, każ rycerzom Ren nie zwłocznie się stawić u mnie.- rozkazałem i wyszedłem z mostka.
Neil
Kazano nam stawić się u Najwyższego Przywódcy, czyli u Kylo Rena. Staliśmy już wszyscy w rządku i czekaliśmy na niego poza Jamesem, bo on na jakąś misję wyleciał i chyba nie wrócił, co zaczęło mnie niepokoić. Po chwili na salę wszedł Najwyższy Wódz.
- Uwaga!- krzyknął, ale potem chyba zauważył, że kogoś brakuje.- Zaraz, zaraz.. 1, 2,... Gdzie Error Ren?
- Nie wrócił jeszcze z poprzedniej misji, sir. - odważyłem się powiedzieć.
- Słucham? Jakiej misji? Kto go na nią wysłał?- widziałem, że już zaczyna się denerwować.
- Nie wiem. Może generał Hux powie panu więcej. Po co nas sir wezwał?
- Ahh... Ta ruda szmata..- szepnął do siebie, ale wszyscy dobrze słyszeliśmy.- Więc tak, Ache oraz Prison Ren macie misję.
- Jaką misję? - spytałem, bo ciekaw jestem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top