Oko za oko, miecz za miecz
***
- Czyli dobrze rozumiem? Zabrałaś mojego najlepszego pilota na przejażdżkę konną i chociaż on nigdy nie miał do czynienia z tymi zwierzętami, to pozwoliłaś mu z niego spaść?
***
Rey
Byłam tak potwornie wściekła na Kylo Rena. Nie dość, że wtedy zniszczyliśmy ten miecz, to jeszcze teraz musiał postawić na swoim i zniszczyć też co z tego miecza pozostało. Kryształ Keyber. Przejechałam ręką po pokruszonych resztkach mojej broni. Ale spokojnie Rey czytałaś, że jest tu jeszcze replika świątyni Jedi. Może tam coś będzie. Oby...
Nina
Szłam sobie po gruzach i nagle spostrzegłam coś ciekawego, a mianowicie rękojeść miecza wystająca z jakiegoś trupa. Przyciągnęłam ją i włączyłam. Przede mną rozbłysła czerwona klinga. Szybko wyłączyłam miecz, gdyby miała zaraz zjawić się tu Rey. Zaliczyłabym wpadkę gdyby mnie tak zobaczyła. Schowałam miecz, bo stwierdziłam, że może się przydać. Mam wiele pomysłów jak go wykorzystać. Schowałam go tak, żeby nie wpadał w oczy.
James
Właśnie wysłali mnie na pierwszą misję. Czułem się ważniejszy od reszty, że akurat mnie wybrali. Dali mi jeszcze mały oddział szturmowców. Po pewnym czasie w końcu wylądowaliśmy na nie jakiej Raxus Prime. Wyszedłem po rampie ze statku i od razu moje nozdrza zaatakował nie przyjemny zapach. Ehh po co jakiś Jedi miałby tu być? Mam wrażenie, że oni naprawdę zachowują się jak wariaci. Dostałem informację, że podobno ten cały ostatni Jedi szuka kryształu Keyber na Supremacy.
- Sir, znaleźliśmy niezidentyfikowany statek niedaleko.
- Wy idźcie go przeszukać, a reszta za mną.- rozkazałem i poszedłem poszukać Supremacy.
Szturmowcy mieli współrzędne gdzie się znajduje wrak statku, więc dość szybko go znaleźliśmy. Ogromny niszczyciel był przepołowiony.
- Wy tam, a ja pójdę w tą stronę.- rzekłem.
Po chwili znajdowałem się już na statku. Chodziłem przez nadniszczone korytarze, ale potem usłyszałem jakieś dźwięki. Ruszyłem w tam tą stronę. W jednym z pomieszczeń zauważyłem jakąś dziewczynę. Miała kręcone brązowe włosy.
- Kim jesteś?- zapytałem, a moja ręka powędrowała do rękoiści na wszelki wypadek.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Moją uwagę przykuł jej całkiem niemały dekolt. Nie powiem nawet ładnie tak wyglądała.
- Eeee.... Jestem zagubioną sithką i tak się tutaj pałętam, a ty?
- Po pierwsze sithowie wymarli i po drugie jak się tu znalazłaś?
- W sumie to cierpię na dużą skleroze i nie pamiętam. A ty?
- Coś mi tu śmierdzi..
Rey
Zamierzałam już wyjść, ale usłyszałam czyjeś głosy. Sięgnęłam po jeden z blasterów, które wzięłam i wychyliłam się z nad wrót sali tronowej. Zauważyłam trochę dalej nie wielką grupę szturmowców. Czyżby Ren chciał mnie odwiedzić? Zaczęłam do nich strzelać. Zestrzeliłam paru, ale jak oni oddali strzały zamknęłam wejście. No dobra teraz sobie poczekamy i dokończymy resztę. Wzięłam do ręki swój kij. Kiedy weszli do środka od razu zaczęliśmy walkę. Kilku upadło na metalową posadzkę od moich ostrych uderzeń stalowym kijem. Pozostałych zastrzeliłam laserowymi strzałami blastera. Kiedy już z nimi skończyłam wyszłam na korytarz. Przypomniało mi się o Ninie. A co jeśli Kylo ją znalazł... Wyczułam gdzie jest Mocą i zaczęłam biec w tam tą stronę jak najszybciej. Co prawda zniszczone żelastwa mi to utrudniały, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Dobiegłam tam. Wejrzałam za drzwi. Stała tam Nina i jeszcze jedna osoba. Dość mizernej budowy, czyli to napewno nie Kylo. Ale jednak miała czarne szaty jak mroczny rycerz Ren. Zauważyłam, że jego ręka wędruje do rękoiści miecza. Rzuciłam go gwałtownie przy pomocy Mocy na jedną ze ścian. Usłyszałam zgrzyt kości, kiedy obił się o ścianę i jak syknął z bólu. Czyli nie tylko ja mam padawana. Wyjęłam z torby miecz, który wcześniej zabrałam z sali tronowej i ruszyłam w stronę Rena. Uruchomiłam czerwone ostrze i się zamachnęłam.
- Kobieto! Jedi nie mogą zabijać!
W ostatniej chwili się zatrzymałam i obróciłam w stronę Niny.
- To Ren gdyby teraz mógł obie by nas pozabijał. Takie szumowiny nie zasługują na życie.- ostatnie zdanie warknęłam w stronę rycerza.
- Weź mu broń, zawiąż i weź go porwij na przesłuchania, bo tak bardziej się przyda. Może wie więcej niż myślisz.
Westchnęłam poirytowana i odsunęłam z jego szyi miecz świetlny, ale ten to wykorzystał i szybko uruchomił swój zamachnął się nim. Jednak ja pozostałam czujna i nasze ostrza teraz się skrzyżowały. Zaczęłam mocniej napierać i z resztą miałam większe szanse, dlatego, że chłopak leżał na podłodze. Przycisnęła mocniej i oparzyłam mu ramię klingą. W końcu przestałam i przygniotłam mu rękę stopą na co ten wyłączył miecz, który później z resztą mu zabrałam.
- Aha ok... Dobra, a teraz masz sznur. - rzuciła mi mocny sznur.
Związałam go ciasno, aż tak, że jęknął.
- Jesteście chore.- jęknął.
- I nieobliczalne, więc uważaj co mówisz.- dopowiedziałam złośliwie.
- Zgadzam się. Nigdy nie lekceważ chorej wyobraźni kobiet, bo to może się źle dla ciebie skończyć. - uśmiechnęła się wrednie, a ja przewróciłam oczami.
Wyszliśmy ze staku i od razu znaleźliśmy się pod ostrzałem szturmowców. Popchnęłam ich na bok za jakiś złom, aby nie dosięgnęły nas strzały.
- Ha! I teraz kto ma przewagę.- dogryzł nam brunet.
- Weź go do statku, a ja się nimi zajmę.- zignorowałam docinki chłopaka.
- Zgoda. - wykonała moje polecenie i po chwili oboje zniknęli w statku.
Ja uaktywniłam dwustronny miecz chłopaka i się do siebie uśmiechnęłam. Ruszyłam na szturmowców. Po jakimś czasie już wszyscy leżeli martwi, ale jednak któryś zdążył mnie postrzelić w ramię. Pobiegłam do statku i wsiadłam.
- On w celi. Ooouu opatrzyć cię czy sama dasz radę, a ja wystartuje?
- Startuj, dam sobie radę.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby od bólu.
Rzuciłam moją torbę w kąt i wzięłam apteczkę. Zrobiłam sobie opatrunek. Potem wzięłam blaster i miecz świetlny mrocznego rycerza. Ruszyłam w stronę celi. Po chwili byłam na miejscu.
- I co wielki Jedi oberwał.- zaśmiał się widząc moją ranę.
- Tak, ale ty za to zapłacisz.- uśmiechnęłam się cwaniacko.
- O czym ty...
Nie dokończył, bo podrzuciłam jego własną broń do góry i zestrzeliłam.
- To za moje ramię i miecz Anakina Skywalkera.
- Niee!- krzyknął widząc jak już resztki jego miecza upadają na podłogę.
Uśmiechnęłam się złośliwie i wyrzuciłam je do kosza. Wyszłam stamtąd zadowolona i ruszyłam do kokpitu pilota. Byliśmy już w przestrzeni kosmicznej.
- Gdzie chcesz lecieć?
- Spowrotem do bazy, a gdzie.- burknęłam jakby to nie było oczywiste.
- Spoks.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top