Rozdział 7
P. O. V Polska
Obudziłem się o 3.35. Mimo leżenia w łóżku czułem delikatne zakwasy po wczorajszym w-f'ie. Mimo wszystko dzisiaj miałem największy odpoczynek z powodu piątku. Jedynie może coś wyjść z matmą, ale wątpię. Mam nadzieję, że Niemcy należy do nauczycieli, którzy zapowiadają kartkówki. Na szczęście, za pomocą korepetycji udało mi się zrozumieć temat.
Po chwili usłyszałem uderzenie w okno. Było na tyle silne, że nie mógł być to jakiś mały ptak. Przerażony z powodu otaczającej mnie ciemności zacząłem oglądać się na boki. Po chwili poczułem słaby oddech za mną. Cholernie bałem się odwrócić.
Chciałem włączyć lampkę. Gdy moja dłoń była niedaleko od włącznika to ktoś złapał za nią. Wiedziałem, że to jest człowiek, ale nie wiedziałem kto to jest. Po chwili moja i dłoń tej osoby została ze sobą spleciona. Czułem swój szybszy oddech. Próbowałem się uspokoić, ale nie wychodziło mi to.
W pewnym momencie moja dłoń została puszczona. Stałem się bardzo senny. Próbowałem walczyć, aby nie zamknąć oczu i zobaczyć osobę, która tu weszła. Niestety walka była z góry przeze mnie przegrana. Zauważyłem jednak, że ta postać otwiera drzwi. Więcej cech nie udało mi się zobaczyć.
Obudziłem się kilka minut później. Pierwsze na co spojrzałem to okno. Było całe i dodatkowo bez żadnej rysy. Nie mogłem w to uwierzyć. Do teraz pamiętam ten huk uderzenia w szkło. A może to było coś innego? Nabrałem wiele wątpliwości do tego, ale nie wykluczyłem żadnej wersji.
Przypomniało mi się, że tajemnicza osoba wychodziła przez drzwi. Od razu do nich pobiegłem. Nie udało mi się jednak zauważyć nic charakterystycznego. Przez kilka dobrych sekund wpatrywalem się w okno. Moje myśli płynęły w wielu kierunkach. Pomyślałem, że lepiej byłoby zostawić to wszystko, bo tylko i wyłącznie niszczy mi nerwy.
Jak postanowiłem tak zrobiłem. Ignorowałem myśli na temat tajemniczego gościa w nocy. Zszedłem do kuchni. Po drodze zauważyłem, że wszystko jest na swoim miejscu. W kuchni włączyłem radio. Podczas robienia śniadania zacząłem po cichu śpiewać i delikatnie kołysać się w rytm muzyki. Nie wiedząc w jakim czasie zacząłem głośniej śpiewać i wykonywać coraz to trudniejsze ruchy wciąż robiąc śniadanie.
- Polen? Polen!- usłyszałem po drugiej stronie kuchni.
Ze strachu i przez impuls rzuciłem tym co miałem w rękach. Była to patelnia, bo chciałem usmażyć sobie jajecznicę. Z delikatnym przerażeniem wpatrywalem się w lecącą patelnię. Udało się jednak ją zatrzymać. Osobą, która tego dokonała był Niemcy. Miał wystawioną do przodu rękę, a w dłoni moją prowizoryczną broń.
- P-pr-rzep-praszam! Nie zauważyłem Pana i przez impuls rzuciłem tą patelnią! Serdecznie Pana przepraszam!- skruszony wpatrywałem się w podłogę mówiąc to.
- Nic się nie stało, Polen. Wybacz, że cię tak przestraszyłem, to nie był mój cel. Uspokój oddech. Co się stało, że jesteś trochę poddenerwowany i nerwowy?-
Zauważył to na pierwszy rzut oka. Sprecyzował idealnie moje odczucia. Dopiero teraz zrozumiałem sens 3 zdania. Miałem szybki oddech, więc spróbowałem go uspokoić. Nie udawało mi się to.
- Polen, spójrz na mnie- zacząłem patrzeć na niego.- Rób to samo co ja, dobrze? Wdech i wydech, wdech i wydech-
Zaczął głęboko oddychać. Uważnie śledziłem jego ruchy i zacząłem powoli wyrównywać oddech. Trochę głupio było mi przed nauczycielem, ale wystraszyłem się tej postaci z nocy.
- To jak? Dlaczego jesteś nerwowy i poddenerwowany?- kolejny raz zadał to pytanie. Trwała przez chwilę cisza, ale przerwałem ją.
- P-po prostu przypomniała mi się jedna rzecz i...- w tym momencie mi przerwał.
- I miałeś koszmar?- dopowiedział. Dla własnego bezpieczeństwa potwierdziłem.- Spokojnie, każdy choć raz miał koszmar. Pamiętaj, że to tylko i wyłącznie twoja wyobraźnia, to nie zdarzyło się w prawdziwym życiu-
To też jest prawdopodobne. Jednak dotyk dłoni był zbyt wyraźni jak na koszmar. Czułem obecność osoby za mną. Powoli przestałem wszystko rozumieć.
- A tak w ogóle, to co Pan tutaj robi?- spytałem się go z czystej ciekawości.
- Żaden Pan, a Niemcy. Zauważyłem świecące się światło i obudził mnie twój śpiew i muzyka. Pomyślałem, że przyjdę się przywitać. Wybacz za kłopot.
- Spokojnie proszę p-, to znaczy Niemcy. Powinien bardziej ja przepraszać, bo dostałbyś ode mnie patelnią.
- Nie musisz przepraszać. Jak mówiłem to była moja wina i żadnego ale. Mam do ciebie propozycję. Połóż się spać, a ja będę koło ciebie na krześle, dobrze?-
- Nie sprawi Ci to problemu? Ciekawa propozycja, ale zamiast krzesła dam ci rozkładany fotel? Byłby o wiele wygodniejszy, dobrze?- wątpiłem czy ta decyzja była dobra
- Dobrze- Niemcy uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób.
Razem z Niemcem zaczęliśmy iść do mojego pokoju. Był tam właśnie rozkładany fotel. Kiedy byliśmy już w mojej sypialni to rozłożyłem posłanie dla Niemca. Było mi trochę głupio, że musi spać w takiej postaci.
- Na pewno nie będzie Ci to przeszkadzać?- dopytałem się kolejny raz.
- Na pewno. Ty kładź się do łóżka, a ja będę obok na fotelu. Jeżeli cokolwiek się stanie możesz śmiało mnie budzić, pamiętaj. Jestem tutaj dla ciebie-
Na jego słowa zrobiło mi się bardzo miło. Wciąż jednak fakt, że mój nauczyciel będzie opiekował się mną gdy śpię był trochę zawstydzający. Mimo tego położyłem się do łóżka i przykryłem kocem. Niemcy ułożył się na fotelu i też się przykrył. Życzyliśmy sobie nawzajem miłego spania i obydwoje oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~
Hej, mam nadzieję że rozdział się podobał. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki :*
GP.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top