rozdział 20
- Nie. Musi być inny sposób.
Thomas nie potrafił się pogodzić z zaistniałą sytuacją i próbował wymyślić dalej jakiś inny plan dostania się do budynku, gdzie znajdował się Minho. Każdy z nich wiedział, że nie było innego sposobu, by się tam dostać. I każdy z nich wiedział, że jego i Teresę coś łączyło.
- Widziałeś budynek. Bez niej nie damy rady. - powiedział Gally, nie mając innego pomysłu na rozwiązanie tamtej sytuacji. Teresa była ich jedynym rozwiązaniem.
- Sądzisz, że nam pomoże? - spytał Thomas, marszcząc brwi. Nie chciało mu się w to wszystko wierzyć, szczególnie że wciąż był zły na Teresę za to, że ich wydała i pozwoliła zabrać Minho.
- Nie będę jej pytał o zdanie. - odparł Gally zgodnie z prawdą, nie chcąc im wtedy kłamać. Wiedział, że dziewczyna nie zgodziłaby się im pomóc dobrowolnie, dlatego musieli zrobić to w inny sposób.
- Czy o czymś nie wiem? - spytała Brenda, starając się zrozumieć zaistniałą sytuację, ale było to wyjątkowo trudne. - To ona nas zdradziła, zgadza się? Ta sama jędza?
- Przez nią moi bliscy o mało nie zginęli. - warknęła Jenna, patrząc tylko na nią. Czuła jednak na sobie wzrok pozostałych, mimo że nikt tego nie skomentował.
- Lubię ją. - skomentował Gally, wskazując na Brendę kciukiem. Jenna prychnęła pod nosem, mimo wszystko zgadzając się z chłopakiem. Brenda była podobna do niej, a jednak tak inna.
- Co jest grane? - dopytywała dalej Brenda, najzwyczajniej w świecie chcąc znać prawdę. Wiedziała, że coś było na rzeczy.
- Nie chcesz skrzywdzić swojej panienki? - odezwał się nagle Newt, co zdziwiło wszystkich zgromadzonych. Dotychczas nie był tak złośliwy, szczególnie w stosunku do Thomasa. - Widzę, że nie chodzi tylko o Minho. Prawda? - dodał, prostując się nagle, by spojrzeć przyjacielowi w oczy.
- O czym ty gadasz? - spytał zdezorientowany Thomas, próbując zrozumieć, o co mu chodziło. Nie rozumiał, co się działo.
- O Teresie. - powiedział Newt, stając z nim twarzą w twarz. Czuł w ciele złość, nad którą nie potrafił zapanować. - Tylko przez nią Minho zaginął. Wreszcie można go uratować, a ty oglądasz się na nią?
Chłopak mówił coraz głośniej, a Thomas cofał się do tyłu, trochę się go wtedy obawiając.
- Dalej ci na niej zależy, prawda? - spytał, choć wcale nie potrzebował odpowiedzi. Pod tym aspektem był do niego podobny, ale dla porównania Jenna była po ich stronie i nie była w stanie ich zdradzić. - Przyznaj się.
- Newt...
- Nie okłamuj mnie!
Brenda i Jenna podskoczyły w miejscu przez nagły krzyk Newta. Żadna z nich - a także i Thomas - nie spodziewali się, że zazwyczaj spokojny chłopak popchnie gwałtownie przyjaciela do tyłu i będzie krzyczał. Jenna po raz pierwszy czuła, że coś było z nim nie tak.
- NIE. OKŁAMUJ. MNIE!
Thomas patrzył na niego, nie wiedząc, co powiedzieć. Widział coś dziwnego w jego oczach, coś, co zadziwiająco szybko zniknęło, zastępując wyrzutami sumienia.
Newt odsunął się od przyjaciela, patrząc na niego przerażony. Doskonale wiedział, dlaczego tak zareagował, ale pluł sobie w brodę, że na to pozwolił. Tak bardzo nie chciał im zdradzić, że chorował.
- Przepraszam. - powiedział cicho, zerkając na zdezorientowaną Jennę, która stała tuż za nim. Jej widok tak bardzo łamał mu serce.
- Newt. - wyszeptała, nie potrafiąc się ruszyć z miejsca. Chłopak posłał jej smutne spojrzenie, po czym skierował się do wyjścia, pod czujnym wzrokiem wszystkich zgromadzonych.
- Idź za nim, Jennie. - mruknął David, kładąc dłonie na ramionach dziewczyny. Ta spojrzała na niego i kiwnęła głową na znak zgody. Była jedyną osobą, której Newt ufał wtedy najbardziej.
Jenna zerknęła jeszcze po reszcie, po czym ruszyła za Newtem, by jeszcze go dogonić. Dostrzegła go zadziwiająco szybko, siedzącego na skraju dachu, z nogami spuszczonymi w dół. Podeszła do niego ostrożnie i usiadła obok, po prostu milcząc.
- Przepraszam, nie chciałem...
- Ty mnie nie masz za co przepraszać, Newt. - przerwała mu dziewczyna od razu, kręcąc głową sama do siebie. - Nie wiem, co się z tobą dzieje, ale wiem, że jest źle. I wiem też, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, nawet jeśli prawda jest naprawdę okrutna.
W jego oczach zobaczyła łzy i jej samej zrobiło się źle. Chwilę później Newt podciągnął rękaw, ukazując wypuklone, ciemne żyły, które sugerowały tylko jedno - nie był odporny.
Dziewczyna zakryła usta ze zdziwienia, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Serce zabolało ją jeszcze bardziej, bo zdała sobie sprawę, co mogło się z nim niedługo stać i jak niewiele mieli czasu. Lek na pożogę? Nie wierzyła, że go stworzą, a jednak krew Thomasa uratowała Brendę. Jej krew również różniła się od reszty - to ona wyleczyła przecież rany Newta jeszcze w Strefie i nawet Mary mówiła, że jest wyjątkowa.
- Ja... - zaczęła, ale tak naprawdę nie wiedziała, co powiedzieć. Zszokował ją, co nie zmieniało faktu, że chciała z nim być aż do końca.
- Zrozumiem, jeśli mnie zostawisz. - mruknął, zakrywając z powrotem przedramię. Jenna jednak złapała go za dłoń i spojrzała na jego twarz.
- A kto powiedział, że chcę to zrobić? - odparła, a jego ścisnęło coś w sercu. Czyżby naprawdę go tak kochała? - Newt, posłuchaj. - zaczęła ponownie, łapiąc jego policzki w swoje dłonie. - Niezależnie od tego, jak bardzo się zmienisz i ile razy będziesz próbował nas zaatakować, ja zawsze będę z tobą. Będę starała się ci pomóc najlepiej, jak tylko będę umieć i nie pozwolę, żebyś tak bardzo cierpiał.
- Naprawdę nie rozumiem, skąd masz tyle empatii po tych wszystkich przejściach. - powiedział ze śmiechem, na co ona sama się uśmiechnęła, bo w prawdzie miał rację. Sama nie wiedziała, skąd wracała się tamta wiara w lepsze jutro.
- Życie nie do końca dobrze mnie potraktowało, ale to dzięki wam i Davidowi zdołałam wyjść z tego, co mnie spotkało.
- Skoro już o nim mówimy... - zaczął Newt, drapiąc się po karku. Jenna zabrała dłonie z jego twarzy, ale wciąż na niego patrzyła, domyślając się, co miał na myśli. - Kim on tak właściwie dla ciebie jest? Odnoszę czasami wrażenie, że jesteś z nim bliżej, niż ze mną. Minęło już tyle czasu, a ja wciąż nie wiem.
- Dave jest dla mnie jak starszy brat, czasami nawet jak ojciec. Pomógł mi przeżyć na pogorzelisku, uratował mnie przed DRESZCZEM, kiedy was zabrali. - wyjaśniła pokrótce Jenna, zakładając kosmyk włosów za ucho. Przypomniała sobie tamtą sytuację, jakby wydarzyła się kilka godzin wcześniej, choć minęło od tamtego momentu naprawdę sporo czasu.
Przez chwilę oboje milczeli, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Skoro wyjaśnili sobie to, co najważniejsze, to po co było gadać dalej? Słowa były zbędne w tamtej chwili.
Ich ciszę zakłócił jednak Thomas, który niespodziewanie zjawił się za nimi. Newt i jemu wytłumaczył swoje wcześniejsze zachowanie, bo naprawdę nie miał już nic do stracenia.
A bardziej miał...
Jennę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top