22
"Zauważyłeś to znamię? Każdego czeka to po zabiciu jednego z naszych. Nawet jeśli była to tylko obrona. Ból przy dostawaniu mocy trawa dość krótko. Jednak znamię jest to coś w rodzaju tatuażu. Nigdy ci się nie zmyje i nie zniknie. Jest to skutek tego co się zrobiło w przeszłości. Ponosisz swoją karę w pewien sposób. Jeśli będziesz się starać to przed kimś ukryć, to proszę bardzo. Jednak nie ukryjesz tego przed samą sobą. A propo uczuć. Chcesz znać moją radę względem nich? " Uczucia są jak dzikie zwierzeta, nie doceniamy ich gwałtownej natury, póki nie otworzymy klatek"
Sam. T."
Podnoszę głowę wpatrując się tępo w swoje odbicie. To musi być znak powietrza i ognia. Tamci mężczyźni nad nimi panowali. To ich będę mieć na sumieniu, a raczej na karku do reszty życia. Wzdycham, po czym otwieram po raz kolejny szufladę i patrze się na wszystkie rzeczy znajdujące się w środku. Moja uwagę skupiają na sobie nożyczkach. "Jeśli będziesz się starać to przed kimś ukryć, to proszę bardzo. Jednak nie ukryjesz tego przed samą sobą." A co jeśli ja wcale nie chce tego przed nikim ukrywać? Nie chce, żeby ktoś poznawał mnie bez mojej przeszłości. Niekiedy nie jest ona ważna, a w niektórych przypadkach wręcz odwrotnie. Biorę w dłoń duże nożyczki, a drugą ręką biorę pasmo włosów. Jednym zgrabym ruchem ucinam włosy ponad ramieniem. Po czym robie to samo z resztą. Po godzinie przeglądam się w lustrze i nie do końca się rozpoznaje. To tylko zmiana fryzury. Staram się przekonać sama siebie. Poza tym czuje, że muszę podjąć decyzję co do Asha i Petera. Tylko jest to tak cholernie ciężkie, bo nie widziałam się z chłopakiem od dwóch tygodni. Chowam księgę do plecaka, poprzednio się upewniając czy aby napewno zgasła. Spoglądam na siebie w lustrze i podnoszę małe lusterko zaglądając na swoje znamienia. Związuje włosy w małą kitę, w którą da się na szczęście związać. Chce odsłonić te znamienia i pokazać je, ostrzegając w pewnym sensie innych, żeby tego nie robili. Będą nosili ze sobą to całe życie. Przekręcam kluczyk w drzwiach i wychodzę na ciemny korytarz. Cisza, aż dudni mi mi uszach. Idę krok po kroku, pomału, po cichu. Kiedy chcę przejść obok drzwi do kuchni w progu wstaje ciemna postać. Gwałtownie podnoszę rękę w strachu, w stronę tej osoby. Chcąc czy nie, odrzucam ją na sam koniec kuchni.
- Ała. Lynn, serio?- pyta chłopak przez co cała się rozluźniam, a na mojej twarzy układa się przepraszajacy wyraz, którego chłopak w tych ciemnościach na pewno nie zdoła ujrzeć.
- Przepraszam. Taki... odruch- próbuje się choć trochę wytłumaczyć.
- Dobra, dobra. Ty już lepiej nic nie mów- wstaje otrzymując spodnie z kurzu. Śpimy na gorze czy na dole?- pyta się, czym kompletnie mnie zaskakuje, jednak szybko dochodzi do niego jak mogłam to zrozumieć- spokojnie, będziemy spać osobno. To co? Gdzie?- pyta.
- Góra- odpowiadam bez namysłu.
- W takim razie ja idę wziąć prysznic, a ty idź się kłaść- wybija mnie w drzwiach posyłając lekki uśmiech i kieruje się w stronę łazienki. Robię cichy wdech i idę na górę przygotować się do snu.
*
Budzą nas promienie słońca wpadające przez połamane żaluzje. Siadam na łóżku i przecieram zaspane oczy. Kilka kosmyków wypadło mi z gumki i luźno zwisają na mojej twarzy. Rozpuszczam włosy całkiem i kosmyki, które mam na twarzy chowam za ucho, a gumkę zakładam na nadgarstek. Ponoszenia wzrok na podłogę, gdzie powinien spać chłopak, jednak go tam nie ma. Wstaje gwałtownie rozglądając się na cały pokój. Cisza wypełnia cały dom, tak jakbym była całkiem sama. Wyciągam plecak z księgą spod poduszki i od razu zarzucam go sobie na plecy. Nagle plecak zaczyna świecić w najmniej odpowiednim momencie. Ściągam go szybko wyciągając księże. Która otwiera się na jednym rozdziale, którego nie czytałam wcześniej. Podkreślone są twa zdania.
" Złap towarzysza za gołą skórę i myśl tylko i wyłącznie o powietrzu, o tym, że chcesz stać się z nim jednością. Czasem tylko to może pomóc. "
Księga sama nieoczekiwanie się zamyka zostawiając mnie w osłupieniu. Wybudza mnie z niego pojedyńcze skrzypnięcie schodów za drzwiami. Chowam księgę z powrotem do plecaka, po czym kolejny raz zakładam go na plecy. Trzymam broń przed sobą, w momencie, gdy się otwierają. W drzwiach wstaje chłopak i łapie się za serce.
- Boże, aleś mnie wystraszyła. Czekaj Lynn- przygląda mi się uważnie - kiedy ściełaś włosy?- mierzy mnie wzrokiem.
- Wczoraj. Nieważne- mówię na szybko - czemu cie tu nie było? - patrzę na niego podejrzanie.
- Właśnie to ci chciałem powiedzieć zanim zobaczyłem twoje włosy. Miałaś rację, pięć minut temu przeszukiwali trzeci dom na prawo od nas. Musimy się zbierać, ale pamiętaj, że masz mi odpowiedzieć przez co tak bardzo się zaczynasz zmieniać.
- W porządku, ale lepiej się zbierajmy, bo jeszcze tu dotrą i będzie nie za ciekawie- w momencie, gdy wypowiadam ostatnie słowo, na dole rozlega się głośny huk wywarzanych drzwi. Zerkamy na siebie przestaszeni. Nie uda nam się skoczyć z pierwszego piętra. Myśl Lynn. Księga. Może ona właśnie dała nam podpowiedź.
- Nie odzywaj się przez następne minuty- mówię do Niala i łapie go po raz kolejny za rękę. Tym razem myśląc o powietrzu. Czuje jak, gdyby nasze ciała unosiła jakaś cząstka. Jakbyśmy byli powietrzem. Nie do zobaczenia. Jednak powietrza się nie widzi, a my bardzo dobrze obserwujemy pokój do okoła. Nagle słychać dużo ciężko stawianych kroków. Drzwi zostają pchnięte tak mocno, że aż wylatują z zawiasów. Do pokoju wbiega kilku zamaskowanych celując w każdą stronę z broni. Zachowują się tak jakbyśmy byli nie do zobaczenia. Całkiem jakbyśmy byli niewidoczni. A może to właśnie tak działa? Powietrza nie da się zobaczyć, a jeśli jest się jego częścią w pewien sposób to go też nie. Jeden mężczyzna głośno przeklina i oddaje trzy strzały prosto w łóżko. Po chwili woła resztę i nakazuje im iść do kolejnego budynku. Było tak blisko, zdecydowanie za blisko.
Gdy czuje, że mężczyźni odeszli od nas na bezpieczną odległość puszczam dłoń Niala, na którego twarzy znów maluje się szok, ale i uczucie ulgi.
- Wytłumaczę później. Najpierw trzeba się zwijać- tłumacze na co chłopak kiwa twierdząco i kieruje się w stronę schodów- Nie tędy- mówię i kieruje wzrok za okno.
- Mało zabawne różowa- mówi przełykając głośno ślinę.
Podchodzę do okna, po czym pomału wstaje na parapet. Rozglądam się do okoła, żeby upewnić się, że na nikogo nie natrafimy, po czym przywołuje do rąk ziemię i formuje ją na kształt schodów. Robię krok za krokiem w dół, utrzymując konstrukcje. Kiedy znajduje się na dole macham ponaglająco w kierunku chłopaka. Ten staje na parapet po czym po przeżegnaniu schodzi w dół.
●●●●
Rozdziały będą się pojawiać teraz prawdopodobnie co 2 co 3 dni. Postaram się w końcu i tak zostało ich już tylko 8 :)) Jeszcze jedno. Szukam grafika. Chciałabym nowe okładki do jeszcze nie opublikowanych książek. Albo chociaż do jednej, którą myślę, że pójdzie do publikacji. Jeśli ktoś bawił się kiedyś w okładki i ładnie mu to wychodziło to proszę pisać i przysłać mi chociażby jakieś wzory swoich prac na priv. DO CZWARTKU :))
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top