2
Na resztę nocy schowaliśmy na pagórku, żeby lepiej widzieć otaczającą nas przestrzeń. Tuż po wschodzie słońca wstałam, zabrałam ciuchy z plecaka, które kilka godzin temu dała mi Jayden i poszłam się przebrać za drzewo. Kiedy wróciłam wszyscy już zbierali się do drogi. Teraz w sumie mamy za sobą kilometr. Odwracam się za siebię i przyglądam się Peterowi, który idzie sam za nami. Prowadzi oczywiscie Vivan razem z Ashtonem, a ja idę z Jayden tuż za nimi. Muszę iść porozmawiać z białowłosym, nawet jeżeli brunet miałby coś przeciwko. Patrzę na dziewczynę i chcę ją przeprosić na moment, jednak ta ma wsadzone słuchawki do uszu. Nie mam zamiaru przeszkadzać jej w tym zajęciu. Chociaż tak może się w pewnym stopniu odciąć od tego co się dzieje. Zaczynam iść coraz wolniej, żeby Peter mógł mnie dogonić, a Jayden wyprzedzić. Kiedy chłopak dochodzi do mnie nawet nie staram się grać w bawełnę, po prostu walę z mostu.
- Czemu nam pomogłeś?- pytam, bo tak w sumie nie wiem i nie miałam też okazji zapytać wcześniej.
- Musiałem. Poza tym chciałem ci zrewanżować to jak zachowałem się na balu, a raczej w dzień balu- uśmiecha się lekko po czym znów spuszcza wzrok na ziemię.
-Dlaczego w ogóle to zrobiłeś? - patrzę w skupieniu na niego i czekam, aż on tez podniesie wzrok.
- Nie wracajmy do tego, proszę- mówi ciągle zerkając na trawę.
- Ale ja chcę to wiedzieć, muszę nie rozumiesz? Chcę wiedzieć czy warto ci wybaczyć- zauważam, że Peter walczy z sobą, żeby coś powiedzieć, lecz odpowiada tylko krótkie.
- Bo byłem dupkiem- wzrusza ramionami. Nie mam zamiaru teraz się poddać, skoro rozmawiamy to szczerze.
- Ostatnio prosiłeś o wybaczenie, jednak ja ci go nie dam jeśli nie powiesz prawdy- chłopak tylko wzdycha i wbija wzrok w moje oczy.
- Musiałem- mówi, kiedy już mam zapytać dlaczego musiał, co się stało, chłopak sam kontynuuje- miałem siostrę, przyrodnią, ale jednak siostrę. Obiecałem rodzicom, że nic się jej nie stanie i mogą na mnie polegać. Tylko, że nie mogli- wzdycha- wplątałem się w złe towarzystwo. Jak możesz się domyślić chodzi o Zayna i jego kumpli. Nie spodziewałem się jednak, że ona pójdzie za mną, a że była młoda i głupia zakochała się w Zacku. Później kiedy chciałem odejść z paczki zagroził mi, powiedział, że całkiem przypadkiem może się coś stać mojej siostrze. Dlatego przez naszą w sumie całą znajomość byłem speszony, może smutny i roztargniony. Jednak nie mogłem się jemu sprzeciwić, nawet nie wiesz do czego jest zdolny- przerywa na moment- chociaż teraz to już raczej wiesz.
- Dlaczego mówisz o swojej siostrze w czasie przeszłym?- pytam choć wiem, że nie powinnam.
- Gdy ci zamaskowani ludzie wskoczyli przez okno. Ona tam stała. Dokładnie obok parapetu. Opierała się o niego- mówi ze smutkiem.
-Czyli nie widziałeś, żeby ją zabili- mówię z nadzieją.
- Lynn, proszę cię nie bądź naiwna- milknie. A ja tylko zerkam na niego ze współczuciem, jednak nie dam za wygraną. Muszę się jeszcze dowiedzieć kilku istotnych faktów.
- Czemu idziesz z Vivanem? Do Urzędu? Co ci to da?- pytam, czym sądzę, że go zaskakuję.
- A ty?- spowalniam kroku. Zaskoczył mnie, nie spodziewałam się tego pytania. Dlaczego idę? Vivan to mój przyjaciel, znamy się prawie rok. I jest jeszcze inna sprawa. Mam tam brata bliźniaka podobno chociaż wątpię czy ma różowe włosy. Lekko się uśmiecham. To dla tego ryzykuje własnym życiem. Ale przecież nie mogę mu tego powiedzieć. Nie teraz.
- Idziesz?- pyta, a ja otrząsam się i z powrotem przyśpieszam kroku.
- Tak, jasne- mówię i doganiam chłopaka. Zapada między nami cisza. Nie jest niezręczna. Raczej oboje jej potrzebujemy.
Mimo tego nie trwa ona zbyt długo, bo już po chwili słyszę szepty przyjaciół nawoływujących mnie i Petera. Kiedy w końcu patrzę w ich stronę. Zauważam, że cała trójka leży w zagłębieniu w ziemi. Spojrzałam jeszcze wyżej, a za dołem w którym schowali się chłopcy razem z Jayden stała dwójka mężczyzn, nieznajomych. Zamiast upaść na ziemię tak jak zrobił to Peter dalej stałam. Nie mogłam się ruszyć całe moje ciało było spięte. Słyszałam jak białowłosy mówi szeptem, żebym się położyła obok niego, jednak byłam na tyle sparaliżowana strachem, że nie mogłam nawet nic powiedzieć. Brakowało dokładnie chwili, żeby mnie zobaczyli. Jeszcze sekunda, a już byłoby po mnie. Gdyby nie fala deszczu, która lunęła prosto z nieba. I jakby dopiero wtedy mogłam się ruszył. Jak gdyby ten deszcz ściągnął ze mnie całe napięcie. W mgnieniu oka ukucnęłam obok chłopaka, a następnie położyłam się. Spojrzałam na niebo, na której nie można było zobaczyć ani jednej ciemnej chmury, jednak deszcz ciągle padał. Wykorzystując okazję wyciągnęłam przed siebię rękę. Oparłam łokieć obok głowy i nakierowałam dłoń na glebę przed nami. Ta jak gdyby nigdy nic zaczęła podnosić się lekko do góry, tworząc mały pagórek, dzięki któremu nieznajomi nie mieli prawa nas zobaczyć. Kiedy odstawiłam dłoń ziemia przestała się podnosić, w samą porę, bo deszcz powoli ustępywał. Z daleka dało się słyszeć krzyki nieznajomych. Przesunęłam się bliżej pagórka, żeby móc lepiej słyszeć.
- Wydawało mi się, że kogoś tam widziałem.
- Daj spokój to był pewnie tylko krzak.
- Chodźmy się tam kawałek przejść, jestem pewny, że to była jakaś dziewczyna, zastrzeliłbym ją, gdyby nie spadł ten przeklęty deszcz- mówi podnosząc głos.
- Przywidziało ci się, a nawet jeśli nie, to ja nie mam zamiaru starczyć tu w mokrym kombinezonie tylko dla niewiadomego celu.
- Rób co chcesz, ale ja wiem co widziałem i idę tam- w momencie, gdy to usłyszałam znów poczułam strach, jednak nie tak silny jak poprzednio.
Mimo nieznajomego determinacji deszcz lunął po raz kolejny, jednak tym razem jeszcze bardziej. Przez ścianę ulewy prawie nie dało się nic dostrzec. Jednak kiedy się wychyliłam lekko zza pagórka zauważyłam, że nieznajomy idzie w naszą stronę, jeszcze kilka kroków, a wpadnie na Jayden i chłopaków. Wyciągam zza kryjówki rękę i nakierowuję ją pod nogi mężczyzny. Dzięki temu dwa kroki przed nim pojawia się lekkie wychylenie ziemi, przez co po chwili przewraca się na ziemię.
- Mówiłem, żebyś nie szedł? Chodź jakby tutaj była to napewno już uciekła. Spróbujemy dogonić ją jutro. A teraz chodź, bo zaraz wpadniesz jeszcze w jakieś błoto - mówi drugi nieznajomy.
Z oddali słychać tylko westchnięcie mężczyzny i dźwięk oddalajacych się kroków. Po kilku minutach deszcz przestaje padać, a my wychodzimy z kryjówki. Zanim jednak w ogóle wstaje, stoi już nade mną Ashton.
-Co to było? -pyta wściekły, urażony, zmartwiony? Nie jestem pewna jak to określić.
- Nie ważne- stwierdzam krótko - lepiej się stąd zbierajmy jak najszybciej. Zaraz mogą tu wrócić - kiedy widzę, że chłopak chce coś jeszcze dodać, przerywam mu zanim zdąża cokolwiek powiedzieć- pogadamy później. Powoli się ściemnia, a my jesteśmy za blisko nich. Musimy przyśpieszyć i iść jeszcze kawałek w nocy- mówię na co chłopak przytakuje mi głową.
Ashton łapie mnie za rękę i idziemy przed siebię. Tym razem to my jesteśmy ostatni, bo Jayden, Vivan i Peter idą razem z przodu i rozmawiają.
**
Po dwudziestu kilometrach mamy już dość, a że wcześniej przeszliśmy jeszcze pięć to nie mamy już sił. Wcale nie pomagała nam przy tym Jayden, która już po dziesięciu kilometrach zaczęła marudzić, że bolą ją nogi. Jednak Vivan wcale też nie był lepszy. Między nimi była taka różnica, że on wytrzymał te dwa kilometry więcej. Słyszę wołania bruneta, który krzyczy, że jest czysto i możemy zacząć rozkładać swoje koce, które poprzedniego wieczoru spakowała dziewczyna razem z bratem. Swój koc rozścielam blisko Asha. Kiedy zauważa to chłopak posyła mi szczery uśmiech, który odwzajemniam od razu. Chłopak kładzie się na jeden bok, a swoją rękę przerzuca mi przez talię. Chcę mu powiedzieć jak bardzo jestem mu wdzięczna, że mi pomaga i wspiera, jednak słyszę juz tylko chrapanie nad uchem. Uśmiecham się pod nosem i również przekręcam się na bok. Jak tylko ląduje na boku coś zaczyna mnie kuć w brzuch. Wolną ręką wyciągam z kieszeni kłującą mnie rzecz. Ze zdziwienia upuszczam ją na koc, jednak od razu ją podnoszę. Kompletnie zapomniałam o fiolce, którą dała mi Tris. Zaczynam przyglądać się karteczce w środku i powoli obracam fiolkę w dłoni.
●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
I oto jest kolejny. Co tydzień o tej porze będą się pojawiać rozdziały. Jak są błędy to przepraszam, postaram się je poprawić rano. Miłej nocy/ albo dnia.
Okładka na konkurs do opisu 2 QueeenOfCocaine
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top