19

Budzę się czując suchość w gardle. Głowa pęka mi niesamowicie od tego wszystkiego. Po chwili jednak orientuje się co się działo i jak długo tak naprawdę byłam nieprzytomna. Podnoszę się do pozycji siedzącej, pierwszą rzeczą jaką robię jest spojrzenie na nadgarstki, które w żaden sposób nie przypominają labiryntu czerwonych żył, które miałam tak naprawdę okazję widzieć wcześniej. Natomiast drugą rzeczą czy też osobą, którą widzę jest Peter, śpiący obok. Nie mógł się pewnie doczekać kiedy się wybudzę i umierał ze strachu. Nie jestem pewna co się ze mną działo w tamtym momencie. Pamiętam, że czułam taki ból którego nie da się opisać. Był jeszcze gorszy od postrzału w brzuch. Podwijam kawałek kołdrę, a spod niej wydobywa się jaskrawo-zielone światło. Księga. Patrzę na nią i zastanawiam się od kiedy mogłaby tak świecić. Mam nadzieje, że dowiem się o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Podnoszę księgę na kolana i mimo mojego zdziwienia, otwiera się sama. Tym razem na stronie z nagłówkiem "odpowiedzialność".

"Odpowiedzialność jest to cecha, która wbrew pozorom jest bardzo ważna. Kiedy ktoś zostawia ci dziecko pod opieką właśnie taki się stajesz, bądź też czasami nie. Odpowiedzialność jest to to za co powinno się brać. Trzeba ją brać, gdy jest lub też było się za coś lub też bądź kogoś odpowiedzialnym. Również za śmierć. Zabijanie dla korzyści czy co gorsza, dla zabawy jest to przeogromy grzech. Za każdy swój uczynek czy też krok każdy bierze odpowiedzialność. Ale w momencie kiedy zabija się drugiego człowieka dla pozyskania jego mocy to skazanie samego siebie na zło. Nie wierzę co prawda w same takie przypadki. Możemy również zabić kogoś z mocą dla obrony. Swojej lub też czyjeś. Pamiętajmy jednak, że każda śmierć coś za sobą niesie. Gdy zabijamy ludzi noszących w sobie magię żywiołów, automatycznie stajemy się za to odpowiedzialni. Ale nie od razu dostajemy ich moce. Gdy minie miesiąc od morderstwa. Moce przekazywane są oprawcy, w dość brutalny sposób. Co wcale nie oznacza, że wczesnej się nie pokazują. Dają o sobie znać. Jednak my możemy tego nie dostrzegać. Czasem w momencie stresu, okazywania nawzajem sobie czułości, strachu czy bólu mogą wyjść same. Nie do końca jesteśmy w stanie ich wtedy kontrolować. Teoretycznie ta moc należy już do nas, mimo naszej nie widzy. A praktycznie zaczyna się nas słuchać po upłynięciu równo trzydziestu dni od śmierci jej nosiciela. Właśnie ty jesteś zapewne taką osobą. Która zabiła, nie dla korzyści, jednak dla bezpieczeństwa. Skąd to wiem? Huh. Inaczej księgą by cię nie wybrała. Zapomniałem również wspomnieć o fakcie, który powinienem ci przekazać na samym początku. Księga należy teraz tylko i wyłącznie dla ciebie. Nikt nie ma prawa jej przeczytać, a nawet jeśli by próbował to mu się nie uda. Księga ma jednego właściciela, który ponosi za nią odpowiedzialność. Jeśli czyjeś chciwe łapy będą chciały spocząć na tej księdze i dowiedzą się o tym, że tylko jeden właściciel może ją przetłumaczyć, zginiesz. Ale spokojnie. Narazie wiesz o tym tylko ty i tylko ty ponosisz odpowiedzialność za słowa, które będziesz opowiadać o tej księdze. I jeszcze jedna rzecz "wolność oznacza odpowiedzialność, a to jest właśnie to, czego większość ludzi się boi.."

Sam. T."

Studiuje te słowa jeszcze raz zatrzymując się tym razem na tłumaczeniu morderstwa ludzi, panujących nad żywiołami. Jestem pewna, że właśnie niedawno to ja przeszłam tą "inicjacje". Nie jestem tylko pewna dlaczego. Równo miesiąc temu przeszłam przez piekło. Zabiłam dwójkę żołnierzy, który patrolowali teren wokół starego dworca. Tyle, ze to byli ludzie. Ludzie nie mających żadnych mocy. A jeśli jestem w błędzie? Skąd indziej mogłabym je dostać. Fakty tak naprawdę mówią same za siebie. Nie mogę się mylić, co oznacza, że zabiłam swoich. Zamykam księgę z westchnięciem. Co prawda to jednak ja pierwsza ich zaatakowałam i nie powinno być w tym nic dziwnego, że chcieli się bronić. Jednak ich strój był za bardzo podobny, wręcz taki sam jak strój zamaskowanych niszczących akademie i zabijających Tris. A co jeśli w tym wszystkim chodziło tylko o ...? Właśnie o co? Chcieli nasze moce? Ale co z mężczyzną wysłanym z urzędu? Czy to również ściema? Rozumiem, że chciał ratować własny tyłek, ale również mógłby pomóc nam ratować i nasze. Księga świeci po raz kolejny otwierając się od razu na nie przeczytanej mi wcześniej stronie. Zauważam tam jedne, jedyne słowo które tak naprawdę mogę zrozumieć. Jest one podkreślone jaskrawo-zieloną linią. Słowo, które tak naprawdę daje mi więcej do zrozumienia to "manipulacja". Zamykam księgę po raz kolejny, jeszcze bardziej zastanawiając się o co w tym wszystkich chodzi. Jednak wydaje mi się, że wszystkie odpowiedzi na moje pytania znajdę w urzędzie. A tak właściwie co do ujawnienia się mocy. Księga ma rację. Pamiętam w sytuacji z dwoma niezniszczalnymi ogarnął mnie taki strach, że nie byłam w stanie się ruszyć, a w tamtym momencie pomógł mi właśnie deszcz z wiatrem, którego nie kontrolowałam. Obok mnie porusza się niespokojnie chłopak. Po chwili już całkiem przytomny siedzi i patrzy prosto w moje oczy.

- Nic ci nie jest?- pyta z chrypką, przecierają oczy.

- Raczej nie- kręcę przecząco głową i wkładam ręce do kieszeni, chcąc schować się w jakiś sposób przed natarczywym spojrzeniem chłopaka- ile mamy kilometrów jeszcze do urzędu.

- Około pięćdziesięciu -przyznaje- w szybkim tempie pokonaliśmy je w jeden dzień, przy Vivanie byłyby dwa, ale z tobą - wzdycha- zejdzie ze trzy. Gdybyśmy mieli konie poszło by o wiele szybciej. Ale zostały pod chatą.

- Czemu ze mną? - pytam choć doskonale wiem co zaraz odpowie. Sfrustrowana cala sytuacją wpycham ręce do samego dna kieszeni, gdzie przy dużemu zdziwieniu odnajduje fiolkę. Najwyższa pora zaufać.- Vivan!- wołam czerwonowłosego, ignorując kompletnie Petera.

- Co jest?- pyta podnosząc się ospale z ziemi.

- Powinnam..- wzdycham- powinnam dać ci to już wcześniej, ale robię to teraz i mam nadzieje, że nie będziesz miał mi tego za złe- wyciągam fiolkę spod kołdry podając chłopakowi. Ten patrzy tylko na nią niezrozumiale. Kiwam mu głową na znak, aby otworzył. Gdy w końcu to robi i zaczyna wczytywać się w pierwsze słowa tekstu zauważam,  że na jego bladej twarzy pojawia się taki samy uśmiech, a w kącikach oczu pojawiają się pierwsze łzy. Wszyscy czekaliśmy w milczeniu, aż chłopak skończy. Mimo, że tylko ja wiedziałam co znajduje się na kartce napięcie dało się poczuć w całej grupie, odziwo nawet Rebecka się nie odzywała. W momencie, gdy Vivan skończył, odłożył kartkę na kolana, przetarł rękawem nos i się odezwał.

- Wiesz, że jak kiedyś pokłóciliśmy się z Tris wykrzyczałem jej czemu traktuje mnie jak powietrze. Wiesz co ona wtedy odpowiedziała? -pyta, choć dobrze wiem, że zaraz sam mi to powie- powiedziała mi, że nie traktuje mnie jak powietrze, tylko gorzej. Powietrza potrzebuje do oddychania, a mnie do niczego już nie potrzebowała - wzdycha- była bardzo mądra - kiedy mam już się odezwać, spróbować go jakoś pocieszyć, że strony wejścia do jaskini słychać rżenie konia.

- Ash!- mówię i zaczynam wykopywać się spod kołdry i biec w stronę wyjścia.

●●●●●●●●●●●●●●
Jednak udalo mi sie w poniedzialek!! A więc, to chyba by było na tyle w tym rozdziale i w tym tygodniu. Zaczyna się szkoła, a bądźmy szczerzy, że przez te strajki mam kupę roboty. Do następnego! (Pokazujcie mi błędy!)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top