10

- Musicie wiec zrobić tak, przez całą drogę iść za rękę, ale przez samą bramę przejść pojedynczo. Tylko nie puszczając rąk. Gdy Peter idący pierwszy będzie cię ciągnął niech skumuluje całą swoją moc na waszych załączonych dłoniach, a drugą ręką zamachnie się tak, żeby była już za bramą i całą swoją moc teleportuje do przedniej ręki. To jest możliwe, jednak ty będziesz musiała zrobić odwrotnie. Pierw w tylnej ręce skumulować swoją moc, a gdy wasze złączone ręce przejdą przez wejście telwportowac je do tamtej dłoni. Tylko we dwójkę dacie radę, nie osobno. Jak i będziecie musieli używać tej metody jak będziecie wychodzić z tamtąd i wchodzić z powrotem, zrozumiałaś? - pyta, a ja od razu kiwam twierdząco głową. Zanim jednak mówię, żeby mnie budziła, bo nie wiadomo jak blisko wioski jesteśmy ona wypowiada tylko krótkie- powodzenia- i już nie widzę jej ani tej nicości.

Kiedy się budzę widzę jak chłopak niesie mnie na rękach. Kiedy tylko pojmuje, że się obudziłam od razu się zatrzymuje. Nie uszło to również uwadze Diany, która również zatrzymała się z facetami.

- Odejdźmy trochę od nich- wychrypiałam przez suchy przełyk- musze ci coś powiedzieć.

- Okej -powiedział szeptem- słuchajcie- zaczyna mówić nieco głośniej, żeby towarzysze mogli nas usłyszeć- Lynn właśnie się obudziła, dajcie nam trochę wody i pozwólcie, żebym chwile z nią porozmawiał- zanim się obejrzałam podszedł do nas facet towarzyszący dziewczynie i podał nam butelkę wody z której od razu łapczywie się napiłam, po czym oddalił się z resztą, żebyśmy mogli swobodnie porozmawiać, jednak nie na tyle daleko, aby stracić nas z oczu.

- A, więc słuchaj...- powiedziałam mu o wszystkim czego dowiedziałam się od tajemniczej kobiety. Oczywiście nie mówiłam mu od kogo się tego dowiedziałam. Mówię mu krótko co mamy zrobić i co czeka nas prawdopodobnie kiedy zrobimy jakiś niewłaściwy krok czy nie uda nam się z zatrzymaniem całej naszej mocy, która przepływa przez nasze ciało w jednej ręce.

- A skąd to wiesz?- pyta.

- Nie ważne. Ważne, że wiem. Nie możemy dać plamy- naszą rozmowę przerywa dziewczyna, która nagle wychodzi zza drzewa.

- Wszystko w porządku? - pyta, a ja teraz tylko będę myśleć o tym czy usłyszała naszą rozmowę.

- Tak już lepiej się czuje, dzięki - uśmiecham się sztucznie, kiedyś by to zauważyła, ale teraz jestem kim innym, dlatego też Diana odpowiada również uśmiechem, widzę jednak, że jest rozkojarzona i zmęczona. Nigdy nie kryła za bardzo emocji, ja też nie, ale choć trochę się nauczyłam.

- To jeszcze kawałek damy radę- mówi i oddala się do towarzyszy.

Biorę chłopaka za rękę na co się lekko dziwi, ale po chwili już łapie mnie pewnie i ruszamy za nimi.

Mogę powiedzieć, że kiedy zbliżamy się w stronę obozu staje się on coraz większy, nie mogę uwierzyć, że szliśmy tędy nie widzieliśmy nic co by wskazywało na obecność nieznajomych. Ściskam chłopaka za rękę mocniej, bo zaczynam się denerwować. A co jeśli nam się nie uda? Biorę głęboki wdech. Trzeba myśleć pozytywnie.

- To tutaj- wskazuje ręką dziewczyna i się uśmiecha, choć widzę, że niepewnie. Przechodzi razem z jednym chłopakiem przez bramę do obozu, a drugi facet zostaje z nami.

Biorę głęboki wdech po raz kolejny i ruszam przed siebie, jednak przed samą bramą puszczam Petera, żeby wszedł pierwszy. Czuję jak się cały spina, ale nie zwalnia ani kroku, a później wszystko się dzieje jakby w spowolnionym tępie. Chłopak przechodzi przez bramę, po chwili czuje jak w naszych złączonych rękach utrzymuje się duża energia, ale po chwili znika i już wiem co mam robić. Skupiam się całą sobą i po chwili wyczuwam jakby przez moje ciało przepływała żywa energia, która zatrzymuje się w ręce za bramą, przez chwilę mam obawy czy uda mi się teleportować tą moc, ale zdaje sobie sprawę, że nie mam za dużego wyboru i już po chwili cała moja energia znika tylko na sekundę, ale w tym czasie czuję pustkę i samotność. Kiedy moc znajduję się już w drugiej mojej ręce czuje uczucie ulgi, a kiedy odchodzimy od bramy na tyle daleko, że czuje się jeszcze pewniej czuje jak stres mnie opuszcza. Cała energia znów rozchodzi po moim ciele. Spoglądam na mnie dziewczyna i widzę, że schodzi z niej cała niepewność.

- Pokażę wam namioty gościnne. Raczej bierzecie wspólny, tak?- mówi a ja nieruchomieje. Czy ona naprawdę się pyta czy chcem spać z Peterem? Chłopak czy nie chłopak mogę się nie zgodzić. Jednak zanim odpowiadam wyprzedza mnie chłopak.

-Pewnie, raczej zamieścimy się w jednym- śmieje się, ale zauważam, że się lekko spina. Próbuje to ukryć puszczając mi oczko.

- W sumie to już tu- mówi zatrzymując się przed namiotem- myślę, że się zmieścicie- uśmiecham się szczerze- Pewnie jesteście zmęczeni. Przyjdę po was jutro z rana i oprowadzę po obozie, oczywiście po sniadaniu- w odpowiedzi tylko przytakujemy głowami i kiedy Diana odchodzi patrzymy na siebie z Peterem niepewnie.

- To kto wchodzi pierwszy?- dopytuje i zerkając to na mnie to na wejście.

- Ja mogę- odpowiadam i wchodzę do środka. W sumie nie jest tu tak ciasno jak się na początku spodziewałam, że będzie. Zaraz po mnie wchodzi do środka chłopak. Zauważam, że zamiast spiworów są porozścielane koce, dwie poduszki i jedna duża kołdra.

- Okey- mówi- na razie dobrze to wyglada.

- To tak, ja śpię po prawej, a ty po lewej. Chcesz koc czy kołdrę? - pytam przyglądając mu się.

●●●●●●●
Kolejny :// przepraszam, ze dopiero po miesiącu. Ehhh, dużo nauki, mało czasu i brak weny. Taki jakby Artblock. A tak poza tym co sądzicie o rozdziale? Lynn i Peter? Co z tego będzie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top