7

  Dziewczyna po wyjściu z tramwaju postanowiła skierować swoje kroki w stronę miejsca zbrodni, które to wczoraj tutaj zostawiła wraz z Harrym. Ruch uliczny był tutaj zablokowany, żeby nie utrudniać śledczym łatwego dostępu do tego miejsca, a wszędzie dookoła roiło się od żółtej taśmy policyjnej, zakazującej wstępu na ten teren. Za nią natomiast znajdowało się dość sporo przeróżnych reporterów i dziennikarzy, którzy chcieli zrobić z tego materiał do wiadomości. Dało się dostrzec przynajmniej trzy furgonetki różnych stacji telewizyjnych, które zatrzymały się niedaleko, aby móc na żywo nadawać relację. Katherine nie przejmowała się tym zbytnio i po przejściu przez środek ulicy, nie zawracając sobie głowy tym, aby przejść przez znajdujące się zaledwie kilkanaście metrów dalej pasy. Na swą głowę nałożyła kaptur, a sama przechodząc między gapiami i ludźmi pracującymi w mediach, dotarła w końcu jak najbliżej się dało. Po fakcie, nie przejmując się dosłownie niczym co by się mogło stać, podniosła daną taśmę tak, by móc pod nią przejść i jak gdyby nigdy nic ruszyła przed siebie, kręcąc na palcu kluczykami od samochodu, do którego obecnie szła. Jej krok był dość skoczny i beztroski, przez co dość mocno wyróżniała się na tle tego co się tutaj działo. Nie minęło za dużo czasu, nim któryś z śledczych ją zauważył i postanowił zareagować. 

  - Chwila! Co pani myśli, że tutaj robi!? - podniósł na nią głos, wyraźnie sfrustrowany.

  Ciężko było winić mężczyznę o takie zachowanie. Doszło tutaj to morderstwa piętnastu osób, śladów było do tej pory prawie co nic, na zewnątrz roiło się od dziennikarzy, a teraz jeszcze dodatkowo jakaś beztroska dziewczyna ot tak wchodzi sobie na miejsce zbrodni, nie patrząc kompletnie na to, że może w ten sposób nawet nieumyślnie zniszczyć jakieś dowody.

  - Ja? Przyszłam odebrać auto - powiedziała z uśmiechem na twarzy, przybliżając do policjanta kluczyki, którymi właśnie kręciła - To jak? Mogę?

  - Że co? Paniusiu, zdajesz sobie sprawę z tego co się tutaj wydarzyło? Nie bez powodu roi się tutaj od policji! W takiej sytuacji nie możesz sobie ot tak wchodzić na teren śledztwa! - zaczął do niej mówić z podniesionym tonem głosu - Dlatego muszę cię prosić o opuszczenie tego miejsca.

  - Chwila, chwila, chwila, chilka, chwilunia, chwilunieczka! - zaczęła mówić dziewczyna, lekko machając przy tym dłońmi i odchylając głowę do tyłu, jednocześnie w oddali tworząc jeden z fantomowych noży, pod jednym z radiowozów - Ja przepraszam bardzo, ale co to ma niby znaczyć? Ja tutaj przychodzę odebrać samochodzik, żeby sobie pojeździć, potrąbić, no wiesz "Pib! Pib!". Mam kluczyki, to jaki niby z tym problem, co?

  - Ugh... Naprawdę nie widzisz w tym problemu? - skomentował jej wypowiedź policjant, wyraźnie zażenowany jej wypowiedzią - Opuść to miejsce, bo inaczej będę musiał cię aresztować za utrudnianie śledztwa.

  - Pfff... Ale pan przynudza w tym momencie... - prychnęła zawiedziona, drapiąc się palcem wskazującym lewej ręki po swym policzku - Naprawdę nie powinieneś teraz prowadzić śledztwa, zamiast się kłócić z nastolatką, która nawet nie skończyła swojego kursu na prawo jazdy?

  - Że co?

  - Nic - odpowiedziała niemalże natychmiast, odwracając wzrok od swego rozmówcy i spoglądając za niego. Następnie tylko wyciągnęła rękę za niego - O cholera, co to!?

  - Co? - zapytał szybko, odwracając się za siebie, żeby sprawdzić o co jej chodzi. Jak jednak się spodziewał, nie zauważył tam kompletnie nic - Ugh... Tak właśnie myś...

  Mężczyźnie przerwał wybuch jednego z radiowozów, który miał miejsce w kompletnie innym kierunku niż dziewczyna mu wskazała. Bardzo głośny dźwięk rozniósł się po najbliższej okolicy, a ciepło związane z eksplozją rozniosło się po całym miejscu zbrodni. Źródłem detonacji był jeden z radiowozów. Ten, pod którym Katherine zmaterializowała jeden ze swych fantomowych noży. To za jego pomocą wywołała dany wybuch, aby wywołać dystrakcję, którą mogłaby wykorzystać.

  - C-Co jest!? - zawołał funkcjonariusz, po chwili patrzenia się na zniszczony samochód.

  Po kilku sekundach, odwrócił się w końcu z powrotem w stronę nastolatki, jednakże nie było jej już w miejscu, w którym przed chwilą stała. Obecnie znajdowała się już kilka metrów dalej, biegnąc w stronę auta, po które przez ten cały czas chciała pójść. Początkowo mężczyzna tylko spojrzał kilka razy w obu kierunkach, po czym z ciężkim sercem postanowił jednak jej odpuścić i szybko pobiec w kierunku eksplozji, żeby zobaczyć co się wydarzyło. Brązowowłosa natomiast w dość szybkim tempie zaczęła zmierzać w stronę swojej przyszłej, ukradzionej własności. Mimo tego, że raczej żadna telewizja jej teraz nie nagrywała, zajęta ogarnianiem tego co się wydarzyło z drugiej strony parkingu przez daną detonację, postanowiła nie ryzykować tego, że jej magia zostanie zarejestrowana, poprzez teleportację. Dlatego, żeby oszczędzić sobie czasu prześlizgnęła się szybko przez maskę jednego z aut, po czym gdy już zniknęła za pojazdem, przeniosła się do wnętrza następnego. Był to zwykły samochód osobowy z dwoma miejscami z przodu i trzema z tyłu. Fotel na którym się aktualnie znajdowała był bardzo wygodny, jednakże mimo wszystko ustawiony za nisko. Właściwie to wszystkie ustawiania fotela jak i lusterek kompletnie jej nie pasowały.

  - Hm... Teraz jak to się ustawiało? Nie dość, że nie skończyłam nigdy kursu, to jeszcze minęło z przynajmniej pół roku od kiedy ostatnio siedziałam w jakimś autku - westchnęła ciężko, naciskając jedną nogą na sprzęgło - Dobra, zobaczymy jak się to ustawia później. Chwilowo wypadałoby się stąd chyba wynieść, czy coś. Bo jeszcze koleś postanowi sobie o mnie przypomnieć, czy coś... 

  Po tych słowach Katherine zapaliła w końcu silnik, powodując przy tym wydanie przez tej maszyny charakterystycznego odgłosu. Zaraz po tym nacisnęła na sprzęgło, wbiła pierwszy bieg, po czym spróbowała wyruszyć przed siebie, by szybko stąd wyjechać i mieć to miejsce z głowy. Szybko jednak zawiodła się na tym, że nie wszystko poszło po jej myśli i pojazd zaczął zachowywać się nie w taki sposób, jaki by sobie życzyła. 

  - Cholera, zapomniałam o ręcznym - zaśmiała się cicho, czując się z tego powodu z lekka niezręcznie, po czym po ponownym upewnieniu się, że tym razem wszystko gra, wyruszyła przed siebie.


~~~


  Po wydostaniu się całkowicie z tego dość dużego i zatłoczonego przez ludzi oraz budynki miasta, Katherine postanowiła zatrzymać się na jakimś poboczu, aby nie utrudniać przejazdu innym uczestnikom ruchu ulicznego. Dookoła znajdowały się jakieś pola uprawne, a przy samej drodze zasadzone były co kilka metrów drzewa. Miejsce to było o dziwo dość spokojne i rzadko kiedy przejeżdżał obok ktoś inny. Możliwe, że powodem tego była wciąż dość wczesna pora dnia, albowiem cały czas było przed dwunastą i większość ludzi o tej porze cały czas znajdowała się w pracy, bądź też jakiejś szkole. Mimo wczorajszego deszczu, niebo było dzisiaj wyjątkowo czyste i bezchmurne, a słońce nadawało otoczeniu dość ciepłą temperaturę. Aralez korzystała ze swojego postoju głównie po to, aby móc w spokoju przeszukać dane auto w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby się jej przydać. Po kilku chwilach grzebania udało jej się znaleźć takie rzeczy jak dokumenty tego pojazdu, trochę pieniędzy, niezapłaconych mandatów, a nawet nawigację, która w tym momencie była dla dziewczyny wybawieniem.

  - Uff... Przynajmniej będę wiedziała dokąd mam jechać... - odetchnęła, kiedy ze schowka przenosiła dane urządzenie na fotel pasażera.

  Po tym rozpoczęła dalsze myszkowanie, w poszukiwaniu jakichś ciekawych fantów. Wewnątrz schowka znajdowały się głównie jakieś śmieci pokroju plastikowych kubków po kawie, jakichś opakowań po szybkim jedzeniu. Dodatkowo jakaś niebieska ściereczka, najpewniej aby móc wytrzeć coś, gdyby wewnątrz samochodu się pobrudziło. Na samym tyle jednak brązowowłosa dostrzegła coś, co sprawiło, że jej serce zabiło szybciej. Jej oczy otworzyły się szerzej, a źrenice powiększyły się. Jej usta otworzyły się lekko, a sama zaczęła oddychać ciężej. To co znalazła, z pewnością było dla niej czymś niezwykłym.

  - Słodycze! - krzyknęła, szybko sięgając jedną ręką na koniec schowka, prędko wyjmując stamtąd tabliczkę czekolady i batonika z karmelem.

  Niemal nie uderzyła się głową o kierownicę, kiedy wyprostowywała się, aby móc w spokoju usiąść na fotelu i przyjrzeć się swojemu znalezisku. W końcu uzyskała dostęp do czegoś słodkiego, czego nie mogła uzyskać przez ostatni miesiąc. Wpierw ta cała pogoń za Fumus'em, później walka z nim, a następnie ten cały czas spędzony w szpitalu. Tam nikt nie śnił nawet, aby dać jej cokolwiek, co by zaliczało się do kategorii słodyczy. Aralez więc bez zbędnego myślenia po prostu rozpakowała to co znalazła i czym prędzej wzięła kęs tabliczki czekolady mlecznej. Gdy tylko przełknęła ów kawałek, zamknęła oczy, a jej mimika twarzy wykrzywiła się w geście ekscytacji, na jej twarzy natomiast pojawił się szeroki uśmiech.

  - Mmmm! Jak ja tęskniłam za tym smakiem! - pisnęła cicho, czując jak do jej oczu powoli napływają łzy szczęścia - Bóg jednak istnieje! I właśnie dał mi prezent! 

  Po fakcie dziewczyna czym prędzej dokończyła dane łakocie ciesząc się przy tym niczym dziecko. Kiedy już skończyła wydała z siebie tylko szczęśliwe westchnięcie, a sama położyła się w fotelu kierowcy, wyraźnie usatysfakcjonowana z życia. Odchyliła się do tyłu, a przedramiona położyła za swoją głową, by z rąk stworzyć sobie prowizoryczną poduszkę.

  - Aaaach... No dobrze, co teraz? - stwierdziła po jakiejś minucie takiego siedzenia, sięgając jedną ręką do swej kieszeni, aby następnie wyjąć z niej zwitek papieru, który następnie rozwinęła - Stan Nevada. Motel 6 Las Vegas I 15. Heather Marshall AKA Rouge - przeczytała, po czym sięgnęła za nawigację, leżącą na fotelu obok - No dobrze, zobaczmy więc czy to jakoś daleko stąd.


~~~


  Był już późny wieczór. Temperatura była zdecydowanie niższa niż za dnia, jednakże mimo to, wciąż było wystarczająco ciepło, aby dziewczyna nie marzła nosząc zwykłą, zapinaną bluzę. Na niebie zaczęły również pojawiać się jakieś chmury, jednakże wciąż nie było ich za dużo, dzięki czemu dało się spokojnie dostrzec księżyc oraz trochę gwiazd. Katherine Aralez, jadąc swoim ukradzionym samochodem, dojechała właśnie na miejsce do którego zmierzała. Motel do którego miała podjechać, wyglądał dość zwyczajnie. Nie było to nic luksusowego, po prosty zwykłe miejsce w którym ktoś musiałby się zatrzymać na jedną noc. Zdziwiło więc to trochę brązowowłosą, że ta cała Heather której szukała, najprawdopodobniej mieszkała tutaj na stałe. W końcu, czy istniało jakiekolwiek inne wytłumaczenie tego, że to właśnie taki adres dostała od Henry'ego? 

  - Hmm... Dobra, nie będę wnikać czemu ktoś taki mieszka w takowym miejscu - westchnęła dziewczyna, siedząc aktualnie na masce swojego auta, znajdując się już na parkingu należącego do tego miejsca - No cóż, wypadałoby więc tam chyba zajrzeć i odwiedzić naszą Heather Marshall. Skoro wie, gdzie szukać Slendermana... - tutaj na chwilę przerwała, właściwie zdając sobie sprawę z pewnej rzeczy - Ta, ale jak się okaże, że nie będzie w stanie mnie przenieść, albo się w ogóle na to nie zgodzi, to będzie słabo...

  Bez żadnych więc większych, zbędnych przemyśleń zaczęła zmierzać w kierunku schodów, które prowadziły do pokoi znajdujących się na piętrze. Dość oczywistym było, że takowe schody znajdowałyby się na zewnątrz, ponieważ jaki to by miało sens, gdyby żeby chcieć dostać się do swojego wynajmowanego miejsca, musieć przechodzić przez jakieś budynki. Owszem tak robiła raczej zdecydowana większość hoteli, jednakże Katherine uważała, że takie rozwiązanie jak tutaj, posiadało swój własny urok. Na spokojnie weszła więc na dane piętro, po czym zaczęła szukać "mieszkania", w którym zatrzymywała się właśnie ta cała Heather. Ściany z tej strony były białe, a każde drzwi w kolorze niebieskim. Była to chyba raczej dość typowa kolorystyka, jednakże nie Aralez było to oceniać, nie znała się zbytnio na dekorowaniu, ani na tym jak łączyć kolory. Po ominięciu już kilku drzwi, dziewczyna natrafiła w końcu na te, przez które chciała przejść. Zatrzymała się więc przed nimi, po czym przyłożyła do nich ucho, aby podsłuchać co się w środku dzieje. Nie usłyszała jednak z wnętrza nic. Jedyne dźwięki jakie mogła usłyszeć pochodziły z innych pokoi, z których dźwięk po prostu przemieszczał się przez materię. Po kilku sekundach nasłuchiwania dziewczyna odsunęła głowę i z odległości pół metra od przejścia, przekrzywiła lekko głowę.

  - Jak zapukam to stracę element zaskoczenia - westchnęła cicho, po czym postanowiła się teleportować.

  I w ten oto sposób, znalazła się po drugiej stronie drzwi, bez wchodzenia z nimi w jakąkolwiek interakcję. Wnętrze było dość zwyczajne, jak na tego typu miejsce. Jedno łóżko dwuosobowe było pierwszą rzeczą, jaką dziewczyna dostrzegła. Było ustawione w taki sposób, aby osoba leżąc, mogła oglądać zawieszony po drugiej stronie pokoju na ścianie telewizor, pod którym natomiast znajdował się stoik z dwoma krzesłami na obu końcach. Tuż obok drzwi za którymi teraz stała, znajdowały się kolejne, które prowadziły do pomieszczenia, które najpewniej było łazienką. Miejsce to byłoby nawet całkiem przytulne w zwykłych warunkach, jednakże w tej sytuacji, coś odstępowało od normy. Zarówno na ścianach, jak i podłodze znajdowały się plamy, jeszcze świeżej, szkarłatnej krwi, a zza łóżka wystawała górna część martwego ciała brązowowłosej kobiety. Jej twarz była skierowana w kierunku wejścia, więc łatwo dało się dostrzec jej pozbawione życia oczy. Nad jej ciałem natomiast ktoś stał. Po sylwetce dało się jasno poznać, że był to dorosły mężczyzna. Nosił on długi płaszcz, a na głowie luźno założona była czapka. Stał on tyłem, jednakże z jego twarzy wydawało się, że emituje jakieś słabe, żółte światło. Światło było zgaszone, a okna zasłonięte przez co było dość ciemno, nie przeszkadzało to jednak dziewczynie w widzeniu tego co się przed nią znajdowało. To co jednak jej nie pasowało, to kolorystyka tego człowieka. Wydawał się on być szary, jednakże możliwym było, że była to wina braku jakiegokolwiek oświetlenia. Przez kilka sekund po prostu tak się patrzyła na tą scenę, próbując jakoś dojść do tego, co powinna teraz zrobić. W tym czasie mężczyzna odwrócił się powoli w jej kierunku. Jego twarz w istocie była cała szara, tak jak cała jego skóra jaka była w tym momencie widoczna. Źródłem tego słabego światła były natomiast jego oczy oraz usta.

  - Nie słyszałem, żeby ktokolwiek wchodził - odezwał się dość spokojnym tonem głosu, który był dość wyjątkowo specyficzny. Podwójny, jakby z echem - Czego? Nie widać, że wynajmująca jest zajęta?

  - Cholera jasna, duch - skomentowała to co zobaczyła wyraźnie z udawanym przejęciem, gdyż dało się jasno wyczuć, że mimo wszystko była wyluzowana - a ja nie mam odkurzacza. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top