6

*Pov.Agata*

Była już noc kiedy staliśmy na progu domu Dawida,

-Odprowadzisz mnie?- spytałam, kilka minut wcześniej zakładając na siebie jego bluzę bez pytania. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łagodnie.

-Jasne-powiedział odsłaniając w uśmiechu swoje śnieżno białe zęby. Staliśmy tak już kilka minut i rozmawialiśmy.
-wiesz,że twoja mama jest w oknie i się na nas patrzy?-zapytałam.

-Wiem,ale nie obchodzi mnie to.

Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej surze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. 

On chyba pomyślał o tym samym bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami.Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy.

 Z czasem nasze warg zaczęły ze sobą w spół pracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy (chociaż dla niego to nie było konieczne). On jednak mnie nie puścił. 

Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po włosach jedną ręką, drugom cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Miałam dość powstrzymywania się .Chciałam żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Chciałam być z nim tu i teraz. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech. 

*pov.Aurelia*

*kilka dni poźniej*

Stałam przy szafce.Wyciągałam z szafki książkę do matmy. Luke zatrzasnął moją szafke.

-Hej,piękna.- serio? Piękna?

-od kiedy tak do mnie mówisz?- zapytałąm rozdrażniona.

-A co nie mogę?

-No nie możesz!

-Przejdę do setna. Chcesz gdzies ze mną pójść?

-Nie.

-Ale Czemu?!

-Skąd twój brat ma mój numer?- zapytałam

-Co?-Luke wyglądał na zaskoczonego.

-Nie udawaj. Dobrze wiem,że mu go dałeś!

-Nic, żadnego numeru mu nie dawałem!- Luke się wkurzył. Mała część mojego ciała uznała,że piegus może mówić prawdę. Jednak większość uznała, że on kłamie.

-Nie kłam!- wkurzyłąm się i odbiegłam, nieświadoma tego,że mój pamiętnik wypadł z torby...

*Pov.Luke*

Spojrzałem na dół. Na podłodze leżał najprawdopodobniej pamiętnik Aury. 

Nie powinnieneś tego robić Luke

Jednak i tak go podniosłem. Zacząłem czytać ostatnie wpisy. Dowiedziałem się, że Ravi napisał do niej, żeby pomogła jej rozbic związek Agi i Dawida. Nie no Przegiął. Skierowałem się w strone sali, wktórej Indian miał obecnie lekcje.

*Pov.Aurelia*

Szukałam go po całej torbie. Nie ma go. Może zostawiłam go w szafce? Pójdę zobaczyć. Nagle wbiegła we mnie jakaś dziewczyna.

-Przepraszam!- Krzyknęła po czym rzuciłą się na podłogę,żeby pozbierać książki.

-Nic się nie stało.- Uśmiechnełam się. Pomogłam jej pozbierać.- Tak wogóle. Jestem Aurelia-wyciągnełam rękę.

-Klaudia.- chwyciła ją. Miała brązowe, krótki włosy, jak i oczy oraz  okulary. Była niska.- Coś się stało?

-Nic poprostu zgubiłam pamiętnik.

-Taki zielony ze znakiem węża?- zapytała.

-Tak! wiesz gdzie on jest?- uśmiechnęłam się.

-Nie, ale widziałam jak jakiś piegowaty chłopak, szatyn!

-Luke,Luke Ross?- zapytałam.

-Tak,chyba tak.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top