II

-Mam być zwyczajną nastolatką? Chyba sobie kpisz, nie wrócę na stare śmieci- krzyknęłam jeszcze głośniej niż poprzednim razem, kiedy oznajmił mi kolejną akcję. Rzuciłam torebkę na kanapę, wchodząc do ogromnej hotelowej kuchni. Od razu podeszłam do lodówki, z której wyjęłam okropnie zimną butelkę z wodą.

- Emilia przeze mnie nie mogłaś się uczyć i spieprzyłem ci beztroskie życie nastolatki. Mama by tego nie chciała... A teraz możemy to połączyć. Będziesz się uczyć i spłacimy resztę długu. Po akcji wyczyszczą ci kartoteki, zaczniemy nowe życie. Nie tego chciałaś? - jego oczy przenikały moje wnętrze, gdy ja opróżniałam butelkę wody z ekskluzywnego hotelu mafiozy. Znał mnie... Taka była prawda,ale ja się z nią pogodziłam. Nie byłabym w stanie powrócić do nudnego życia nastolatki. Musiałabym iść do drugiej klasy szkoły średniej, bo pierwszy odbębniłam ledwo mieszając robotę z nauką. Nie byłam bym w stanie żyć normalnie, gdy moje wnętrze opętała setka demonów domagających się adrenaliny. Szybkie samochody i od czasu strzelanki to był mój chleb powszedni.

- Lucas posłuchaj mnie uważnie. Nie wrócę do szkoły, bo ty masz po trzech latach wyrzuty sumienia. I nie mieszaj w to mamy, która zginęła przez ciebie jak dobrze pamiętam-powiedziałam rzucając do tyłu plastikową butelkę po wodzie, nie spuszczając z niego wzroku. Taka prawda. Myśli, że ktokolwiek po trzech latach wróciłby do przeszłości od której uciekał? Ja bynajmniej nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Jednak jest to chyba jedyna szansa, dzięki której będziemy mogli wyjść razem na prostą, a zlecenia traktować jako hobby, a nie przymus, który jest jedyną deską ratunku spłaty długu.

- Ile razy mi to jeszcze wypomnisz, co? Wiem, że spieprzyłem wtedy, ale chcę to naprawić przynajmniej tym, że pomogę ci żyć normalnie, jak żyłaś za czasów mamy. I jeżeli jeszcze chcesz, żeby się do nas uśmiechała wraz z tatą, a nie płakała w jego ramię, to w przyszły wtorek pójdziesz na swoje pierwsze zajęcia i tyle w temacie Emily- po wyrzuceniu z siebie dość ostrym tonem ostatnich słów, po prostu wyszedł zostawiając mnie w osłupieniu.

Miał rację, powinnam żyć tak jak mama o tym marzyła... Normalna nastolatka, dobre stopnie, a następnie świetny college, po czym dobra praca i wspaniały mąż. A jeżeli to ja nie nadawałam się do takiej przyszłości? Do tak zbyt idealnego planu mnie?

Mama zawsze w moje urodziny składała mi te same życzenia. Nie dlatego, że nie miała kompletnie na inne pomyśl tylko po to, żebym kiedyś sama wyciągnęła z nich naukę.I coś mam wrażenie, że pomogą dokonać mi wyboru.

"Bądź tym kim chcesz skarbie i tym kim sobie sama wymarzysz. Nikt za ciebie nie zrobi kroku, ani nie zaplanuje przyszłości. Raz będziesz chodzić skalistym szlakiem górskim, ale nadarzy się idealnie, prosta dróżka z nowo zalanym asfaltem. To zależy od ciebie,jaką drogę wybierzesz. Pamiętaj zawsze będę trzymać dla ciebie apteczkę,czy będąc tu czy u góry. Opatrzę rany i pognam cię na przód. Nie zatrzymuj się skarbie...Wszystkiego najlepszego"

Nie pomyślałaby nigdy, że obiorę ścieżkę po rozgrzanych kamieniach, więc to zależy ode mnie czy zdecyduję się teraz wskoczyć do wody, która złagodzi moje stopy, a następnie wyrzuci na brzeg, żebym mogłam iść po asfalcie, bądź górskiej drodze. Prawda taka, że gdy wywrócę się na gorących kamieniach, mogę zatrzymać się na zawsze i nie wstać. Trudno będzie pogodzić ze starymi ruinami, które będą rozpadać się pod naciskiem moich stóp. W życiu trzeba próbować, a ja wracając do szkoły wskoczę do wody, a dopiero wtedy kiedy poczuję życie zwykłej nastolatki wrócę na betonową drogę.Wrócę na taką drogę,która wywoła nie łzy rozpaczy u moich świętej pamięci rodziców, a hektolitry łez szczęścia.

Wysłałam szybkiego SMS-a bratu o treści ;" Jedziesz ze mną jutro na zakupy szkolne, za które płacisz". Na jego odpowiedź nie czekałam długo, bo w sumie była ona krótka. On już wszystko kupił, wiedział, że się zgodzę, ale w sumie to mój brat zna mnie lepiej niż ja sama siebie.

Podłączyłam telefon do ładowarki, odkładając go na szafkę nocną przy moim łóżku hotelowym. Wyciągnęłam z szafki a'la piżamę i bieliznę, po czym udałam się do łazienki.

-Ostatnia akcja i moje życie wróci na dawne tory-wyszeptałam cicho, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze, zawieszonym nad umywalką w białej łazience. Zwilżyłam językiem swoją dolną wargę wolną od wcześniejszego makijażu. Czy jestem w stanie siedzieć potulnie na lekcji matematyki, jak zwykła nastolatka? W tym samym czasie mogłabym wykradać papiery z domu miliardera,albo uciekać przed glinami,już nie mówię o wyścigach moim lambo. Prawdą jest,że nie jestem już tą samą Emily...Życie poprzecinało,pozginało i ukształtowało jak chciało ,a wątpię, żeby w celu zdobywania świetnych ocen. To co się stało, wskazało mi niebezpieczną ścieżkę, ale ona mi się podobała. Ryzyko, które przeżywałam codziennie, traktowałam, jako wykonywane hobby, a nie przymus. Prawdą jest, że ryzyko kocham podejmować i niczego nigdy tak nie kochałam, ale jeżeli życie zwykłej nastolatki potraktuję jako nowe wyzwanie,któremu muszę stawić czoła,okaże się moją nową pasją?

Nie wiem jak wpłynie na mnie całkowita zmiana życia, funkcjonowania i otoczenia,ale przeżyłam zbyt dużo upadków, żeby ten był dla mnie bardziej bolesny.Przejechałam dłonią po twarzy, przyglądając się każdemu fragmentowi, który nie będzie już taki sam.

Niegdyś usta, które uwodziły mężczyzn na zawołanie, teraz miały służyć jedynie do odpowiadania przed całą klasą.

Nos, który dość często wciągał biały proszek, pozwalający mi odpłynąć, teraz jedynie posłuży mi do wąchania mocnych zapachów podczas eksperymentów w sali chemicznej.

Oczy, wypatrujące 24 godziny na dobę zagrożenia od wtorku, posłużą jedynie do przypatrywania się biegającym w kółko sportowcom na boisku szkolnym, bądź zawodach.

Policzki unoszące się delikatnie w górę, dodając mi uroku, służące wieczorami do zagadania celu, teraz posłużą jedynie jako niewielki detal mojej urody.

Cała ja wykształcona ówcześnie do rzeczy przydatnych, wraz z rozpoczęciem od nowa edukacji, posłużą jako niewielka część zdjęcia klasowego. Ostatnia akcja i powróci stara ja, płacząca na każdym rogu po stracie swojej matki, która ją opuściła nieplanowanie...spontanicznie. Niektórzy mówią,że historia nadaje nam korzystniejszy bieg życia, a ja muszę odrzuć to. Odrzucić tożsamość dziewczyny, której bali się mężczyźni, gdy dowiedzieli się o jej zajęciu.

Kto nie spróbuje nie pozna nigdy smaku, więc ja też spróbuję ponownie, przekroczyć próg wielkich drzwi szkoły. Nie myśląc więcej, zdjęłam odzienie ubranego na dzisiejszą noc i weszłam pod strumień gorącej wody, której krople urządziły sobie wyścig na mojej nagiej skórze.Kojący prysznic rozluźnił moje mięśnie, poprawiając myślenie. Wmasowałam w swoją skórę jakiś żel hotelowy i spłukałam, po czym wyszłam z kabiny.

Opatuliłam swoje ciało puchowym ręcznikiem, wycierając dokładnie, żeby żaden skrawek ciała nie był mokry, po wcześniejszym prysznicu.Opuściłam ręcznik na podłogę, zakrywając nagość najpierw bielizną, a następnie szarymi szortami i dużą podkoszulką. Wysuszyłam włosy mokre od wody, a następnie spięłam w kitkę. Zawiesiłam ręcznik starannie na wieszaku i wyszłam z łazienki, rzucając się na łóżko.

- Czekałem...-mruknął głos wyłaniający się zza drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko i zmęczenie momentalnie zniknęło z każdego mięśnia. Szybko wstałam z łóżka i rzuciłam się na szyję swojego przyjaciela

-Matthew....-pisnęłam w prost do jego ucha wraz z jego mocnym przyciągnięciem do swojego torsu. Bez narzekania zaciągnęłam się zapachem przesadzonej ilości perfum.Nie widziałam z nim się dobry miesiąc po akcji, która zachwiała dalsze ukrywanie tożsamości mojej i mojego braciszka.Matt obiecał załatwienie wszystkiego, czyli ta najgorsza robota spadła na niego.

- Obiecałem ci, że wrócę jak skończę-powiedział głaszcząc delikatnie moje plecy. Z perspektywy innych wyglądamy jak para, ale on jest najlepszym przyjacielem mojego brata, a dla mnie niczym drugi brat. Znam go od dziecka i to on pomagał zawsze mojemu bratu, a ja aktualnie im. Nie ma między nami nic oprócz przyjaźni... Kiedyś mój brat zaproponował nam związek, ale oboje parsknęliśmy śmiechem. Jesteśmy jedynie dobrym duetem w tej branży, w której on zostanie teraz sam.

-Wróciłeś akurat wtedy kiedy ja mam odejść...Mój kochany braciszek nakazał mi powrócić do liceum .Niby początkowo pod pretekstem zarobienia dużo hajsu, ale ostatecznie chwycił dwie sroki za ogony-powiedziałam wzdychając, topiąc się w jego zapachu. Aktualnie coraz więcej argumentów jest przeciw powróceniem do normalności. Podobno zawsze tak było, gdy ktoś się czegoś bał, ale problem w tkwił, że nie odczuwałam lęku z tym związanym, a raczej cuchnącą nudę. Prawda była taka, a nie inna. Nie miałam zamiaru wracać kiedykolwiek na stare perfekcyjne osiedle i do szkoły, ale jedyną rzeczą, która mnie do tego zachęcała, było kolejne wyzwanie które dudniły zawsze w moim życiu.

-Wiem, sam go do tego nakłoniłem, ale się nie gniewaj... - nie dane było mu dokończyć, bo podniosłam na niego wzrok pełen wściekłości i rozpoczęłam krzyki

-Po czyjej ty jesteś stronie, co? Nie wyjeżdżaj proszę tylko z tym kitem, że należy mi się normalne życie. Najpierw prosiłeś mnie o pomoc w manipulacji starych milionerów, o czym do tej pory nie ma pojęcia mój brat, tak samo o tym jak prawie jeden mnie zgwałcił. Wiesz kocham cię jak brata Matt, ale wyrzucenie mnie na stare śmieci to nie jest chyba twój doskonały pomysł, bo nigdy ich nawet nie miałeś-krzyczałam na niego w niebo głosy, bo ta powalona fujara musi zawsze coś spieprzyć.

Macie czasem tak, że myślicie o tym, że gorzej być nie może? Ja też tak właśnie myślałam. Oczywiście muszę mieć najgorszego pecha we wszechświecie oraz najdłuższy jęzor, bo mój brat usłyszał moje wrzaski. Pytanie nasuwa się następujące "Skąd wiem, że słyszał?", bo od razu po wejściu do mojej sypialni rzucił się z pięściami na przyjaciela.

-Ty fiucie..... Kurwa,czy ciebie całkowicie pogrzało? W manipulacji, czy jako atrakcja dla tych starych fiutów? - wplątał dłonie w materiał już zakrwawionej koszulki Matta, który nie był w stanie mu oddać. Nie chodziło tu o siłę i szansę, bo oboje wyciskali na siłę codziennie po dwie godziny. Po jego mimice twarzy mogłam zrozumieć, że odczuł popełniony błąd i jak bardzo zranił mojego brata. Wiedziałam, że jeżeli nie powstrzymam Lucasa stracę kolejną ważną osobę w moim życiu.

-Luca....-powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu na co od razu odsunął się od przyjaciele i przetarł twarz dłońmi. Niespodziewanie z impetu uderzył w ścianę, gdzie zostały ślady krwi z jego knykci. Bolało, ale widząc twarz przyjaciela, jego zdecydowanie bardziej.

- Weź mu ogarnij coś z tym ryjem, bo go rozkurwie po raz drugi, a jak na razie idę zajarać- i tyle go widzieli.Trzasną za sobą drzwiami i najprawdopodobniej wyszedł na balkon. Przykucnęłam obok Matta, delikatnie dotykając jego zranionej twarzy, oceniając tym samym spowodowane przez Lucasa szkody.

-Sorry za niego, zaraz przyniosę apteczkę i opatrzę cię-poinformowała go zabierając dłonie z jego poobijanej twarzy. Nie mogłam patrzeć jak bliscy cierpieli, ale nie czułam wobec nich tej prawdziwej miłości. Słowo "kocham" było dla mnie jedynie słowem, które zatrzymywało osoby pod złudną nadzieją. W tych czasach nawet prośba "zostań" nie miało wartości. W ogóle słowa nie były nic warte. Nie zdążyłam się podnieść, gdyż duża męska ręką oplotła mój nadgarstek zatrzymując w dotychczasowej pozycji.

-Przepraszam.... To jest moja wina i należało mi się. Twój brat ma rację i załatwienie ci z powrotem normalnego życia było moją rekompensatą dla ciebie. Zależy mi tylko i wyłącznie na twoim wybaczeniu.-przymknęłam oczy wsłuchując się w jego głos. Ten głos, który często w życiu był kotwicą, ratującą mnie w najtrudniejszych momentach . Wybaczyłam mu już dawno, bo dzięki tej piekielnie trudnej imprezie poznałam świat, w którym pogubił się mój braciszek. Z początku bałam się tego, ale wychowując się w tym po odejściu matki nie miałam wyboru, innego niż pokochać czyhające na każdym kroku ryzyko.

Powoli otworzyłam oczy napotykają na drodze orzechowe tęczówki, które pozwalały Matt'owi zabawić się na jedną noc. Jedyne, co byłam w stanie w tej chwili zrobić, było delikatne kiwnięcie głową. Jemu to wystarczyło, bo mimo przeciętnej wargi uśmiechnął się do mnie.

-Idę po apteczkę, a ty usiądź na łóżku-poinformowała go, na co on trochę niechętnie puścił mój nadgarstek i zapewne usiadł na łóżku. Nie zobaczyłam tego, ponieważ zdążyłam już wyjść z pomieszczenia i udałam się do łazienki, po ów przedmiot.

Stanęłam na palcach sięgając czerwonej apteczki z górnej półki, a następnie opuściłam pomieszczenie skierowując się do sypialni. Weszłam do pokoju i podeszłam do chłopaka, siadając na nim okrakiem.

Stop.....To tylko przyjaciel, a taka pozycja była idealna do oparzenia jego twarzy, zrozumiałe?

Powoli zaczęłam przemywać jego twarz od nadmiaru krwi z ran, które zdążyły zaschnąć. Przyjrzałam się rozcięciu, czy nie wymaga szycia, a następnie upewniona, że nie-opatrzyłam ranę.Spojrzałam jeszcze, na jego twarz, a następnie poklepałam go w policzek i zeszłam z jego kolan.

-Masz i tak dużo szczęścia-mruknęłam przecierając dłonie na, których znalazły się drobne ślady krwi z jego twarzy, a następnie poprawiłam kitkę na włosach. Znając możliwości mojego brata, który kiedyś obijał mordy przeciwnikom w klatkach, wiedziałam, że potraktował go dosyć ulgowo, jak na poziom swojego wkurwienia. Nie dziwię mu się, też bym tak zareagowała będąc nim.

-Wiem, ale jak wspomniałem należało mi się.-powiedział wzdychając ciężko, a następnie podniósł się z łóżka, co wywołało u mnie zdziwienie,które najwyraźniej zauważył- Mam spotkanie z łącznikiem-mruknął jeszcze, a następnie ruszył do drzwi.Opuścił pokój,a następnie apartament, co usłyszałam, poprzez trzaśnięcie drzwi.

I mamy kolejny rozdział.Czekam na komentarze i gwiazdki,bo rozdział jest dużo dłuższy od poprzedniego.

Do następnego!!!!!

NacpanaHaribo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top