7

* Perspektywa Lynn*

Otwieram pomału oczy i od razu orientuję się że nie jestem w akademiku. Jednak dopiero po chwili docierają do mnie wydarzenia ostatnich kilku dni. Podnoszę się zbyt gwałtownie i czuję straszny ból w bocznej części brzucha, podwijam koszulkę jednak to co zauważam od razu powoduje u mnie wstręt, że tak łatwo dałam się trafić. Ten bandaż, który będę musiała nosić przez następne kilka dni nie da mi o sobie tak łatwo zapomnieć. Próbuję wstać, ale jedyne na co mogę się zdobyć to kilka kroków w stronę ławy stojące praktycznie obok kanapy, na której spałam. Rozglądam się niespokojnie i zauważam obok innych łóżek kilka porozrzucanych plecaków, toreb i ciuchów, sycze próbując przejść kawałek dalej i ledwo utrzymuje się w pionie. Nagle zza fragmuły drzwi wychodzi Peter i patrząc zdezorientowany na mnie, po chwili jednak  łapie się w sytuacji i podbiega do mnie pomagając tym samym z powrotem usiądź mi na łóżko.

-Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?- krzyczy zdenerwowany.

- Chciałam na chwilę wstać i się przejść. Czy to jakieś grzech?- pytam sfrustrowana i łapie się za brzuch, który coraz bardziej daje mi o sobie znać.

Nie czekając na moją reakcję Peter jedną ręką kładzie mnie na plecy i podwija mi koszulkę zatrzymując ją  pod moimi piersiami.

- Boże! Coś ty dziewczyno zrobiła!- krzyczy na cały pokój, po czym wybiega z niego na chwile, żeby zaraz wrócić z kolejnymi bandażami, wodą utlenioną i nożyczkami. Zerkam na swój brzuch dlaczego tak w się na mnie darł, ale od razu poważnieje, gdy widze caly swoj brzych we krwi. Mija chwila kiedy  siada obok mnie i rozcina mój dotychczasowy bandaż zerka mi krytykująco w oczy, w końcu  nasącza czystą białą szmatę wodą utlenioną. Przykładami go do rany nie zważaj uwagi na moje syknięcia i próby oderwania przeze mnie szmatki. W pewnym momencie ból jest na tyle nie do wytrzymania, że próbuję go kopnąć, jednak i tak nie udaje mi się to, gdyż białowłosy siada na mnie ukradkiem. Jestem tylko ciekawa czy wyciągnęli mi jakimś cudem tą kulę. W końcu się uspokajam, ponieważ ból powoli ustępuje i rozluźniam powoli mięśnie. Peter bierze w ręce czysty bandaż i starannie owija nim dookoła mojej nagiej tali przemieszczając go  pomiędzy moimi plecami, a prześcieradłem. Kiedy kończy oboje dyszymy ciężko jak po jakimś wyścigu, aż w końcu chłopak pada obok mnie zmęczony, ciągle zostając w połowie okrakiem na moich udach. Kiedy odwróciłam głowę w jego stronę, nie mogłam nie zauważyć, że zerka na moje usta. Mimo, że nie powinnam to również na sekundę spojrzałam na jego. Jednak kiedy spostrzegłam do czego to zmierza odchrząknełam i odwróciłam wzrok. Wtedy zauważyłam, że trochę się speszył i również odchrząknął. W końcu wstał ze mnie, nie chcąc siedzieć w ciszy i trochę przełamać lody w końcu się odezwał.

- Nigdy nie sądziłem, że jesteś aż tak silna, ale do każdego może się pomylić, prawda?

- Nie wystarczył ci widok jak mnie wtedy zdradziłeś dla Zayna i jak mnie bili, a ty sobie po prostu odeszłeś? - mówię niby uszczypliwie, a jednak ciągle z lekkim żalem do niego.

- Przecież przepraszałem cię za to setki razy, a ty ponoć mi wybaczyłaś czy musisz się mnie ciągle za to czepiać? Wiem, że źle postąpiłem i żałuję tego, aż do teraz, ale prosiłem cię już o drugą szansę.

- Dobra już nieważne. A tak apropo, wiesz może gdzie jest Ashton?- pytam zmieniając temat.

- Wyjechał na kilka dni rozejrzeć się w terenie. Może znajdzie wygodniejszą kryjówkę w końcu jesteśmy niecałe dziesięć  kilometrów od tamtego obozu- mówiąc to zauważyłam jak jego oczy pociemniały od smutku- a Vivan i Jayden poszli po opał, zaraz powinni wrócić, pewnie ucieszą się że się obudziłaś- wzrusza ramionami i nieśmiało się uśmiecha, co mnie od razu dziwi.

Czułam w jego głosie i widziałam w jego oczach że naprawdę jest mu przykro, ale co mogę na to poradzić. Od kiedy się znamy wiedział, że chodzę z Ashtonem, a raczej wtedy zerwaliśmy czy jak można to lepiej nazwać, zrobiliśmy sobie przerwę. W sumie nie pamiętam już jak było mi bez pomocy bruneta, praktycznie cały rok spędziłam razem z nim. Boże, to już rok. Aż tak długo jesteśmy już za sobą. Nie zauważyłam nawet kiedy chłopak wyszedł z pokoju, a właśnie, Peter. Pamiętam jak zerwałam z Ashem, wtedy jak na pocieszenie pobiegam od razu do niego, nie powiem, że nie jest mi teraz żal, bo tylko przewróciłam mu w głowie, ale nie żałuję tego jak fajnie spędziliśmy ten czas. Pamiętam do teraz jak razem siedzieliśmy na kocu i oglądaliśmy fajerwerki, i jak wygrał dla mnie ten wisiorek który dość spory czas później rzuciłam w niego ze zdenerwowania. Bardzo żałuję że tak to się potoczyło, ale wtedy to on wybrał swoją drogę.

Kiedy tak rozmyślam nie zauważyłam nawet, że białowłosy znów wrócił do pokoju z talerzem chleba, który podawał mi do ręki. Przez chwilę z zamyśleniem patrzyłam tylko na posiłek, jednak w końcu zaczęłam go jeść z apetytem. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy jaka jestem głodna. W tym momencie do pokoju wszedł Vivan razem z Jayden. Popatrzyliśmy przez chwilę wszyscy na siebie w milczeniu, jednak wydało mi się, że Peter i czerwonowłosa patrzą na siebie dłużej niż to konieczne. Nie byłam w żaden sposób zazdrosna o chłopaka, ale przed tym co przed chwilą mogło się stać jak tak na mnie siedział wydało mi się to dość dziwne. Nie mam jednak zamiaru tego rozstrzygać i dopytywać się o to, co mogło pomiędzy nimi zajść, bo wiem, że jeżeli zaczęłabym tak robić chłopak mógłby pomyśleć, że interesuje się nim nie tylko w przyjacielski sposób. Stwierdziłam więc, że to przemilczę.

- O, widzę, że ktoś już się tu obudził- uśmiecha się przyjacielsko Vivan usiadła na skraju łóżka.

- Czujesz się już lepiej?- pyta dziewczyna.

- Tak,  przed chwilą Peter zmieniał mi opatrunek i powiem, że czuje się trochę lepiej- przytakuję, żeby dodać wiarygodność moim słowom.

- To dobrze. Mam nadzieję, że podczas naszej nieobecności nie zamęczył cię za bardzo- Uśmiecha się czerwonowłosa i zerka ukradkiem na chłopaka rumieniąc się lekko przy tym.

- Mam nadzieję że powiedział ci gdzieś to się wybrał?- pyta patrząc to na mnie to na chłopaka.

- Tak pewnie sama go o to zapytałam- rzucam.

- To były jej pierwsze słowa jak się obudziła- zerka na mnie białowłosy mając nadzieję, że rozładuje w ten sposób napiętą atmosferę pomiędzy nami.

- Haha, no, a jak mogłoby być inaczej- śmieje się Vivan, a jednak nawet nie domyśla się, że mogłoby być inaczej. Nie mam zamiaru mu o tym mówić i mam nadzieję,  że Peter też będzie milczał. Nie potrzebne mi są teraz problemy i widząc po tym jak Jayden się zachowuje w stosunku do niego, myślę, że mu też nie.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Kolejny rozdział, mam nadzieję, że jednak bardziej was zainteresował niż ten poprzedni. Niedługo wszystko się rozkręci, ale na to trzeba jeszcze trochę zaczekać.
A jestem pewna, że skoro czekaliście na jeden rozdział trzy miesiące to na kolejne kilka również poczekacie. Tym bardziej, że zapowiada się nowe opowiadanko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top