29
Ćwiczenia trwały kilka godzin. Dokładnie nawet nie jestem w stanie powiedzieć ile. Miałam zamiar na początku tak bardzo nie przykładać się do tych ćwiczeń, ale już na początku, gdy próbowali powtórzyć pierwszy ruch z samoobrony, zrozumiałam, że później będą mogli potrzebować jej w walce. Dlatego zaczęłam się starać wytłumaczyć im wszystko jak najlepiej krok po kroku, a jeśli ktoś nie dawał sobie rady to podchodzić i jakoś pomóc. Sama niedawno miałam siedemnaście lat, wiem w większości jak się czują. W końcu, gdyby nie te kilka miesięcy różnicy to bylibyśmy rówieśnikami. Gdy po raz kolejny staram się wytłumaczyć jednej czternastolatce, że rękę do tego ćwiczenia musi podnieść nieco wyżej, odzywa się w końcu Lucas.
- Daliście z siebie wszystko. Pewnie jesteście przemęczeni i głodni, dlatego myślę, że na dzisiaj starczy. Możecie iść już na kolację i do swoich pokoi, jutro również czeka na was wyczerpujący dzień.
- Tak jest- odpowiadają chórem i zbierają się ku wyjściu. Jedyną osobą, która tego nie robi i kieruje się prosto w naszą stronę jest Jayden.
- Nie zrozumiałaś rozkazu?- pyta zaskoczony różowowłosy- kazałem wam się rozejść na kolację- tłumaczy jeszcze raz. Jednak zanim robi to po raz kolejny podchodzę do zmieszanej czerwonowłosej i mocno ją przytulam. Dziewczyna od razu odwzajemnia uścisk.
- To moja wina, przepraszam- szlocha mi do ucha- gdyby nie ja już dawno by nas tu nie było- pochlipuje.
- Mylisz się- mówię, ignorując totalnie chłopaka- to właśnie dzięki tobie, odnalazłam brata i Asha, damy sobie radę- tłumaczę pocieszająco.
- Potwierdzam- wtrąca się chłopak z lekkim uśmiechem - dzisiaj zaplanujemy jak się stąd wydostać że wssystkimi- puszcza jej oczko na co ta się lekko rozpromienia.
- O której i gdzie mam się zjawić?- pyta.
- Niestety uczniowie, nie mogą po porze kolacyjnej opuszczać swoich kwater, najlepiej będzie jeśli przyjdziesz pół godziny przed treningiem, wtedy wszystko uzgodnimy- po raz kolejny lekko się uśmiecha, próbując dodać jej nieco otuchy.
- W porządku- przytakuje- w takim razie do zobaczenia jutro- mówi i kieruje się w stronę wyjścia. Jeszcze przed samymi drzwiami zatrzymuje się, żeby odłożyć broń do kosza i wychodzi.
- Za ile mam przyjść?- odwraca się w moją stronę i zerka na mnie pytająco.
- Najlepiej za godzine, a teraz chodźmy coś zjeść, bo padam z głodu- uśmiecham się i w tym samym momencie odzywa się mój żołądek- a nie mówiłam?- szczerze się jeszcze bardziej na co chłopak odwzajemnia mój gest i łapie mnie pod ramię. Kierujemy się razem w stronę wyjścia.
*******
Otwieram drzwi do swojego pokoju mimo, że jestem potwornie zmeczona, mam chęć do działania. Musimy wymyślić coś, co pomoże nam w bezpieczny sposób ewakuować się z tego miejsca. Oczywiście nie myślę nawet o ukrywaniu tego jak bardzo chciałabym rozwalić temu mordercy łeb. Jeśli przez przypadek na niego wpadniemy obiecuję, że nie będę się hamować. Z mojej pięknej "krainy celów na przyszłość" wybudza mnie pukanie w drzwi. Kiedy odpowiadam ciche "proszę" do środka wchodzi nie kto inny jak brunet, co sprawia we mnie z jednej strony w zakłopotanie. Miałam nadzieję, że jako pierwszy pojawi się Logan i będziemy mieć to jakość z głowy. Jednak los lubi mi utrudniać życie. Nie mam pojęcia jak mogę się w stosunku do niego zachowywać, nie po tym co się działo przez te dwa tygodnie, więc postanawiam zacytować klasyka.
- Cześć - mówię na co chłopak się lekko uśmiecha.
- Hej Lynn- odpowiada podchodząc do mnie i przysiada się obok na łóżku- wiem, że możesz mi mieć za złe, ale musisz wiedzieć, że nie uciekłem. Mam nadzieję, że nawet tak nie pomyślałaś- marszczy lekko brwi próbując wychwycić moje spojrzenie, ale gdy to mu się nie udaje, wzdycha bezsilnie- pojechałem wtedy na zwiady- zaczyna- miałem zamiar wrócić do dwóch dni, jednak wpadłem na patrol. Zdziwiło ich, że jakiś obcy facet posiada ich konia. Nie miałem nawet szans w walce. Było ich zdecydowanie za dużo, dlatego od razu postanowiłem się poddać. Myślałem wtedy, że zabiorą mnie do jakiegoś pobliskiego obozu i tam spróbuję się wymknąć. Byłem w szoku, gdy trafiłem tutaj. Wtedy od razu wylądowałem u Chucka, opowiadał mi on niestworzone historię. Przez pierwszy tydzień tutaj nie byłem mu w stanie jakoś specjalnie zaufać, ale kiedy w końcu dotarło do mnie, że jeśli chciałabym cię jeszcze zobaczyć to muszę mu wszystko powiedzieć, dlatego do niego poszedłem. Dodam nawet, że trafiłem tam w idealnym momencie. Rozmawiał wtedy z Seanem, mówił, że jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem. To on stoi za napadami na akademię, za śmierć Tamary McKartney i Tris- chce kontynuować, jednak mu przerywam.
- Wiem o tym. Zabił również siostrę Petera i gdyby nie on Tomas pewnie by też jeszcze żył- mówię patrząc mu teraz prosto w oczy- przez niego mam to- mówię już ściszonym głosem odwracając się do niego plecami, żeby mógł obejrzeć moje pieczęcia- to przez niego wszyscy cierpią, przez niego - kończę i czuję jak brunet opuszkami palców wodzi oo moim karku. Przez chwilę czuję jak po moim ciele przechodzą dreszcze wywołane jego dotykiem. Marzyłam o tym od momentu kiedy się wybudziłam w chacie, a teraz czuję się tym jednak nieco zakłopotana. Odwracam się do niego przodem, a jego ręka ląduje na moim policzku. Przez chwilę, wpatrujemy się w siebie w ciszy. Cała się spinam, gdy chłopak zerka na moje usta, jednak instynktownie robię to samo. Wtedy twarz piwnookiego niebezpieczne szybko zbliża się do mojej. Kiedy w końcu chłopaka usta są tak blisko moich ten delikatnie zaczyna mnie całować. Mimowolnie zaczynam oddawać pocałunki. Chłopak przysuwa się bliżej mnie pogłębiając go jeszcze bardziej, jedną ręką wodząc mi po talii, drugą wciąż trzymając na policzku. Nagle słychać ciche skrzypnięcie, co oznacza dźwięk otwieranych drzwi, kiedy otwieram oczy i zerkam na próg pokoju widzę w nich Petera. Odsuwam się gwałtownie od bruneta zerkając na podminowaną i jednocześnie smutną twarz białowłosego. Następnie patrzę na piwnookiego, który obrzuca mnie zdziwionym i niezrozumiałym spojrzeniem. Kiedy nagle wchodzi do pomieszczenia jeszcze Logan i rzuca mi pytające spojrzenie moim jedynym marzeniem teraz jest zakopanie się pod ziemię.
•••••••••••••••••
Kolejny! Dziękuję wam za wszystkie głosy i komentarze naprawdę mnie wspierały przez całą tę serię. Czyli rzecz biorąc praktycznie przez cztery lata. Udostępniam dzisiaj bo jutro brak internetu jednak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top