26

- Nie zdradzajcie się nie potrzebnymi ruchami- mówi odwracając się lekko w stronę mężczyzn.

- Najlepiej, żeby nie marnować czasu można od razu zrobić test- wtrąca Chuck- napewno jesteście zmęczeni, macie tu wodę i przejdziemy do następnego pomieszczenia - Sean podaje nam szklanki z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Nie pijcie tego pod żadnym pozorem - mówi kobieta- po kolei wejdę w wasze ciała. Nie bójcie się i nie róbcie zamieszania- już po chwili widzę jak podchodzi do Petera i w nim znika. Zerkam na chłopaka jak jednym szybkim ruchem wypija cała szklankę, po chwili kobieta rusza w moja stronę.

- No dawaj Lynn, to tylko woda- mówi Sean.

Czuję dziwne mrowienie na ciele, a w głowie po chwili odzywa się głos "wypij". Podnoszę szklankę do ust i wypijam cała zawartość. Po sekundzie widzę kobietę stojąca przed sobą.

- Świetnie, to teraz możemy już przejść do sali- uśmiecha się starszy z mężczyzn- podnosi się z krzesła,  wcześniej chowając teczkę do biurka. Ciekawe co tam trzyma. Jak znajdę jeszcze czas później to tu zajrze. Jako pierwsi z pomieszczenia wychodzą oczywiście oni. Za nimi wychodzi jeden mężczyzna w masce, a drugi pogania nas, że teraz nasza kolej. W momencie, gdy przechodzimy przez próg słyszę jeszcze głos kobiety.

- Widział twoje pieczęcie, uważaj- czuję jak jej obecność powoli zanika. Gdy to wszystko się skończy, muszę dowiedzieć się kim ona jest.

Idziemy do drzwi na końcu korytarza, dokładnie naprzeciwko gabinetu Wollinsa. Pomieszczenie nie jest największe. Wielkością odpowiada pokojowi w akademiku, jednak zawartość go może dać do myślenia. W środku nie znajduje się nic oprócz  jednego biurka i czterech krzeseł. Dwóch przed biurkiem i dwóch za. Nieznajomi zatrzymują się przy drzwiach, a ojciec z synem siadają za biurkiem, tym samym wskazując nam, żebyśmy usiedli przed nimi. Zerkamy na siebie z białowłosym na sekundę i siadamy na krzesłach.

- No dobrze. Słuchajcie- mówi dyrektor- będę zadawać wam szczere pytania, a wy będziecie mi udzielać szczerych odpowiedzi, okej?- patrzy na nas po czym jego wzrok pada na mnie- W takim razie, zaczniemy od jednego z gorszych pytań. Ilu ludzi zabiłaś Lynn?

- Trzech- odpowiadam zgodnie z prawdą, w końcu nie mam po co kłamać skoro widział moje pieczęcie. Gdybym odpowiedziała mnie, uznałby, że skłamałam. Swoją drogą sprytni są dając do wypicia serum prawdy.

- Jest ktoś jeszcze z wami?- zerkaja na nas nieufnie.

- Nie- odpowiadam.

- Po co tu przyszliście taki kawał?- wygląda na to, że nie uwierzył nam wcześniej.

- Pomóc, po śmierci mojej matki już nic mnie z nimi nie łączy.

- Co byś chciała robić? - wtrąca się Sean.

- Cokolwiek- mówię bez wyrazu- żeby tylko pomóc. Działać w patrolu, pilnować bramy czy nawet cokolwiek w urzędzie.

- W porządku.  A jak udało się się przeżyć zamach?

- Uciekliśmy z przyjaciółmi tylnym wejściem. Została nas tylko dwójka- zerkam lekko na Petera, żeby dać wiarę swoim słowom.

- A ty Peter? Dlaczego tu przysześ?

- W zamachu zabili mi siostrę, chce się odpłacić pięknym za nadobre- mówi, a w jego oczach da się zobaczyć żywy pożar. Szkoda tylko, że nie wiedzą, że ten gniew jest kierowany do nich.

- Ilu ludzi zabiłeś? - pyta znów Sean.

- Pięciu- odpowiada poważnie. On nie ma znaków co może świadczyć, że faktycznie ich zabił. Ja wolałam nie ryzykować. Niech myślą, że zabiłam swoich z myśląc, że to zwykli ludzie.

- Kojarzysz Zayna?- po raz kolejny pytanie zadaje młodszy z mężczyzn.

- Tak- odpowiada krótko.

- Ktoś wam pomógł tu dotrzeć?

- Nie.

- W takim razie skąd wiedzieliście, gdzie dokładnie szukać obozu?- pyta podejrzliwie Chuck.

- Słyszeliśmy jak jeden patrol coś wspomniał o dostaniu się tutaj- odpowiada nie za szybko i nie za wolno.

- W takim razie chyba zdaliscie test- przyznaje Chuck- zadam wam ostatnie pytanie, widzieliście może coś takiego jak księga żywiołów?

- Nie. Słyszeliśmy tylko jak jakiś patrol o niej wspominał - odpowiadam na co mężczyzna kiwa z zamyślenia głową.

- W porządku. Teraz pójdziecie do Logana. On przydzieli was do strefy w której będziecie pracować i da odpowiednie stroje. Później pójdziecie do swoich kwater, żeby odpocząć i jutro zaczniecie prace.

- Dobrze -odpowiada Peter.

W końcu nieznajomi przy drzwiach ściągają maski. Jednym okazuje się być Zayn, który jak tylko zauważa, że się na niego patrzę szczerzy się. Drugi z mężczyzn jest trochę starszy, wygląda na około czterdziestkę, a jego zielone włosy są związane w krótkiego kucyka. Zielonowłosy pokazuje nam ręką drzwi, żebyśmy szli za nim. Kiedy się jednak odwracam, żeby zerknąć na dyrektora i jego syna. Ten przygląda nam się podejrzanie, a Sean puszcza mi oczko. W progu słyszę jeszcze ciche "miejmy ich na oku".

Idziemy korytarzem, którego nie mam chęci już obserwować, wszystko wydaje się takie same. Zastanawia mnie teraz coś innego. Chuck powiedział, że zaprowadzą nas teraz do Logana. Czy może być to mój brat? Zapomniałam już o tym, że go też mogę tu znaleźć. Tyle się ostatnio zrobiło zamieszania, że zapomniałam po co tak naprawdę chciałam tu przyjść. Zerkam na ścianę i zauważam, że jesteśmy już pod jednymi drzwiami, kiedy się otwierają, zauważam szczupłego, wysokiego chłopaka w moim wieku, w różowych włosach. To nie może być prawda. Wchodzimy po mału do pomieszczenia, a Peter widząc moje zmieszanie różowowłosym, łapie mnie za rękę. Kiedy podnoszę głowę, żeby na niego spojrzeć wysyła mi lekki uśmiech, który oczywiście staram się odwzajemnić. Jednak jestem pewna, że wyszedł mi zamiast niego grymas. Kiedy chłopak w końcu się do nas odwraca nie patrzy prosto na nas, zerka na tablet, na który pewnie dostał teraz wiadomość od Chucka. Gdy kończy zapisywać coś na nim podnosi głowę w naszą stronę.

- Cześć, jestem Logan- podaje rękę mi i Peterowi- a wy to?- pyta zerkając na moje włosy, czym kompletnie mnie zaskakuje.

- Peter i Lynn - odpowiada białowłosy, pokazując ręką na siebie i na mnie.

- Miło mi- uśmiecha się, gdzie w policzkach pokazują mu się dołeczki- trzymajcie tu ciuchy na przebranie, a tu za drzwiami macie prysznice, poczekam na was- mówi wskazując ręką na drzwi po prawej stronie pomieszczenia, których za żadną cenę nie widziałam wcześniej.

Peter pcha mnie ręką lekko w plecy, żebym w końcu się ruszyła do przodu. Biorę zrywkę od chłopaka i razem z białowłosym kieruje się pod prysznice. Kiedy zamykamy za sobą drzwi w końcu się odzywa.

- Lynn powiedz mu, bo jak na razie patrzysz się na niego tępo. Chłopak nie wie jak ma reagować - mówi, ściągając brudny tshirt.

- Wiem, wiem- wzdycham wchodząc do kabiny. Ściągam z siebie rzeczy i biorę świeżutkie mydło w ręce. Już nie wiem jak długo nie brałam takiego prysznicu. Te w domach w mieście się nie liczą. Były na szybko i samą wodą,  bo wszystkie chemikalia, mydła i nawet pasty do zębów były zabrane. Dokładnie myje swoje ciało, żeby zmyć ciężar tych kilometrów które musiałam tu przebyć. Może to być mój pierwszy i ostatni prysznic tu. Nie wiemy czy już jutro nie damy stąd nogi. Nabieram trochę szamponu na ręce i zaczynam szorować swoje tłuste, całe pokryte ziemią włosy. Po chwili kiedy cały szampon spłukuje już z włosów, wyłączam wodę i wyciągam przez lekko uchylone drzwi kabiny ręcznik ze zrywki. Następnie po kolei zakładam na siebie umiesz one w niej rzeczy. Nowa, czysta bielizna, czarny podkoszulek, skarpetki, duże dżinsowe spodnie i buty o rozmiar za duże, ale nie będę przecież narzekać. Kiedy tylko wychodzę z kabiny i mam zamiar ubrać skarpetki zauważam na kostce kolejne znamie. A w mojej głowie po raz kolejny dzisiejszego dnia odzywa się głos kobiety. " Oznacza on, że księga należy wyłącznie do ciebie. Nie pokazuj tego nikomu, przez kogo wpadniesz w niebezpieczeństwo". Kiedy słyszę drzwi od kabiny otwierające się od strony Petera, szybko zakładam na nogi skarpetki, po czym wsuwam na nie buty.

- Ubrana?- pyta zerkając na mnie lekko się uśmiechając.

- Taa...- odpowiadam- Nie dali żadnej kurtki?- pytam zerkając na swoje gole ramiona i opiętą koszulkę na torsie chłopaka.

- Najwyraźniej nie- mówi po czym podchodzi do mnie i daje mi lekkiego buziaka w czoło- idziemy?- pyta, a na mojej twarzy pojawia się chwilowy uśmiech. Wie, że nie może pozwolić sobie jak narazie na inny gest, bo nie jestem pewna co z brunetem, ale i tak trochę rozchmurzył mnie tym gestem.

- Pewnie- biorę go za rękę, czym powoduje, u niego lekki uśmiech i wychodzimy z powrotem do Logana.

Kiedy wychodzimy z pomieszczenia zauważam, że wzrok różowowłosego spoczął na moim karku, przez co po całym ciele przeszechodzi mi dreszcz.

- Różowy to zabojcy kolor, nie? - mówi cicho się śmiejąc.

- Taa.. -odpowiadam nieco skrępowana. W końcu on należy do nich, nie zna prawdy. Może czuć w pewien sposób do mnie respekt.

- Podajcie mi tylko swoje nazwiska i Zayn zaprowadzi was do waszych kwater- mówi zerkając to na nas to na tablet.

- Peter.. po prostu Peter- mówi białowłosy zerkając na mnie z lekkim uśmiechem.

- Okey? -odpowiada chłopak i wstukuje w tablecie, a ty Lynn?- zerkaja na mnie, przez chwilę się waham czy wypowiedzieć nazwisko, ale jednak to robie.

- Villey- mówię na co wzrok chłopaka od razu ląduje na mnie.

- Możesz powtórzyć?- pyta niepewnie na mnie spoglądając.

- Lynn Villey- powtarzam, a w jego oczach mogę teraz dostrzec tylko szok i niedowierzanie.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●
Nieco później niż 21, ale za to 1500 słów :)) kolejny rozdział znów prawdopodobnie pojawi się na weekend. Bo jednak brak internetu ://  Dziekuje za 100k wyswietlen w pierwszej czesci PROSZĘ O WSKAZYWANIE BŁĘDÓW!

Ważna informacja! !!!

Informacje dotyczące publikacji rozdziałów będę publikować na swoim profilu. W takim razie zaobserwuj mnie, a powiadomienia będą przychodzić na bieżąco :))

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top