13
Na kolacji znów siedzieliśmy w tym samym gronie. Ja z Peterem obok siebie, a dalej blondynka, Diana i facet którego imienia nie znam. Jednak tym razem odziwo mężczyzna był w miarę dobrym nastroju i nie mógł przestać się przechwalać.
- Nie mogłem uwierzyć, jak zobaczyliśmy tych dziwolągów tak blisko obozu, ale od razu wiedziałem co zrobić.
- Poszedłeś z tymi brunetami z drugiego patrolu? - pyta przyglądająca mu się dziewczyna.
- Tak- przytakuje- jednak zaskoczyli mnie. Jak zwykle są nie przygotowani, tak dzisiaj aż mnie zatkało- śmieje sie- ale tak poważnie to dali rade.
- Dobrze wiedzieć, że nie trzymamy darmo zjazdów- przytakuje szatynka.
Nastała krępująca cisza, której na razie nikt nie miał zamiaru przerwać. Wszyscy zaczęli się brać za jedzenie. Swoją drogą, tak naprawdę nie jestem do końca pewna co tak właściwie mamy na talerzu. Wygląda to jak papka, która rodzice podają dzieciom, gdy są małe. Staram się dłużej nad tym nie zastanawiać, bo wiem, że inaczej nie będę skłonna tego zjeść, a teraz potrzebujemy jak najwięcej siły, więc bez marudzenia wkładam w usta papkę.
- Ile ich było? - pyta białowłosy, ku zaskoczeniu wszystkich.
- Dwójka -odpowiada nieco podejrzliwie facet- chłopak i dziewczyna, młodzi.
Chłopak tylko przytakuje, a ja staram się nie rzucać mu żadnego znaczącego spojrzenia, zauważam jak przygląd nam się w tym momencie całą trójka, więc bez żadnej reakcji nakładam sobie kolejną porcję na łyżkę.
- A co cię tak to ciekawi?-pyta po raz kolejny mężczyzna przyglądając się Peterowi z podejrzeniem.
- Jestem po prostu ciekaw- wzrusza ramionami- poza tym gratuluję, sam nie wiem czy bym się tego podjął.
- Ty mięczaku? -śmieje się, zerkam z ukosa na chłopaka i widzę, że kompletnie go to nie rusza. Przeszliśmy tak naprawdę o wiele więcej niż pośmiewisko - Ale spokojnie nie bój się, jeszcze cię wszystkiego nauczymy.
- Co to znaczy?- udaje, że jest zaciekawiony. Tak naprawdę, gdybym go nie znała pomyślałabym pewnie, że naprawdę go to interesuje.
- Po teście weźmiemy was na patrol- milczy przez chwile po czym dodaje- o ile wyjdzie on pozytywnie- mówi wstając od stołu razem z Dianą, która dziękuję nam za wspólną kolacje i rusza razem z mężczyzną w stronę wyjścia. Zauważam w tym jednak mają szansę.
- Wiecie co?- patrzę na blondynkę to na chłopaka- jakoś źle się czuję, może pójdę się położyć, a wy sobie dokończcie- twierdzę łapiąc się za brzuch, że niby mnie boli, po czym zbliżam twarz do chłopaka daje mu buziaka w policzek i szepcze na ucho- twoja kolej- po czym wstaje od stolika i udaje się w kierunku namiotu, bez żadnego słowa.
*Peter*
Patrzę tylko na oddalającą się rózowowłosą po czym wzdycham w duchu. No cóż pora brać się za plan A. Swoją drogą będzie trzeba wymyślić plan B, gdyby pierwszy się nie powiódł.
- Może pójdziemy na mały spacer?- pytam spoglądając na blondynkę, która już robi maślane oczy.
- Chętnie - uśmiecha się uwodzicielsko.
Wstajemy oboje od stołu kierując się od razu w kierunku wyjścia. Dziewczyna prowadzi mnie w stronę innych namiotów. Omijamy jeden, drugi, trzeci, a później kolejny i kolejny, aż w końcu postanawiam się odezwać.
- Alishia?- pytam na co dziewczyna się odwraca z chytrym uśmieszkiem.
- Tak?- pyta zbliżając się w moją stronę.
- Wiesz może jak te dziwolągi wyglądały?- pytam kładąc jej ręce na talii.
- Może i wiem- przyznaję zadziornie - a co za to dostanę?- pyta przybliżając się do mnie tak, że nasze klatki piersiowe się łączą. Ta dziewczyna naprawdę lekko mi działa na nerwy, nie tylko swoim zachowaniem, ale też wyglądem. Co mogę poradzić, że mam inny typ dziewczyn, ale w tym wypadku to raczej nie jest ważne.
- Hm..- udaje, że się zastanawiam po czym całuje ją krótko, ale namiętnie w usta, nie muszę czekać długo na jej reakcję, ponieważ od razu odwzajemnia pocałunek.
- Dziewczyna szczupła i chłopak szczupły. Mieli na głowie kaptury jak ich przeprowadzili, więc na kolor ich włosów ci nic niestety nie powiem- mówi starając się trzymać nas ciągle w tej samej pozycji.
- A kiedy byłoby można ich zobaczyć?- pytam mając nadzieję, że dziewczyna nie zorientuje się o co mi tak naprawdę chodzi, więc chcąc czy nie chcąc łapie ją jedną ręką za pośladek. Mam nadzieje tylko, że później uda mi się jakoś z tego wykręcić.
- Jutro ma być zebranie w porze śniadaniowej, wtedy właśnie mają wszyscy ich zobaczyć i dowódca ma rozkazać co będziemy mieli z nimi zrobić- odpowiada zagryzając wargę i patrząc na moje usta.
- Wszyscy będą na zebraniu?- pytam przyciągając dziewczynę do siebie tak, że nasze intymne miejsca się dotykają.
- Tak- odpowiada bez zastanowienia, rozchylając usta- tylko wartownicy przy bramie będą stać - szczerzy się rozwijając po mału swoją bluzkę. Stary, w co ty się wpakowałeś.
- A może moglibyśmy ich zobaczyć teraz?- pytam starając się wyjść z sytuacji, na co dziewczyna się lekko uśmiecha.
- Później cię zaprowadzę - mówi, po czym wpycha mnie do jednego z namiotów i ściąga z siebie bluzkę. No to teraz mam przewalone.
***
Idziemy w stronę lochów, dziewczyna prowadzi mnie przed siebie w bardzo świetnym nastroju. Staram się znów stać obojętny, jednak jest to trudne po tym co przed chwilą miało miejsce. Kiedy zatrzymujemy się na miejscu Alishia podchodzi do mnie i przykłada mi ręce do krocza zapinając tym samym zamek co oczywiście daje jej tyle satysfakcji, że ciągle się szczerzy.
- Poczekaj, pójdę pogadać z wartownikiem. Ma do mnie słabość, więc bez problemów nas wpuści- puszcza do mnie oczko po czym odchodzi do faceta siedzącego przed wejściem. Już po chwili daje mi znak ręką, że możemy wchodzić- nie obraź się kotku, ale ja tam z tobą nie wejdę, jest tam za strasznie w nocy- przytakuje jej, po czym wchodzę sam na schody prowadzące w dół lochów. Jednak ciągle nie mogę się powstrzymać myśleć o tym jak mnie nazwała. Kotku? Czy ja jej wyglądam na koteczka? No cóż, mam nadzieje, że szybko stąd pryśniemy i będę w końcu wolny. Kiedy dochodzę do krat celi. Staję jak wryty, patrząc na znane mi tak dobrze osoby.
- Kim jesteś? - pyta przestraszona dziewczyna.
- Spokojnie, ja was znam z akademi, tylko wy mnie nie możecie kojarzyc- odpowiadam starając się trzymać odległość od krat - Rebecka, tak?
●●●●
Coś nowego. Akcja się pomału rozkręca :)) A tak apropo. W jakim dniu mam dodawać rozdziały? I mniej więcej o której godzinie, chyba że wam to obojętne ;))
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top