Rozdział 40
Patrzę z niedowierzaniem na mężczyznę, stojącego przede mną. Z łatwością rozpoznaję w nim mojego wujka Jamesa, który niegdyś próbował zabić Luka. Jedyne w czym się zmienił to to, że ma z 20 lat. E tam, przecież to wcale nie jest dziwne i jest stuprocentowo normalne.
- Ty naprawdę nieżyjesz czy jesteś tylko tworem mojej durnej wyobraźni?
Po zadanym pytaniu wstaję. Jestem sucha, na moim ciele nie znajduje się ani kropla wcześniejszej, czerwonej cieczy.
- Ta, jakoś tak wyszło, że umarłem - mówi i drapie się po karku.
Przyglądam mu się dziwnie, a moje oczy dostrzegają obok niego niską, czarnowłosą mulatkę. Muszę przyznać, że jest bardzo ładna. Jej ciemno brązowe oczy idealnie kontrastują ze skórą, a wąskie usta rozciągają się w pięknym, aczkolwiek niepewnym uśmiechu.
- Jane to moja siostrzenica Octavia. Octavia to moja ukochana Jane - mówi, widząc moje spojrzenie zawieszone na kobiecie.
Łapiemy się za ręce w geście przywitania. Mam ochotę się zaśmiać. To jest takie komiczne, żeby nawet po śmierci było tak nie zręcznie.
- My już nie żyjemy, ale ciebie nie powinno tu być - stwierdza po chwili.
- Tak wiem, według ciebie powinnam smażyć się w piekle - mówię pół żartem, pół serio i odwracam się, żeby jak najszybciej odejść z tej chorej sytuacji.
- Mówię poważnie. Zresztą idź tam i się przekonaj - oznajmia i otwiera drzwi, które pojawiły się z nikąd. - Miło było cię spotkać i oby nie spieszyło Ci się do kolejnego spotkania.
Prycham na jego słowa i nie zdążę odpowiedzieć, a para rozpływa się w powietrzu. Aha, super, fajnie. Równie dobrze może chcieć wsadzić mnie do pokoju z jadowitymi wężami, albo torturować całą wieczność. Z resztą czym ja się przejmuje.
- Przecież umrłam - stwierdzam i pewnie wchodzę do środka.
Zielona trawa powiewa na przyjemnym wietrze, promienie słońca przebijają się przez rozłożyste gałęzie drzew. Niedaleko słychać szum wody i śpiew ptaków. Przede mną stoi wilki głaz, na którym stoi drewniana figurka wilka. Taką samą jaką zrobił mój ojciec z okazji moich urodzin. Rozpoznaje to miejsce. To pole niedaleko naszego domu, w którym po raz pierwszy się przemieniłam w swoją drugą formę.
Trzask
Odwracam się za siebie skąd dobiegł dźwięk łamanej gałęzi. Z lasu dumnym krokiem wychodzi brązowy wilk.
- Cana! - krzyczę i podbiegam do niej.
Rzucam się wilkowi na szyję i przytulam, co odwzajemnia, kładąc pysk na moich plecach.
- Tak bardzo tęskniłam - mówię, co jest prawdą. Mimo iż niedawno z nią rozmawiałem, to przez to, że całe życie miałam ją przy sobie, ta krótka chwilą bez niej wydawała się ciągnąć w nieskończoność.
- Tak, ja też, ale nie mamy zbyt wiele czasu - w tym momencie się ode mnie odsuwa. - Możesz wrócić.
Jej słowa zleciły na mnie jak grom z jasnego nieba.
Moge wrócić? Ale czy ja nie umarłam?
Nagle słychać jakieś szmery i trzaski, a chwilę później przed nami pojawiają się dwie pary drzwi. Te od lewej są czarne, a te po prawej są białe.
- Ale co z tobą, wrócisz ze mną prawda? - pytam z nadzieją, jednak zwierzę kiwa głową na boki. - Ale..
Głos mi się łamie, nie wiem co powiedzieć. Dlaczego tylko ja mogę wrócić?!
- Mój umysł umarł w momencie, w którym spotkałyśmy naszego mate. O ile jego cielsna powłoka człowieka była dla ciebie okrutna to jego drugie wcielenie wilka było dla mnie jeszcze gorsze. W pełni umarłam, kiedy nasz mate zginął - na jej słowa po moim policzku spływa łza.
- Ty.. ty nie żyjesz? - pytam i zagryzam wargę, nie chcąc pozwolić wypłynąć kolejnym łzą.
- Tak, ale jestem tutaj szczęśliwa - mówi i zlizuje moje łzy.
- Naprawdę?
- Tak - oznajmia z całkowitą pewnością, co mnie trochę uspokaja.
Chociaż po śmierci odnalazła spokój, czy ja też go znajdę?
- Ale skoro Ty umarłaś to jakim cudem ja żyje?
- Tak naprawdę to nie do końca żyjesz - mówi i zastanawia się, jak dobrać kolejne słowa. - Jesteś bardziej na granicy.
- Granicy czego? - pytam, przkrzywiając niezrozumiale głowę.
- Śmierci.
- To znaczy, że..
- Możesz wrócić - dokańcza za mnie. - Wystarczy, że wybierzesz czarne drzwi.
- To nie może być takie proste - mówię i łapie się za głowę intensywnie myśląc. - Co jest za białymi drzwiami.
- To jest właśnie ta trudność - wzdycha wilczyca. - Jeśli się dowiesz możesz nie chcieć wrócić do świata żywych. Jednak skoro spytałaś, muszę dać Ci odpowiedź. Tam są wszyscy zmarli.
Patrzę na nią zdziwiona.
- W tym Twoi rodzice.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top