Rozdział 21
- Dobrze, że wróciłaś. Tyle się działo podczas twojego wyjazdu. - stwierdzam i odwracam głowę w kierunku Rose.
- Musicie mi wszystko opowiedzieć. - odpowiada dziewczyna.
Przez pół godziny jazdy z lotniska, szczegółowo powiedziałam jej co się działo przez ostatnie kilka dni. Nie obyło się bez dopowiedzeń naszego kierowcy, Luka.
- Muszę kiedyś poznać tego całego Olivera. - oznajmia nam po czym wychodzi z auta, wyjmuje swoją walizkę i idzie do kawalerki, którą dostała w spadku po ciotce.
- W końcu będzie trochę luzu w pracy. - wzdycham.
Wampir odpala silnik.
- Będziesz miała czas na przygotowywanie się do nielegalnych walk. - syczy Luke, mocno zaciskając ręce na kierownicy.
- Już to przerabialiśmy. - mówię zirytowana. - Obiecałeś się nie wygadać i nic w związku z tym nie robić. Pamiętaj, przegrałeś.
Widocznie niezadowolony Edevane, przytakuje głową i już do końca drogi milczy.
Nie było tak łatwo jak się spodziewałam, ale udało mi się sprowadzić go do parteru. Warunki mojej wygranej już słyszeliście, ale jeśli bym przegrała to obiecałam przestać walczyć. Nie mogłam na to pozwolić. Muszę być w formie. - Na idealne przygotowanie się mam jeszcze tylko kilka miesięcy. - myślę zdeterminowana.
^Następnego dnia^
W poniedziałek po pracy wszyscy w czwórkę udajemy się spacerkiem do księgarni Olivera. Nicole stwierdziła, że to jej brat i koniecznie musimy się poznać. Nikt nawet nie próbował jej się sprzeciwić. Wiadomo, że tak czy siak postawiła by na swoim.
Okazało się, że blondyn mieszka nad swoim sklepem. Rudowłosa wchodzi jak do siebie, bez pukania. Po chwili wszyscy są już w środku. Powolnym krokiem podchodzi do nas Oliver i wita się ze wszystkimi po kolei. Rose jakby coś wyczuła i wydaje się dziwnie spięta.
Wampir podchodzi do Anderson. Ich spojrzenia się krzyżują, wtedy dzieje się coś co słyszałam tylko z opowieści. Oczy Rose zmieniają kolor na fioletowy, a ona sama, jak zwierzę rzuca się na Olivera i go przytula.
- Yyy... Wybacz, bo to ja nie, to wilk, ja po prostu... - brunetka próbuje sklecić jakieś zdanie, ale nie wychodzi jej to za dobrze.
Historyczny moment. Właśnie dzisiaj Rose Anderson, najbardziej pewna siebie dziewczyna w całym Nowym Yorku się zawstydziła.
Jednak o ile jej reakcja była chociaż trochę zrozumiała, to tego co zrobił Oliver nikt by nie przewidział. Przerwał jej gadanie, długim i namiętnym pocałunkiem.
- Tak długo na ciebie czekałem. - mówi Oliver.
Podczas reszty spotkania, Rose i Oliver praktycznie nie odrywali od siebie wzroku. Nicole stwierdziła, że już pójdziemy i zostawiliśmy ich samych. Całą drogę powrotną nawijała o tym jak bardzo do siebie pasują.
Brat mojej przyjaciółki jest mate Rose. - Ale się złożyło.
^Tydzień później^
Bezszelestnie poruszam się w kierunku, z którego dochodzi najbardziej wyczuwalna woń dzikich zwierząt. Tak jak obiecałam wzięłam Rose i Luka na polowanie. Oliver oczywiście musiał iść z nami, bo stwierdził, że nie puści swojego - uwaga cytuje. - skarbusia. Nie mam pojęcia co mu odwaliło, ale to się chyba nazywa miłość.
~ Też to czujesz? ~ pytam zdenerwowana Cany.
~ Tak.
Tym słowem niszczy moją nadzieję na to, że coś mi się ubzdurało.
~ Ludzka krew.
Nie dbam już o to czy ktoś mnie usłyszy czy nie. Biegnę na czterech łapach najszybciej jak tylko potrafię. Im bliżej jestem tym wyraźniej słyszę słaby głos.
- Pomocy. Pomocy. Pom...
W pewnym momencie osoba urywa i milknie.
Na miejscu są już Oliver i Luke. Stoją nad ciałem obcego wampira, którego głowa jest już dwa metry dalej.
Po chwili przybiega zaalarmowana Rose, która cicho skomle kiedy jej wzrok zatrzymuje się na punkcie gdzieś za wampirami. Patrzę tam gdzie ona.
Nie!
Od razu zmieniam się w człowieka i przystępuje do reanimacji. Ma rozszarpane gardło, ale to nic. Ona przeżyje!
Bezskutecznie przez dobrą minutę, udzielam jej pierwszej pomocy. Dlaczego ona nie oddycha?! Ona musi przeżyć! Musi żyć. Musi żyć. Uratuje ją.
- Straciła za dużo krwi. - mówi delikatnie Luke i podchodzi do mnie.
- Nie jesteś w stanie już nic zrobić. - oznajmia smutno Luke i łapie mnie lekko za ramiona próbując odciągnąć od dziewczyny.
Ona musi przeżyć! Nie przepadnie kolejna osoba, której nie zdołałam uratować!
- Jestem.
Zmieniam się z powrotem w wilka, trwa to może sekundę albo dwie.
Nie waham się.
Zatapiam swoje kły w jeszcze ciepłej skórze, leżącej przede mną kobiety.
- Dlaczego to zrobiłaś?! - pyta Luke i podaje mi swoją kurtkę, kiedy jestem już w ciele człowieka. Moje ubrania zostały w końcu na skraju lasu.
Bez słowa ubieram ją i podchodzę do dziewczyny.
- Octavia, co to miało być?! - krzyczy Rose.
Nie odpowiadam, podnoszę bezwładne ciało i idę w stronę domu.
Padają kolejne pytania od Olivera, Luka i Rose. Szarpią mną próbując zmusić do odpowiedzi oraz wmawiają, że trzeba zakopać ciało.
- Ona żyje! - drę się, nie wytrzymując.
- Octavia... - zaczyna Luke, ale mu przerywam.
- Wsłuchaj się. - nakazuję.
Niechętnie się zgadza, a ja zatrzymuję.
- Co jest? - pyta zdezorientowany wampir i podchodzi bliżej. - Jej serce bije? - oznajmia zszokowany.
Wtedy oczy wszystkich moich znajomych wyglądają jak piłeczki golfowe.
- Że co?! - krzyczą razem Oliver i Rose.
- Później wyjaśnię. - mówię już bardziej opanowana. - Musimy ją zanieść do mieszkania, zanim...
Nie kończę. Blondynka otwiera oczy, a dokładniej złote ślepia.
Wyrywa mi się z rąk i spada na ziemię. Nie ma ani śladu po moim ugryzieniu, a jej szyja jest zdrowa, bez chociażby jednego zadrapania.
Jej kończyny wyginają się pod nienaturalnym kątem. Ona sama krzyczy z bólu tak głośno, że musimy zatkać uszy. Każdy ma inną pierwszą przemianę. Przeważnie jest to kilkugodzinny bardzo bolesny proces, więc mamy czas.
Kilka minut później hałas cichnie i otwieram przymrużone dotąd oczy.
Przed nami stoi majestatyczny, jasny wilk.
Jest pewien problem.
Po sekundzie już jej nie ma.
- Łapać ją! - krzyczę pierwsza otrząsając się z osłupienia.
------------------------
No i kolejny rozdzialik😁
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top