Zmienisz się w dziecko
[ Ten rozdział zawiera olbrzymie pokłady cukru. Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub dentystą, gdyż czytanie niektórych scenariuszy powoduje cukrzycę i próchnicę zębów. ]
Sasuke
Siedziałaś spokojnie na kanapie, obserwując czarnowłosego, który krzątał się po całym salonie, próbując ogarnąć bałagan, którego narobiłaś podczas niewinnej zabawy.
Czułaś ścisk w środku, widząc nieprzychylny wzrok Sasuke sprzątajacego pokój. Żadne słowa skruchy nie chciały przejść ci przez gardło. Jako kilkuletnia dziewczynka nie wiedziałaś, co począć.
Chłopak marszczył lekko brwi, nawet nie patrząc w twoją stronę, co jeszcze bardziej utwierdzało cię w przekonaniu, że był zły za to, że w pół godziny zabawy z pedantycznie czystego salonu zrobiłaś jedno wielkie pobojowisko.
Wyrzuty sumienia powoli zżerały cię od środka. Chciałaś go jakoś przeprosić, ale zwyczajnie nie umiałaś nijak tego zrobić. Ogarniało cię poczucie winy, ale zamiast zmotywować cię do działania, bardziej cię dołowało, sprawiając, że czułaś się jeszcze gorzej, a przez to chciało ci się płakać.
Sasuke wziął w dłonie kilka rzeczy, które miał zamiar z powrotem podnosić na miejsca, jednak po zrobieniu kilku kroków, drewniana figurka wypadła mu z rąk. Westchnął ciężko, przymykając na moment powieki, by się wyciszyć.
Wiedziałaś, że targały nim emocje i, że mógł różnie zareagować, gdybyś spróbowała coś zrobić bez jego pozwolenia. Ale teraz liczyło się to, że widząc jego dobitne zmęczenie, chciałaś mu jakoś pomóc i choć trochę wynagrodzić mu ten cały bałagan.
Podeszłaś do niego powoli i podniosłaś figurkę, a następnie bez słowa oddałaś ją Sasuke, który spojrzał na ciebie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nic nie mówiąc, postawiał wszystkie rzeczy i ruszył do kuchni.
– Wygląda na to, że chyba nie przestanie się gniewać tak szybko – stwierdziłaś pod nosem, zajmując miejsce na kanapie i rozejrzałaś się po salonie, który wyglądał znacznie lepiej niż kilka minut wcześniej.
Zastanawiałaś się, jak mogłabyś ładnie przeprosić chłopaka, jednak nim wymyśliłaś coś, twoim zdaniem, odpowiedniego, pojawił się w salonie z talerzem. Podszedł i usiadł obok ciebie, następnie powoli podsunął w twoją stronę talerz kanapek z pomidorem.
– Wiem, że to nie to samo co obiad, ale na razie musi ci wystraszyć – powiedział i spojrzał na ciebie, ku twojemu wielkiemu zdziwieniu, łagodnym wzrokiem.
– Dziękuję, Sasukecchi – uśmiechnęłaś się do niego niepewnie, stwierdzając, że mimo wszystko umiał być czasem wyrozumiały.
– A teraz jedz – ponaglił i ułożył dłoń na twojej głowie, przeczesując twoje włosy. – Może, gdy się najesz, to znów urośniesz...
Itachi
Odłożyłaś kredkę i z wielkim zadowoleniem spojrzałaś na swoje małe dzieło sztuki - portret Itachi'ego. Uśmiechnięta od ucha do ucha popędziłaś do kuchni, gdzie przebywał chłopak, aby pochwalić się rysunkiem.
Uchiha stał przy lodówce, zastanawiając się co powinien ugotować, żeby mieć pewność, że rzeczywiście to zjesz. Wiedział, że danie powinno być zdrowe, a przede wszystkim smaczne. Zdążył się przekonać, jak wybredna potrafisz być, dlatego musiał poważnie przemyśleć swoją decyzję.
Przez zadumę, nie usłyszał cichych kroków i nie zorientował się, że weszłaś do pomieszczenia, póki sama się nie odezwałaś, dopiero wtedy zwracając na siebie jego uwagę.
– Ita-chan! – zawołałaś wesoło, stając za nim, schowawszy kartkę za plecami.
Brunet odwrócił się w twoją stronę i uśmiechnął łagodnie na widok twojej podekscytowanej miny.
– Tak, [Imię]-chan? – Klęknął, aby być z tobą na równi.
– No, bo mam coś dla ciebie – oznajmiłaś, bujając się delikatnie na przemian w przód i w tył.
– Naprawdę? To bardzo miło – powiedział, patrząc na ciebie z aprobatą. – Co to jest?
Uśmiechnęłaś się nieśmiało i pokazałaś mu rysunek, oddając go w ręce bruneta, po czym odwróciłaś wzrok speszona całą sytuacją, zastanawiając się, czy portret mu się spodoba.
Itachi uważnie przyjrzał się pracy, następnie skierował wzrok na ciebie.
– Jest bardzo ładny – oznajmił szczerze i, jakby na potwierdzenie swoich słów, objął cię ramieniem. – To ja?
– Tak, narysowałam specjalnie dla ciebie. Jeśli naprawdę ci się podoba, to go zatrzymaj – odparłaś, patrząc na niego nieśmiało i z lekkimi rumieńcami na twarzy.
– Oczywiście, że go zatrzymam – oświadczył z dumą Uchiha, obserwując jak momentalnie twoja twarz się rozpromieniła.
– Cieszę się! – pisnęłaś szczerze zachwycona i wtuliłaś się w chłopaka, który uśmiechnął się pod nosem i pogłaskał cię po włosach.
– To może teraz ja zrobię coś dla ciebie? – zaproponował i podniósł się. Odłożył rysunek na półkę i wyciągając potrzebne składniki, znów spojrzał w twoją stronę. – Co powiesz na [ulubione danie]?
– Jestem za! – Zaklaskałaś na ten pomysł i podeszłaś do niego. – A mogę ci pomóc?
– Oczywiście – oznajmił i razem zabraliście się za gotowanie obiadu.
Shisui
– Ja chcę jeszcze raz! – zawołałaś wesoło, patrząc na Shisuia, który przed chwilą skończył opowiadać ci jedną z bardzo ciekawych, a przy tym niesamowicie zabawnych historii. – Opowiedz coś jeszcze, proszę!
Chłopak zaśmiał się, rozbawiony twoim entuzjazmem i pokiwał zgodnie głową, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Odchrząknął teatralnie i odetchnął, po czym zaczął kolejną opowieść pełną niewiarygodnych splotów wydarzeń.
Słuchałaś go z przyjemnością, nie przejmując się, że większa część jego historii była nieprawdopodobna. Podobało ci się z jakim zapałem mówił o wszystkim; jak umiał budować napięcie czy wplątywać komiczne sceny, aby cię nie nudzić.
Shisui był świetnym opiekunem i zajmował się tobą, jak najlepiej umiał. Nawet, gdy nie wszystko szło po jego myśli, nie chciał się poddawać i próbował pokazać, że może zrobić wszystko, byś tylko była zadowolona.
Wyjątek od tej reguły stanowiło niestety gotowanie, które sprawiało mu spore problemy. Brunet nie miał pojęcia jak przyrządzić coś dobrego i choć początkowo myślał, że to nie może być takie trudne, próbując zrobić zwykłą jajecznice, o mało co nie spalił kuchni, przekonując się, że gotowanie było większym wyzwaniem niż mu się zdawało.
Właśnie dlatego wszystko co zjadłaś, będąc pod opieką Uchihy, było przygotowane przez profesjonalnych kucharzy w barach, w których chłopak zamawiał jedzenie na wynos, po czym przekładał je w domu na talerz i podawał tobie, udając, że sam wszystko przygotował, nie mając pojęcia, że doskonale znałaś prawdę.
– ... I wtedy wszystkich uratowałem – dokończył Shisui, a ty uśmiechnęłaś się z zafascynowaniem, po czym krótko ziewnęłaś, co on uznał za niezwykle urocze.
– To było świetne – przyznałaś i przetarłaś swoje oczy, odczuwając coraz większe zmęczenie.
Czarnooki od razu to zauważył. Wstał, następnie do ciebie podszedł i podniósł cię z kanapy, na której dotychczas siedziałaś, po czym zaniósł do swojego pokoju, gdzie ułożył cię ostrożnie na łóżku. Po przykryciu cię kołdrą, miał zamiar opuścić sypialnię, jednak zatrzymał go twój cichy głos.
– Shisui, opowiedz mi jeszcze jedną bajkę – poprosiłaś.
Nie zwracając uwagi, jak nazwałaś jego pasjonujące opowieści, zajął miejsce obok ciebie i objął cię ramieniem, pozwalając byś się w niego wtuliła.
– Dobrze, ale potem pójdziesz spać – ustalił. Słysząc cichy pomruk w odpowiedzi, uśmiechnął się rozczulony.
Nim jednak w ogóle otworzył znów usta, zauważył, że praktycznie spałaś, dlatego odczekał chwilę, poświęcając ten czas na przyglądanie się twojej niewinnej, dziecięcej twarzyczce.
– Słodkich snów, [Imię]cchi – szepnął i pocałował cię delikatnie w czoło.
Madara
Od samego rana źle się czułaś: kaszel nie dawał ci spokoju, zatkany nos był utrapieniem, ból gardła przeszkadzał ci nawet w przełykaniu śliny, a zawroty głowy i wysoka gorączka nie wróżyły niczego dobrego.
Madara dowiedział się o tym dopiero wczoraj; Tobirama chciał to ukryć, zresztą tak samo jak jego starszy brat. Obaj nie mieli zamiaru się chwalić, że nie cię dopilnowali i, że to z ich winy zachorowałaś, z czego nikt nie był dumny.
Odkąd tylko informacja o twoich objawach doszła do Uchihy, ten natychmiast zjawił się w twoim domu. Nie znał się za bardzo na medycynie, ale i tak chciał w jakiś sposób polepszyć twój stan zdrowia.
Gdy ponownie zobaczyłaś go w drzwiach pokoju, uśmiechnęłaś się słabo i zakasłałaś cicho, przyglądając się jak podchodzi.
– Jak się czujesz? – Usiadł na skrawku łóżka.
– D-dobrze... – wychrypiałaś z trudem przez bolące gardło, utwierdzając go tym samym, że było inaczej niż mówiłaś.
– Odpoczywaj, zobaczysz za kilka dni znów będziesz zdrowa – pocieszył cię i okrył szczelniej kołdrą. – A z twoimi braćmi jeszcze zrobię porządek za to, że pozwolili ci się przeziębić – dodał pod nosem.
Madara westchnął cicho i spojrzał na twoją bladą zmizerwniałą twarzyczkę. Zmienił ci zimny okład na czole i ruszył do kuchni, po lekarstwa oraz coś do picia. Wiedział, że jako małe dziecko dużo łatwiej mogłaś się odwodnić, dlatego musiał przypilnować, aby ci się nie pogorszyło. Nie chciał widzieć jak cierpisz.
W kuchni zastał Tobiramę, który patrzył z zamyśleniem w jeden martwy punkt. Obwiniał się, że pozwolił ci się przeziębić i nie zauważył wcześniej, że byłaś wyraźnie chora. Ale najbardziej dobijał go fakt, że obcy człowiek i niegdyś jego największy wróg zajmował się tobą lepiej niż on sam; on, który był twoim bratem.
– Gdzie są lekarstwa dla [Imię]? – Madara był spokojny. Nie chciał się kłócić w takiej sytuacji. Zganić go i Hashiramę mógł później, teraz najważniejsza byłaś ty i twoje samopoczucie.
– W górnej szafce, druga od prawej – mruknął niezbyt zadowolony Senju, nie odwracając wzroku od pustki, którą przeszywał wzrokiem.
– Nie musisz się tak zamartwiać, [Imię] wyzdrowieje – powiedział brunet, porządkując medykamenty. – Jeśli chcesz się na coś przydać, to zrób siostrze coś do picia – dodał, wychodząc z kuchni.
Gdy wrócił do twojego pokoju, okazało się, że zdążyłaś zasnąć, wymęczona chorobą.
Obito
– Obi! – zawołałaś z uśmiechem, zauważając wchodzącego w towarzystwie brata bruneta.
– Moja słodka! – Chłopak kucnął na środku pokoju, rozkładając ręce. Natychmiast do niego podbiegłaś i wpadłaś mu w ramiona.
– Tęskniłam za tobą! – pisnęłaś uradowana i objęłaś małymi rączkami jego szyję.
– Ja za tobą jeszcze bardziej – oznajmił rozbawiony i przytulił cię mocniej.
– A wiesz, że Szarak kazał mi zjeść zupę? I to z warzywami! – poskarżyłaś się, mając nadzieję, że Obito jak zwykle jako jedyny cię zrozumie i będzie trzymał twoją stronę.
Brunet całą siłą woli powstrzymywał się przed wybuchnięciem śmiechem, w przeciwieństwie do twojego pseudobrata, który patrzy na was zażenowany.
– No, nie wierzę! – Obito zdobył się na dramatyczny ton i z pełną dozą zaskoczenia spojrzał na Kakashi'ego. – Jak mogłeś to zrobić mojej Cukrowej Księżniczce?
– Właśnie?! – dodałaś z pretencją, w duchu ciesząc się, że Obito jak zwykle cię wspierał.
– Idźcie już na to dango i dajcie mi spokój – bruknął zmieszany Hatake i wyciągając książkę z kieszeni, ruszył w stronę kanapy, na której rozsiadł się wygodnie.
– A teraz jeszcze nas wygania! – wskazałaś na niego oskarżycielsko palcem, na co Obito już nie wytrzymał i zaczął się serdecznie śmiać, rozczulony twoim dziecinnym zachowaniem, które w tej postaci było jak najbardziej na miejscu.
Spojrzałaś z zaskoczeniem na Uchihę, a widząc jak pięknie potrafił się śmiać, poczułaś ciepło w środku jak j na policzkach, które pokrył pokaźny rumieniec.
– Chodźmy, moja słodka, bo Szarak się zdenerwuje – ponaglił was i wziął cię na ręce, po czym skierował się do korytarza. Po założeniu butów, udaliście się na wspomniane wcześniej dango do małej uroczej knajpki na drugim końcu wioski.
Całą drogę Obito cię zabawiał i żartował, jednocześnie dbając i pilnując, aby nic złego ci się nie stało. Uchronił cię nawet przed upadkiem, gdy potknęłaś się o kamień i straciłaś równowagę.
Zdawało się, że chłopakowi nie przeszkadzało, że od tak stałaś się znów małym dzieckiem. Poświęcał ci przez to więcej czasu i troszczył się jeszcze bardziej, z czego ty byłaś szczerze zadowolona.
– A kupisz mi później cukierki? – zapytałaś z nadzieją w oczach, spoglądając na niego tak niewinnie, że nie sposób było ci odmówić.
– Oczywiście, Cukiereczku – oznajmił uroczyście i uśmiechnął się szerzej, wchodząc z tobą do knajpy z dango.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top