Jest zazdrosny
Sasuke
Chłopak na co dzień nie pokazywał swoich uczuć, prawie zawsze miał ten sam kamienny wyraz twarzy, który potrafił wkurzyć swoim obojętnym wyglądem. Jednak ty znałaś również jego drugą stronę. Gdy byliście sami coraz częściej mogłaś wyczytać z jego miny, oczu, postawy, czy gestów uczucia, które mu w danej chwili towarzyszyły. Teoretycznie mogłaś powiedzieć, że Sasuke się przed tobą otwierał.
Nigdy jednak nie widziałaś, by był zazdrosny, co bardzo cię ciekawiło. Od dłuższego czasu chciałaś zobaczyć, czy Uchiha zna to uczucie i je również potrafi okazać. Z tego względu postanowiłaś go trochę przetestować.
Dlatego zgodziłaś się, gdy Kiba zaprosił cię na ramen. Ponadto powiedziałaś o tym swojemu chłopakowi. Spodziewałaś się zaobserwować u niego jakąś oznakę zazdrości, on ku twojemu rozczarowaniu wzruszył jedynie ramionami, pokazując, że cała ta sprawa go nie obchodzi.
Wbrew temu co myślałaś, Sasuke od razu poczuł ukłucie zazdrości. Gdy ty poszłaś na spotkanie z Kibą, on dyskretnie ruszył za wami. Śledził was, gdy spacerowaliście po ulicach, kiedy szaleliście w miejscowym parku z Akamaru oraz przez całą drogę do Ichiraku.
Gdy ty razem z Inuzuką czekaliście na ramen, Sasuke krył się w krzakach. Początkowo tylko obserwował, ale, gdy szatyn zawiesił rękę na twoim ramieniu, Uchiha nie wytrzymał i do was podszedł.
Natychmiastowo ściągnął rękę Kiby i spojrzał na niego z mordem w oczach.
- O, Sasuke? - popatrzyłaś na niego, zaskoczona jego obecnością. - Co ty tu robisz? - uśmiechnęłaś się lekko.
- Naruto cię szukał - oznajmił, nie spuszczając wzroku z Kiby. - Chciał się spotkać przy bramie i ci coś pokazać - wymyślił szybko.
- No dobrze... Wygląda na to, że nie będzie mi dane zjeść ramenu - mruknęłaś niezbyt zadowolona z tego faktu i wyszłaś z knajpy.
Uchiha odczekał chwilę, by mieć pewność, że nie będziesz nic słyszeć, po czym złapał Inuzukę za bluzę i nim szarpnął.
- Trzymaj się od niej z daleka albo nie ręczę za siebie - wysyczał z nienawiścią brunet, patrząc na właściciela Akamaru swoim sharinganem. Moment później go puścił i wyszedł, starając się cię szybko dogonić.
Itachi
Zazdrość nie jest niczym dobrym, przez nią rodzą się konflikty, a w związku to uczcie jest zdolne popsuć nawet najbardziej udaną relację. Są jednak tacy, który twierdzą, że to właśnie zazdrość dodaje pikanterii i tworzy namiętność.
Sama nie wiedziałaś ile w tym stwierdzeniu było prawdy, jednak nie musiałaś się o to martwić.
Itachi był spokojny i wyrozumiały. Akceptował twoje zdanie, przyjaciół, z którymi często spędzałaś czas i zajęcia, jakim się oddawałaś, jednak on również chciał być obecny w twoim życiu, i to znacznie częściej, niż byś się tego spodziewała.
Obecnie znajdowałaś się w lesie. Twoje oczy były zasłonięte chustką, by utrudnić ci zadanie, jakim było rzucanie kunai'ami do porozwieszanych na gałęziach drzew tarcz, które lekko kołysały się na sznurku przy delikatnym wietrze.
Zaczęłaś swój trening, nie zauważając, że jesteś obserwowana przez Uchihę. Gdy skończyły ci się ostrza, odetchnęłaś ciężko i zdjęłaś opaskę z oczu.
Dopiero wtedy zobaczyłaś Itachi'ego, który opierał się beztrosko o drzewo i wpatrywał w ciebie zamyślonym wzrokiem.
- Długo tu stoisz...? - wydyszałaś i podeszłaś do bruneta, który nie odrywał od ciebie wzroku.
- Kilka minut - oznajmił i uśmiechnął się nieznacznie. - Świetnie ci wychodzą rzuty do celu - przyznał, wskazując na tarcze z wbitymi w nie kunai'ami.
- Dziękuję, Kouchi też tak sądzi - powiedziałaś z uśmiechem, a Itachi gwałtownie zmarszczył brwi. Ostatnio zdecydowanie za często wypowiadałaś przy nim to imię.
- Pójdziemy na dango?
- Kouchi mówi, że po dango można przytyć - mruknęłaś niezbyt przekonana tym pomysłem, co Itachi'ego wybiło z równowagi. Powstrzymał się przed zaciśnięciem zębów i niespodziewanie objął cię ramieniem.
- Nie powinnaś go słuchać, w końcu to ja jestem twoim chłopakiem i chcę dla ciebie jak najlepiej - powiedział, patrząc ci głęboko w oczy, przez co zaczęłaś się rumienić.
Nie mogłaś uwierzyć, ale Itachi właśnie był zazdrosny...
Shisui
Cichy pomruk zadowolenia dotarł do twoich uszu, gdy leżący na twoich kolanach kociak zaczął się przebudzać, czując jak go głaszczesz.
Uśmiechnęłaś się szeroko, gdy mały futrzak obudził się w pełni i spojrzał na ciebie szmaragdowymi oczami, po czym zamiauczał cicho, domagając się więcej pieszczot. Zaczęłaś drapać go pod bródką, która była jego słabym punktem. Mruczenie przyjemności stało się dużo głośniejsze, co cię cieszyło i lekko bawiło.
Uwielbiałaś bawić się z kotem i ogólnie nim zajmować, co z kolei niezbyt pasowało Shisui'owi, który patrzył na ciebie od dłuższego czasu, starając się zrozumieć, dlaczego wolisz tego sierściucha - jak zwykł go nazywać - od niego.
Brunet, widząc, że nie masz zamiaru zwrócić na niego uwagi, postanowił sobie ją wywalczyć. Prychnął cicho i podszedł do ciebie, i usiadł obok na łóżku. W pierwszej chwili nawet nie zauważyłaś, że się do ciebie przysiadł. Zmieniło się to, gdy poczułaś jego dłoń na swojej talii. Jego chłodne palce zacisnęły się lekko na twoim biodrze, czym dał ci o sobie znać.
Spojrzałaś na niego ze szczerym zdumieniem, które było wypisane na twojej twarzy.
- Zostaw wreszcie tego sierściucha i zajmij się mną - powiedział ze zmysłowym uśmiechem wprost do twojego ucha.
- Zaraz, co? D-dobrze się czujesz? - spytałaś święcie przekonana, że to jego kolejny żart. Ale on mówił całkowicie poważnie.
- Nie, właśnie nie! Poczuję się lepiej, gdy zostawisz tego wstrętnego kota, no proszę, no! - popatrzył na ciebie błagalnie, a wtedy skojarzyłaś wszystkie fakty i cicho zachichotałaś.
- Och, ty mój zazdrośniku - uśmiechnęłaś się i pocałowałaś go szybko w policzek, na co mruknął zadowolony i zrzucił zwierzaka z twoich kolan na podłogę, a sam się położył na twoich nogach. I zamiast głaskać teraz małego kotka, miziałaś po włosach wielkiego, starego kocura, który pomrukiwał zachwycony.
Madara
Stałaś na środku pola treningowego i wpatrywałaś się w Madarę, z którym miałaś poćwiczyć kilka technik. Mężczyzna był zadowolony, wręcz dumny, że o pomoc poprosiłaś właśnie jego, a nie jednego ze swoich braci.
Stojący do ciebie bokiem brunet, wykonał pieczęcie, które wcześniej ci pokazywał i wypluł z ust wielką kulę ognia, która uderzyła w pobliskie skały, rozwalając je przy tym na miliardy kawałeczków, które po bliższych spotkaniu z płomieniem zmieniły się w pył.
- To było niesamowite! - zawołałaś podekscytowana, gdy zakończył jutsu, ciesząc się, że mężczyzna chciał cię nauczyć technik typowych dla jego klanu.
Madara skierował się w twoją stronę i podszedł bliżej. Twoje słowa wprawiły go w jeszcze lepszy nastrój. Od zawsze był uważany za wspaniałego i utalentowanego wojownika, ale dopiero pochwała z twoich ust sprawiła mu przyjemność.
- Teraz twoja kolej - powiedział, łapiąc twoje dłonie swoimi. - Pamiętasz kolejność pieczęci?
- Chyba tak, myślę, że-...
- Że to idiotyczny pomysł? Zgadzam się z tym - przerwał ci głos twojego białowłosego brata, który niespodziewanie pojawił się kilka metrów od was.
Uchiha zmarszczył brwi, gdy go zobaczył, to samo zrobił Tobirama, który do was podszedł i stanął, miedzy wami, zasłaniając cię przed Madarą.
- Ode mnie [Imię] nauczyłaby się dużo więcej i bardziej przydatnych oraz silniejszych technik, niż od jakiegoś Uchihy - powiedział przekonany o swojej racji.
- Coś śmiem w to wątpić - odgryzł brunet i obaj zaczęli piorunować się wzrokiem.
- Ja nauczę [Imię] Techniki Latającego Boga Piorunów - oznajmił z wyższością w głosie białowłosy, a kiedy to usłyszałaś, twoje oczy lekko zalśniły.
- Naprawdę to zrobisz? - zapytałaś z nadzieją, a Tobirama odwrócił się do ciebie i pokiwał głową, by jak najbardziej dopiec Uchihy, którego pragnął upokorzyć. - Jesteś najlepszy! - zawołałaś rozpromieniona, co nie spodobało się Madarze, który zacisnął pięści, gdy to usłyszał.
Możliwe, że w innej sytuacji nie dopuściłby do siebie myśli, że mógłby być zazdrosny, ale teraz, gdy parę kroków od niego stał Tobirama, który ukradł mu całą twoją uwagę, nie obchodziło go, co czuł. Chciał po prostu wyładować na czymś napięcie, ale zwyczajnie nie mógł wdać się w bójkę z twoim bratem, dlatego zaczął kombinować, jakby tu go podpuścić.
- Twierdzisz, że twoje techniki są silniejsze od moich? To może się sprawdzimy? - zaproponował to z takim jadem, że w Tobiramie zaczęła zbierać się złość. Z kpiącym uśmiechem przyjął wyzwanie, nie wiedząc, że zazdrosnego Uchihę stać na dużo więcej, niż tamten by się spodziewał.
Obito
Onyksowe oczy delikatnie się zmrużyły, gdy chłopak ujrzał cię w towarzystwie dwóch innych shinobi. Nie lubił takich sytuacji, ale wiedział że nie powinien się złościć. Miałaś prawo rozmawiać z przyjaciółmi i się do nich uśmiechać, nawet jeśli byli oni cholernie przystojnymi mężczyznami.
Obito początkowo tylko was obserwował z bezpiecznej odległości, jak się śmialiście i żartowaliście. Ale, kiedy jeden z mężczyzn cię przytulił, coś w nim pękło i nie umiał stać dłużej spokojnie, musiał jakoś zareagować, bo ten widok był dla niego czymś potwornym.
Pewnym krokiem do was podszedł i odchrząknął, byś zwróciła na niego uwagę.
- [Imię], kochanie, przedstawisz nas sobie? - zapytał, specjalnie podkreślając jedno słowo, by dać obu mężczyznom do zrozumienia, że masz już kogoś.
- Ach, no tak, to Rei i Tsuki, a to-...
- Obito, jej chłopak - wyprzedził cię brunet i dodatkowo objął cię ramieniem, jakby na potwierdzenie swoich słów. Chciał również pokazać, że tylko on ma prawo cię przytulać.
Robił się z niego straszny zazdrośnik, co nie uszło twojej uwadze. Od razu dostrzegłaś dziwne zachowanie Uchihy i starałaś się jak najszybciej zakończyć to spotkanie.
Po chwili twoi przyjaciele się z wami pożegnali i odeszli, a ty zostałaś sam na sam z Obito, który wyglądał na zadowolonego z tego faktu, jednak nie omieszkał się odprowadzić obu mężczyzn wrogim, chłodnym spojrzeniem.
- Zazdrosny - stwierdziłaś z uśmiechem i pocałowałaś go w policzek, gdy zmarszczył lekko brwi.
- Wcale nie jestem zazdrosny - od razu zaprzeczył, jednakże ty wiedziałaś swoje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top