XXVI

Taehyung siedział przy swoim biurku, dokładnie przeglądając repetytorium z biologii. Nieśpiesznie sączył swoją zieloną herbatę, zerkając krótko na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą rano, mającą miejsce pewnej ciepłej, majowej soboty.

Matury miały się zacząć od poniedziałku, więc wszyscy, absolutnie wszyscy trzecioklasiści spędzali większość czasu nad książkami, aby mieć pewność, że uzyskają możliwe jak najlepszy wynik. Brzmiało to dość narcystycznie, jednak Kim już od dłuższego czasu wiedział, że jego wyniki będą przyzwoite, bowiem nie był typem osoby, która do matury uczyłaby się na ostatnią chwilę. Pielęgnował swoją wiedzę przez cały okres liceum, więc teraz nie trząsł portkami tak bardzo, jak reszta jego rówieśników. Nie zmieniało to jednak faktu, że nawet on spędzał ostatni weekend na powtórzeniach, choć z całą pewnością nie zamierzał przesiedzieć w domu całej soboty. Po południu miał wpaść do Jungkooka, więc ranek poświęcił nauce, by później nie czuć wyrzutów sumienia.

Przerzucał kolejną stronę, kiedy nagle drzwi do jego pokoju się otworzyły, zaś w ich obramowaniu stanął jego ojciec, z delikatnym uśmiechem zbliżając się do syna.

– Jak idzie?

– Wyczuwam maturkę na osiemdziesiąt procent minimalnie – parsknął, nie odrywając wzroku od drobnych literek.

– Cieszę się – rzucił jego rodzic, stawiając na biurku licealisty niewielki talerzyk z drożdżówką.

Taehyung zdziwił się na widok smakowitego wypieku, bowiem jego ojciec ostatni raz przynosił mu łakocie z piekarni, kiedy był jeszcze małym chłopcem, zaś później tego zaprzestał, ze względu na ścisłe zasady matki.

– Jak byłeś małym brzdącem, to uwielbiałeś rogaliki z czekoladą, więc kupowałem je najczęściej, ale tym razem ich nie było, więc wziąłem wiśniową drożdżówkę...

Młodszy Kim podniósł swoje ciemne oczy na swojego tatę, by chwilę później unieść do góry również jedną z brwi.

– Mama wie?

– Mama nie musi wszystkiego wiedzieć – mężczyzna uśmiechnął się łobuzersko, klepiąc swojego syna po jasnej czuprynie.

Po chwili zabrał swoją rękę, chcąc zostawić osiemnastolatka w spokoju, lecz kiedy już miał wyjść, usłyszał jego głos.

– Mogę dzisiaj pójść do kolegi? – spytał nagle, przypominając sobie podsłuchane słowa ojca, w nadziei na to, że ten się zgodzi.

– Możesz – odparł. – Mam cię zawieźć, czy pojedziesz busem?

– Busem – rzucił szybko, a kiedy mężczyzna już chciał zamykać drzwi, odezwał się raz jeszcze. – Tato?

– Hm?

– Dziękuję.

Ciemnowłosy uśmiechnął się i nie mówiąc już nic więcej, zamknął drzwi do pokoju swojego dziecka.

  °  

Jungkook naprawdę rzadko kiedy panikował. Nie przerażały go najtrudniejsze sprawdziany, nie trząsł portkami nawet na najlepiej ocenianych horrorach i nawet brew mu nie drgała, kiedy jego drużyna przegrywała na najważniejszych meczach siatkówki. Był to więc komiczny widok, kiedy ten sam, pozbawiony bojaźni Jungkook po prostu zalewał się potem na samą myśl o tym, że za godzinę ma do niego przyjść jego własny chłopak.

Szesnastolatek wypsikał się najlepszymi perfumami swojego ojca, który miał jutro wrócić z trasy (a jego syn miał nadzieję, że głowa rodziny Jeonów nie zauważy tego drobnego ubytku w eleganckim flakoniku), co równało się oczywiście z malutkim świętem w ich domu, bowiem ich rodzina naprawdę rzadko bywała w komplecie.

Licealista widział, jak jego matka krzątała się po wszystkich pokojach, tu wycierając kurze, tam poprawiając ramki na zdjęcia. Oczywiście nie mógł też pominąć rozkosznego zapachu dochodzącego z piekarnika, w którym właśnie piekło się ciasto.

– Za ile twój kolega ma do nas przyjść? – spytała kobieta, uchylając lekko drzwi do łazienki, gdyż te nie były do końca zamknięte, co uznała jako jednoznaczne przyzwolenie na wejście do pomieszczenia.

– Zja godzinję – odparł niezrozumiale, gdyż szorował właśnie zęby.

Nie chciał odstraszyć chłopaka swoim oddechem, a tym bardziej dbał o ten drobny szczegół, od kiedy Taehyung raz zwrócił mu na niego uwagę po zjedzeniu kanapki z ich szkolnego sklepiku. Jego zmartwienia nie kończyły się jednak tylko na umyciu zębów, bowiem nadal nie wybrał nawet koszulki, w której sprezentuje się starszemu. Miał ogromny dylemat pomiędzy swoim szerokim, białym t - shirtem, a przylegającym i czarnym, który ładnie eksponował jego młodzieńcze mięśnie.

– Naprawdę, matury mają się zacząć po niedzieli, a ty odciągasz tego chłopaka od nauki... – mruknęła jego matka, kręcąc przy tym głową.

– To mały geniusz, poradzi sobie – stwierdził pewnie, wypluwając zawartość swojej jamy ustnej.

– Nikt nie rodzi się geniuszem, synku – powiedziała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. – On też musiał się dużo uczyć, aby zgłębić tę wiedzę. Talent jest nic niewarty, jeśli się go nie pielęgnuje.

– Pielęgnował wystarczająco długo, da sobie radę – uśmiechnął się zawadiacko, na co jego rodzicielka wywróciła oczami.

– Zjecie ciasta?

– Też pytanie – zaśmiał się.

– Ostatnio dość często widujesz się z Taehyungiem – zaczęła niespodziewanie. – Nawet częściej, niż z Jiminem. A mam wrażenie, że zupełnie różni z was chłopcy. Przeciwieństwa się przyciągają, co? – uśmiechnęła się i przestawszy się opierać o drzwi, wróciła do kuchni.

A Jungkookowi omal grzebień nie wypadł z rąk, kiedy to usłyszał i sam już nie wiedział, czy jego mama zaczęła coś podejrzewać na temat ich znajomości, czy tak jej się po prostu palnęło, nie mając jednak niczego więcej na myśli.

  °  

– Hej, mój chłopaku – uśmiechnął się Taehyung, czule muskając usta ciemnowłosego, który jedynie się uśmiechnął, zaraz dopadając ręki starszego, by spleść z nią swoje palce.

Powoli oddalali się od przystanku, na który Jeon wyszedł, aby razem ze swoim maleństwem udać się do swojego domu. Nieśpiesznym spacerkiem mijali kolejne domy, ich liceum i kilka niewielkich spożywczaków.

W końcu weszli do przedsionka, zdejmując buty, zaś w drzwiach niemal od razu pojawiła się matka Jungkooka.

– Witaj, Taehyungie – uśmiechnęła się przyjaźnie, a Kim kiwnął głową.

– Dzień dobry, proszę pani.

– Jak stres przed maturą?

– Tak średnio bym powiedział, skoro znalazłem czas, żeby spotkać się z pani synem – zaśmiał się, co kobieta odwzajemniała.

W takich momentach pierwszoklasista czuł się jak piąte koło u wozu i już wiedział, że musi jak najszybciej zakończyć ich pogawędkę, zanim rozłożą sobie kocyk, zaparzą herbatki, a jego mama zrobi kanapki, wyciągając przy okazji jego zdjęcia z dzieciństwa, kiedy mając pięć latek i gołą pupę, pozował niczym modelki z Playboya.

Szybciutko zbył swoją mamę i pociągnął maturzystę do swojego pokoju, niemal natychmiast rzucając mu obrażone spojrzenie.

– Co to za śmieszki z moją mamą?

– Staram się być miły – wzruszył ramionami. – Przyszła teściowa musi mnie lubić.

Młodszy parsknął śmiechem, zaś szatyn zbliżył się do niego i zarzucił mu ramiona na szyję.

– Tu nie ma powodów do śmiechu. Kto wie, może pewnego dnia zaproponuję ci wprowadzenie się do mojego mieszkanka w Tokio, a wtedy twoja mama będzie musiała mnie lubić, aby mi cię oddać w swoje rączki – ciągnął rozmarzonym głosem.

Jungkook zaśmiał się cicho, by następnie objąć Taehyunga w talii i cmoknąć go w nos.

Ale Taehyung widział, jak przez krótką chwilę w oku Jeona błysnęła przyszła tęsknota połączona z ogromnym smutkiem.

°

Biel i czerń pokrywały nudne ściany szkolnego budynku, kiedy od poniedziałku zaczęły się matury. Nie trudno jednak zgadnąć, że ponad jedna trzecia odświętnych koszul po kilku godzinach była cała zapocona, co było wynikiem stresu, oblewającego ciała nerwowych licealistów.

Taehyung, mimo swojego geniuszu i najlepszych wyników w placówce, również bał się o wynik swoich egzaminów. Trwający kilkanaście dni stres nie ulatywał z ciał wszystkich trzecioklasistów, jednak kiedy już wszystkie matury się zakończyły, każdy poczuł niewyobrażalną ulgę.

Kim poczuł ją podwójnie – pewien był pozytywnych wyników i wiedział, że już absolutnie nic nie może stanąć na jego drodze do planowanego sukcesu. Matury poszły mu znakomicie i nawet nie musiał szukać arkuszy odpowiedzi, bowiem wszystko w jego mniemaniu było całkiem proste.

Teraz wiedział już, że jego plan wypali i nic nie stanie mu na drodze ku szczęściu.

 °  

Można by powiedzieć, że życie Kima przemieniło się ze wzburzonego morza w spokojną taflę. Wszelki stres ze szkołą odszedł w zapomnienie, a jego matka chyba powoli przyjmowała do wiadomości fakt, że jej gabinet nigdy nie doczeka się spadkobiercy w postaci jej jedynego potomka. Ojciec chłopaka wspierał go całym sobą we wszelkich decyzjach, a Taehyung czuł, że jego relacja z mężczyzną uległa znaczącej poprawie. Obdarzył go ponownym szacunkiem oraz ogromnym zaufaniem, bo ten przestał być w jego oczach jedynie grzecznie potakującym mężem, który zawsze ukrywa się ze swoim zdaniem.

Jego związek z Jungkookiem nabierał coraz to bardziej pozytywnych kolorów, które jeszcze nie tak dawno odrobinę wyblakły, co było spowodowane niespodziewaną nagrodą trzecioklasisty. Zdawałoby się jednak, że młodszy zdążył się już pogodzić z koniecznością związku na odległość. Wiedział, że ich miłość nie może podciąć Kimowi skrzydeł, a skoro wygrał już coś tak piekielnie prestiżowego, to powinien jak najbardziej z tego skorzystać, nie zaś po prostu wyrzucić zdobyty indeks do śmieci.

Oczywiście, że nadal coś skręcało go w żołądku na samą myśl o tym, że od połowy września będzie mógł widywać ukochanego tylko poprzez kamerkę internetową i zdjęcia, jednak cóż mógł na to poradzić? No właśnie – nic. Będzie musiał po prostu czekać do świąt, kiedy Kim będzie mógł na krótki czas przyjechać do rodzinnego miasta.

Nie miał pojęcia, jak będzie wyglądać ich przyszłość, jednak na chwilę obecną nie zamierzał się tym przejmować. Liczyła się tylko teraźniejszość, w której jeszcze mógł trzymać Taehyunga w swoich ramionach, karmić go maślanym popcornem i głaskać po jasnych włosach. Liczyły się tylko te chwile, kiedy ten jeszcze nie wyjechał.

  °  

Czas ma to do siebie, że niekiedy nawet nie da się stwierdzić, kiedy upływa, bezpowrotnie zamieniając się w przeszłość. Tak czuli się absolutnie wszyscy uczniowie już na początku czerwca, kiedy do końca roku szkolnego zostało mniej, niż jeden miesiąc.

Wszystko zbliżało się ku końcu – nauka, wysiłki, trudy. I jeszcze obecność Taehyunga...

Jungkook od września ponownie miał wrócić do licealnych murów, tym razem nie zastając już w środku ani swojego ukochanego, ani najlepszego przyjaciela. Wiedział, że to normalny stan rzeczy, ciąg, przez które przechodzi każdy. Mimo braku dwóch najbliższych mu osób tuż obok siebie, nadal będzie mieć przy sobie Lisę i kolegów ze szkolnej drużyny siatkówki, nawet jeśli w pomniejszonym składzie. Może też odrobinę bardziej zintegruje się z klasą?

Cóż, tak starał sobie o tym wszystkim myśleć, bo co innego mu pozostało? No właśnie – wciąż nic. Jedynie pogodzenie się ze swoim losem i faktem, że Taehyung będzie musiał wyjechać z kraju na studia, a Jimin z miasta, aby również postarać się o lepszą przyszłość.

  °  

Ciemnowłosy dokładnie przeglądał wszystkie otworzone w swojej przeglądarce karty, starannie oglądając znalezione oferty mieszkań w Tokio dla swojego syna. Już od dłuższego czasu szukał dla niego jakiegoś przytulnego gniazdka, w którym przyszły student mógłby spokojnie urzędować, jednak zadanie to nie było tak proste, jak mogłoby się wydawać. Mężczyzna zaś chciał dla swojego syna jak najlepiej, więc szukał jak najlepszych rozwiązań, aby lokum dla jego dziecka było i blisko uczelni, i aby było urządzone już na starcie w dość przyzwoity sposób.

Upił łyk gorzkiej herbaty ze swojego kubka, gdy nagle usłyszał, że drzwi do pomieszczenia otwierają się, a do pokoju wszedł sam Tae.

– Tato? – zaczął chłopiec, nerwowo skubiąc swoją dolną wargę. – Możemy o czymś porozmawiać?

– Oczywiście, że możemy. Stało się coś? – spytał, odwracając się na obrotowym krześle w stronę twarzy młodszego.

Taehyung wydukał całą wcześniej przygotowaną przez siebie formułkę, obserwując nieokreśloną reakcję na twarzy swojego taty.

  °  

Z góry przepraszam, że tak dawno nie było tutaj rozdziału, ale szkoła totalnie zabiera cały mój czas i wysysa ze mnie resztki pozytywnej energii :(

Chcę też przeprosić z innego powodu, bo chyba doszliśmy już do momentu, w którym wasza aktywność (którą naturalnie kocham z całego serca) doszła do punktu, gdzie nie jestem już w stanie odpowiedzieć na każdy, pojedynczy komentarz :( Oczywiście nadal postaram się odpowiadać na te z bieżących rozdziałów, jednak nie mogę obiecać, że uda mi się coś odpisać na każdy :( Wybaczcie, pyśki!

Nie wiem też, czy pamiętacie, ale ostatnio pisałam o nowym ficzku, więc jeśli nadal jesteście zainteresowani, to ów ficzek jest już na moim profilu i póki co ma calutkie dwa rozdziały, so... Zapraszam serdecznie💕 

Życzę wam miłego dnia/wieczoru i pamiętajcie, że kocham was najmocniej na świecie 💕



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top