XVII
- Co ty robisz? - zapytał starszy, kiedy uśmiechnięty głupkowato Jeon objął całą swoją ręką jego palec wskazujący.
- Łapię cię za palca. - odparł zgodnie z prawdą, na co Taehyung wywrócił oczami.
- No wiem, ale po co?
- Żebyś mi się przypadkiem nie zgubił. - stwierdził i uśmiechnął się szeroko, naciskając na srebrną klamkę drzwi wejściowych do swojego domu.
Jako prawdziwy gentleman, przepuścił speszonego szatynka przodem, zaś sam wszedł zaraz za nim, szybko zdejmując swoje buty.
- Twoi rodzice wiedzą, że będziesz miał go -
- MAMO, KOLEGA DO MNIE PRZYSZEDŁ! - ryknął na całe pomieszczenie, nim trzecioklasista w ogóle zdążył dokończyć.
- Hm? Jiminie do nas przyszedł? - w pomieszczeniu pojawiła się kobieta, poprawiając swój kwiecisty fartuszek, jednak szybko zreflektowała się, że to nie Park jest ich dzisiejszym gościem. - Och, wybacz! Taehyungie, prawda? - upewniła się, na co osiemnastolatek kiwnął potwierdzająco głową i delikatnie się uśmiechnął.
- To my już pójdziemy do mojego pokoju. - obwieścił, chcąc uniknąć dłuższej konfrontacji swojego chłopca ze swoją rodzicielką i nakazał starszemu ręką, by poszedł za nim, co ten też posłusznie uczynił.
Weszli do pokoju Jungkooka, a Taehyung niemal pisnął, kiedy brunet usiadł na łóżku i bez ostrzeżenia przyciągnął go do siebie, sadzając sobie na kolanach i sunąc nosem po jego policzku.
- Naprawdę możesz być tylko na godzinkę? - niemal szepnął, przez co po kręgosłupie starszego przeszły silne dreszcze.
To było dla niego za dużo. Sam fakt, że siedział mu właśnie na kolanach, że wbijał swoje pazurki w skórę na jego karku, że te wąskie usta były tak blisko jego twarzy, a dodatkowo ten cudowny głos pieścił jego uszy. Czuł się osaczony Jungkookiem, który doprowadzał go do szału, bo w tym momencie Taehyung naprawdę miał ochotę olać wszystko i zostać z pierwszoklasistą cały dzień, jednak, mimo szczerych chęci, nie mógł tego zrobić, bowiem jego rodzice byli przekonani, że chłopak za półtorej godziny będzie w domu, gdyż nie wiedzieli, że jego klasa została zwolniona z ostatniej lekcji.
Co prawda mógł jeszcze uciec się do drobnych kłamstewek i napisać im SMS'a, że został na jakimś kółku, lub po prostu został godzinkę dłużej na jakichś osobnych przygotowaniach z nauczycielką, jednak nie chciał w tak bezczelny sposób uciekać od swoich obowiązków. Przecież gdyby tutaj został, prawdopodobnie w ogóle nie zerknąłby dzisiaj do swoich materiałów, a nie mógł sobie teraz pozwolić na lenistwo. Nie kiedy przed nim był naprawdę bardzo ważny konkurs i matura, od których wiele zależało.
- Tak, tylko na godzinkę. - miauknął, kiedy dłonie chłopaka mocniej zacisnęły się na jego biodrach, a wargi złożyły delikatnego całusa na policzku.
- Nie mam nawet pojęcia, co moglibyśmy robić wspólnie przez tę godzinę. - westchnął.
- Chcesz może obejrzeć drugi odcinek "Breaking Bad"?
- Nie, nie chcę marnować tych czterdziestu pięciu minut na jakiś serial, to trochę za długo. Ale wiesz co? Możemy pooglądać jakieś filmiki na Youtube. - stwierdził i zsunął Taehyunga ze swoich kolan, by móc bezproblemowo wstać i przenieść swojego laptopa na łóżko.
Szybko usadowił się obok siedzącego po turecku szatyna, który przycisnął do swojej piersi niebiesko - żółtą poduszkę, obserwując, jak chłopak wpisuje nazwę filmowego portalu.
- Znasz BTS? - zapytał nagle, a Taehyung przecząco pokiwał głową. - To taki zespół od nas, z Korei. Są całkiem popularni, ich muzyka też jest całkiem spoko, ale przede wszystkim uwielbiam cracki z nimi. Obejrzymy coś?
Kim zgodził się, a następne pięć minut wpatrywał się w grupę wygłupiających się chłopców, którzy z pomocą kreatywnych fanek, byli edytowani na milion różnych sposobów. Parę razy nawet się uśmiechnął, co i tak niezbyt umywało się do suszenia zębów przez Jungkooka, który niemal skręcał się na łóżku ze śmiechu. Taehyung chyba coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że na poczucie humoru to on u niego na pewno nie poleciał.
Ale niewykluczone, że zakochał się w tym uroczym, króliczym uśmiechu.
Po obejrzeniu paru króciutkich, całkiem zabawnych filmików Jungkook zdecydował się na poczęstowanie swojego gościa jakimś drobnym poczęstunkiem, toteż na chwilę zostawił go samego w swoim pokoju, a sam szybko potruchtał do sypialni swojej rodzicielki, która średnio zainteresowana oglądała wiadomości.
- Mamo, mamy coś słodkiego?
- W środkowej szufladzie w kuchni powinny być jakieś ciasteczka i czekolada z orzechami. Chcesz go czymś poczęstować? - zapytała kobieta, a Jungkook pokiwał głową. - Może zaproponuj mu też coś ciepłego do picia? W razie czego mogę wam zaparzyć jakiejś herbaty.
- Nie trzeba, mamo. Poradzę sobie. - uśmiechnął się lekko i po chwili wrócił do swojego pokoju, rzucając na kołdrę tabliczkę czekolady.
Taehyung spojrzał na chłopaka, który szybko opadł obok niego, natychmiast dobierając się do opakowania. I to wcale nie tak, że wziął tę czekoladę tylko dlatego, że sam miał na nią straszną ochotę, nawet nie pytając szatyna o zdanie.
Początkowo bali się, że między nimi będzie niezręczna atmosfera, jednak kiedy tylko zjedli po pierwszej kostce, między nimi zaczęła się luźna konwersacja o tak błahych rzeczach, jak chociażby dzisiejsze pytanie Jimina o całuśne umiejętności Jungkooka.
- I co mu powiedziałeś? - zapytał z zadziornym uśmiechem młodszy, przyglądając się zawstydzonemu Taehyungowi.
- Nic, uciekłem na salę.
- Mój mały wstydzioszek. - skomentował, na co szatyn zawstydził się jeszcze bardziej, rzucając w niego leżącą obok poduszką.
W tym samym momencie usłyszeli donośne pukanie do drzwi, więc obydwoje odwrócili głowy w tamtym kierunku, a kiedy Jungkook zezwolił na otwarcie drzwi, w pokoju pojawiła się jego matka.
- Chłopcy, macie może ochotę na budyń?
- Mamy? - zapytał Jungkook, spoglądając na Taehyunga, który energicznie pokiwał głową, uśmiechając się słodko do patrzącej na niego dwójki.
Nie jadł dzisiaj szczególnie wiele, a dodatkowo nadal był bez obiadu, zaś dobremu sercu matki Jungkooka i budyniowi się po prostu nie odmawia. Uwielbiał słodką, ciepłą przekąskę, jednak niestety rzadko kiedy miał okazję ją jeść, bowiem jego rodzicielka nawet na to była uczulona, więc biedny Taehyung musiał obejść się ze smakiem, a na budyń pozwalał sobie tylko wtedy, kiedy jego rodziców przez dłuższy czas nie było w domu, a on na spokojnie mógł go sobie przyrządzić.
Nie lubił tego, że jego dom był niemal oblepiony tak ścisłymi zasadami co do jedzenia słodyczy. Jego matka była przewrażliwiona na punkcie słodkości i od zawsze pilnowała diety swojego syna, by ten nie jadł zbyt dużo łakoci. To doprowadzało szatyna do szału, bo od dziecka miał w swojej psychice pewne kompleksy, że inne dzieci mogą, a on zaś nie. Wszystko zaczęło się od momentu pierwszych urodzin w podstawówce, kiedy to inne dzieci przynosiły wymyślne wafelki i cukierki, on zaś nie mógł przynieść nic, bo jak jego mama mawiała co roku "Po co psuć zęby i sobie, i innym?". Jedynie jego babcia ratowała jakoś tę przykrą w jego mniemaniu sytuację, bo była jedyną osobą, która otwarcie krytykowała jego matkę. Nie raz wypominała jej podczas rodzinnych spotkań, że to nienormalne, że nie pozwala dziecku na drugi kawałek ciasta czy chociażby wypełnioną nadzieniem czekoladkę, podczas gdy wszystkie inne dzieci śmiało sięgały do pudełka ze smakołykami.
Taehyung zawsze czuł, że jego babcia i mama nieszczególnie się lubiły. Może chodziło tu o tę stereotypową relację teściowa - synowa, jednak znał swoją babcię i wiedział, że nie był to typ złośliwej wiedźmy, która na każdą kobietę, chcącą nawiązać jakikolwiek kontakt z jej synem, zaczyna warczeć i obrzucać krzywym spojrzeniem. Tu po prostu chodziło o samą osobę jego matki, która zawsze była wyniosła, piękna, mądra i poważna. A jego ojciec po prostu zakochał się w tym inteligentnym spojrzeniu, zgrabnych nogach i lśniącym uśmiechu.
Taehyung jednak zawsze miał pewien żal do swojego taty, że nigdy nie stawał po jego stronie i niemal zawsze dawał się ogłupić matce, twardo za nią stojąc, choć jeszcze minutę temu miał zupełnie inne zdanie. Kiedy Taehyung był jeszcze bardzo małym chłopcem, pan Kim sam co jakiś czas potrafił mu z pracy przynieść jakiegoś cukierka, a czasem nawet przed szkołą kupić rogalika z jakimś nadzieniem, lecz później jego żona kategorycznie mu tego zabroniła, a ten jedynie na to przystał, sumiennie stosując się do zakazu wszystkich niedozwolonych przez nią słodyczy. Sam nie miał z tym większym problemów, bowiem tata Taehyunga jako dzieciak był uczulony na czekoladę, więc później nie czuł żadnych braków z powodu tego, że nie mógł jej jeść.
Ta sytuacja wykańczała szatyna gdzieś w środku, a dopiero ostatnio zdał sobie sprawę z tego, w jak okropnej rodzinie przyszło mu żyć. Najbardziej bolał go jednak fakt, że niektóre zachowania, które zostały mu wpojone, trzymały go nawet do teraz. Wygórowane poczucie własnej wartości, przerośnięte ego i wieczne, fałszywe przeświadczenie, że ludzie wokół niego to idioci. A jak się okazało, każda z tych rzeczy była nieprawdą. Uświadomił to sobie dopiero wtedy, kiedy przyszło mu bliżej poznać Jungkooka. Pierwszaka, którego początkowo miał za insekta, by ten później zawrócił mu w głowie i pozmieniał w niej dosłownie wszystko, sprawiając, że jego zachowanie w pewien sposób uległo zmianie.
A teraz siedział tu, na jego łóżku i odpowiadał jego mamie, na jaki budyń ma ochotę, bez zastanowienia wybierając czekoladowy, na co ta uśmiechnęła się i kiwnęła głową, zostawiając chłopców samych.
Taehyung niemal od razu wtulił się w bok zaskoczonego Jungkooka, który zdziwił się, widząc, że szatynowi najwidoczniej włączył się tryb małej przylepy, która najchętniej tylko by się tuliła. A Jungkook oczywiście nie byłby sobą, gdyby odmówił mu pieszczot, więc czule objął go ramieniem i pocałował w sam czubek głowy, znów wyczuwając ten cudowny zapach kokosowego szamponu.
- Zmęczony? - zapytał, głaszcząc starszego za uszkiem, przez co ten nieświadomie mruczał, zamykając oczy.
- Trochę. Ale jak jestem u ciebie, to jakoś mi się polepsza.
- Więc może powinieneś częściej do mnie przychodzić? - powiedział, uśmiechając się szelmowsko, na co Taehyung prychnął cichutko, jednak również się uśmiechnął.
- Gdybym tylko miał więcej czasu...
- To może ja do ciebie?
- Niewykonalne. - rzucił, odsuwając się od chłopaka. - Moi rodzice ostatnio często zostają w domu, a dodatkowo mam masę nauki. Najpierw konkurs, potem matura...
- Swoją drogą, co jest nagrodą w tym konkursie? - zapytał młodszy, na co Taehyung w jednej chwili dziwnie się skrępował.
- Uhm, ja... Wybacz, nie chcę o tym rozmawiać. Sam rozumiesz, wolę nie zapeszać... - posłał mu spanikowany uśmiech i obejrzał się na drzwi, które właśnie się otworzyły, a do środka weszła mama Jungkooka, trzymając w rękach tacę z dwoma miseczkami budyniu.
Położyła je nastolatkom na stoliku, przy okazji upominając swojego syna, aby pozwolił swojemu gościowi zjeść w niebieskiej, bowiem druga była koloru różowego, a kobiecina na tyle dobrze znała swoje dziecko, że była niemal w stu procentach pewna, że nawet i siłą wepchnąłby jasnowłosemu dziewczęcą, w jego mniemaniu, miseczkę, jak już często robił biednemu Jiminowi, który potem markotnie wyjadał smakowitą papkę.
Uśmiechnęła się do chłopców i wyszła, a Jungkook niemal od razu spojrzał groźnie na Taehyunga.
- I tak ja będę jadł w niebieskiej.
- Mi to obojętne. - wzruszył ramionami starszy i nie mając większego wyboru, sięgnął po różową miskę z brązowawą substancją.
- Jednak potrafimy się dogadywać. - stwierdził zadowolonym głosem Jungkook, pakując sobie do buzi pierwszą łyżeczkę deseru. - I nawet potwierdzasz, że to ja jestem tutaj samcem alfa.
- Naprawdę sądzisz, że kolor miski, w której jesz budyń, definiuje to, czy jesteś męski? Nie zapominaj, że ja też jestem mężczyzną. W dodatku pragnę zauważyć, iż tym starszym.
- No tak, ale ty jesteś bardziej taką betą. A ja alfą. - sprostował i uśmiechnął się szeroko, podczas gdy Kim nawet nie miał siły komentować tak głupiutkiej logiki swojego chłopaka.
Z niechęcią musieli przyznać, że ich wspólna godzina dobiegała końca, a kiedy tylko odłożyli puste już miseczki na stolik, trzecioklasista musiał się zbierać. Przeszli więc do przedpokoju, gdzie obydwoje się ubrali, bo Jungkook nie wyobrażał sobie, by mógł nie odprowadzić swojego słodziaka na przystanek. W międzyczasie do niewielkiego pokoiku weszła również matka Jungkooka, która przyglądała się tej dwójce z ciepłym uśmiechem, a nawet nawiązała krótką rozmowę z Taehyungiem. Wtedy też Jungkook zwiększył obroty zawiązywania swoich butów, bo jasne - kochał swoją rodzicielkę, a jeszcze bardziej kochał tego jasnowłosego chłopca, ale póki co nie chciał, aby ci konfrontowali się ze sobą w nadmiernych ilościach. W końcu na takie rzeczy dopiero przyjdzie czas.
Wyszli na dwór, a na swoich twarzach poczuli delikatne podmuchy świeżego powietrza. Wolnym krokiem skierowali się w stronę przystanku, a gdzieś w połowie drogi Taehyung wyjął swój telefon, chcąc sprawdzić godzinę, a Jungkook dostrzegł coś naprawdę wyjątkowego na jego ekranie.
- Masz nasze zdjęcie na tapecie? - zdziwił się, zaglądając starszemu przez ramię, a ten niemal natychmiast wyłączył swoją komórkę. - W dodatku te z tą obciachową opaską z króliczymi uszami?
- Nie miałem innych... - zarumienił się, przyciskając niewielkie urządzenie do piersi. - No a bardzo chciałem mieć nas razem na tapecie, a te zdjęcie w sumie wyszło naprawdę słodko, a ja uwielbiam słodkie rzeczy i poza tym, przecież jesteś mój, więc chyba mogę mieć nas na... Zresztą, z czego ja ci się w ogóle tłumaczę? Mój telefon, mój chłopak, niczego zmieniać nie zamierzam. - zadarł swój nosek do góry, a brunet z rozbawieniem pokiwał głową.
- To nie fair, ja cię nie mam na tapecie.
- I ty miałeś czelność mówić, że to ja nie traktuję naszego związku na poważnie... - nadął policzki, które sekundę później były maltretowane przez dźgające w nie palce młodszego.
- Musimy najwidoczniej nadrobić! - zaproponował ochoczo.
- Ale nie tym razem. - mruknął, w końcu stając obok wiaty przystanku, na którym była również masa innych ludzi, bowiem niektórzy uczniowie akurat teraz kończyli lekcje.
Stanęli naprzeciw siebie, odrobinę spuszczając wzrok na swoje buty, bowiem obydwoje nie lubili tych momentów niezręczności, kiedy z jednej strony wiedzieli, że mają do siebie nawzajem pełne prawda, lecz z drugiej po prostu bali się naruszyć przestrzeń tej drugiej osoby, że nie wspominając o tym, że chcieli uniknąć wszelkich czułości, które mogłyby być wystawione na wścibski wzrok co poniektórych ludzi ze szkoły, którzy raczej nie mogli się dowiedzieć o tym, że w ich szkole prowadza się pewna gejowska para.
Jungkook lekko wychylił się zza wiaty, spoglądając na wielką tablicę nad przystankiem, aby sprawdzić, kiedy dokładnie bus starszego ma przyjechać na przystanek, a zgodnie z tablicą, miał on się pojawić za niecałe trzy minuty. W międzyczasie przyjechał również inny autobus, który kursował tylko i wyłącznie w stronę centrum, a większość osób spod ich szkoły wsiadła do niego, bowiem wiele osób po szkole wybierało się na miasto, lub po prostu akurat tam mieszkało. To sprawiło, że poczuli się odrobinę swobodniej, bowiem już nie byli pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń. A tych ostatnimi czasy było całkiem sporo, bo odkąd tylko Jimin wziął Taehyunga na zawody, po szkole rozszedł się szereg różnych plotek, co mogło być przyczyną tak niespodziewanej decyzji rudzielca. I wystarczyła tylko chwila, by dostrzec, że to nie Jimin, a przyjaźniący się z nim Jungkook poświęca większość swojej uwagi szatynowi.
Nikt jednak nawet nie pomyślał o czymś tak absurdalnym, jak stworzenie z nich pary. W końcu w ich kraju związki homoseksualne nie były na porządku dziennym i nikt by nawet nie wpadł na to, że zdolny, wysportowany Jungkook mógłby zakochać się w aroganckim i wywyższającym się Kimie. A ku wszystkim przeciwnościom losu - tak właśnie było.
Nie mogli się jednak nacieszyć sobą szczególnie długo, bowiem wkrótce na horyzoncie pojawił się również autobus starszego.
- Och, twój bus. - zaczął brunet. - To ja już będę leciał...
- Hej, Jungkook, mógłbyś podnieść odrobinkę ręce? - rzucił niespodziewanie Taehyung, a młodszy rzucił mu nierozumne spojrzenie.
- Po co?
- Mam wrażenie, że masz tam rozprutą kurtkę...
- Och, naprawdę? Gdzie? - wykonał wcześniejsze polecenie i jego wzrok szybko zsunął się na boki swojego odzienia.
Choć naprawdę niewiele zobaczył, bo domniemany, rozpruty materiał został zasłonięty przez szczupłe ramiona młodszego, które, nawet jeśli nie były szczególnie muskularne, oplotły silnie tułów Jungkooka, a jasna czupryna wtuliła się w jego szyję.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Szukam pretekstu, żeby cię przytulić. - mruknął cichutko i w jednej sekundzie odsunął się od chłopaka, który nawet nie zdążył zareagować odwzajemnieniem. - To ja jadę! - dodał jeszcze i wskoczył w autobus.
Usiadł na jednym z wolnych siedzeń z przodu i odjechał, podczas gdy Jeon nadal stał na przystanku, z uśmiechem kiwając głową i nie mogąc się nadziwić nad tym, w jak dziwnym chłopcu się zauroczył.
Ale nie żałował, bo nawet, jeśli mało osób zgodziłoby się z jego zdaniem, on niezmiennie uważał, że Taehyung jest najwspanialszym chłopakiem na całym świecie.
°
Zgadnijcie, kto przez cały weekend nie miał telefonu, bo zostawił go w szkole :)))
I zgadnijcie, jak bardzo temu komuś jest głupio, bo w ciągu trzech miesięcy zdążył zgubić jeszcze e - kartę, pierścionek i leginsy, a teraz wszystkie panie sprzątaczki dziwnie na tego kogoś patrzą, kiedy tylko wchodzi do szkoły :)))
I komu wszyscy nauczyciele bili brawo, że wytrzymał trzy dni bez telefonu (pozdrowienia dla pani z sekretariatu i jej tekstu "obeszło się bez tabletek na uspokojenie?")
Darujmy sobie jednak historię o tym, jakim ten ktoś jest przegrywem - mam nadzieję, że rozdział się podobał, choć ja osobiście uważam, że jest troszkę gorszy od pozostałych
Mam nadzieję, że przeżyliście jakoś obszerny fragment z opisaniem rodzinnej sytuacji Taesia. Zdaję sobie sprawę z tego, że mógł co poniektórych zanudzić, jednak jest on konieczny dla zdrowego rozwoju fabuły
Miał on przedstawić pojawiające się w zachowaniu Taesia zmiany po poznaniu Kuczka. Nie chciałam, żeby Tae z dnia na dzień się zmieniał tak z niczego, bez wytłumaczenia, no i żebyście trochę lepiej zrozumieli, czemu Tae był taki, a nie inny
Ogółem hope u like it
Kocham was mocno, słoneczka ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top